sobota, 31 sierpnia 2013

O żalu....

Nie żal nic,
a żal tak wiele.... / Czesław Niemen/







P.S
I wiecie, co najtrudniej przyjąć?
Nie ileś tam chemii, naświetlań, czekania na następne badania, wyniki i jakieś tam lekarskie i ludzkie wyroki, to nie jest takie straszne.
Najtrudniej przyjąć to, że odstawiają cię na boczny tor myśląc, że już nic sensownego nie jesteś w stanie zrobić...
Czyżby?   
Fakt, nie mogę tyle co kiedyś, fakt że nie zdążę zrobić jeszcze paru rzeczy... Ale ponieważ i tak się z niczym do końca nie zdąży, i nikomu tak, jak mnie na mnie nie zależy, to nie ma sensu się tym stresować, nieprawdaż?
A jednak gdzieś tam kołacze się myśl... nie żal nic, a żal tak wiele...

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

O kasztanowym kolorze…

Kasztanowego koloru nie kojarzę z kasztanami, ale z kolorem włosów jednej z naszych Sióstr. Jej włosy mają połysk kasztanów i co dziwne wcale się nie zmieniają z upływem lat. I jak to jest, że niektórzy mają piękne włosy bez względu na upływ czasu?
Kasztanowy kolor mają także wiewiórki. Spotkać można rude, brązowe, ale wszystkie mają jednakowy biały brzuszek.
A zimą zmieniają rude futro na popielate. Dlaczego dzisiaj o wiewiórkach..., bo naraz tyle wiewiórek, co w Królewskich Łazienkach, widziałam pierwszy raz!





Wiem, że wiewiórka to gryzoń tak jak mała myszka, ale szara myszka nie ma tak pięknego ogona, jak ruda wiewiórka!
Ogon niczym parasol nad głową Rudej! Ciekawe czy chroni ją przed słońcem i deszczem? A zwinne, to małe coś, i na dodatek bardzo sprytne i cwane. Nie dziwię się, że takie mnóstwo Rudych biega po parku.
Głodne nigdy nie będą, bo prawie każdy, kto przychodzi do Łazienek ma coś w zanadrzu dla wszędobylskich piękności.
Przy najbliższej okazji przyjdę z orzeszkami i będę częstować wszystkie zgłodniałe wiewiórki.
Ciekawe czy można trzymać wiewiórkę w domu...?







P.S
W maju pojawiły się na mojej głowie włosy... Miały być piękne czyli czarne i układać się w loki! Spodziewałam się rudych, bo takowe w naszej rodzinie można spotkać. Nie śniłam, nie myślałam o tych czarnych i kręconych /śmiech/, ale miałam nadzieję, że odrosną te moje, do których przywykłam! Ewentualnie jakiś kasztan z połyskiem...
I co wyrosło?
Jestem, jak wiewiórka w zimowej szacie czyli szara, a dosadnie pisząc moje włosy są mysie czyli na głowie mam mysz polną!!! 
Cóż, nawet włosy mam inne, a nie będę wspominać o całej reszcie! 
I nie piszcie, że mam pofarbować, takiej opcji nie ma /śmiech/!
I nie piszcie, że powinnam się cieszyć, że w ogóle
coś na tej głowie wyrosło /śmiech/!
I nie piszcie, że w moim wieku mają prawo wyrosnąć mysie.../śmiech/!
Pytacie o moje zdrowie... Po skończonej chemii miałam przez cały maj naświetlania, a w czerwcu rozpoczęłam kolejne wlewy tym razem jest to herceptyna, którą otrzymuję co trzy tygodnie.
Ostatni wlew otrzymam w czerwcu 2014 roku.
Jak się czuję?
Nie jest tak rewelacyjnie, jak przed choroba, ale nie mam na co narzekać i gdyby nie różnorodne badania i wyroki ludzkie, i nie moje,
a właściwie już moje, mysie włosy /śmiech/ mogłabym powiedzieć:
lepiej być nie może!!!!

piątek, 23 sierpnia 2013

O pieniądzach...

Pewien pustelnik wędrował przez las. Zapadła noc i trzeba było szukać jakiegoś schronienia, aby odpocząć i nabrać sił do dalszej drogi.
Znalazł jaskinię. Nie rozglądając się, rozłożył marny kocyk i zasnął. Obudziło go słońce. Rozglądając się po jaskini zauważył ogromy stary kufer. Ciekawe, co w nim jest...
Nie zastanawiając się po prostu otworzył 
i zobaczył, że kufer jest pełen złotych talarów! Odskoczył od niego, jakby ktoś go wrzątkiem oblał! Wybiegł z jaskini, zapominając o swoim marnym kocu, krzycząc: śmierć, śmierć...
Biegł ile sił w nogach i darł się  wniebogłosy, strasząc budzącą się zwierzynę i ptaki, i budząc zdziwienie przechodzących właśnie rozbójników, którzy zatrzymali pędzącego mnicha.
- Chłopie, dlaczego z samego rana tak krzyczysz o jakiejś śmierci, kto, kogo zabił? Zainteresowali się panowie rozbójnicy.
 – Tam, w pieczarze jest skrzynia pełna złotych dukatów, to śmierć, śmierć...! Na jednym wydechu wykrzyczał pustelnik. 
– Nie martw się, zajmiemy się tą śmiercią! Odpowiedzieli rozbójnicy z radością i błyskiem w oku.


Jaką mieli radość znajdując kufer pełen pieniędzy. Taka fortuna dla trzech osób! Dzięki niech będą niebu, za tak wielki dar! Trzeba to uczcić! Nie można liczyć tej mamony o suchym pysku! Wysłali jednego spośród siebie do miasteczka po baryłkę dobrego miodu i udziec barani na zagrychę. Dwaj, którzy zostali przy liczeniu mamony doszli do wniosku: po co dzielić ten skarb na trzy osoby, jak można podzielić na dwie. Uradzili, że zabiją kolegę po fachu. Rozbójnik, który został wysłany po frykasy powrócił z winkiem i dobrym jedzeniem. Nie zdążył biedaczyna pobiesiadować z kolegami, bo go zabili! Taki skarb tylko na dwóch, radowali się..., ale nie za długo. Wypili po kielichu, zagryźli baraniną i ... padali trupem! Myśleli nieszczęśni, że ich kolega taki głupi... On, idąc do osady pomyślał: nie muszę dzielić się tym skarbem z tymi łotrami, zatruję jedzenie i cały skarb będzie mój, tylko mój!!!




P.S
Jeśli nie wiesz, o co chodzi w interesach, w polityce, w wojnie, bo tak zawile mówią, dyskutują... Chodzi zawsze o pieniądze, które w nadmiarze prędzej czy później prowadzą do śmierci... Co się stało z kufrem pieniędzy... Dalej znajduje się w jaskini /nie pytajcie gdzie/ i czeka na następnych, którym spieszno do św. Piotra /śmiech/!

wtorek, 20 sierpnia 2013

Serce z białych kamieni

Historia, którą przeczytacie nie jest moja i nie wiem, kto ją napisał, prawdopodobnie Misjonarz. To wszystko mogło się wydarzyć w każdym  miejscu na ziemi.
Właśnie dzisiaj wpadła mi w ręce, po kolejnym dniu, który został mi podarowany...

"Znajduję się w autobusie jadącym przez pustynię Syryjska do miasta Rakkah. Jest - rzadko tu spotykany - słotny dzień. Tereny pełne błota i wilgoci. Autobus, stary grat, trzęsący na wybojach niemiłosiernie, nosi w tych stronach nazwę "hop-hop". W środku bardzo duszno, parno. Kłęby dymu z papierosów, zapach spalin i benzyny. "Hop-hopem" przewozi się tu wszystko: kozy, szafy, jakieś podejrzane, ogromne pakunki, zgniłe owoce. Prawie wszyscy pasażerowie - to Beduini: żółte zęby, brudni, wychudłe twarze, krzykliwy jazgot niezrozumiałego narzecza. Mimo, że znam arabski, z tego dialektu wychwytuję tylko poszczególne słowa.
Jestem zmęczony. Do bolącej głowy wdzierają się złe, niechętne myśli: tacy właśnie są - wstrętni, zaściankowi, biją swoje żony, dużo piją, leniwi, żyją nędznie, sami sobie winni. Żeby już skończyła się ta podróż. Żeby już wyjść z zaduchu, krzyków, spośród kłębowiska tych okropnych ludzi...
Dojeżdżamy do Rakkah.
I nagle, na zboczu zielonego wzgórza - spadł przecież deszcz,
niecodzienny widok: ułożone z białych kamieni, ogromnej wielkości serce.

Widoczne z odległości kilku kilometrów. Ktoś zadał sobie niesamowitą pracę. Może zakochany, może obdarowany, może szczęśliwy po prostu - nie wiem. Ale na pewno Beduin.
Rodak tych, którzy mnie otaczają. I to serce sprawia, że mięknie moje serce. Patrzę na nich inaczej.
Znikają niedobre myśli i całe to poprzednie, mroczne nastawienie.
Ten wyzywający krzyk serca, które chce coś ważnego powiedzieć nadjeżdżającym z pustyni, zmienia moje serce."



