poniedziałek, 25 listopada 2013

O wyschniętej studni…

Pewien chłopiec co lato wyjeżdżał z rodzicami do starego, wiejskiego domu.
 Kiedy dom kupiono, miał już sto pięćdziesiąt lat i nie było w nim kanalizacji.
 Przez wszystkie te lata wodę czerpano ze starej studni, znajdującej się nieopodal głównego wejścia.
 Studnia ta miała jedną wspaniałą właściwość – nigdy nie wysychała. Nawet w czasie największej letniej posuchy wiernie dostarczała chłodnej, przezroczystej wody. Nadszedł dzień, kiedy rodzina chłopca postanowiła wyremontować dom.
 Kilkaset stóp od domu wywiercono nową studnię, a starą przykryto, by mogła służyć w razie awarii. Stara studnia stała bezużytecznie przez kilkanaście lat, aż pewnego dnia chłopiec, który zdążył już wyrosnąć na młodego mężczyznę, powodowany ciekawością zdjął pokrywę i zajrzał do środka.
 Osłaniając studnię spodziewał się ujrzeć tę samą wilgotną czeluść, którą tak dobrze pamiętał z dzieciństwa. Wody nie było jednak ani kropli. Dopiero po długich dociekaniach zrozumiał, co stało się ze studnią. Dowiedział się, że ten typ studni jest zasilany przez setki maleńkich podziemnych strumyczków, którymi sączy się nieustannie świeża woda. Kiedy pobiera się wodę ze studni, napływa do niej nowa, utrzymując te niepozorne kanaliki w czystości i zapewniając ich przepustowość. Kiedy jednak studnia stoi nieużywana, woda nie jest pobierana regularnie, strumyczki zapychają się. Studnia, która służyła niezawodnie przez wiele lat, wyschła – nie dlatego, że skończyła się woda, ale ponieważ przestano jej używać.
                                                                                            /J.Stanford/







P.S
Ile naszych studni wyschło...? Mam tutaj na myśli nasze relacje z innymi osobami.  Wysychają nasze relacje nie dlatego, że ich nie było, ale dlatego, że przestano ich „używać”. Niezależnie od powodu, dla którego tak się dzieje, skutek jest podobny: ktoś staje się nam obcy. Nie mamy o czym rozmawiać, nie zależy nam na spotkaniu. Powodów może być wiele: jakieś nieporozumienie, przeprowadzka, zmiana pracy... Czasami jednak trudno wskazać przyczynę takiego stanu rzeczy. – Ot, tak jakoś wyszło – mówimy...
Ktoś przestał być ważny, ścieżka zarosła, studnia wyschła, bo przestało się o nią dbać...... / w.g A.M Kolberg OV/
 

Hmm, czy trzeba dbać o wszystkie studnie...?
Może trzeba pozwolić, aby niektóre studnie wyschły...?

20 komentarzy:

  1. Nie ma wprawdzie sposobu, by zapobiec wyschnięciu wszystkich studni, lecz może warto starać się, by było ich jak najmniej.

    OdpowiedzUsuń
  2. niektórych studni mi żal, inne wyschły bo tak miało być

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobrażam sobie, że niektóre studnie, w tym kontekście nawet chciałoby się zasypać:) Na szczęście, żadnej nie musiałam.......

    OdpowiedzUsuń
  4. To są dobre pytania. I co zrobić, gdy jeden chce dbać, a drugi wytrwale nie chce?

    OdpowiedzUsuń
  5. Są studnie z dobrą czystą wodą i o te dbam. Te z zatrutą....pozostawiam, bo zwyczajnie nie mam siły na codzienne łykanie trucizny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna i prawdziwa przypowieść. Nic dodać, nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  7. W kontaktach międzyludzkich to normalne - nie sposób podtrzymywać wszystkich znajomości.Sądzę,że nikt nie ma na to czasu ani siły. Ale mam kilka takich osób, z którymi widzę się raz na kilka lat, a za każdym razem czujemy się tak jak na początku znajomości, gdy kontakty były bardzo częste.
    Najmilszego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też przyczyniła się ta nowa studnia. Może... jak nowsza i głębsza "podebrała wodę" tej starej?
    I tak w życiu bywa.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nic na siłę...
    Taki wniosek wysnułam po kilkuletnich próbach "odchwaszczania" drogi do "przyjaciółki"
    ale gdy chwasty wyrywa się tylko z jednej strony... :(
    Natomiast myślę, że warto się starać aby pomimo odległości pamiętać o bliskich nam osobach...

    OdpowiedzUsuń
  10. dobrze, że napisałaś, Siostro, ostatnie pytania... bo już miałam pytać o studnie, do których wpływa woda podtruta, toksyczna...
    uśmiechy :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. warto dbać o studnie. a i tak nie z każdej można czerpać wodę :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. A może czasem warto przywrócić do życia wyschniętą studnię?

    OdpowiedzUsuń
  13. mądra opowieść...studnie wysychają nieużywane,ale...czasem same sobie sa winne...czasem my jesteśmy winni...ot ludzkie słabości,a potem żałujemy...

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie źródełko wciąż bije, bo pobudzam wciąż i wciąż

    ściskam ślicznoto

    OdpowiedzUsuń
  15. To chyba bardzo subiektywna sprawa :) i każdy musi ocenić według siebie...



    P.S. Ja jako bóstwo? ;D prawie jak codzień.... ;D hahaha :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobrze rozumiesz Judyta. To jest tak jak w piosence, która śpiewał Marek Grechuta. "I znowu sobie zadaje pytanie czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie" :)

    Studnie to ja pamiętam z wakacji dawniej na wsi! I pamiętam smak wody ze studni. I echo jak tam się krzyczało. I pamiętam jak nabierało się wodę do picia, do mycia i do prania. To były wakacje!!! A relacje nie podtrzymywane wygasają samoistnie. Tak jak na przykład MAŁŻEŃSTWA.........
    Vymądrzył się Vojtek :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Cóż, chyba będę miała dzisiaj sen o wyschniętych studniach. część z nich zasuszyłam z premedytacją, część okazały się być "nie po drodze", o zasuszenie niektórych postarali się inni, chociaż były blisko.
    Zdarzyło się i tak, że w kilku wysuszonych pojawiła się woda :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Święta prawda, przypomniałaś mi znajomości, które- niestety- wyschły!

    OdpowiedzUsuń
  19. każde źródełko wymaga troski, każdy płomień wymaga podtrzymywania... bardzo obrazowo przedstawiasz ważne tematy i zagadnienia. Twoje przypowieści daja do myślenia...

    OdpowiedzUsuń
  20. Długo wierzyłam, że trzeba każdy kanalik oczyszczać i próbować udrożnić. Wydawało mi się, że w mojej studni jest ciągle za mało wody, chciałam więcej i więcej...
    A teraz już wiem, że niektóre dopływy trzeba zostawić, a czasem nawet zasypać czym prędzej.

    OdpowiedzUsuń