sobota, 9 lipca 2011

Jedziemy do Foumban...

Mądry, ale trochę sceptycznie nastawiony do życia Kohelet twierdził: "Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem…jest czas płaczu i śmiechu…". Nie dodał, bo skąd miał wiedzieć… jest czas pracy i urlopu czyli wakacji! Szeregi misjonarzy przerzedzone, bo wielu poleciało metalowymi maszynami do Polski. Do Ojczyzny na zasłużone wakacje jedziemy co 2 lata, ale pomiędzy nami są tacy, którzy spędzają wakacje w Polsce co 3 lata.

 Co niektóre Pallotynki wąchają polskie maki i chabry, których /mam nadzieję/ tysiące w łanach zbóż, zajadają się białym serem, którego w Kamerunie nie spotkasz …dwa miesiące szybko miną …potem pakowanie walizek i masz rozdarte serce, co zabrać, a co zostawić… Nam, czyli siostrze Fabianie i mnie te rozterki nie grożą, spędzamy wakacje w Afryce …pracowicie, kończymy nasz pallotyński dom formacyjny dla przyszłych afrykańskich sióstr Pallotynek. Stoją ściany, a w pokojach pusto, zaczynamy urządzanie od przysłowiowego zera, zaradne z nas kobiety więc pomysłów nam nie brakuje! Pomiędzy szyciem firanek, sprzątaniem, projektowaniem ogrodu, sadzeniem kwiatów zapraszam Was na wycieczkę na zachód Kamerunu… mamy wakacje, nieprawdaż?

 Wulkaniczna wyżyna zachodnia jest po prostu przecudna, może dlatego, że przypomina polskie Bieszczady… Jest to rejon malutkich gór, które w większości są wygasłymi wulkanami.

 Stolicą tego regionu jest Bafoussam, gdzie Pallotynki od 2 lat mają swoją placówkę.Temperatura w ciągu roku wynosi około 23 stopni. Rano bez czegoś ciepłego na sobie można zmarznąć, o stopach także nie można zapomnieć /śmiech/, to nie nasz Wschód! Dogodne warunki klimatyczne w połączeniu z żyzną glebą wulkaniczną czynią z tej krainy "grenier du Cameroun", czyli magazyn żywnościowy, bo rośnie tutaj prawie wszystko… mnie zachwyciły… słoneczniki i lasy iglaste! Najliczniejszą grupą etniczną zamieszkująca ten teren są Bamileke. Plemie Bamileke stanowi także najliczniejszą nację w kraju; około 35% z 15 milionów mieszkańców. Mówi się, że są to kameruńscy Żydzi, ponieważ inwestują na całym terenie kraju, a handel, to ich specjalność.

 Każdy centymetr ziemi, który plemię zajmuje jest uprawiany! Bamileke są ludem bardzo dobrze zorganizowanym, podzielonym na kilka wiosek. Każda wioska ma swojego króla, ma odrębną kulturę, tradycję, obyczaje, język… czasami bardzo różniące się od kultury innych wiosek. Jedno jest wspólne: żyłka do robienia pieniędzy! Mnie zachwyciło Foumban, Hiala i Manengoumba stary wygasły wulkan i słynny wodospad "Chut d’Ekom", gdzie został nakręcony film "Greystoke" z Christopherem Lambertem w roli Tarzana. Zostały po filmie kładki, mosty z lian… i dzika przyroda…jeszcze! Celem naszej podróż jest Foumban… to siedziba sułtana, muzeum, tradycyjne święta, ogromne targowisko, na którym znajdziesz wszystko… Pałac sułtana od 600 lat znajduje się w tym samym miejscu, w tej samej linii, zmieniał się przez wieki wygląd… nigdy nie był zniszczony!


 Foumban, to przede wszystkim królestwo dynastii Bamoum, którego historia sięga… XIII wieku! Została założona przez Nchare w 1334 roku. Dzisiaj Bamoum ma 19-tego króla, który pochodzi w prostej linii od założyciela tej dynastii. Na przestrzeni wieków dwie kobiety piastowały władze królewską. Księżniczka Nguopu królowała przez 43 lata. Jeden, jedyny raz na tronie zasiadł nie przedstawiciel dynastii, po zamachu stanu. Po odzyskaniu władzy przez prawowitych przedstawicieli dynastii na tronie zasiadła księżniczka Ngungure, która królowała przez… 30 minut, bo tyle wymagł rytuał i abdykowała na korzyść swojego syna.

