poniedziałek, 30 lipca 2012

O płakaniu ze śmiechu….


... czyli rozwiązanie zagadki! Ale mieliśmy ubaw, co niektórzy w tym także i ja śmialiśmy się do łez!
 Wszyscy, czyli misjonarska ekipa z Doume i okolic zgodnie orzekła, że nie mogą być tylko trzy nagrody, bo za radość, która doprowadza do łez nagroda się także należy!!!



 To pień młodej palmy. Ogromne liście palmy z biegiem czasu więdną, pojawiają się młode i te stare trzeba obciąć i w taki sposób powstaje pień palmy, który może mieć 30 metrów. Na zdjęciach palma, która daje owoce, z których wyrabia się olej.


                              Młody gaj palmowy....



Nasze stare palmy w Doume o zachodzie słońca....


Więc kto odgadł prawidłowo?

 Edyta i Caddicus Caddi odgadli na 100% 
 i do kompletu, aby były trzy nagrody dodajemy według kolejności wpisu Hipoptan za:  „strukturę, która przypomina palmę”. 

I dodatkowo:

 Anabelle za: „a może to wcale nie resztki drzewa, a stare kamienne schody”.
 Ataner za: „ a może to być wszystko, wszak to Afryka!”

I nagroda specjalna dla Tojav:

 „ STAWIAM NA KUPĘ SŁONIA!” 

po prostu był to śmiech do łez, szkoda, że tego nie widzieliście!!!
Mój e-mail: judyta.b@wp.pl , na który proszę przesłać Wasze adresy... jeśli to możliwe i chcecie dostać coś z Afryki od Judytki!!!

niedziela, 29 lipca 2012

O.... co to jest?


Kto zgadnie co to takiego... będzie nagroda, owszem... Jadę na urlop więc nagroda będzie afrykańska... trzy nagrody dla ścisłości.




czwartek, 26 lipca 2012

O targowoisku na Tchinga....


Czas wyjazdu na urlop do Polski jest okazją do nawiedzenia miejsc w naszym Kamerunie, gdzie można pooglądać, kupić wiele ciekawych rzeczy i bardzo wesoło spędzić trochę czasu... Jest to rynek ze wszystkimi możliwymi afrykańskimi wyrobami artystycznymi!
 Czego tam nie można kupić!
 Wszystko po prostu, a o oglądaniu nie wspomnę!
 Wybrałam się w to pyszne miejsce z moją przyjaciółką Nazariuszą i spędziłyśmy tam... dobre trzy godziny!!!
 I jeszcze posiedziałybyśmy, pooglądałybyśmy, podyskutowałybyśmy gdyby nie inne sprawy, które trzeba było załatwić.
 A tą sprawą był wyjazd na lotnisko po powracających misjonarzy z urlopu i dziesięciu młodych ludzi, którzy zamierzają wakacyjnie popracować na różnych naszych misjach a przy okazji zobaczyć choć trochę Kamerun.
 Więc jak misjonarz wyjeżdża do Europy, to zabiera RÓŻNOŚCI z afrykańskiej ziemi dla rodziny, przyjaciół...


 Na Tchinga wysłała mnie s. Rafała, bo za trochę leci do Polski, a ja na to jak na lato..., bo po prostu uwielbiam afrykańskie rynki wszelkiego rodzaju, a te z pamiątkami szczególnie!
 Więc zaczynamy kupowanie, oglądanie, będzie dużo zdjęć...,zaszaleję trochę z tymi zdjęciami, abyście choć trochę zobaczyli to targowisko!







Właścicielami sklepików są ludzie ze wszystkich zakątków Kamerunu....




Najważniejszą rzeczą w takim miejscu jest... targowanie się o cenę. Tutaj nietaktowne jest płacenie pierwszej ceny powiedzianej przez właściciela, a sprzedający widząc Muzungu wygórują cenę, a jak widzi, że potrafisz się targować spuści cenę i kupisz prawie za bezcen! Nazariusza upatrzyła sobie kalabastrę....



