Po wielkich upałach spadł upragniony deszcz! Leje i leje, kalosze i parasole poszły w ruch... a może to kolejny potop..., ale chyba nie, bo na niebie pojawiła się tęcza nawet podwójna, co należy do rzadkości...
zawołał Noego i powiedział: - Zbuduj arkę z drzewa cedrowego, tak jak wtedy, 300 łokci długa, 50 szeroka, 30 łokci wysoka. Zabierz żonę i dzieci, i z każdego gatunku zwierząt po parze. A za 6 tygodni ześlę wielki deszcz. Noe nie był zachwycony. – Znów 40 dni deszczu, 150 dni bez wygód na arce, bez telewizora i z tymi wszystkimi zwierzętami!
Ale był posłuszny i obiecał spełnić wymagania Boga.
Po 6 tygodniach zaczęło padać dzień i noc.
Noe siedział i płakał, bo nie miał arki! Bóg wychylił się z nieba i zapytał: - Dlaczego nie spełniłeś mojego rozkazu?
Noe odpowiedział: - Panie, coś Ty mi uczynił?!
Jako pierwsze musiałem złożyć podanie o budowę.
W urzędzie myśleli, że chce budować stajnie dla baranów. Potem nie podobała im się architektura; za wymyślna dla baranów, a w budowę statku na lądzie nie chcieli wierzyć.
Takie wymiary nie znalazły poparcia, bo dziś nikt nie wie, jaką miarą jest łokieć! Po przedłożeniu nowych planów dostałem znów odmowę, bo budowanie stoczni w terenie zamieszkałym jest niedozwolone. Po kupnie odpowiedniej działki zaczęły się nowe kłopoty. W tej chwili chodzi o to, że w planach nie są uwzględnione systemy do gaszenia w czasie pożaru. Na moją uwagę, że będę przecież otoczony wodą, przysłali mi psychiatrę powiatowego. Kiedy psychiatra upewnił się, że jednak buduję statek zadzwonili do mnie z województwa, żeby mi uświadomić, że na transport statku do morza będzie potrzebne nowe zezwolenie, a będzie o nie trudno, bo minister podał się do dymisji!
Kiedy powiedziałem, że statku nie muszę transportować, bo będzie i tak otoczony wodą kazali mi z ministerstwa marynarki wojennej, według przepisów Unii, złożyć podanie do Brukseli w ośmiu odbitkach w trzech urzędowych językach o zezwolenie na zalanie terenów zamieszkałych.
Z drzewa cedrowego musiałem zrezygnować – nie wolno go już ze względów ekologicznych sprowadzać. Próbowałem kupić tutejsze drzewo, ale nie dostałem tej ilości ze względu na przepis o ochronie środowiska.
Najpierw musiałbym zadbać o sadzenie drzew zastępczych. Na moją wzmiankę o tym, że i tak będzie potop i nie opłaca się sadzić żadnych drzew, przysłali mi następnego psychiatrę – tym razem w województwa.
Krótko mówiąc – dałem kilka łapówek, kupiłem drzewo, znalazłem nawet cieśli do budowy, ale ci najpierw utworzyli związki zawodowe. Kiedy okazało się, że nie mogę im płacić według taryfy, to rozpoczęli strajk, tak, że budowa arki znów się odwlekła. W międzyczasie zacząłem sprowadzać zwierzęta. Tylko, że wmieszał się związek ochrony zwierząt i zabronił mi transportować jeleni w okresie rykowiska. Poza tym, musiałem podać cel transportu tych zwierząt. Jestem na stronie 22 pierwszego formularza z 47.
Moi adwokaci sprawdzają, czy przepisy dotyczące królików obejmują również zające... A działacze Greenpeace wskazali na konieczność specjalnego urządzenia do pozbywania się gnoju i innych odchodów pochodzących z hodowli zwierząt. Panie Boże, teraz jeszcze podał mnie do sądu mój sąsiad, twierdząc, że buduję prywatne ZOO bez zezwolenia.... oszaleję!!!
Moje nerwy są zszarpane, nie mogę spać, arka niegotowa, a Ty zesłałeś deszcz... W tej chwili przestał padać ulewny deszcz, wyszło słońce i na niebie ukazała się tęcza!
Noe spojrzał w niebo i powiedział: - Czyżbyś się Boże rozmyślił z tym potopem...? Bóg odpowiedział: Nie trzeba deszczu... to załatwi biurokracja!!!”
„Po wielu latach
nieobecności Bóg
nieobecności Bóg
spojrzał znów na ziemię i stwierdził, że się bardzo źle dzieje! Ludzie nic, a nic się nie zmienili, są zepsuci i skłonni do przemocy, wokół wojna pogania wojnę, więc postanowił znów zesłać potop i zniszczyć ziemię.
Ale przedtemzawołał Noego i powiedział: - Zbuduj arkę z drzewa cedrowego, tak jak wtedy, 300 łokci długa, 50 szeroka, 30 łokci wysoka. Zabierz żonę i dzieci, i z każdego gatunku zwierząt po parze. A za 6 tygodni ześlę wielki deszcz. Noe nie był zachwycony. – Znów 40 dni deszczu, 150 dni bez wygód na arce, bez telewizora i z tymi wszystkimi zwierzętami!
Ale był posłuszny i obiecał spełnić wymagania Boga.
Po 6 tygodniach zaczęło padać dzień i noc.
Noe siedział i płakał, bo nie miał arki! Bóg wychylił się z nieba i zapytał: - Dlaczego nie spełniłeś mojego rozkazu?
Noe odpowiedział: - Panie, coś Ty mi uczynił?!
Jako pierwsze musiałem złożyć podanie o budowę.
W urzędzie myśleli, że chce budować stajnie dla baranów. Potem nie podobała im się architektura; za wymyślna dla baranów, a w budowę statku na lądzie nie chcieli wierzyć.
Takie wymiary nie znalazły poparcia, bo dziś nikt nie wie, jaką miarą jest łokieć! Po przedłożeniu nowych planów dostałem znów odmowę, bo budowanie stoczni w terenie zamieszkałym jest niedozwolone. Po kupnie odpowiedniej działki zaczęły się nowe kłopoty. W tej chwili chodzi o to, że w planach nie są uwzględnione systemy do gaszenia w czasie pożaru. Na moją uwagę, że będę przecież otoczony wodą, przysłali mi psychiatrę powiatowego. Kiedy psychiatra upewnił się, że jednak buduję statek zadzwonili do mnie z województwa, żeby mi uświadomić, że na transport statku do morza będzie potrzebne nowe zezwolenie, a będzie o nie trudno, bo minister podał się do dymisji!
Kiedy powiedziałem, że statku nie muszę transportować, bo będzie i tak otoczony wodą kazali mi z ministerstwa marynarki wojennej, według przepisów Unii, złożyć podanie do Brukseli w ośmiu odbitkach w trzech urzędowych językach o zezwolenie na zalanie terenów zamieszkałych.
Z drzewa cedrowego musiałem zrezygnować – nie wolno go już ze względów ekologicznych sprowadzać. Próbowałem kupić tutejsze drzewo, ale nie dostałem tej ilości ze względu na przepis o ochronie środowiska.
Najpierw musiałbym zadbać o sadzenie drzew zastępczych. Na moją wzmiankę o tym, że i tak będzie potop i nie opłaca się sadzić żadnych drzew, przysłali mi następnego psychiatrę – tym razem w województwa.
Krótko mówiąc – dałem kilka łapówek, kupiłem drzewo, znalazłem nawet cieśli do budowy, ale ci najpierw utworzyli związki zawodowe. Kiedy okazało się, że nie mogę im płacić według taryfy, to rozpoczęli strajk, tak, że budowa arki znów się odwlekła. W międzyczasie zacząłem sprowadzać zwierzęta. Tylko, że wmieszał się związek ochrony zwierząt i zabronił mi transportować jeleni w okresie rykowiska. Poza tym, musiałem podać cel transportu tych zwierząt. Jestem na stronie 22 pierwszego formularza z 47.
Moi adwokaci sprawdzają, czy przepisy dotyczące królików obejmują również zające... A działacze Greenpeace wskazali na konieczność specjalnego urządzenia do pozbywania się gnoju i innych odchodów pochodzących z hodowli zwierząt. Panie Boże, teraz jeszcze podał mnie do sądu mój sąsiad, twierdząc, że buduję prywatne ZOO bez zezwolenia.... oszaleję!!!
Moje nerwy są zszarpane, nie mogę spać, arka niegotowa, a Ty zesłałeś deszcz... W tej chwili przestał padać ulewny deszcz, wyszło słońce i na niebie ukazała się tęcza!
Noe spojrzał w niebo i powiedział: - Czyżbyś się Boże rozmyślił z tym potopem...? Bóg odpowiedział: Nie trzeba deszczu... to załatwi biurokracja!!!”
A ja dodam: Boże jeśli zmieniłeś plany i chcesz nadal budować arkę poszukaj Noego na naszym Wschodzie, bo tutaj w głębokiej dżungli nikt z tych, którzy wydają przepisy i je egzekwują nie odnajdą Noego, i nawet na myśl im nie przyjdzie, że ktoś coś może budować!
A jeszcze dodam, że wielu boi się węży i innych gadów no i czarów... Z tymi wymiarami łokciowymi będzie mały problem, ale sobie poradzimy! Drzewa u nas pod dostatkiem... z cedrowego musisz zrezygnować, bo takowe tutaj nie rośnie, a jak mamy robić tę arkę w ukryciu - proponuję „Sapeli”, to twarde i dobre drzewo, i ma piękny kolor!
Chciałam jednak jeszcze nadmienić, że nie wolno zmieniać zdania, które powiedziałeś kiedyś tam..., że nie będzie już nigdy żadnego potopu... no, to tyle, jak na razie - Twoja Judytka, pa
Ostatnie tęcze na niebie – śliczności po prostu!
Judyto!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z kraju nad Wisłą gdzie niedawno było kilka potopów.
W tym i głupoty.
Biurokracja to jest hydra!
I biurokracja rośnie w siłę!
Pozdrawiam z Kraju nad Wisłą
Vojtek
Świetna historia, ubawiłam się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No to mnie ubawilas ta historia ;))) Mysle, ze Bog sie nad Wami zlituje, tak jak to zrobil w èprzypadku wspolczesnego Noe :)
OdpowiedzUsuńHistoria z tych słodko-gorzkich :)))
OdpowiedzUsuńNo to masz przykrość :-). A ja myślałam, że nas są tylko głupie przepisy.Życzę wytrwałości w budowie domu i powodzenia.Tęcza piękna. *** Bardzo się cieszę, że mnie odwiedziłaś i pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńPrzecudna opowieść Judyto! Życzę Ci wszystkiego najlepszego Najmilsza Siostro...
OdpowiedzUsuńCzytałem już kiedyś tę historię, ale w wydaniu afrykańskim - po raz pierwszy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W Krakowie też deszczowo, choć nie aż tak ;) Pewnie też polskie deszcze, jakie by nie były, nie przebiją kameruńskich, dobrze myślę? Pewna bliska mi osoba, kiedy w latach 90-tych była w Peru, opowiadała mi, że tam jak się człowiek wytarł po kąpieli, to zaraz był mokry - taka wilgoć.
OdpowiedzUsuńJa wierzę w Bożą obietnicę, a historia o Noem współczesnym... Piękna! Parafrazując pewne powiedzenie: Bóg nie może zmienić rzeczywistości, ale biurokraci mogą.
Pozdrawiam :)
Przepiękna opowieść
OdpowiedzUsuńponoc po drugiej stronie teczy znajduje sie skarb, no prosze nawet deszcz moze byc cudem
OdpowiedzUsuń