P.S
Po przeczytaniu tej opowieści i moje serce nie jest już tak zbuntowane, jak dzisiejszego ranka... Co jest prawdą o mieście Rakkah, Beduinach, pociągu, o mnie... Czy wnętrze autobusu, czy serce na zielonym wzgórzu, co jest bardziej prawdziwe?

Może dopiero suma "SERCA" i "AUTOBUSU" jest prawdą o życiu tam i tutaj i w ogóle?

Bogu niech będą dzięki za tego Misjonarza i Jego historię!
Miłość jest mocniejsza niż wszelkie zło, cierpienie, śmierć!
Ona przekształca naszą codzienność, rozklekotany "hop-hop" życia w coś wartościowego, w coś, co nabiera smaku dobra, sensu, wieczności...




niedziela, 18 sierpnia 2013

O sercu dla siebie...

"Jakże mógłbyś być pełnym i prawdziwym Człowiekiem, gdybyś sam siebie zgubił? Wszak Ty także jesteś Człowiekiem. Aby swe człowieczeństwo wypełnić i określić, musisz mieć Serce nie tylko dla wszystkich innych, lecz również dla samego siebie. Cóż by to była za korzyść - wedle słów Pana - gdybyś wszystkich ocalił i wspomógł, a siebie jednego postradał? Jeśli więc wszyscy Ludzie mają prawo do Ciebie rościć, takoż i Ty powinieneś być jednym z tych ludzi, mających prawo od Ciebie rościć. Bacz, iżbyś nie był jedynym, który niczego od Ciebie nie otrzymuje. Jak długo jeszcze obdarzać  będziesz innych uwagą, a samego siebie nie? Weź przeto pod uwagę: polub siebie".







P.S
I kto by pomyślał, że pierwszy antystresowy poradnik psychologiczny napisał mnich Bernard z Clairvaux. W każdych czasach można być umęczonym, zestresowanym i przepracowanym... Jakże łatwo zapomnieć o sobie nawet podczas... wakacji! Jedynym lekarstwem na przemęczenie i wypalenie jest CZAS, ale chodzi o CZAS, którym trzeba po prostu obdarować siebie. Nie oddawać go całego innym ludziom, zadaniom, projektom, cudzym celom, obcym potrzebom. Zatracić siebie czy zgubić - jak pisał św. Bernard - to utracić radość życia. Trzeba "raz po raz, znowu i znowu" przypominać sobie o swoich pragnieniach, marzeniach i tęsknotach i zatrzymać się w pędzie, tym wakacyjnym także.... / w.g E.Woydyłło/

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

O zdziwieniu...

... i zadaje sobie pytanie: skąd on to ma...
-  Mamo, Bóg mi powiedział, że jak człowiek zapomni o Bogu,
 to mu serce twardnieje... Powiedział znad zabawek mały Piotruś.

 Mama pracowała przy sobotnim obiedzie, zadowolona z życia, ale nie tak całkowicie, pogubiła się ostatnio i nie może pozbierać myśli i serca. Odłożyła marchewkę i popatrzyła z ciekawością i zdziwieniem na syna.
 – Piotrusiu, a kto ci to powiedział? 

– Jak, to kto... Bóg. Odpowiedział Piotr ze zdziwieniem 
w głosie, jak można nie wiedzieć tak oczywistych rzeczy!

 – Bóg do ciebie przyszedł, widziałeś Go... 
Pyta dalej stroskana mamusia.

 – Oj, mamo, nie przyszedł i wcale nie musi przychodzić, tak jak ty, ale jak odstawię na chwilę zabawki, to takie myśli przychodzą mi do głowy...



 Ojciec z synem spacerują po parku. 
 Tata zamyślony, syn ugania się za wiewiórką, słońce świeci, ptaki śpiewają...
 - Tato, a tobie przydałaby się dobra spowiedź!
 – Synku, a dlaczego tak uważasz, pyta zdziwiony ojciec.
 – Nie wiem dlaczego, ale tak będzie najlepiej dla ciebie...



 Wiecie, oświeciło mnie! Z przykrością muszę powiedzieć, że nie dorastam do pięt sobie sprzed czterdziestu i więcej lat...
 Wszystko było takie proste i oczywiste!





P.S
Trzeba chodzić z pytaniami, udrękami... Pan Bóg przemówi w swoim czasie przez ludzi, zdarzenia... I jak to powiedział pewien Mały Człowiek: Nie wiesz, że Pan Bóg jest Wszchmogący i nikt mu nie podskoczy!!!!
I kto mi powie skąd on to ma???