A mówią, że nie suknia i biżuteria zdobią kobietę... Dziwne, że tyle tej biżuterii, sukienek... po prostu raj, nie wiesz na czym oko zawiesić!









A ja kupiłabym wszystko!!!



Drzew wszelkiego rodzaju  jeszcze u nas dostatek więc możesz kupić z drewna, co tylko dusza zapragnie...





Na takie dwa stołki miałam ogromną ochotę... ale nie utargowałam tego dnia takiej ceny na jaką było mnie stać... Kiedyś kupię, tego jestem pewna!



Na takim krzesełku można tylko patrzeć na błękitne niebo...




Jak zobaczyłam to cudo, to musiałam usiąść i tylko brakowało mi kawy... To cudo także miało cudowną cenę: 600.000 tyś cfcf czyli prawie 1000 Euro – cena wywoławcza oczywiście...




Łuki, dzidy.... i można wyruszyć na polowanie....




 Wypatrzyłam wśród torebek szable wszelkiego rodzaju i nie omieszkałam poczuć się jak Judyta ze Starego Testamentu... nie znalazłam jednak żadnego Holofernesa, aby obciąć mu głowę....





Różnego rodzaju instrumenty muzyczne...







I jeszcze: obrazy, rzeźby, torebki, sukienki, buty i wiele innych rzeczy!!!


Cóż, na to wszystko potrzeba....




I dużo, dużo czasu, aby to wszystko obejrzeć, porozmawiać ze sprzedawcami i oczywiście coś kupić!!!


Na mój zbliżający się urlop zrobiłam pierwszy zakup... dla mojej siostry Hani. Nie jest to kość słoniowa....



 A ten drugi dla mnie... tylko gdzie ja go założę... pójdzie na inną szyję /śmiech/




piątek, 20 lipca 2012

O studni...


Z misjonarskich opowieści...

 Studnia w Afryce to rzecz święta. Wiadomo w studni powinna znajdować się woda, a jak jej tam nie ma to: albo wyschła, albo ktoś ją zasypał, a jak zasypał  niech ucieka gdzie pieprz rośnie, bo nikt mu tego czynu nie przebaczy i nie ma co się w jakiejkolwiek wiosce w okolicy pokazywać.
 Zostaje mu jedynie wielkie miasto, ale myślę, że i tam takiego gagatka znajdą prędzej czy później!


 Nie o zasypanej studni chcę dzisiaj napisać, ale o studni, która po prostu wyschła.
 Więc z tą studnią było tak...

 W pewnej wiosce zaszytej gdzieś tam w afrykańskim lesie tropikalnym, gdzie nie ma prądu, do szkoły dzieci nie chodzą, bo tejże szkoły nie ma.
 Jeśli są uczniami, to w wiosce oddalonej o ileś tam dziesiątek kilometrów i mieszkają kątem u swoich lub obcych.

 Do tej wioski na końcu świata dojeżdżał swego czasu misjonarz... nie często, bo tylko dwa razy w roku. Takich wiosek na terytorium swojej parafii miał przeszło 40, a do połowy z nich nie było drogi tylko ścieżyna wydeptana w dżungli przez okolicznych ludzi i dzikie zwierzęta. 
Trzeba było pokonać nie jedną rzeczkę, bagienko malutkie... 
Uff, a jak dotarł już na miejsce, to marzył jedynie o kącie do spania, oczywiście ze swoim prześcieradłem, butelką dobrej wody i z odrobiną „mocnej wody” na popicie jedzenia, które Białemu przygotowali.

 Każdy przybysz w wiosce, a tym bardziej ksiądz, był i jest mile widziany.
 Tym razem w wiosce czuło się napiętą atmosferę... coś jest nie tak, pomyślał misjonarz, ale co?
 Kobiety naburmuszone, złe po prostu, na każde pytanie cięta odpowiedź... i bądź tu mądry!
 Panie zbyt długo nie milczały i zaczęły opowiadać o przyczynie tej napiętej sytuacji w wiosce.