 Dynastia Bamoum wydała wielu wybitnych królów jak Mbouomboum, który w XVII wieku zbudował mury obronne wokół miasta, powiększył królestwo o 200 tys. km kwadratowych. Zwany był wysokim i silnym, bo miał więcej niż 2 m wzrostu, do tego bardzo odstające uszy i wyłupiaste oczy… więc nie był za przystojny!


Sultan Njoya
  Najbardziej znanym członkiem tej dynastii jest Njoya 11-ty król Bamoum /1883-1933/, który zasiadł na tronie mając 15 lat;  władczy, megaloman, wielki znawca kobiet /???/, zostawił po sobie niezatarty ślad w historii Bamoum. Stworzył alfabet i zasady pisowni w języku Bamoum, żeby zachować liczne legendy, opowieści oraz mity. W muzem znajdują się liczne dokumenty: księgi urodzeń, małżeństw, umowy o pracę, listy administracyjne! Dzisiaj język jest znany tylko przez "wtajemniczonych". Przed wjazdem do Foumban mamy dwie tablice informacyjne: jedna w języku francuskim, a druga w języku bamoun, jako ciekawostka turystyczna. Njoya był wielkim wojownikiem i podczas licznych wypraw wojennych rozważał prawdziwość różnych religii. Przychylał się do chrześcijaństwa… ale jak mieć tylko jedną żonę…islam owszem, ale nie można pić wina… ostatecznie podjął próbę stworzenia nowej religii, która miała stanowić syntezę islamu i katolicyzmu. Pod koniec życia Njoya powrócił do islamu, za jego śladem poszła większość mieszkańców Bamoun. Dzisiejszy wygląd pałacu, to dzieło Njoya.

 Przypomina on stylem architektonicznym bardziej zamki Europy niż Afryki. Został zbudowany w 1917 roku, a inspiracją do jego budowy był pałac Gubernatora Niemieckiego w Buea, po którym nic nie zostało… pałac sułtana stoi i zapewne jeszcze długo postoi… Z górnej części pałacu zrobiono muzeum, gdzie zgromadzono różne sprzęty codziennego użytku, broń, kolekcja królewskich fajek, maski, totemy itp. Zrobił na mnie wrażenie królewski płaszcz koronacyjny, który jest do dzisiaj używany przy koronacji nowego króla /specjalnie konserwowany, zamknięty w szklanej szafie/. Zrobiony jest z różnorodnych ptasich piór, które symbolizują wielość i różnorodność populacji Bamoun. Na głowie tradycyjna maska wyszywana koralikami a w ręce specjalna dzida, to strój koronacyjny.  W muzeum znajduje się jeszcze jeden płaszcz z ptasich piór, nie taki okazały i piękny.

 Ten wykonany jest tylko z jednego rodzaju piór i służy czarownikowi… Njoya był wielkim miłośnikiem kobiet! Szukał idealnej kobiety.

 Miał 681 żon!!!  Zapytałam z wielkim zdziwieniem naszego przewodnika: on je wszystkie znał? Przewodnik /muzułmanin/  odpowiedział pytaniem: czy to możliwe siostro? Wiadomo: niemożliwe! Pod koniec życia Njoya napisał poemat o miłości i o idealnej kobiecie /w języku bamoun/.

 Stworzył idealną kobietę… na papierze, który przetrwał do dzisiaj, a wystarczyło tylko jedną pokochać duszą i ciałem i miałby swoją idealną Księżniczkę. Ojciec Njoya miał 50 żon, a dziadek teraźniejszy król tylko…4!

 Njoya Ibrahim nie zgadzał sie na dominacje kolonialistów na swoim terytorium, był człowiekiem zbyt niezależnym od wladz kolonialnych...został zamordowany przez Francuzow w Yaounde.

