sobota, 10 listopada 2012

O bursztynowej ulicy…


Jedna z ulic Gdańska..., zauroczyła mnie. Gdzie nie spojrzysz, ujrzysz cuda z bursztynu... Zgubiłam na tej ulicy nie jedną godzinę. Serce jest jeszcze na swoim miejscu...,
 ale nie wiem jak długo /śmiech/.
 W bursztynie można się zakochać i to bardzo! 








Wiatr musi wiać z północy, a jeszcze lepiej z północnego wschodu.
 Żeby bursztyn „ruszył”, fala musi kontrować, czyli wcześniej powinno wiać z południa.
 Bursztyn w złożach zalega na samym dnie, czasem pod stertą morskich „śmieci”: drewna, osadów i morskich roślin.
 Największe połowy są zimą. Woda wtedy „gęstnieje”, zawiera więcej soli, bursztyn jest lekki i swobodniej wypływa na powierzchnię.
 Dla zbieraczy wiatr i zimno nie mają znaczenia. Oni wiedzą, kiedy morze szturmuje w ten określony sposób, kiedy nadciąga bursztyn.
 To się po prostu wie. Zazwyczaj przed świętami morze obdarowuje zbieraczy wysypem bursztynu. Niemal zawsze przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą nadchodzi sztorm, który niesie złoża.








Sposób poławiania bursztynu nie zmienił się od wieków.
 Nadal, tak jak w ubiegłych stuleciach, mężczyźni ubrani w chroniące przed lodowatą wodą gumowe spodnie i wysokie buty wchodzą do morza
 z siatkami – kaszorkami – w rękach i wyciągają wszystko
 co unosi się na falach.
 Na brzegu wysypują swoją zdobycz i wraz z rodziną przystępują do mozolnego przeszukiwania morskich osadów.









Morze podczas sztormu jest dzikie i nieubłagane.
 To nie jest latwa praca. Często trzeba zbierać nocą, bo właśnie wtedy morze ruszyło.
 Mężczyźni uzbrojeni w silne latarki, niektorzy wyposażeni w reflektory, przeszukuja brzeg metr po metrze.
 Czasem deszcz lub śnieg napędzane wichurą uniemożliwiają wejście do wody i szukanie. Chowają się wtedy za wydmę i czekają świtu.
 Bo tu liczy się czas. Kto pierwszy – ten lepszy.
 I nie ma taryfy ulgowej. Poławianie bursztynu porównać można chyba tylko do gorączki złota.
 Kto raz spróbował – wracać będzie zawsze.












Każdy mieszkaniec Mierzei Wiślanej i Wyspy Sobieszewskiej ma do opowiedzenia własną historię związaną z połowem bursztynu.
 Do legendy przeszły już wydarzenia z pewnej jesiennej niedzieli.
 Wszyscy mieszkańcy Sobieszewa zebrali się w niedzielę w kościele.
 Ksiądz proboszcz odprawiał Mszę Świętą.
 Nadszedł moment podniesienia – najważniejsza chwila podczas każdego nabożenstwa.
 Wtem drzwi kościoła otworzyły się z głośnym stukotem i do wnętrza wbiegł zaaferowany mężczyzna.
 Nie zważając na doniosłość chwili, podbiegł do księdza i szepnął coś mu na ucho, po czym usiadł w pierwszym rzędzie, kręcąc się niespokojnie.
 Ksiądz w błyskawicznym tempie skończył Mszę i zwrócił się do wiernych: Kochani, bursztyn ruszył!
 Ludzie w pośpiechu podążyli do wyjścia.
 Ksiądz bez namysłu naciągnął kurtkę na sutannę i ruszył za swoimi parafianami w stronę morskiego brzegu.