Studnia wyschła, powiedziały.
 Do źródła kilka kilometrów, nie mogą się swoich mężów doprosić o wykopanie nowej studni!

Jak tu żyć... a te chłopy tylko łowy, potem odpoczywanie, pogaduszki do białego rana z matangiem w kalabastrze /wino palmowe/ i nic ich nie obchodzi, że do wody daleko...
 Co robić? - pytają kobiety. Jak co robić? – pyta misjonarz.

 Wy kobiety, nie wiecie co zrobić!  Od dzisiaj na macie śpicie same, po prostu robicie szlaban aż do odwołania..., to znaczy aż mężulkowie wykopią nową studnię!

 Kobietom pomysł spodobał się i zaczęły sypiać same... i wyspały się bardzo dobrze, ze były nawet skłonne iść kilka kilometrów po wodę..., ale trzeba trzymać się raz podjętej decyzji, aby osiągnąć upragniony cel, w tym przypadku nową studnię!


Oczywiście mężowie uznali to za jakieś tam przejściowe kobiece fanaberie.
 Jeden dzień minął, drugi, trzeci i jeszcze dwa, a tutaj fanaberie kobietom nie przechodzą.

 Wytrzymali tydzień...
 bez tego wspólnego spania na macie!
 Dnia siódmego zaczęli kopać studnie i... wykopali!

  Zapanowała na nowo harmonia w wiosce, w środku tropikalnego lasu.....

niedziela, 15 lipca 2012

O słoniach....


Oglądać, podglądać słonia w jego naturalnym środowisku to nie to samo, co oglądać to piękne i największe zwierzę lądowe na naszej planecie w Zoo czy na ekranie telewizora. Spośród 352 gatunków zindentyfikowanych „słoniowatych” wyginęło 350... zostały tylko dwa!
 Słoń indyjski i afrykański.
 Czym się różnią?
 Słoń afrykański ma większe uszy od indyjskiego.
 Wynika z tego, że natura przewidziała, że słoniowi afrykańskiemu będą potrzebne „wachlarze” do chłodzenia się, bo w Afryce gorąco, nieprawdaż?
 I te naturalne wachlarze mogą mieć 1,5 długości!


Słowa „poruszasz się jak słoń” w żaden sposób nie pasują do słonia! Słoń, to siła, szybkość, zwinność, bezszelestny chód... proszę się nie uśmiechać i nie mówić: to nie możliwe! Jak najbardziej możliwe i prawdziwe! Na twardej ziemi kilkutonowy słonik /może mieć 7 ton/ niemal nie zostawia śladów.
 Stopy słonia są bardzo delikatne. Spodnia ich strona jest miękka, dzięki czemu słoń może poruszać się prawie bezszelestnie. Paluszki od stópek słonia pokryte są paznokciami i chodzi on na czubkach palców. 
Dlaczego dzisiaj o słoniach?
 Dlatego, że w naszych okolicach zabito kolejnego słonia dla jego pięknych ciosów!
 Jak zwykle, nie kto inny, tylko człowiek jest największym zagrożeniem dla tego potężnego ssaka. Zabijano słonie dla kości słoniowej, skóry i mięsa!
 W październiku 1989 roku został wprowadzony zakaz wszelkiego handlu kością słoniową, ale został złagodzony przez „mądrych tego świata” w czerwcu 1997 roku.
 I pytam się po co?
 Los afrykańskiego słonia jest przykładem, jak bezmyślny może być człowiek każdego rodzaju skóry!
 Nie znano umiaru w polowaniu na słonie w pogoni za ciosami czyli kłami słonia, które są przedłużeniem siekaczy i rosną w ciągu całego życia zwierzęcia.
 Słoń żyje około 70 lat więc ciosy dorosłego osobnika mogą być potężne. Osiągają długość do 3 metrów, a przy tym są po prostu piękne.
 Dziwna rzecz, słonie umierają najczęściej śmiercią głodową z powodu utraty wszystkich zębów.
 Zęby, które posiadają służą im do rozdrabniania pożywienia, a gdy ich zabraknie... nie ma ratunku, słoń umiera. 
 Wyczytałam w kronikach, że w 1878 roku osadnicy holenderscy w rejonie górnego biegu rzeki Okwangs wpędzili do bagna ponad 100 słoni... Wszystkie słonie zostały zabite nie oszczędzono nawet słoniątek!
 Do dzisiaj słonie są nielegalnie zabijane.
 Co można powiedzieć o słoniach?
 Mają fenomenalną pamięć. Jeśli ktoś zrobił mu krzywdę po 20 latach będzie pamiętać i marny los tego kogoś! Mają one słaby wzrok, ale za to, jak już wspomniałam świetną pamięć, dobry słuch i węch.
 Trąba to nie tylko nos, ale trąba jest także jego rękami. Słoń potrafi trąbą podnieść przedmiot wielkości monety, ale także jest zdolny wyrzucić kilka metrów w górę człowieka lub atakujące go zwierzę. Trąba służy do oddychania, wąchania i robienia sobie prysznica.
 Dla tego prysznica i picia, a pije nasz słoń dziennie około 190 litrów wody, stado nigdy nie oddala się od wody. 
Słonie posypują się wilgotnym piaskiem, co jest ochroną przed pasożytami skóry.
 Trąba służy także do zbierania pożywienia i zrywania gałęzi z wyższych partii drzew.
 Nasz słoń bardzo dużo je, bo dziennie potrzebuje 200 kg roślin dlatego jest w ciągłym ruchu. Codziennie przebywa trasę około 80 km. 
Słonie są fascynujące, odznaczają się pośród zwierząt bardzo wysoką inteligencją i dlatego bardzo wielu ludzi zabiega o ich ochronę, prowadzi badania ich życia i mam nadzieję, że dzięki tym nielicznym zapaleńcom słonie przetrwają niejedną życiową słoniową zawieruchę!
 Słonie potrafią opłakiwać swoich zmarłych krewnych, pomóc rannym, osłabionym, chorym.
 Samice i młode słonie żyją w stadzie, które składa się z 10 do 20 samic z młodymi, i są to stada dwu i trzypokoleniowe.
 Panuje w stadzie matriarchat. Zwykle najstarsza, największa, najsilniejsza samica kieruje stadem. Pomiędzy samicami panuje głęboka więź, współpracują w wychowywaniu młodych. Młode bez względu na płeć, mogą ssać każdą karmiąca matkę w stadzie.
 Małe słoniątka przychodzą na świat po 22 miesiącach, ma 85 cm wzrostu i waży 110 kg i jest przez dwa lata karmione przez matkę.
 Jest wiele ciekawostek dotyczących słoni. Młode samce przeganiane są ze stada i zbierają się, aby żyć w grupie kawalerów. 
Dorosłe samce żyją samotnie, dostęp do stada mają tylko wtedy, kiedy samice znajdują się w okresie rui. 
Płeć brzydsza słoni nie martwi się prawie niczym, tylko tym, aby się dobrze najeść i napić i żadne ze słoniątek nie pałęta się im pod nogami /śmiech/.
 A z drugiej strony biedaki, tak samotnie żyć i wałęsać się po sawannie, po lesie lub po stepie..., jak statki na niebie, ale natura wie co robi!
 Jak zobaczycie słonia, który macha uszami, łagodnie przestępuje z nogi na nogę i macha trąbą w prawo i w lewo, możecie być pewni, że jest zadowolony i przyjaźnie nastawiony.
 Gdy podniesie trąbę do góry i zacznie trąbić, i tupać nogami , wzbijając tumany kurzu, to trzeba mieć się na baczności, po prostu jest zły i chce odstraszyć przeciwnika, i wtedy może nas uratować tylko i wyłącznie nasz święty spokój!
 Od urodzenia słonie kochają wodę i potrafią pływać, ale nie skaczą i nie kopią, jak koń! Czyli nikt z Was nie zostanie kopnięty przez słonia, jeśli już, to czeka Was wyrzucenie w górę na wysokość kilku metrów... i myślę, że po takim „wyskoku” nie będzie co zbierać...!


Stado zachowuje się bardzo dziwnie w przypadku nagłej śmierci przewodzącej samicy: wpada w panikę tracąc zdolność do obrony, jak i ucieczki, co jest wykorzystywane przez kłusowników.
 Jeśli dotrwaliście do końca w czytaniu, to jeszcze mam dwie sprawy dotyczące słoni. 
Słonie potrafią obronić się przed lwami, ale z niewiadomych przyczyn unikają... małej MYSZKI!
  Nie wiadomo dlaczego!?
 Ludzie snują różne domysły, jak np: myszka może sobie zrobić gniazdko w trąbie słonia. Wnętrze trąby jest ciepłe, a afrykańskie noce bywają zimne. Jak taka myszka zagnieźni się w trąbie, to wielki słoń może się udusić...
 Nie wyczytałam nigdzie czy tylko płeć żeńska boi się mysz, to byłoby zrozumiałe, ale jeśli także płeć wałęsająca się samotnie po sawannie,
 to trochę jestem zdziwiona /śmiech/.

 Poważnie pisząc, jak do dzisiaj nikt nie wie dlaczego 4 metrowy słoń unika malutkiej myszki?

 Dzięki słoniom mamy SAWANNĘ i dlatego słonie nazywane są gatunkiem środowiskotwórczym. Niszczą wiele drzew, użyźniają swoimi odchodami glebę i w ten sposób przyczyniają się do bujnego wzrostu traw, które są podstawowym pokarmem wszystkich kopytnych zamieszkujących sawannę.
 Mogłabym jeszcze trochę popisać, ale chyba na dziś starczy?! 
Słonie widziałam i podziwiałam w parku Waza, gdzie byłam w grudniu 2010 roku. Cały dzień szukaliśmy słoni i w końcu o zachodzie słońca pojawiło się stado słoni! Warto było czekać! Dla przypomnienia Park Waza był inspiracją do założenia bloga... słonie także miały w tym swój udział!!! A na zdjęciu słonie z hebanowego drzewa, które polecą do Polski. Żywego nie mogę ze sobą zabrać....


Zdjęcia słonika na pagne, którą zobaczyłam na stole, która stała się obrusem i ślicznie wyglądała z bukietem glorioz... cudowności po prostu!

piątek, 6 lipca 2012

O poranku w Doume...


Pora deszczowa dobiega końca... Wczesnym rankiem Doume spowite jest mgłą, jest chłodno, założyłam dzisiaj sweter wychodząc z domu.
 Idę i podziwiam, jak zwykle otaczającą mnie przyrodę i cóż widzę:
 rosę na wysokich trawach... 
Wróciłam do domu po aparat i po Mszy Świętej, na której miałam niemałe rozproszenia, myśląc o rosie, abym ją jeszcze zastała... Czekała na mnie.... 
„Pamiętaj, że każdy dzień jest inny, każdy poranek kryje w sobie cud, magiczną chwilę... Życie składa się z prostych spraw... Przez następne 365 dni będę patrzył na świat, jakbym go widział po raz pierwszy, szczególnie na rzeczy nieistotne...” /Paulo Coelho/  Rosa... to rzecz istotna czy nieistotna...?








     
Rosa... to rzecz isotna czy nieistotna... dla mnie istotna!