sobota, 4 października 2014

O Coco i Leo...

Moja siostra Hania ma następne dwa koty!
 Oczywiście nie planowała zapraszać do swojego domostwa kolejnych futrzaków, ale życie bardzo często nie pyta zainteresowanego, ale po prostu daje...
 Kot, to nie taki duży problem w gospodarstwie Hani, ale inne rzeczy, to inny temat...
 Z tymi kotami było tak...
 Przyjaciółka Hani przyjechała na wieś z nowo narodzonym dzieciątkiem, aby odpocząć, nawdychać się wioskowych zapachów /śmiech/, połazić p polach... Od pierwszego wejrzenia zapałała miłością do kota Kacpra i zapragnęła kota na swoich miejskich pokojach.
 Hania odradzała, bo małe dziecko, mały kot..., ale przyjaciółka koniecznie chciała mieć
 na własność kota!
 U sąsiadów kotka powiła kocięta więc Hania przyniosła kociątko...!










 Po kilku dniach przyjaciółka doszła do wniosku, że mały kotek w bloku i małe dziecko przy boku to trochę za dużo i tak szary kotek został u Hani.
 Wiadomo mały kotek tęsknił, a kot Kacper nie chciał być tatą a tym bardziej mamą.
 Nie pozostało nic innego, jak udać się do sąsiadów po drugiego małego kociaka, aby ten pierwszy wreszcie przestał przeraźliwie miauczeć!!!
 I takim sposobem kocia rodzina powiększyła się o dwa pyszczki do jedzenia, miauczenia
 i głaskania /śmiech/!
 Coco to ten, a właściwie ta szaro – bura i Leo zdecydowanie większy, bo to on!

















P.S
Życie zaskakuje nas swoimi pomysłami, a my musimy, nie, nic nie musimy, ale chcemy pomysłom życia, które nas zaskakują, które wcale nie są naszymi pomysłami na nasze życie,
po prostu sprostać, bo stać nas na to!
Nawet nie wiemy ile mamy w sobie wewnętrznej siły i determinacji.
Nowy kot, to nie to samo, co choroba, śmierć, ale od czegoś trzeba zacząć /śmiech/!

wtorek, 30 września 2014

O liściach…

 Jak się czujesz? – Kwitnąco!
 W ten sposób odpowiadałam na to pytanie przez wiele miesięcy... 
Od jakiegoś czasu na to samo pytanie odpowiadam:
 -  Na tyle dobrze, na ile można.

 Kolejny raz mam swoją jesień, spadające liście... I tak sobie myślę, że człowiek jest jak liść. Drzewo to życie, a ludzie to liście... Każdy liść, czy tego chce, czy nie musi z drzewa spaść,
 bo w życiu wszystko ma swój czas.
 Szukałam jesiennego liścia, który byłby podobny do mnie, ale uświadomiłam sobie, że w lasach naszego świata Bóg nie stworzył dwóch takich samych liści.











P.S
Przeszłam nasze Tatry wzdłuż i wszerz. Nie wdrapałam się /śmiech/ tylko na Mnicha. Kilka dni temu wjechałam pierwszy raz w życiu kolejką na Kasprowy Wierch /jaki wstyd!!!/. Dobrze, że miałam na nosie okulary, bo nie mogłam powstrzymać łez przed takim pięknem. Ciekawe, co bym zrobiła będąc w Himalajach... Ostatnio upokarza mnie moja bezsilność na moją niemoc, słabość ciała i wciągające łóżko /śmiech/! I jeszcze jedno upokorzenie: nie wyglądasz na chorą! Takie stwierdzenie kilka miesięcy temu cieszyło mnie, a dzisiaj upokarza, bo naprawdę nie wyglądam na chorą, a nie byłam w stanie połazić po zwykłych tatrzańskich dolinach!
Hmm, na wygląd przecież nie choruję!
Moja górska wyprawa skończyła się specjalnym transportem do Warszawy w pozycji horyzontalnej. Podróże, wyprawy uczą człowieka do końca jego dni. Wreszcie zrozumiałam, że mój czas na szaleństwa minął i dlatego dzisiaj zajęłam się stemplowaniem kopert /śmiech/.
Do takiej pracy się jeszcze nadaję, ale nie będę ukrywać: zmęczyłam się!!!!!! 
Mówię Wam to jest koniec świata, mojego oczywiście /śmiech/!