Wspomina się także takie zimy, kiedy bursztyn zamarzł w zwałach lodu na morskim brzegu.
 Wszyscy wiedzieli, że tam jest, mogli go zobaczyć.
 Wydobyć go nie było można. Codziennie chodzili nad morze sprawdzać, czy to już, aż do wiosny. /tekst Joanna Włodarska/











Bursztyn bałtycki to żywica kopalna pochodząca sprzed
 około 40 milionów lat.
 Do dzisiaj nie wyjaśniono do końca, dlaczego drzewa tak intensywnie żywicowały, oraz jaki gatunek drzew wydzielał
 ten specyficzny rodzaj żywicy.
 Naturalny kolor bursztynu to jasnożółty lub miodowy.
 Właśnie taką barwę miała prawdopodobnie świeża żywica.
 Największy znaleziony dotychczas okaz bursztynu to przechowywany w Muzeum Historii Przyrody w Londynie jantar zwany BURMA AMBER ważący 15,25 kilograma.










Istnieje jedna metoda sprawdzenia autentyczności bursztynu.
 Bursztyn należy trzymać pod ogniem około 5 sekund. Jeśli jest prawdziwy to nic się nie powinno z nim stać.
 Bursztyn ma również właściwości lecznicze.
 2 łyżeczki nalewki dziennie, naszyjnik z bursztynu są świetne na ból gardła i stres. Pomaga uśmierzyć bile reumatyczne, ma właściwości gojące i zmniejszające blizny.
 Pochłania negatywne energie, sprawia, że w organizmie uruchamiają się naturalne siły lecznicze...
 Więc będąc tymczasowo nad Bałtykiem wypadałoby sprawic sobie naszyjnik z bursztynu...
 Tylko jaki?
 Ma nie tylko pomóc, ale koniecznie musi się podobać właścicielce!
 Od piękności bursztynowych oczy się mienią na ulicy bursztynowej...




P.S
Mówią, że szczęście w życiu pomaga. Tego szczęścia miałam zazwyczaj wręcz w nadmiarze. Więc choroba moja także jest szczęściem...?
Nie każdy choruje na nowotwór... jestem wybrana?
Mam tyle sił, aby przyjąć i żyć z nowotworem?
Wiem tyle, że choroba posłuży bardzo wielu rzeczom... Na dzisiaj jestem w sytuacji wręcz doskonałej: żadnych zajęć, żadnych obowiązków, bez nieustannego wrażenia, że muszę coś zrobić... I nikt niczego ode mnie nie chce, nie czuję się do niczego zobowiązana i nie mam z tego powodu żadnego poczucia winy.
Ta dziwna choroba to kolejna moja podróż. Cóż, niedobrowolna, nieprzewidziana, do której nie byłam w żaden sposób przygotowana, ale muszę przyznać, że ze wszystkich moich dotychczasowych podróży wymaga ode mnie największego zaangażowania a o przeżyciach nie wspomnę!
Żyję, jak na razie w wolnym mieście Gdańsk z poczuciem, że świat jest piękny, że nic nigdy nie zdarza się mnie Judycie przypadkiem i że życie jest nieustannym odkrywaniem... i nie można na skróty...

48 komentarzy:

  1. Znam te uliczki pełne sklepików z cudnymi wyrobami z bursztynu. Urody bursztynu nie da się opowiedzieć, trzeba go widzieć, jego blask, ciepło, kolory. Te świece przyciągają tak samo jak wisiory czy korale, nie da się ich nie kupić :) A naszyjnik z bursztynów sobie kup, z nieszlifowanych, pomaga czy nie, na pewno nie zaszkodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Talibra; to nie takie proste: kup sobie bursztynowa pieknosc...pytanie:jaka? Wszystkie podobaja sie Judycie!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  3. Też bardzo lubię bursztyn. Ale bursztyn, wbrew pozorom, wcale nie jest łatwy do obróbki, trzeba mieć jednak odpowiednie narzędzia. Łatwo w trakcie obróbki pęka, bywają duże straty. Mam do "wydobycia" różę z bursztynu,ale ciągle mi brak odwagi by ją do końca wykroić, by bursztyn nie popękał. Gdy byłam latem w Sopocie to kupiłam dla koleżanki wisior z bursztynu, umocowany na kawałku drewna wyrzuconego przez fale na brzeg. Nie przypuszczałam,że to drewno jest takie lekkie, zupełnie jak drewno z drzewa balsa.
    Co do Twej choroby - można jedynie ująć sprawę statystycznie, bo to chociaż coś konkretnego. Co szesnasta europejka choruje na raka piersi, którego jest kilka odmian, niemniej są pod wspólną nazwą.I chyba tego trzeba się trzymać, bez zastanawiania się dlaczego padło na nas.Bo trudno chorobie nadawać jakiś sens.Bo na logikę - czy jest jakiś sens w tym, że jedna choruje na raka piersi, inna na raka narządów rodnych a jeszcze inna na raka płuc,choć z życiu jednego papierosa nie wypaliła?Wiem, jest to szalone zakłócenie stałego rytmu życia, nieplanowana przerwa w życiorysie, a do tego ból, strach, niepewność. Ale jedyne co można w tej sytuacji mądrego zrobić, to starać się nie poddawać, walczyć z chorobą środkami farmakologicznymi , dietą, dobrym nastawieniem.Pod koniec lat 50-tych żona mego kuzyna zachorowała na raka - i ostatniej jej pół roku życia, składające się głównie z leżenia w łóżku, zastrzyków, bólu i tych wszystkich niemiłych przecież objawów, było dla nich najszczęśliwszym okresem ich 7-letniego małżeństwa - dopiero wtedy się naprawdę poznali i zrozumieli. Ironia losu, prawda?I znając tę historię nie zastanawiam się nad sensem choroby i nie pytam czemu akurat mnie coś
    dopadło. Raczej skupiam się nad tym w jaki sposób mogę sobie z tym poradzić, kto i co mi pomoże.
    Judytko, wiem, trudny czas przed Tobą, ale dasz radę, nie zapominaj, że rak odżywia się naszym stresem. Zagłodz go, koniecznie!
    Buziaki posyłam i dobrą energię;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Judyto! Naszyjnik koniecznie sobie kup. Pisząc post zasięgnęłaś na temat bursztynów wiele informacji,i wiesz, że dobrze je nosić, ponieważ pochłaniają negatywne emocje.
    Patrząc na ulicę z Twoich zdjęć jestem zachwycona każdym zakątkiem, każdą wystawą, biżuterią...wszystkim.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Anabello; ja mam szczegolne szczescie, bo teraz bardziej niz kiedykolwiek kazdy dzien jest po to, aby zmienic siebie, moje spojrzenie na swiat i wszystko co wokol... I nie mozna na skroty, trzeba przezyc wszystko nawet strach, bol i beznadziejnosc. Dziecko, aby chodzilo musi nauczyc sie raczkowac, nieprawdaz?

    Lucja - Maria; ulica iscie bursztynowa! Ale najwieksza sila nie tkwi w bursztynie ona jest ukryta we mnie!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wyrabiam za Tobą. Piszesz teks za tekstem , a ja nie nadążam czytać:)) Nic to nadrobie...masz chyba dobrą passę i oby jak najdłużej :)) Pogodnie podchodzisz do swojej choroby:)
    A Gdańsk na jedna z piekniejszych starówek:)) Kiedys, wracając z Pucka zabłądziłysmy i przyszło nam w Gdańsku chwilę sie ostać....i fajnie było:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy mogę mówić do ciebie po imieniu? tak lubię zwracać się do moich blogowych koleżanek i lubię jak do mnie się tak zwracają? Nie obrazisz się?
    Właściwie to chciałam podziękować za wpis na moim blogu dzięki któremu mogę cię poznać, troszkę poszperałam po twoich kątach i muszę tu jeszcze nie raz wrócić jak tylko znajdę więcej czasu. Takie ciekawe życie , tyle ciekawych i mądrych słów. I oczywiście chciałabym podarować ci kawałek mojego serca i moich myśli które będą wspierać cię w obecnej podróży aby wszystko pozytywnie się ułożyło. Pozdrawiam jesiennie Jasmin _ Aśka

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham nasze morze a Gdańsk jest jednym z najpiękniejszych miast.
    Podobne odczucia mam w stosunku do bursztynu.Na pierwszą rocznicę ślubu dostałam od męża wisior z jantaru. Minęło 37 rocznic wisior nadal jest piękny.Kup dla siebie to nasze "złoto" Bałtyku.
    Myślę Judyto, że każdy, którego dotknęła ta choroba, próbuje znaleźć w sobie siłę aby się z nią uporać.Nie jest to łatwe,sama zresztą wiesz.Potrafi zmienić postrzeganie świata, zobaczyć to, na co nie pozwalało nam pędzące życie.Jestem przy Tobie myślami. Serdeczności Judyto

    OdpowiedzUsuń
  10. Byłam tam kiedyś,więc rozumiem Cie Judyto...można się zapoatrzyć,oj mozna.Bursztyn jest nie tylko piękny,ale hjak dobrze piszesz,zdrowy...
    Powinnas sobie sprawic ,a jaki?sama wybierz...:P)))
    Piękne zdjęcia,ale się zapatrzyłam na te bursztyny,lampy,świece...:P
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ania; no wiesz, nie bede skromna... malo kto moze za mna nadazyc /smiech/
    Gdansk ma cos w sobie...

    Jasmin; oczywiscie po imieniu jak najbardziej...Serce przyjmuje i mysli takze...

    Hanna; jestes kolejna osoba Haniu, ktora mowim mi, ze mam kupic wiosior bursztynowy... A do czego ja go bede nosic? Dziekuje za obecnosc...

    Serdecznosco
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  12. Krakowianka; lampy takze mnie zauroczyly...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  13. mam kilka naszyjników z nieoszlifowanego bursztynu. mam kilka garści bursztynu, który zebrałam sama...
    wiem, że podobno leczy, choc sama nie próbowałam.
    kocham bałtyk i uwielbiam bursztyn. mogłabym resztę życia spędzić nad morzem. wracaj do zdrowia:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ewa; Baltyk piekny... uwielbian brzeg oceanu Atlantyckiego, ktory uderaz o kamerunska ziemie...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Czyżby Mariacka? Ta uliczka urzeknie chyba każdego. Ja zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia, lata temu...
    Serdeczności, dzielna Judyto :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ania; Mariacka. Uliczka ta piekna jest o kazdej podzodzie i zawsze mozna tam poogladac i kupic czego dusza zapragnie!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  18. To Twój czas, jak nigdy dotąd. Dany na wypróbowanie... Wiem, że czujesz go w pełni, choć nie jest to dar wymarzony, Judyto:-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Opowiadanie o bursztynie przeczytałam z zainteresowaniem. Post scriptum z niepokojem. Jesteś specyficznie wybrana- przynajmniej tak określasz swój obecny stan- jako wytypowanie siebie do choroby. No cóż... dobrze, że podchodzisz spokojnie do tej, jakże nieobliczalnej, choroby. Podziwiam Twój spokój.
    Moja koleżanka, chora na raka jelita grubego też pogodziła się z chorobą, starała się nie panikować, pogodnie przetrwać leczenie i wygrała.
    Myślę, że brak paniki, umiejętność wyciszania emocji negatywnych, opanowanie nerwów, to dobra droga do wyzdrowienia. Przecież to stres jest sprzymierzeńcem choroby.
    No i bursztyn. On ma właściwości lecznicze również. Jednak zwiedzanie sklepów z wyrobami z bursztynu, podziwianie go, też ma swoje dobre strony- pomaga zapominać o chorobie. Przesyłam ciepłe myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Pamiętam tą ulicę (bardzo podobają mi się Twoje migawki, te gdzie bursztyn jest jedynie malutkim elementem jak ślimak, czy te z rzygaczami - swoją droga kto tak nazwał ten element architektoniczny ;) i pamiętam wisiorek mojej mamy z bursztynem, całkiem sporym, który tato znalazł i jej sprezentował, może zamiast kupować takiego doskonałego naszyjnika, uda Ci się znaleźć oprawiony jedynie przez naturę :), nie będę pisać, że masz sobie koniecznie coś kupić, bo może Ty z tych tak jak ja, że wystarczy nacieszyć oko ;)
    udanego rejsu, Judytko...

    OdpowiedzUsuń
  21. Judyto...chociaż mały wisiorek sobie spraw,niech tajemnicza moc bursztynu,zadziała:)
    a te lampy...sa cudowne.Powiem krótko:musze kiedyś taką miec!
    ale mam kaprysy...ale to przez Twoje zdjęcia...:P)))
    Ech...Judyto,jak faktycznie nie wiemy,co za chwile rzuci nam pod nogi zycie...ale kochamy go jak...diabli!:P)))))

    OdpowiedzUsuń
  22. Znam tę ulicę ...
    Jest rzeczywiście piękna ...

    OdpowiedzUsuń
  23. I ja znam tę ulicę :) i to od czasów, gdy "kramów na bursztyny" jeszcze na niej nie było.

    Szukanie bursztynów jest bardzo wciągające - parę lat temu właśnie na plaży sobieszewskiej znalazłam ich kilka; nie były zbyt okazałe, ale dumna byłam jak paw :D.
    Przesyłam moc pozytywnych myśli i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Krzysztof; wlasnie, nie jest to dar wymarzony, ale na dzisaij wiem, ze potrzebny...

    Jaskolka; lubie ogladac, brac do reki i "wazyc" te moc bursztynu...

    Jo; lubie cieszyc oko i pamiec dla pieknych i dobrych spraw i rzeczy...

    Krakowianka; ja mam takze kaprysy i to jeszcze jakie...

    Jasna 8; spotkalam na ulicy Mariackiej sporo kotow, ktore sa karmione przez wszystkich wokol...

    Joanna;wciaga to szukanie, jestem pewna...

    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  25. Judyto, koniecznie kup sobie bursztyn i często trzymaj go w rękach, grzej się nim, baw, przytulaj do siebie. Na pewno Ci pomoże. Dziękuję za piękną wycieczkę - ulica Mariacka jest chyba najpiękniejszą ulicą w Polsce.
    A może zajrzysz do mnie - bo ja o Krakowie piszę...
    Wszystkiego dobrego Judyto...:-)

    OdpowiedzUsuń
  26. Stokrotka; Krakow nalezy do moich ulubionych miast...
    Tak zachwalasz wlasciwosciu bursztynu wiec chyba sie skusze...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  27. Piękne "bursztynowe" zdjęcia. Kiedyś trochę przebywałem nad morzem. Gdy byłem w wojsku. Parę kawałków (malutkich) znalazłem. Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  28. Tojav; trzeba raz jeszcze nad morze...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  29. :-)) Byłem w mieście Gdańsk w zeszłym roku, ale aby pójść do muzeum bursztynu nie starczyło już czasu. Może kiedyś się wybiorę?! Bursztyn lubię:-)) Pozdrawiam i życzę wiadomo czego!! Przemek

    OdpowiedzUsuń
  30. Przemek; zdjecia bursztynu zrobilam na ulicy...do muzeum bursztynu jeszcze nie dotarlam... Dziekuje, wiadomo za co!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  31. Jakże dawno byłam w tym mieście... Jeszcze pamiętam te miejsca. Przecudne fotografie... także zauważam takie szczegóły, stare drewniane drzwi, elegancka poręcz, ja uwieczniam wszystko, taki duch dawnych czasów, nie każdy potrafi go złapać. To tkwi często w szczegółach.
    Zgadza się, nic nie dzieje się przypadkiem. W obliczu różnych tragedii, dochodzimy czasem do takich wniosków, że to nas odmienia już na zawsze. Zmieniamy nastawienie do pewnych spraw, do życia... To tragedie często przybliżają do Boga, bo niekiedy nie ma już gdzie prosić o pomoc. Ja proszę o się, bym zniosła najgorsze. Niektórzy w podobnych sytuacjach odwracają się od Boga.
    Cieszę się drobiazgami, cieszę się, że mogę się dzielić swoimi myślami z innymi, że mam takich przyjaciół. Wciąż odkrywam... i wiem, że nie można na skróty.

    OdpowiedzUsuń
  32. Scarlet; mysle sobie, ze mozna zyc na skroty, ale ile sie po drodze straci bezpowrotnie... i dlatego nie chce na skroty...
    Wszystkiego dobrego Scarlet...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  33. Bursztyn jest piękny, magiczny. Ciekawi mnie jak się mieszka z taką bursztynową lampą.
    Dużo sił Judyto. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Najlepszy podobno z naturalnego- nieoszlifowanego.
    Kiedy zachorowałam kupiłam dwa różne. Mają swoją moc- działają- choć jeden z nich jest bardzo ciężki

    OdpowiedzUsuń
  35. Uwielbiam Gdańsk i te schody rozpoznaję bezbłędnie, bo też jestem w tej uliczce zakochana!
    A bursztyny również obserwuję zawsze zafascynowana, chociaż bardzo rzadko noszę :)
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  36. Życie nie kończy się dzisiaj. Choroba to ciężkie doświadczenie... ale wiemy również, że życie nie kończy się tutaj.
    Posyłam uśmiech :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Zaglądam do Ciebie, zaglądam i za każdym razem ostatnio nie wiem, co napisać. Każda choroba osoby, która jest mi mniej lub więcej znana przywołuje moje wspomnienia po utracie kogoś najbliższego i chyba dlatego tak ciężko coś napisać. Trzymaj się dzielnie!!!

    OdpowiedzUsuń
  38. Jak ja lubię takie ozdoby! A nalewkę chętnie bym kupiła i dała babci - na pewno by się jej przydała.

    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  39. Nigdy nie byłam w Gdańsku,ale bursztynem jestem zauroczona.I gdybym była w tym mieście,na pewno nie wyszłabym bez kawałka bursztynu.
    Pozdrawiam,Edytko

    OdpowiedzUsuń
  40. Witaj
    Bursztyn od zawsze fascynował i to nie tylko kobiety.
    Pozdrawiam cieplutko i życzę spokojnych dni :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Piękne fotki z Gdańska!
    Ja Gdańsk po prostu kocham. To moje drugie miasto po Warszawie.
    Pozdrawiam Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  42. Oj Judith, a ja nieświadoma widząc zdjęcia z Gdańska pomyślałam,że wakacje trwają w najlepsze (z moim czytaniem blogów ostatnio na bakier).
    A to takie zupełnie inne wakacje w Gdańsku...
    Wiesz - ja kocham Gdańsk!

    Przytulam mocno i obiecuję pamięć w modlitwie.

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
  43. Dziękuję za pokazanie pięknej ulicy z bursztynowymi wyrobami i wspaniały opis o bursztynach. Ciebie szczęście w życiu nie opuści, mimo choroby. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  44. Wreszcie jakoś się tutaj dostałam :)
    Piękny, ciepły blog!
    Życząc Siostrze zdrowia, ściskam serdecznie:)
    PS Identyczną jak na zdjęciach świeczkę z bursztynami,kupiłam w tym roku mojej przyjaciółce na pamiątkę znad morza!

    OdpowiedzUsuń
  45. Thаnκs for ѕhаrіng yоuг
    thoughtѕ about concedeгam. Rеgards

    Fееl free to ѕuгf tо my
    ωeb site: yorku.Ca

    OdpowiedzUsuń
  46. I found your site on the inteгnеt anԁ we have been happy уou needed great fіnanсіal savings

    My web-site: green smoke promo code

    OdpowiedzUsuń
  47. It's really a great and useful piece of info. I am glad that you simply shared this helpful information with us. Please stay us informed like this. Thank you for sharing.

    My homepage http://www.sfgate.com/business/prweb/article/V2-Cigs-Review-Authentic-Smoking-Experience-or-4075176.php

    OdpowiedzUsuń
  48. I’m not thаt much of а іnternet reader to be honest but your sites really nice, κeep it up!
    I'll go ahead and bookmark your site to come back later. All the best

    my web-site :: Continue

    OdpowiedzUsuń