sobota, 17 września 2011

Nowy, nowy dom... Kamerun okiem Julki...

Tak jak przed każdym wyjazdem, tak i tym razem, nie martwiłam się, o to, jak to będzie w nowym domu. Stosunkowo naturalnie przyzwyczajam się do miejsc. W Doume bardzo szybko poczułam się jak u siebie. Wręcz zbyt szybko.

Trzeci weekend spędziłam na misji w Dimako. Niby wszystko było tak jak u nas, ale pół piątku, sobotę i pół niedzieli liczyłam czas do powrotu do domu - do Doume. W Dimako czułam się jak gość-turysta, a u nas jestem u siebie. Ponieważ mam duży aparat, w Dimako uważali mnie za dziennikarkę, więc zdołałam zrobić kilka bajecznych zdjęć.





U nas już wiem, gdzie wszystko leży i czym mogę się zająć. Mam już nawet swoje zwierzątko - bardzo płochliwą jaszczurkę, która dba o to, żeby komary nie latały mi nad głową, gdy śpię.



Żeby jakiekolwiek miejsce zasłużyło na to lukratywne imię, jakim jest "mój dom", musi spełnić szereg warunków. Jednym z nich jest oczywiście poczucie bezpieczeństwa. Tutaj czuję się nie bardziej zagrożona, niż księżniczka w zamku. Niby banalne, ale jestem przekonana, że bez tego, nigdy nie potrafiłabym się utożsamiać z tym dużym domem. Poza tym istnieje również kwestia zaakceptowania rytmu życia pozostałych domowników.

 Tym martwiłam się przed przyjazdem: "To są siostry zakonne. One się na pewno modlą bez przerwy i ja też będę musiała..." Nic z tych rzeczy! Nikt mnie do niczego tutaj nie zmusza i tylko mniej więcej wiem kiedy siostry się modlą w domowej kaplicy, ale stwierdzenie "bez przerwy" na pewno nie jest tutaj na miejscu.

 Jednak tym, co najważniejsze, są bez wątpienia ludzie. Do tego punktu, tak jak i do pozostałych naprawdę nie mam zastrzeżeń. Serdeczny uśmiech s. Krystyny, niezastąpione poczucie humoru s. Marietty i zatroskanie o innych s. Judyty tworzą ciepłą, domową atmosferę. Taką zwyczajną, a jednocześnie niezwykłą.

Od kiedy tu jestem, gdy myślę o domu, to coraz częściej łapię się na tym, że po głowie chodzi mi Doume. Na początku mnie to drażniło i powtarzałam: "Halo! Do domu wracasz za pięć miesięcy, więc się nie przyzwyczajaj." Teraz wiem, że dom jest tam, gdzie czuję się jak w domu.
                             
Poza tym, że jestem w tym domu nowa, to sam dom też jest nowy. Został zbudowany, żeby dziewczyny, które chcą w przyszłości zostać siostrami zakonnymi / Pallotynkami/ miały się gdzie przygotowywać do życia zakonnego. One mogą wprowadzić się już w październiku. Przyjechałam zaledwie tydzień po tym, jak siostry się tu wprowadziły i niektóre przedmioty jeszcze nie znalazły swojego miejsca.

 Zadamawianie się w Doume jest bardzo przyjemne, tym bardziej, że dookoła domu dzieje się naprawdę dużo. Budynek jest już skończony, ale co rusz za oknami widać jakiegoś ogrodnika, hydraulika czy murarza. Do nich też już przywykłam.

Tak jak do Agnes, którą siostry przygotowują do zajmowania się domem, bo na co dzień siostry od rana pracują poza domem. Ja nie znam francuskiego, ona nie zna angielskiego, ale szybko znalazłyśmy wspólny język (chociaż dwa dni rozkminiałam, czy powiedziała, że jest w trzecim miesiącu ciąży, czy że ma trzymiesięczne dziecko… Okazało się, że ma dziecko, które ma na imię Mirka, na cześć miejscowego misjonarza- ks. Mirka.)



-Co znaczy "oswoić"?
-Jest to pojęcie zupełnie zapomniane-powiedział lis.-"Oswoić" znaczy "stworzyć więzy".
-Stworzyć więzy?

-Oczywiście-powiedział lis. – Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty także mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie.

Oswajamy się nawzajem z Doume.




[1] „Mały Książę”, Antoine de Saint-Exupery, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1994

5 komentarzy:

  1. Wszystko to pięknie, ale z tym oswajaniem, to ja bym jednak uważał... jak wiadomo, oswajanie niesie za sobą ryzyko łez... więc może lepiej nie oswajać się aż tak bardzo, skoro trzeba będzie za jakiś czas Doume opuścić... no tak, wiem... idąc tym tokiem myślenia, najlepiej w ogóle się nie oswajać ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach...cudownie :)
    Dobrze czasami poczuć się gdzieś jak w domu :)
    Pozdrawiam Baardzo Cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dom jest tam gdzie czlowiek czuje sie dobrze :) :) i bezpiecznie, piekne zwierzatko moze by nadam mu jakis imie :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi najbardziej podobało się zdjęcie dzieci :)
    A w domu człowiek może poczuć się nawet na końcu świata :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chyba jestem oswojony? Nie zastanawiałem się nad tym:)
    Ale pozdrawiam bez zastanowienia:)
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń