sobota, 11 lutego 2012

O róży...

Co liczy się najbardziej: „napełnianie ręki”, czy serca?

 Ludzie zbyt często podobni są do żebraka, który oczekuje jedynie na pomoc materialną... i często mam dosyć słuchania o biedzie, jak jest ciężko, że nie mam co do garnka włożyć, nie poślę dziecka do szkoły, bo nie mam pieniędzy na kupienie zeszytu czy mundurka szkolnego..., a wiem i widzę, że są pieniądze, bo tata codziennie kupuje butelkę piwa, a mama cóż... na rzęsach staje, aby życiu zaradzić ... samo życie..., po prostu próbują coś wyłudzić, być może uda się siostrę oszukać i między innymi i takich ludzi tutaj spotykam. 
 Mam dni, kiedy mam dosyć tego misyjnego życia..., ale idę po rozum do głowy i przemawiam sama do siebie, że trzeba żyć i czynić dobrze tam, gdzie się człowiek znajduje, a nie tam, gdzie nam by się podobało być, a to wcale nie oznacza, że tam gdzieś będzie lepiej. Wszędzie spotkasz człowieka i to od ciebie w dużej mierze zależy, jakie będzie twoje i innych życie...

 „ Niemiecki poeta Reiner Maria Rilke przez pewien czas mieszkał w Paryżu. Na uniwersytet chodził codziennie ulicą bardzo uczęszczaną w towarzystwie pewnej koleżanki Francuzki. Na jednym narożniku tej ulicy siedziała żebraczka, która prosiła przechodniów o jałmużnę. Kobieta siedziała zawsze na tym samym miejscu, bez ruchu, jak jakiś posąg, z wyciągniętą ręką, nie podnosząc oczu na osobę, która jej coś dawała.
 Rilke nigdy jej nic nie dawał. Jego koleżanka natomiast wręczała żebraczce jakąś drobną monetę. Pewnego dnia młoda Francuzka zdziwiona zapytała go:
 - Dlaczego nigdy nic nie dajesz tej kobiecie?
Rilke, ponieważ był poetą, odpowiedział:
 - Winniśmy darować coś jej sercu, a nie jej rękom!
Po kilku dniach Rilke przyszedł ze wspaniałą różą, dopiero co rozkwitłą i włożył ją do ręki żebraczki...

 i zdarzyło się coś nieoczekiwanego: żebraczka podniosła oczy, spojrzała na poetę, z trudem wstała, ujęła jego rękę i ucałowała ją. Potem odeszła przyciskając różę do serca. Przez tydzień nie było jej widać. Po 8 dniach żebraczka znów siedziała na zwykłym miejscu, na narożniku ulicy. Milcząca i nieruchoma, jak zawsze... Z czego ona żyła w tych dniach, w których nic nie użebrała? – spytała Francuzka.
 Rilke odpowiedział: - Żyła różą.”
I zastanawiam się często czego nam ludziom tak naprawdę potrzeba? Róży czy błyszczącej monety?

 Róże z naszego afrykańskiego ogrodu...

12 komentarzy:

  1. Pomaganie to bardzo trudna sprawa. To zabrzmi jak banał, ale cała sztuka polega na tym, by dawać nie rybę, ale wędkę. Dawanie pieniędzy żebrakom na ulicy jest robieniem im krzywdy, bo w ten sposób ludzie przyzwyczajają ich do tego, że pieniądze spadają z nieba, a nie są efektami pracy [zabrzmiało pozytywistycznie, ale co tam :)]
    Pieniędzy nie daję NIGDY, z zasady. Zdarzyło mi się natomiast kupić coś konkretnego np. jedzenie czy obiad. Ale to też tylko w przypadku, kiedy nie czuję od danej osoby alkoholu. Skoro ma jabole, to ma i na jedzenie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite są te Twoje róże:) Przyznam, że jestem zaskoczona, iż tak pięknie kwitną w tak trudnym klimacie.
    Sama nie mam mało, nie mam dużo, bo to pojęcia względne, ale najwięcej zawdzięczam sobie i mężowi i bardzo to oboje doceniamy.
    Znam ludzi, którzy nie potrafią o siebie zadbać i ile by im nie dało, to i tak za mało. Znam też ludzi, którzy niewiele mają, ale potrafią żyć i życiem cieszyć się. I jest jeszcze wiele innych - każdy potrzebuje czego innego. Na pewno jednym potrzeba róży, a innym błyszczącej monety.

    OdpowiedzUsuń
  3. Danie złotówki, dwóch, czy więcej jest najprostsze. Najtrudniej jest pokazać komuś drogę, jak żyć, żeby do takiej sytuacji jakim jest żebranie nie dopuścić. Podziwiam misjonarki i misjonarzy, wszystkich tych, którzy poświęcają swoje życie, swój czas dla innych. Uczą dzieci, opiekują się chorymi, pokazują jak radzić sobie w życiu samemu nie oglądając się na innych. To bardzo ciężka i często niebezpieczna praca...
    Pozdrawiam ciepło, chociaż za oknem mróz. Lutowe słońce baraszkuje po moim pokoju i wprawia w dobry nastrój:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Róże macie przepiękne.

    A z pomaganiem, albo raczej z ludźmi, którzy chcą pomocy, bywa bardzo różnie. Niestety często bywa tak, że ci, którzy potrzebują jej najbardziej, nie mają odwagi, śmiałości, żeby poprosić. Zaś proszą bez pardonu ci, którym wcale nie jest tak potrzebna, jak próbują to pokazać. Tylko problem w tym jak odróżnić jednych od drugich.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie piszesz Judith.
    A temat, który poruszasz jest przecież odwieczny i bardzo, bardzo trudny. Ja po długich latach dawania kazdemu kto mnie prosił o jakieś finansowe wsparcie - przestałam to robić. Od pewnego czasu przekazuję na konto warszawskiego hospicjum regularnie pewną kwotę. Wiem, że wtedy napewno pomagam.
    A jeśli chodzi o tę różę - to jest to piękna przenośnia i w ogóle piękna historia. Ale nie wyobrażam sobie a właściwie ze strachem myslę o tym, jak zareagowałby żebrak, który zbiera na butelkę wódki koło sklepu w którym często bywam. Wszystkiego najlepszego Judith i dużo siły Ci życzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że dopóki jesteśmy ludźmi, dopóty ofiara poczyniona dla duszy zawsze będzie więcej warta niż ofiara poczyniona dla ciała, a Rilke jako wrażliwy i wielce uduchowiony poeta dobrze o tym wiedział.
    Poniżej mała próbka twórczości tego poety...

    Zagaś mi oczy, Twój obraz nie zgaśnie,
    Uszy mi zasłoń, usłyszę Cię zawsze,
    Bez nóg za Tobą pójdę nad przepaście,
    Bez ust zaklinać będę imię najłaskawsze.

    Dłonie mi odejm, i tak Cię obejmie
    Serce me niczym ramieniem stęsknionym,
    Wyrwij mi serce, myśl zostanie we mnie,
    Gdy i myśl zechcesz płomieniem wypalić,
    Wtedy uniosę Cię w krwi mojej fali.

    /Rilke "Zagaś mi oczy", przełożyła
    Wanda Markowska/

    Serdeczności La Vie, piękny post i piękne róże :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Taki wiersz to tylko na Walentynki...i kazdy inny dzien..., a ja obchodze Walentynki kazdego dnia taka ze mnie szczesciara!
    Serdecznisci
    J

    OdpowiedzUsuń
  8. W moim ogrodzie nie ma róż, tym chętniej je oglądam w ogrodach moich znajomych.
    I cieszę się z każdej róży od mojego Ukochanego, a dostaję przy każdym spotkaniu :)
    Pozdrowienia i dziękuję za odwiedziny!
    iw

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak naprawdę to potrzeba i tego i tego. I to też zależy od człowieka. Każdy z nas jest inny i oczekuje czego innego i inaczej czuje i widzi świat.
    Ale ładnie napisałaś o Rilke.
    Dziękuję.
    Pozdrawia
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, cieszę się że do mnie zajrzałaś, dzięki temu trafiłam na Twój blog. Prowadzisz trudne, ale bardzo ciekawe i pożyteczne życie. Pomaganie innym wcale nie jest łatwe.Należę do tych, którzy zawsze starają się dać wędkę, a nie rybę. A ci oczekujący pomocy znaczne chętniej
    wzięliby tę przysłowiową rybę niż poszli ją łowić. Tak naprawdę trudniej jest stworzyć warunki, by każdy mógł zarobić na swe utrzymanie. Czytałam ostatnio ciekawy artykuł o Afryce, która bardzo się zmienia.Ale te zmiany powodują również zanik miejscowej kultury, zanika rękodzielnictwo, przepadają w niepamięci opowiadania i legendy afrykańskie.
    I to jest smutne.I o ile cieszy fakt, że coraz więcej dzieci chodzi do szkoły to martwi właśnie zanik wielu tradycji. Czy znasz jakieś legendy czy też mity kameruńskie?A jeśli znasz to może byś je napisała? Tak mało w sumie wiemy o ich kulturze.
    A róże wyrosły u Was prześliczne.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. w głębi duszy oczekujemy czułości i za nią jesteśmy najbardziej wdzięczni:)

    OdpowiedzUsuń
  12. ,nie samym chlebem czlowiek zyje...'

    OdpowiedzUsuń