piątek, 27 maja 2011

O budowniu...

Pewna amerykanka napisała: »Afryka to mistyka, dzikość, to płonące piekło, raj dla fotografa, utopia dla spragnionego ucieczki… Ziemia, którą każdy kocha i która znosi wszelkie o niej komentarze. To ostatni ślad świata, który odszedł, czy też kolebka świata nowego, wspaniałego… Jest tym wszystkim na raz… jednego tu nie ma: nudy!!! «
 Nie pozwolą nudzić się tobie ludzie, którzy wokół... zawsze mają coś do powiedzenia, opowiedzenia i gdyby ktoś chciał tylko słuchać, miałby co robić i zapewne byłby najlepszym na świecie misjonarzem. Afrykańczycy mają czas, a my niestety bardzo często tylko zegarki! A z drugiej strony patrząc… nie można przegadać całego dnia, nieprawdaż? Każdy Europejczyk przyjeżdżając do jakiegokolwiek kraju afrykańskiego widzi  na każdym kroku coś do zrobienia… zaczyna od sprzątania, kopie studnie, zakłada ogródki, nie tylko warzywne, ale i sadzi kwiatki… a sąsiedzi dziwią się, po co kwiaty, jakieś zielsko… A potem, co jest naszą radością, sadzą także kwiatki i jak znajdziesz jakaś nową roślinkę, proszą o szczepkę. Niejedna nasza parafia prowadzona przez tutejszych księży tonie w kolorowych kwiatach i ścieżkach!
Każdy kto przyjeżdża na misje odkrywa u siebie przeróżne talenty, o których nie pomyślałby, że je ma… takim talentem jest budowanie. Prędzej czy później każdy misjonarz coś wybuduje… z konieczności i potrzeby. Można zatrudnić firmę budowlaną, ale wtedy koszty budowy znacznie wzrosną… nie wiadomo na jaką spółkę trafisz… więc zostaje pomoc innych misjonarzy i …uczysz się na własnych błędach, a do tego zarządzasz ekipą budowlaną… z którą zaczynasz «wojowanie» i  budowanie. I w tym miejscu wypada powiedzieć: dobrze, że mamy zegarki, bo niejedna budowa nie zostałaby zakończona, gdyby to zależało wyłącznie od tych, którzy mają czas /śmiech/. Do końca budowy dotrwasz, bo co niektórzy mawiaja: jeśli coś się zaczęło, to trzeba dobrze skończyć! Po skończonej budowie spoglądasz w lustro i widzisz: więcej siwych włosów i jakiś dziwny grymas na twarzy, i mówisz sobie: nigdy więcej!!! Mija trochę czasu, nerwy doprowadzone do normy, depresja dawno minęła, łaskawym okiem patrzysz na ekipę robotników… przecież tak źle nie było, postawiliśmy wspólnymi siłami następny «domek» czy przeprowadziliśmy zmianę dachu, budowę ogrodzenia… i o tym «nigdy więcej» gdy inni nam przypominają, nie pamiętasz i dziwisz się, że ludzie są tak pamiętliwi! Patrzysz na świat wokół i znów  widzisz, że trzeba byłoby postawić trzeci budynek, bo w tych dwóch się nie mieścimy. Nie mamy magazynu, przydałby się pokój nauczycielski, bo w tym jednym maleńkim mamy wszystko: biuro dyrektorki, pokój nauczycielski, magazyn na żywność… nie będę więcej wymieniać, bo ktoś pomyśli sobie: niemożliwe jest, żeby oni w tym ścisku coś znaleźli! Dodam jeszcze, że mamy stół i sześc krzeseł… jak widać na załączonej fotografii.

Więc o tym nowym budowaniu rozmyślałam trochę… i doszłam do wniosku: za żadne skarby świata nie będę budowała sama, po co są mężczyźni, to ich domena… ja mogę być od spraw… dekoracyjnych, od czasu do czasu popatrzeć niewieścim okiem czy mury są proste, trochę pozrzędzić, aby pracowali szybciej… Ale kogo poprosić, z kim dałoby się współpracować, kto chciałby ze mną współpracować, bo Judyta z natury swojej jest wojownicza /śmiech/ i los padł na ks. Oliwiego  /Kameruńczyk/. Nie spodziewałam się, że pójdzie tak łatwo… zgodził się i to na wiele więcej niż prosiłam! Chyba zadziałał mój urok osobisty /śmiech/. Zaczynamy końcem maja, czyli za kilka dni. Jako tako do budowy jestem przygotowana… Oliwie docenił to, bo mam:



 plac pod budowę, zrobione 3500  kameruńskich cegieł /zrobione są z naszej czerwonej ziemi specjalną prasą, nie jeden dom powstał z tej "cegły"/, piasek, który został przywieziony z rzeki, kamienie na fundamenty uzbierane przez rodziców i mam trochę grosza, bez którego nie ma co zaczynać czegokolwiek i co najważniejsze… dużo zapału! Życzę sobie tylko jednego - CIERPLIWOŚCI i koniecznie ODWAGI!!! Nie będę się martwić… mam Oliwiego. Zaradzi wszystkiemu… o czym nie omieszkam Was informować.

2 komentarze:

  1. A co z pozwoleniem na budowę? ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wizytę u mnie :)
    Tak, to prawda co piszesz o czasie. Pamiętam jeszcze lata 90, byłam wtedy dzieckiem, ale tylko telewizja i tramwaje, no i ludzie pracujący mieli cokolwiek wspólnego z czasem, a ludzie byli dla siebie jeszcze w miarę życzliwi i bardziej skorzy do pomocy niż teraz. Takie same opowieści słyszę z ust osób, które pamiętają PRL. Czasem sobie myślę, co się stanie gdy nie będzie pewnych elementów naszej codzienności, jak prąd, gaz, telefon, komputer... Takie oczywiste, ale choćby zeszłoroczna powódź w Polsce pokazała, że nie jest to takie oczywiste.
    A ja gratuluję Tobie z kolei odwagi! Nie wiem, czy bym odważyła się pojechać na drugi koniec świata... By budować i materialnie, i duchowo. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń