niedziela, 23 października 2011

O maczecie...

A u nas leje, nic nowego pora deszczowa, kolejna i nie ostatnia zapewne! Deszcz wystukuje swoje rytmy o nasz metalowy dach i gęsto, i często przy ulewie, jakby ktoś wylewał wiadrami wodę z nieba, trzeba się przekrzykiwać, aby coś powiedzieć czy usłyszeć! Błoto po kostki lepi się do wszystkiego. W takie deszczowe dni zmieniam buty /japonki za 900 franków/ jak przysłowiowe rękawiczki... i potem wszystkie pary „lądują” do dużej miski... niech się moczą i odmoczą z tej gliny.


 Ranek dzisiejszy był dla mnie kolejną małą afrykańską katastrofą! Deszcz zmył moją nowo posianą trawę, naniósł ziemi wokół furtek i bram... i na nowo będę siać... może wreszcie kiedyś urośnie ta trawa, oczywiście!

A miało być o maczecie... będzie, bo pora deszczowa to szczególny czas dla maczety! Bez maczety nie ma co robić w afrykańskim buszu, na polu czy w domu przygotowując posiłki, bo maczeta zastępuje: motykę, siekierę, scyzoryk, nóż, kosiarkę do trawy, nożyczki... Maczeta jest dla Afrykańczyka tym, czym dla niejednego Europejczyka szwajcarski scyzoryk, czyli jest narzędziem do wszystkiego... z jedną małą różnicą: wielkość nie ta sama!


 Trzeba jeszcze od urodzenia mieszkać tutaj, aby TYM /jak dla mnie gruboskórnym narzędziem/ umieć się posługiwać! Każdy afrykański dom może poszczycić się kilkoma maczetami różnej wielkości i przydatności!

 Żyjemy w XXI wieku, ale na Wschodzie Kamerunu podstawowym narzędziem rolniczym, jak kilka wieków temu... jest maczeta! Nasz Wschód jest regionem zacofanym gospodarczo, nie ma tutaj żadnej fabryki, zakładów pracy, a rolnictwo... pozostaje na bardzo prymitywnym poziomie. Spulchnianie ziemi przez orkę, pług czy nawożenie ziemi praktycznie nie istnieje. Wielu nazywa nasz region „krajem goryli”.

I choć dla wielu Kameruńczyków i nie tylko to koniec świata, gdzie żyją tylko i wyłącznie /w mniemaniu niedouczonych i niedoczytanych/ Pigmeje, którzy nie są uważani za ludzi, region ten jest źródłem dostawy dla całego niemal kraju i nie tylko - bananów, orzeszków ziemnych, pomidorów, makabo, manioku czy pikantnej papryczki...


A wszystko to rośnie dzięki pracy ludzkich rąk oraz maczety! Nasza Agnieszka gdyby mogła obierałaby ziemniaki maczetą... Obiera nożem, ale trzyma go tak i obiera, a właściwie obcina skórkę ziemniaka, jakby trzymała w dłoniach maczetę. Ja się dziwię, jak tak można pracować i ona się dziwi, jak ja dziwnie obieram wszelkie jarzyny...

Na odległe pole idzie się pieszo z wielkim pustym koszem, w którym jest maczeta, a wraca się z pełnym wypełnionym po brzegi  różnymi płodami ziemi. Kosz jest  bardzo ciężki o czym sama się przekonałam. Nasza Melisa /chce być  siostrą Pallotynką/, która uczęszcza do ostatniej klasy Collegu, w tym roku ma maturę, każda wolną sobotę spędza na polu. Jest najstarszą z rodzeństwa i to właśnie ona jest odpowiedzialna za prowadzenie gospodarstwa domowego. Pomagają jej siostry, a ma ich trzy. Mama pracuje na zmiany w naszym szpitalu, jest pielęgniarka.

 Podziwiam Melisę i nie tylko ją. Skąd te dziewczyny mają tyle siły, samozaparcia, wytwałości, a do tego są dobrymi uczennicami! 

 Tak mi dzisiaj o tej maczecie wyszło, bo przydała się nam do ubicia kolejnego węża. Dzięki mojej spostrzegawczości nikt nie został pokąsany przez czarną mambę. Na własne oczy widziałam jak ten stwór potrafi „skakać”! Na kobiecy krzyk, w którym  słyszysz słowo "wąż"  wszyscy reagują... maczeta poszła w ruch... i po czarnej mambie!

 A skąd się wzięła maczeta? Ten rodzaj długiego, bardzo szerokiego noża podobny do tasaka, którym bardzo dobrze wyrąbuje się ścieżki w tropikalnej dżungli pochodzi w prostej linii od rapierów, czyli szabli, z którą na Czarny Ląd i nie tylko przybyli w zamierzchłych czasach konkwistadorzy..., którzy „odkrywali” Afrykę i inne części świata. Z rapierem w dłoni!

 Cóż! ten dziki i nieznany świat szybko ich przekonał do tego, że rapier jest przydatny i to bardzo do poruszania się przez dżunglę, karczowania jej, uprawy roli i innych prac gospodarskich! Szabla nie tylko służy do zabijania ludzi... I tak powoli rapier, kosztowna broń, której ostrze skróciło się i poszerzyło „stało się" maczetą.
 Można powiedzieć, że maczeta powstała na drodze ewolucji /śmiech/.

 Wracając myślami do Europy i naszej Polski... maczeta ma zastosowanie także u nas w cywilizowanym świecie; w leśnictwie, do robienia przecinki oraz w ogrodnictwie. Widzicie, że coś z Afryki przybyło do naszego świata! W naszym afrykańskim świecie dobrze mieć przy sobie maczetę i ... refleks jak błyskawica!

Niestety wszystkiego nie da się dobrze opowiedzieć, napisać – trzeba pojechać i zobaczyć, przeżyć, jak to mówią na własnej skórze i ta skóra gęsto i często jest po prostu gęsia ze strachu i nie tylko...


Widząc maczetę w jakiejkolwiek dłoni kojarzy mi się ona z przelewem krwi, zabijaniem. Może nasłuchałam się za dużo opowieści  z Rwandy, gdzie podczas wojny maczeta była głównym narzędziem zabijania  ludzi...

3 komentarze:

  1. Niezwykle ciekawy post. Zwykły człowiek, taki jak ja, jakkolwiek zdaje sobie sprawę z tego, że życie w wielu regionach Afryki jest daleko różne od wygodnego życia w tzw. świecie cywilizowanym, to na co dzień zapomina o tym. Dobrze, że przypomniałaś jak inne, często niebezpieczne - jest życie innych ludzi, jak trudno zdobywać wiedzę uczniom etc. Trzeba o tym mówić.
    Maczeta jest bardzo uniwersalnym narzędziem.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam tych ludzi, w szczególności kobiety, które potrafią sobie poradzić z wszelkimi przeciwnościami losu i trudami dnia codziennego.

    Podobna maczeta jest używana w Hiszpanii do krojenia naturalnej szynki - naturalnej, czyli robionej domowo - mocno solonej i dojrzewającej na hakach w ogródkach/spiżarniach rodowitych Hiszpanów.

    U nas od wczorajszego wieczora leje jak z cebra, czuję się jak nowo narodzony :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdumiewające jest to ile specjalistycznych narzędzi biały człowiek wymyśla byle sobie życie ułatwić (i zarobić na tym), a większość problemów można załatwić jedną prostą maczetą :D.

    OdpowiedzUsuń