On był mężczyzną potężnym, jak na Afrykanina przystało,
o donośnym głosie i szorstkim sposobie bycia. Ona zaś była kobietą łagodną i
delikatną, co w naszych stronach jest rzadkością, bo kobieta musi być twarda,
aby utrzymać rodzinę w ryzach, by miała co jeść i w co się ubrać.
Jak to w
życiu bywa spotkali się, pokochali i pobrali się,
co jest rzadkością w naszych
stronach, bo ślub to umowa między rodzinami i pieniądze.
On dbał o nią, nie
miał innych kobiet na boku, co jest rzadkością w tej części świata. Na świat
przyszły dzieci i była ich spora gromadka, co nie jest rzadkością w naszych
stronach. Wielu patrzyło zazdrosnym okiem, a zazdrości u nas nie szuka się ze
świeczka, ona jest codziennością
Dzieci
dorosły, pozakładały rodziny i kiedy wszystkie były już urządzone kobieta
straciła swój zwykły uśmiech, co było bardzo dziwne, bo kobieta afrykańska jest
bardzo szczęśliwa mając dobrze urządzone dzieci i pałętającą się pod nogami
gromadkę wnucząt.
Ona, która tryskała radością stawała się z dnia na dzień
coraz bardziej wątła i blada, straciła radość życia, która udzielała się innym.
Nie mogła już jeść i w krótkim czasie
przestała podnosić się z łóżka. Zmartwiony mąż umieścił ją w misyjnym szpitalu
co jest rzadkością w naszych stronach, bo gdy kobieta jest chora mąż szuka
innej i szybko ją znajduje!
Lekarz, siostry pielęgniarki nie mogli określić
choroby, która nękała kobietę, co jest rzadkością w misyjnych szpitalach i
ośrodkach zdrowia, bo w tych miejscach wiedzą, jakie choroby nękają
Afrykańczyków.
Cóż, radzono się innych lekarzy, czytano mądre książki i nikomu
nie udało się określić, na co zachorowała kobieta.
Jedna z pielęgniarek
poprosiła męża na stronę i powiedziała:
- Ośmieliłabym się powiedzieć, że po
prostu pańska żona nie chce już dłużej żyć...
I to jest bardzo dziwna rzecz w
naszych stronach, bo tutaj wszyscy chcą bardzo długo żyć,
a w przypadku tej
kobiety,
która miała wszystko, co do szczęścia potrzebne sprawa stawała się
jeszcze bardziej dziwniejsza.
Mężczyzna w milczeniu usiadł przy łóżku żony i
ujął ją za rękę. Była to mała, drobna rączka, która zupełnie ginęła w potężnej
dłoni mężczyzny.
Potem rzekł zdecydowanie swym donośnym głosem:
- Ty nie umrzesz!
– Dlaczego? – zapytała kobieta,
lekko wzdychając.
– Ponieważ ja cię potrzebuję!
– To dlaczego wcześniej mi o
tym nie powiedziałeś?
Od tej chwili stan zdrowia kobiety zaczął się szybko
poprawiać. Szybko wróciła do zdrowia, na twarzy pojawił się uśmiech i blask w
oczach, który dodawał jej tyle uroku!
A lekarze nadal zadają sobie pytanie,
jaka choroba ją dotknęła i cóż za wspaniałe lekarstwo ją uzdrowiło w tak
krótkim czasie?!
Cóz, to jasne jak słońce i proste jak drut, uzdrowiła ją
MIŁOŚĆ i dwa proste słowa: potrzebuję
cię!
Nigdy nie czekaj do jutra, by powiedzieć komuś, że go kochasz. Uczyń to
dzisiaj, bo jutro może być za późno! Nie myśl: moja dziewczyna, mój chłopak,
moja żona, mój mąż, mój przyjaciel, moje dzieci... doskonale o tym wiedzą!
Być
może...
Nie patrz na zegarek, chwyć za
telefon, bo to nie rzadkość w dzisiejszych czasach mieć to cudo techniki, i
powiedz:
to ja, chcę ci powiedzieć, że bardzo cię kocham.
Uściśnij dłoń
bliskiej ci osoby i powiedz: potrzebuję cię, kocham cię, bardzo cię kocham!
Miłość to życie. Istnieje kraina umarłych i kraina żywych. Tym, co je różni,
jest Miłość. W dzisiejszych czasach, co nie należy do rzadkości poruszamy się w
krainie umarłych gdzie coraz bardziej brak tych prostych słów: kocham cię,
potrzebuje ciebie... Nie? Nie zgadzacie się ze mną?! To bardzo się cieszę, że
potraficie i mówicie te proste słowa i dzięki Wam kraina żywych będzie zawsze
kwitnąca!
Tekst na
podstawie opowiadania Bruno Ferrero
Zdjęcia
z naszego ogrodu.
Opowiadanie wciągające i pięknie napisane! Przesłanie bardzo życiowe i wzruszające:-)
OdpowiedzUsuńA ten drugi kwiatek mnie zaczarował;-)
Zdjęcia wspaniałe, a tekst przejmujący i wzruszający. Muszę sięgnąć do tego autora. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne... aż mam ochotę zadzwonić do Ukochanego! Dziękuje Judith
OdpowiedzUsuńSiłę do życia często czerpiemy od bliskich, chociaż powinno się mieć jej dość.
OdpowiedzUsuńDla mnie z tej historii wynika jeszcze jeden morał: kobieto, mów wcześniej, czego potrzebujesz, pytaj i mów, co chcesz usłyszeć, zamiast od razu chorować i umierać! :)))
Wzruszyłam się czytając ten wspaniały tekst. To prawda trzeba mówić o uczuciach. Dziękuję za wspaniały post i piękne kwiaty z Twojego ogrodu.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMężczyżni mają to do siebie że jeżeli raz powiedza ze kochają wydaje im sie ze to wystarczy na wszystkie wspólne lata.Kobiety czerpia swoja siłe w słowie w geście.Opowieśc bardzo wzruszająca.Mężczyzna rzeczywiście wyjątkowy i nie tylko jak na wasze warunki:)))Chyba musisz Judyto do tych kwiatów codziennie mówic ze one tak pięknie kwitną!Pozdrawiam bardzo cieplutko.Ty jesteś kobietą z krwi i kości!!:)Zresztą słaba to raczej nie poradziłaby sobie tam gdzie jesteś!
OdpowiedzUsuńMiałam parę lat temu mniej więcej taki przypadek z moją mamą. Po udarze "odchodziła" z każdym dniem coraz bardziej. Lekarze już mieli przygotowane odp. "dokumenty", mnie pocieszająco klepali po plecach. A ja codziennie z mężem (dzieci za granicą) przychodziliśmy i czytaliśmy jej ulubione gazety, książki, bo czytała prawie do końca. Rozmawiałam z nią, przekazywałam różne takie tam ... Aż któregoś dnia przeholowałam, emocje puściły... Jak się nie wściekłam, jak nie zaczęłam wrzeszczeć na nią, na Boga itd, dziwię się że mnie w wariatkowie nie zamknęli. Dali mi tam coś na uspokojenie, znów poklepali... Na drugie dzień moja mama oczy ma szeroko otwarte, śmieje się i niewyraźnie (po udarze m.in. to) do mnie coś mówi. Przeżyła jeszcze dwa lata.
OdpowiedzUsuńTo prawda, jednym z najgorszych uczuć ludzkich jest uczucie, że jest się nikomu niepotrzebną osobą.Bo nie da się żyć tylko dla siebie.
OdpowiedzUsuńPiękne macie kwiaty w swym ogrodzie.
Miłego, ;)
Przepiękna historia z cudownym zakończeniem.Mnie bardzo ruszył fragment tekstu :gdy kobieta jest chora maż szybko szuka innej i ją znajduje.Porażające! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńto taka historia w moim stylu :), zresztą wiesz...
OdpowiedzUsuńCudowna i jednocześnie wzruszająca opowieść. Z przepięknym morałem.
OdpowiedzUsuńNormalnie się wzruszyłam...
OdpowiedzUsuńJudith, Twojego posta czytałam z wielkim wzruszeniem...
OdpowiedzUsuńMiłość okazywana drugiej osobie jest najważniejszą sprawą we wspólnym życiu.
Nie należy wstydzić się uczuć, należy mówić, że kocha się...
Przecież wiara i miłość razem czynią cuda...
Judith, bardzo gorąco dziękuję, że odwiedziłaś mojego skromnego bloga...
Jestem zaszczycona a jednocześnie bardzo szczęśliwa.
Zdjęcia kwiatów, prześliczne i kwiaty takie...polskie.
Serdecznie pozdrawiam
Piękne to opowiadanie, czytałam je już kiedyś w trochę innej wersji, tej od Bruno Ferrero, ale ta Twoja okolicznościowa jest świetna. Zdjęcia piękne. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJudyto - po prostu PIĘKNE! Gratuluję Ci i serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDepresja,również ta wynikająca z mniej lub bardziej uświadomionej samotności - jest chorobą śmiertelną...
OdpowiedzUsuńPiękna historia. Pamiętam, jak na początku mojej znajomości z mężem, zapytany o to czy mnie kocha, odpowiedział: "przecież już Ci raz mówiłem." I te odpowiedzi przez jakieś czas funkcjonowały. Teraz po latach zapytany o to samo, odpowiada. "Tak, kocham Cię." Zrozumiał, że kobieta może tego słuchać wiele razy:)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Bardzo mi się spodobało.
OdpowiedzUsuńI opowiadanie, i zdjęcia :)
Pozdrawiam Judith.
O.
Bardzo wzruszajaca opowiesc.
OdpowiedzUsuńCzasami przez to, ze nie potrafimy okazywac uczuc, wiele tracimy.
Pozdrawiam serdecznie:)
Kwiaty przepiekne, ja jestem maniaczka mimozy i ten kwiat na drugim zdjeciu jest kwiatem mimozy.
Czy tak?!
samotni czujemy się czasem i w zwiazkach,a tak nam brakuje tego jednego słowa...że się jest kochanym,potrzebnym...
OdpowiedzUsuńona czuła się już "wypalona",dzieci odchowane...
jedno słowo,potrafi uzdrowic,nasza psychika tego bardzo potrzebuje.
piękne opowiadanie,z przesłaniem,jak u Bruna Ferrero:)
pozdrawiam z upalnego już Kraka...ponad 30 stopni!co tu jest u Ciebie pewnie...rzadkością:P))
Piękne słowa. To takie proste, oczywiste, a tak rzadko się o tym pamięta. Nieraz trzeba przeżyć prawdziwy wstrząs, żeby przypomnieć sobie, jak bardzo kogoś kochamy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię gorąco!
Piękne opowiadanie... Trochę mi przypomina "Kamizelkę" Prusa, ale tutaj w końcu zdrowie przychodzi. Jest więc happy end. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziekuje serdecznie za wszystkie komentarze... bylam w podrozy, wrocalam z nowa Siostra Anna, ktora bedzie odpowiedzialna za formacje naszych postulantek! Pozdrawiamy serdecznie! Z tym mowieniem "kocham cie" "potrzebuje cie" po prostu wszyscy tego potrzebujemy... taka jest prawda, nieprawdaz?
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith