Przywiozłam tego kwiatka, a właściwie kilka zielonych
liści, kilka lat temu z Polski. Posadziłam, dbałam o niego bardzo, bo chciałam,
żeby zakwitł...
A on nic przez prawie siedem długich lat! Nieraz chciałam go
wyrzucić, ze złości oczywiście, za jego opieszałość w daniu choćby maleńkiego kwiatka!
Nic i nic tylko piękne zielone liście.
Nasz nowy dom został
wybudowany, więc mojego kwiatka wzięłam ze sobą, bo jak inaczej...
Znalazłam mu
miejsce i dalej podlewałam, przemawiałam czule i nieraz ze złością, różnie między nami bywało.
Dałam mu w końcu
spokój marudzeniem: daj choć jednego kwiatuszka, proszę cię!
Powiedziałam mu:
kochany, tak i tak jesteś ozdobą, bo oplatasz swoimi liśćmi nasze ogrodzenie,
rośnij sobie na zdrowie i nie martw się, że cię wyrzucę!
I dnia pewnego patrzę
i oczom nie wierzę ZAKWITŁ!!! Na początku są to małe zamknięte "kopertki"...
A potem... pokazuje swoją piękność!
Jak się nazywa, to uparte pnącze? Hoja.
Moja hoja oprócz pięknych, subtelnych kwiatków daje jeszcze
lepki, słodki soczek! Smakowałam. To nie afrykański kwiat, aby był trucizną
/śmiech/.
Zapraszam do podziwiania mojej upartej roślinki...
Śliczne ma kwiaty, ależ przećwiczyła twoją cierpliwość, warto było czekać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Powinno być Twoją, oczywiście. A poza tym pierwszy raz widzę hoję uprawianą na zewnątrz, u nas niestety to jest roślina domowa. To zdjęcie na tle nieba jest przepiękne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknego... osła (skoro uparty!). :)))))))))))))))
OdpowiedzUsuńCo za piękne kwiaty! Jeszce nie widziałam tak cudnych! Jak sztuczne:-) Piękne tez w fazie pączków. Warto było czekać. Niektórych miłość trzeba zdobywać długo...
OdpowiedzUsuńWspaniała nagroda za pielęgnację. nawet nie wiedziałem, że te kwiaty kwitną :)
OdpowiedzUsuńmiałam dokładnie takiego samego uparciucha i gdy straciłam już zupełnie nadzieję, zakwitł tymi swoimi subtelnymi jak małe koraliki kwiatkami. Warto czekać Judyto:)a czasem może im dłużej, tym bardziej warto. Od wielu wielu lat czekam aż mój wujek otrząśnie sie z alkoholizmu, modlę się i wkurzam, podejrzewam, że Bóg może ogłuchł i już prawie tracę nadzieję. Moze to więc niedługo. rut
OdpowiedzUsuńTeż mam Hoję kilkanaście lat i nie kwitnie.Jak stała pozwijana na oknie to kwitła....teraz wisi nad telewizorem i nie kwitnie.Tobie ślicznie zakwitła,cierpliwość opłaciła się!Jest naprawdę urocza!!!!Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńJa też ja mam ale moja już dawno przekwitła miała sporo kwiatów tylko jest trzymana w domu a u was przy takim ciepłym klimacie może stać widzę na zewnątrz.Hoja długo niż zakwitnie moja tez parę lat stała bez kwiecia.......
OdpowiedzUsuńCudowna ta woskownica i niestety BARDZO TRUJĄCA ! ! ! Opatrznośc nad Tobą czuwa ;), to jedyna roślina jakiej pozbyłam sie z domu ze względu na dzieci, oleandra nie, choćteż do niebezpiecznych należy ;)
OdpowiedzUsuńNo to już wiem, co mi w pracy zakwitło, choc przyznaję, że kopertki przegapiłam, ale kepki tych malutkich i milutkich w dotyku kwiatuszków od razu w oczy mi się rzuciły.
OdpowiedzUsuńJestem tu trzeci raz, a trafiłam czytając "O sensie blogowania, czyli hołd BLOGEROM" u Iw i zanim cokolwiek zdążyłam tutaj przeczytać już wiedziałam, że będę wracać.
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWynagrodziła Ci długie oczekiwanie.
OdpowiedzUsuńTwoja Hoja ma doskonałe warunki do kwitnienia. Przypuszczam, że długo się aklimatyzowała.
Jest prześliczna. I ten jej zniewalający zapach.
Ach jak cudownie ona pachnie.
Ślę serdeczności.
Twoja hoja pięknie wygląda, a jakie cudne kwiatki. Potrzebowała długiego, czasu na aklimatyzację.
OdpowiedzUsuńHoja , podobnie jak peonia, nie lubi zmiany miejsca. Moje peonie też z uporem maniaka, po zmianie miejsca,przez kilka lat tylko i wyłącznie pyszniły się liśćmi. A w tym roku, po 5 latach, po raz pierwszy zakwitły. Wprawdzie nie było wiele kwiatów, zaledwie 5 na każdym "krzaczku", no ale w końcu zakwitły! I też miałam zamiar je wykopać, bo po co mi zielsko? Wniosek: cierpliwość popłaca.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
U ciebie jak widac to wszystkiego sie mozna dowiedzieć:)Chyba tylko swiadomośc tego ze bym wiedziała ze ten kwiat tak długo zanim zakwitnie uchowałby go przy zyciu:)))Piękny jest.Jednak warto było czekać.Czasami nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekac..Cuda przeciez sie zdarzają!Ja wciąz czekam nie na zakwitnięcie kwiatu ale serca mojej córki która uwaza ze Bóg jej jest nie potrzebny.Wierze ze to sie kiedys zmieni.
OdpowiedzUsuńBo hoja kwitnie dopiero po kilku latach. I wynagradza wtedy za cierpliwość.
OdpowiedzUsuńPięknie i wzruszająco Judith.
Serdeczności Najmilsza Siostro.
Witaj! Uciekam juz z blogspota. Nie daje rady prowadzic dwóch blogów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to sie dowiedzialam, ze hoja jest bardzo trujaca... a dzieci, ktore do nas przychodza czesto smakuja hojowy soczek! Jeszcze mnie posadza o czary i zatrucie! Musze miec sie na bacznosci! Dla scislosci mam trzy hoje i wszystkie kwitna. Jedna z nich przekwitla, ale za dwa tygodnie znow zakwitla...
OdpowiedzUsuńDziekuje za wszystkie komentarze... Cierpliwosc zawsze mile widziana... byc cierpliwym, to nie takie latwe, ja cos o tym wiem /smiech/
Serdecznosci dla Was Wszystkich
Zapewniam, jak bede miala dobry internet nadrobie wszystkie blogowe zaleglosci.
Wasza Judit
Najpierw myślałam, że to fikus, mam podobnego i wiem, że nie kwitnie.
OdpowiedzUsuńAle potem napisałaś hoja, ten faktycznie może kwitnąć.
Mam podobne uczucia do mojego fikusa, bo mi za duży rośnie i teraz już nawet w salonie nie bardzo mam na niego miejsce, ale może jak sobie wreszcie zrobię biuro, będzie jak znalazł! :)
pozdrawiam!
Dlugo trzeba było czekac, ale jak już zakwitł to jak!!!!
OdpowiedzUsuńale numer Judyto...jesteś wielka...:)
OdpowiedzUsuńJa mam hoję i też pare lat...i nie kwitnie,coś sie tu nauczyłam.Mówię do niej,ale mało widac,
mówię,że ma ładne ciemne błyszczące liście,ale chociaż jeden kwiatek...pnącze już wypuściła...może coś bedzie?
Piękne zdjęcia kwiatów...
Cierpliwośc nagrodzona Judyto,masz zatem nagrodę i to w liczbie mnogiej,gratulejszen:)
Witaj przyszłam do Ciebie od Marysi Smoczycy, bo zaciekawiła mnie tytuł posta;"Warto czekać" Mam w domu również dwie hoje. Jedna stoi na słonecznym parapecie i kwitnie jak najęta, ale listki ma o wiele jaśniejsze, bo nie lubi ostrego słońca. Niestety jak jestem w pracy to nie cieniuję jej a druga stoi bliżej okna, ale przydałoby się jej więcej światła i rzadko kwitnie ale ma za to piękne liście.
OdpowiedzUsuńTwój okaz robi wrażenie:) Pozdrawiam:)Marysia
kwiaty-majki.blog.onet.pl
Wystawiła Cie roslinka na próbe wiary? A jeżeli nawet nie , to na próbę cierpliwości, ale jak widac opłaciło się ja podlewać a nie wycinac:))) Odplaciła Ci się za czułe słowa i opiekę:)))
OdpowiedzUsuńCzekałaś cierpliwie, raz więcej, raz mniej, na jej kwitnienie i doczekałaś się pięknych kwiatów. Zostałaś wynagrodzona. *** Kalie ( nie znoszę tej prawdziwej nazwy) u nas podziwiane, a tam prawie chwast, to dziwne dla nas, ale normalne dla ludzi tam mieszkających. Pozdrawiam serdecznie i dzięki za miłe odwiedziny.
OdpowiedzUsuńKwiaty wygladaja jak sztuczne a pachna cudnie. Wiem, u mnie tez zakwitla, jednak nie musialam czekac tak dlugo.
OdpowiedzUsuńDostalam hoje od tesciowej w prezencie, chyba nie musze pisac w jakim byla szoku ja zobaczyla, ze u mnie zakwitla a u niej nie:))))
Trochę na odwrót niż w biblii: tam było siedem krów tłustych, które zostały pożarte przez siedem chudych, tu wygląda że chude się utuczyły :).
OdpowiedzUsuńTak mi się skojarzyło, kiedy przeczytałem o tych siedmiu latach Twoich zaklęć :)
Te kopertki... JAKIE ŚWIETNE O_O
OdpowiedzUsuńKwiat, jak to kwiat... nie lubi być przymuszany. Faceci tez tak mają:-)
OdpowiedzUsuńprzepiekny, a czy on rosnie w ziemi w naturze czy to tak w doniczce :)
OdpowiedzUsuńHoja rosnąca jako roślina ogrodowa...bezcenny widok! :)
OdpowiedzUsuńPięknie zakwitła, takie widoki wynagradzają czekanie, prawda?
Ten słodki nektar też zawsze podjadam, gorzej jak potem oblepione są nim parapety :)))
Pozdrawiam serdecznie.
P.S.
Bardzo ciekawy blog!
Muszę koniecznie tu wrócić i na spokojnie poczytać.