Dziękuję za wszelkie dobre słowa i zapewniam, że pamiętam o Was, o niektórych szczególnie.

piątek, 19 września 2014

Chcę ci dać trochę wiary w cud....


Martyna Jakubowicz – Kołysanka dla Misiaków /poszukajcie, moja ulubiona ostatnio…/







P.S
Największym cudem jest to, że Jesteś, że poświęcasz mi godziny Twojego czasu, który tracisz dla mnie i dajesz mi poczucie wiary w cud, w cud bycia dobrym, kochającym człowiekiem nie oczekującym w zamian NIC... I napełnia mnie spokój i zgoda na to, co przyniesie następna godzina, dzień... 


poniedziałek, 15 września 2014

O łzach...

„Zmiłuj się nade mną, bo upadłam na ziemię jak kamień snu.
Zmiłuj się nade mną Panie, bo jestem skrzepem łez (…)
Zmiłuj się nad moją wzniosłością, zmiłuj się nad moim zmęczeniem, zmiłuj się Bożym miłosierdziem”.                          
                                                                                /Alda Merini/ 





                                                                                                          /zdjęcie internet/

P.S
Jestem zmęczona...
Najchętniej wysiadłabym z tego pociągu, ale jeszcze nie czas, nie ta stacja...
"Śmierć to stacja, na której przesiadamy się do następnego pociągu... Zmieni się wygląd wagonu to pewne, ale podróż będzie trwała nadal..."/K. Matan/

Chciałabym rozprostować zbolałe kości, pobiegać wreszcie boso w zwiewnej sukience po bardzo zielonej trawie, a nad głową barwne motyle...
Jutro będzie lepiej..., bez zwiewnej sukienki, zielonej trawy i barwnych motyli, bo przecież mam wszystko, co jest mi potrzebne, aby jeszcze uśmiechać się i zwyczajne żyć... 

sobota, 13 września 2014

O jeżach....

Bardzo lubię jeże. To małe stworzenie jest na ziemi od 30 milionów lat. Niewiele zmienił się ich wygląd i zachowanie. Fukają, kłują i włóczą się od zmroku do świtu  ciągłe tak samo od tysięcy lat.
 "W epoce lodowcowej wiele zwierząt umierało z zimna. Jeże postanowiły się bronic i ogrzewać, dlatego zbiły się w gromadę. Niestety jeże maja kolce, i jedne drugich zaczęły ranić. Im więcej dawały sobie ciepła, tym bardziej się raniły. Dlatego wkrótce niektóre jeże zaczęły odsuwać się od swoich towarzyszy. Skutek był taki, ze umarły z zimna. Pozostałe jeże stanęły przed wyborem - znikną z powierzchni ziemi albo pogodzą się z tym, ze nawzajem się ranią. Były mądre, wiec postanowiły znów się zjednoczyć. Nauczyły się razem żyć mimo zadawanych sobie ran. Zrozumiały, że nie sposób uniknąć cierpienia, kiedy jest się z kimś blisko. Najważniejsze było ciepło, które dostawały od swoich towarzyszy. Dzięki  temu przetrwały."
                                                                                       / z nowej ksiazki Paulo Coelho"Zdrada"/

 jeż



 P.S
Cóż, nic nie da się osiągnąć bez wysiłku. Trzeba ustawicznie przełamywać siebie, swoje uprzedzenia, zwyczaje. Przez ile trudnych chwil trzeba nam przejść, przez ile rozczarowań, zranień... "Ale nieważne, jak wysoką cenę przyjdzie nam zapłacić. I tak zawsze będzie niższa od tej, 
jaką  zapłaci człowiek, który nigdy nie zaryzykował.
Spojrzy kiedyś wstecz i zrozumie, że zmarnował życie".
Myślę, że trzeba mieć dużo odwagi i poskromić swój strach przed... ukłuciem niejedną  igłą, którą niesie życie... 
         

czwartek, 11 września 2014

O kretowiskach...

