wtorek, 28 sierpnia 2012

O chique - chique, Karolinie i Michale...


Każdy kto przybywa w afrykańskie strony musi się nastawić na różnego rodzaju niespodzianki, które do miłych nie będą należały!
 Cóż, egzotyczne podróże, poznawanie innych kultur wiąże się z przygodą w tropiku!
 Wszystko, co tutaj przeżyjemy może być dobrym lub złym wspomnieniem..., a to zależy od tego, jak popatrzymy na przygodę, która nam się przydarzyła.
 Prawdę mówiąc, trzeba nauczyć się widzieć ludzi i sytuacje z innej perspektywy, która pozwala zatrzymać się, popatrzeć na życie z boku i zawsze pamiętać, że nie ma sytuacji bez wyjścia, a wszystko co się nam przydarza nie jest przez przypadek!
 To moja filozofia i jeśli Ktoś ma inne zdanie  – nie szkodzi!

 Więc razu pewnego do Kamerunu zawitała Karolina i Michał /nie pierwszy raz, dodaję dla ścisłości/, którzy, jak to Młodzi na przygody są otwarci, na pomoc innym także, pełni zapału, radości życia... lubię takich gości, właściwie przyjaciół naszych Misji.



 Tenże Młodzieniec i owa Panna Karolina widzieli i słyszeli  wiele o... pchełkach!
 Mamy pchłę psią, ludzką i kocią, to takie pchły europejskie i nie tylko.

 U nas w tropiku mamy jedną, specjalną pchłę, która nazywamy
 chique – chique /czytaj: szik – szik/, która potrafi uprzykrzyć nasze afrykańskie życia!
 Dziwne jest to, że ta pchła pochodzi z Ameryki Łacińskiej i Karaibów.
 Jak pojawiła się na Czarnym Lądzie – nie wiadomo! 
Ja uśmiecham się na tę wiadomość!
 Dlaczego?
 Dlatego, że to nie nasza pchła i nikt nam nie może powiedzieć, że to małe draństwo pochodzi z Afryki!
 Być może przybyła na pokładzie jakiegoś statku i odtąd jest utrapieniem wielu ludzi.
 Nasza Karolina zauważyła, na swojej stópce wypielęgnowanej mały czarny punkcik, który dawał o sobie znać przez swędzenie i to dokuczliwe!

 S. Orencja, pielęgniarka, prawie od zawsze w Afryce, obejrzała ten czarny punkt i stwierdziła: tunga!




 I dodała: Karolino jesteś już nasza,
 bo dopadła cię nasza i nie nasza /smiech/
  pchła, która ma tutaj kilka nazw: chique – chique, tunga lub po prostu pchła piaskowa!
Trzeba operować, stwierdziła s.Orencja. Karolina zbladła,





 Michał ucieszył się, a ja poszłam szukać: igły, agrafki i czegoś do dezynfekcji... rany!









To najprostsze narzędzia do pozbycia się chique – chique!
 Nasza Agnieszka mówi, że najlepiej zdaje egzamin dobrze zaostrzony patyczek, którym wydłubuje się „tę nie naszą” pchłę!
 Można się pośmiać, ale trzeba także wiedzieć, że ten mały owad może doprowadzić do infekcji i groźnych powikłań. Jednym z nich jest gnicie części ciała, nie tylko stóp!
 Widziałam zaniedbane, małe dzieci z dziesiątkami pcheł piaskowych w stopach! Tunga atakuje przede wszystkim ludzi i... świnie.
 To niewielki owad, barwy jasnożółtej, osiąga zaledwie 1 mm długości. Samica wgryza się w skórę człowieka i pije krew, w wydrążonych jamkach składa jaja, pęczniejąc do wielkości ziarnka grochu.
 Wystaje częściowo z ciała żywiciela i powoduje silne podrażnienie i swędzenie.
 Rośnie i rozmnaża się w bardzo szybkim tempie.
 Po kilku dniach wyrzuca z siebie tysiące jaj. Jaja trafiają do piasku, przechodząc w nim kolejne stadia rozwoju, nie pasożytują.
 Pasożytem staje się dorosła samica, która przed złożeniem jaj musi karmić się krwią /horror po prostu/!
 Jeśli pchła pozostaje na dłużej w skórze, powoduje chorobę zwaną tungozą.



Karolina dzielnie zniosła „operację”, Michał zrobił trochę zdjęć, i proszę się nie dziwić, że agrafka, że igła... na misjach trzeba sobie radzić!
 Szpital z dobrą obsługą przeszło 300 km od Doume..., czy warto jechać tyle kilometrów, aby wydobyć jakąś tam pchłę...??? 







Tunga wgryza się pod paznokcie, między palce od stóp, lub jak w przypadku Karoliny, usadawia się na wewnętrznej stronie stopy. Miałam, raz jedyny na małym palcu od stopy „tę nie naszą” pchłę. Od tego czasu dobrze oglądam swoje stópki, szoruję szarym mydłem, ale nigdy nic nie wiadomo...





... i agrafkę schowałam na wszelki wypadek!


27 komentarzy:

  1. ojej, toż to post z rodzaju horrorów, żebyś Ty widziała moją minę przy czytaniu tego tekstu i jeszcze wydawałam dźwięki typu: oj, uj, auuuu!!
    pozdrowienia dla dzielnej Karoliny :))

    OdpowiedzUsuń
  2. brrrr.. aż mi ciarki przeszly po plecach......

    OdpowiedzUsuń
  3. Lo matko, i taka mala pchla tyle szkody moze narobic.
    Dziewczyna dzielnie zniosla operacje przeprowadzona agrafka.
    Dzielne jestescie na tej misji, podziwiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masakra... Karolina byłą bardzo dzielna, ale osoby wykonujące operację też.

    OdpowiedzUsuń
  5. pchła
    taka, mała
    a taka wredna!

    jej wredność jest odwrotnie proporcjonalna do jej wielkości

    OdpowiedzUsuń
  6. tą opowieścią chyba zniechęciłaś ewentualnych chętnych do odwiedzenia Cię turystów, globtroterów nic nie zrazi i będą Ci wdzięczni za opowieść, dzięki której spacer po piaszczystej plaży nabrał innego znaczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przygoda nie najmilsza, ale dobrze, że wszystko się pomyślnie skończyło. Opis i zdjęcia bardzo sugestywne.
    Serdecznie pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na grype takze mozna umrzec w bardzo cywiliozowanym swiecie...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawdziwy horror, dobrze że z dobrym zakończeniem:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Coz za narzedzia tortur!!! No fajnie, no fajnie.....ale zescie dziewczyne pokroili (p) :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta młoda dama wróci do Polski z pięknym afrykańskim wspomnieniem:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany, nieciekawa przygoda. Nie wiem czy dałabym komuś przeprowadzać taki zabieg, pewnie sama bym się za to zabrała.

    Dziękuję za komentarz! :))

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze, ze zakończenie pomyślne. I pacjentka dzielna :) Ja bym chyba zemdlał. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale paskuda! I raczej nie nazwałabym jej pchłą - pchły wędrują i skaczą. To jakaś wsza czy ki grom. A niech ją!

    Współczuję tym dzieciakom - zaniedbanym.

    Poza tym - witam po przerwie Juditth - jak zawsze czytam wspaniały tekst o twojej Afryce.

    Pewna przemiła osóbka dała mi przydomek Mistrzyni słowa - niestety, ale z pokorą oddam go innym osobom - w tym Tobie. Twoje wpisy są jak rozdziały książki. Myślę, że napiszesz ją kiedyś bez problemu :-).

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawe rzeczy można się tu dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przypomniała mi sie piesza pielgrzymka na Jasną Górę.Igła była wtedy moja koleżanka niekoniecznie ulubioną:))Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  17. Mamy na tym świecie sporo różnych stworzonek, które - niestety! - do najprzyjemniejszych nie należą, hehe
    Najbardziej zaintrygował mnie "zestaw instrumentów operacyjnych" - dokładnie taki sam używam do wyjmowania drzazg! I, nie chwaląc się, jestem w tym dobra!;) Poczułam się zdecydowanie lepiej, bo dzięki temu, nawet ja bym się na coś przydała w Twoim afrykańskim świecie :))))))) Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  18. Historia mrożąca krew w żyłach! Takie maleństwo, a jakie wredne! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Uuu... jeśli pominąć kwestie finansowe... ;D to to jest jedyny powód, który powstrzymuje mnie od odwiedzenia tamtych rejonów... boję się!!! :( robaków, pająków i innych takich stworzonek... brr...

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj Judyto!
    Zawsze przedstawisz interesującą historię.
    Dzisiejsza przyprawia o ciarki.
    No cóż takie jest życie podróżnika.
    Ślę Ci moc pozdrowień.

    OdpowiedzUsuń
  21. tych paskudnych robali to chyba nigdzie nie brakuje, zeby tylko u karoliny zakonczylo sie na zwyklym jej wyciagnieciu

    OdpowiedzUsuń
  22. Wstrętna pchła i taka malutka, a taka niebezpieczna. Trzeba ją wyciągnąć i Karolina dzielnie to zniosła. U nas nie ma takich pcheł, za to są nie mniej wstrętne kleszcze. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. i ciekawa historyjka z tego wyszła...:)
    pchła pchle nierówna jak widac...Igła czasem jest wielce pomocna...ale i tak jest to nieprzyjemne,jak widac po mince dziewczęcia...haha.
    pozdrówki miłe:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Oj ... ostatnio kupowałam buciki dla "mojego" dzieciaczka z " adopcji na odległośc' " aby takie coś mu się nie przytrafiło ...

    OdpowiedzUsuń
  25. Dobrze, że operacja się udała. Opowieść o pchle pisakowej również. Dobra lekcja przyrody i przygody.

    OdpowiedzUsuń
  26. Przeczytałam z zapartym tchem:) Bardzo ciekawy post.

    OdpowiedzUsuń