  Foumban, to wielkie targowisko afrykańskiej kultury. Piękne rzeźby wszystkiego co żyje, tradycyjne maski, naczynia codziennego użytku…można dotykać, podziwiać i oczywiście kupić…przy okazji targować się…zrobiłam się w tej profesji targowania specjalistką…miejscowi to uwielbiają…i ja też! A ile przy tym radości! Jeśli się nie targujesz oskubią cie do ostatniego franka! Co dwa lata całe plemie Bamoun z różnych zakątków Kamerunu prezentuje swoją kulturę na święcie "Le Ngouon".  Na początku tego święta, po dzień dzisiejszy, rozwiązuje się wszelkie kwestie moralne, socjalne, finansowe, konflikty poszczególnych grup. Także król poddawany jest osądowi przez populację. Dwa lata temu przyszło królowi zapłacić karę pieniężną za nie przestrzeganie prawa.

 Starym zwyczajem król zasiada na tronie, po prawej stronie ma dzidę z kameleonem, który symbolizuje kobietę, a po lewej dzidę z gepardem,  który symbolizuje mężczyznę, wokół zasiadają szefowie poszczególnych regionów. "Le Ngouon" z czasem stało się dla Bamouns wydarzeniem najważniejszym oraz świadectwem i aspiracją do dialogu w pokoju, jedności i demokracji. Plemię Bamoum, to chrześcijanie i muzułmanie. Jak do tej pory żyją w zgodzie. Trochę się rozpisałam... wyszedł mi chyba najdłuższy post w moim blogowaniu…I jeszcze jedno:  wszystkie żółte taksówki w Foumban należą do bliskiej lub dalszej rodziny królewskiej….szkoda, że nie wsiadłam do jednej z nich….kolejnym razem zafunduję sobie przejażdżkę sułtańską taksówką prowadzoną przez jakiegoś …księcia! Usiądę koniecznie z tyłu, jak przystało na księżniczkę!

A na koniec słoneczniki z...Bafoussam

wtorek, 5 lipca 2011

No comment...

Zdjęcia zrobione gdzieś na drodze, na Wschodzie Kamerunu...









Miało być bez komentarza... jednak będzie...taki malutki: matkowanie czy przyjaźń? Trudno powiedzieć, ale ja jestem za przyjaźnią!


piątek, 1 lipca 2011

Jezioro na wulkanie

Są takie miejsca w Kamerunie, gdzie przez pewien czas ptaki nie śpiewają, drzewa nie rosną. Mówią, że to przeklęte miejsca. Unosi się powietrze, które zabija. Natura jest wielką potęgą i ciągle na nowo się odradza, jeśli to ona sama robi jakieś zmiany… inaczej ma się sprawa z ingerencją w naturę człowieka, choć w licznych przypadkach natura radzi sobie nawet z ludźmi, którzy są przecież częścią tej natury. Kamerun bogaty jest w wygasłe wulkany. Na wulkanicznym obszarze Foumbot znajdują się 34 kratery, z których wiele wypełnionych jest wodą.

 Niby nic, po prostu piękne jeziora koloru nieba lub szmaragdu trzeba trochę się wspiąć w górę, aby je zobaczyć, a potem popatrzeć w dół, bo jezioro jest w wygasłym kraterze wulkanu, dookoła afrykańska bujna zieleń…i tylko podziwiać cudo natury. Nyos i Monoum to nazwa jezior, które powstały w kraterach powulkanicznych około 500 lat temu. Miejscowi mówią o nich, że jeziora mają swoje "demony", które śpią i mieszkańcy okolicznych wiosek nie znają czasu kiedy "demon" obudzi się i zapragnie ofiar z ludzi i zwierząt. Wulkaniczne jezioro Nyos jest położone na wysokości 900 m na zboczu wygasłego wulkanu. "Demon" jeziora Nyos obudził się 21 sierpnia 1986 roku między godziną 21 a 22. Mieszkańcy wioski po pracowitym dniu przygotowywali się do spoczynku, niektórzy spali, bo 19 to już ciemna noc w Kamerunie, szczególnie w dżungli. I cóż się stało? "usłyszałem eksplozję, poczułem gorący podmuch i fetor zgniłych jaj…" powiedział jeden z tych, który przeżył. Z 700 mieszkańców wioski Nyos ocalało 6 osób. Ocaleli ci, których domy były zbudowane na wzniesieniach. Nietknięte zabudowania, sprzęty, stojące na stołach talerze z jedzeniem.

 W chatach, na drogach, w dżungli setki leżących ciał ludzi, zwierząt domowych i dzikich… nie znaleziono żadnych obrażeń na ciałach zabitych ludzi i zwierząt! O dziwnej katastrofie dowiedziano się dopiero 23 sierpnia popołudniu. Wioska Nyos oddalona jest tylko 16 kilometrów od  miasteczka Wou… Cóż pora deszczowa, trakty, które o tej porze roku zmieniają się w rwące potoki, strach ludzi, pytania, na które ocaleni nie mieli odpowiedzi, oprócz dwóch słów: zły duch!  Nayos jest najbardziej śmiercionośnym kraterowym jeziorem na świecie wg. księgi Guinessa. Głębokość jeziora wynosi 208 metrów, otaczają je stare wylewy lawy i materiały piroklastyczne, które utworzone zostały w następstwie erupcji wulkanu. Dość długo nagła śmierć prawie 700 osób bez wyraźnych śladów ran, stanowiła zagadkę. Po dwóch latach od katastrofy rozwiązano zagadkę… Dla geologów jasne było, że przyczyną nieszczęścia był gaz!  80 km pod jeziorem znajduje się "demon" tego jeziora: zbiornik magmy, z którego wydostają się dwutlenek węgla i inne gazy, po czym docierają do dna jeziora. Nieznaczne wstrząsy sejsmiczne, osunięcie się ziemi, skał, powoduje "obudzenie demona", czyli dwutlenku węgla i innych gazów, które wydostają się z wody na powierzchnię.Wydobycie się gazu można porównać z eksplozją bomby wielkiej mocy. Pamiętnego dnia z dna zbiornika zostało uwolnionych 1,6 miliona ton dwutlenku węgla. Gaz cięższy od powietrza, bezwonny, w postaci śmiercionośnej chmury spłynął pobliskimi dolinami zabijając, a właściwie dusząc wszystko, co spotkało po drodze, co oddychało tlenem, którego… nie było w promieniu 30 km. W promieniu 30 km umarło 1746 osób i około 3500 zwierząt. Chmura gazu pędziła z szybkością 20-50 km/godz. Nic dziwnego, że po dzień dzisiejszy tubylcy mówią o " demonie", który zamieszkuje jezioro, bo w Afryce prawie wszystko związane jest z duchami i magią… Erupcji gazowej w Nayos towarzyszyła fala tsunami o wysokości 24 m, która uderzyła w brzeg z jednej strony niszcząc drzewa i wszelką roślinność. Po gwałtownym wydostaniu się gazu z jeziora oczom ukazał się osobliwy widok: woda w jeziorze, która zazwyczaj jest niebieska, przybrała kolor głębokiej czerwieni. Poziom jeziora obniżył się o jeden metr. Inne śmiercionośne jezioro to Monoum. Leży w głębokim /96 metrów/ kraterze i zawiera bardzo duże ilości rozpuszczonego dwutlenku węgla. W tym miejscu 15 sierpnia 1984 roku na powierzchnię jeziora wydostała się bezwonna chmura gazu, która zabiła 37 osób. Naukowcy 2002 roku podjęli się trudnego zadania: odgazowania jeziora. W tym celu stworzyli sztuczny gejzer, wytworzony dzięki specjalnie skonstruowanej stacji pomp oraz połączonym z nią wielkimi rurami zanurzonymi w głąb jeziora Nayos.

 Niestety, nie na wiele zdało się wpuszczenie do jeziora rur, które miały odprowadzać część dwutlenku węgla do atmosfery! Badacze biją na alarm… znów gromadzą się olbrzymie ilości śmiercionośnego gazu… w każdej chwili może dojść do kolejnej tragedii! Obowiązuje całkowity zakaz kąpieli ze względu na możliwość uwolnienia się z dna trujących gazów… ale miejscowi nie przejmują się zakazem. Kobiety patroszą świeżo złowione ryby, inni się kąpią, wypływają pirogą w głąb jeziora… I zapraszają na przejażdżkę! Jak nazwać takie zachowanie? Odwagą czy  głupotą… sama nie wiem! W różnych częściach świata ludzie postępują podobnie, mieszkają u podnóża czynnych wulkanów… bo tam po prostu jest ich dom! Nie wszystkie jeziora w wygasłych wulkanach są tak niebezpieczne, jak  Nayos czy  Monoum. Zdjęcia, które zamieściłam pochodzą z jeziora wulkanicznego Tison, które znajduje się na północy Kamerunu. Było na co popatrzeć… kto wie może i tam gromadzi swój gniew "demon" tego jeziora…?