W życiu trzeba uważać na małe sprawy, bo z nich składa się nasze życie.
 Ludzie nie upadają nagminnie z Mont Everest, ale potykają się przez zwykłe kretowiska.
 Patrząc na wysokie szczyty gubimy radość, pozytywny stosunek do siebie samego, do świata, do swojego życia z oczarowaniem i rozczarowaniem, które nigdy więcej się nie powtórzy.
 Nuży nas codzienność, a właśnie w niej jest to, co nadaje życiu sens...
 Lubię słuchać Bolero de Ravel. 18 taktów, ciągle w kółko to samo, ale inaczej brzmi...
 Nasze życie  każdego dnia inaczej brzmi.
Potykając się można zajść daleko; nie wolno tylko upaść i nie podnieść się /Goethe/

  Pan złowił złotą rybkę. Rybka chciała żyć, więc zaproponowała znużonemu wędkarzowi
 trzy życzenia za swoje życie. Pan przystał na taki układ i uradował się bardzo, bo miał mały problem z żoną. Niech moja żona zniknie, to moje jedyne życzenie.
 Żona znikła.
 Ten sam pan siedzi na nad wodą i wygląda złotej rybki.
 Pojawiła się.
 - Mam drugie życzenie. 
- Niech moja żona powróci.
- Powiedz jeszcze trzecie życzenie, abyśmy mieli z głowy nasz układ, rzekła rybka.
- Nie wiem, o co prosić, złota rybko.... 
- Proś o zadowolenie z życia!
 I tak skończyły się problemy pana wędkarza.






P.S
Wiecie, co zalecał św.Tomasz kiedy potknie się ktoś o kretowisko... 
– stanąć w prawdzie,
- porozmawiać z przyjacielem,
- sprawić sobie przyjemność w smutku,
- kąpiel i sen... 
Wypróbowałam, działa /śmiech/!!!

poniedziałek, 8 września 2014

O zasadach...

Każdy z nas ma swoje zasady, którymi kieruje się w życiu.

 - Każdy na tym świecie jest potrzebny, ma jakieś zadanie, które powinien dopełnić, żyć godnie
 i zostawić coś dla tych, którzy przyjdą po mnie, 
- Szanować siebie,
 - Szanować innych,
 -  Być odpowiedzialną za swoje wszystkie slowa i czyny,
 - Nawet jeśli jest źle nie załamywać się,
 - Pamiętać, że kiedy przegrywam w jakiejkolwiek dziedzinie życie, nie przerywać tej lekcji, Skupić się na teraźniejszości...

 Nie tylko ludzie mają swoje zasady. W afrykańskim buszu istnieją zasady ustalone przez zwierzęta. Największymi pedantami w zachowywaniu zasad są... goryle! 

Zasada numer pierwszy:
 hałas w czasie sjesty jest niedopuszczalny. Około południa goryle mają ustalony czas na odpoczynek i zabawę.

 Zasada numer dwa:
 nigdy nie spóźniać się na śniadanie, bo ktoś mógłby wyjeść całą dżunglę!

 Zasada numer trzy:
 nie zawsze małe jest piękne, omijać wszystko, co pełza i jest kolorowe. Wydawałoby się, że goryle nie muszą niczego się bać, a jednak boją się panicznie węży. Młode na dodatek boją się gąsienic i kameleonów. Krótko pisząc goryle mają swoje fobie!

 Zasada numer cztery:
 mój dom to moja twierdza czyli brak tolerancji. Biada komukolwiek kto zabłądzi 
na terytorium goryli!

  Zasada numer pięć:
 mieć dobre posłanie. Samice i młode śpią na drzewach, ale szef stada goryli sypia zawsze
 na ziemi. Ogromy i odważny goryl nie sypia we wczorajszym łóżku wymoszczonym rosnącymi dookoła roślinami..., bo w ciągu dnia zrobiło się zbyt twarde, albo wpełzł do niego jakiś gad!

 Zasada numer sześć:
  mieć szczegółowo zaplanowany dzień, bez niespodzianek. Rutyna: rano śniadanie, zabawa, obiad, sjesta, trochę się poruszać, przed spaniem coś zjeść, umościć sobie posłanie i o 18,00, jak na Afrykę przystało zasłużona cisza nocna.


























                                                                                                                /zdjęcia internet/



P.S
No i nie wiem czy dużo różnimy się od goryli... /śmiech/!!! 
Prawda, nie mają internetu, telewizji ,... samochodów, i nie gromadzą itp... /śmiech/!!!
Ale tak, jak my zniewoleni przez rutynę...

A Wasze szczególne, umiłowane zasady na szczęśliwe życie....?