Na Golgocie stały trzy krzyże... Pierwszy krzyż, to krzyż
człowieka zbuntowanego. Zbuntował się przeciwko władzy i ta władza go ukarała.
A teraz buntuje się przeciwko Bogu. Woła z tego krzyża: „Jeżeli jesteś
Chrystusem, spraw, abym zstąpił z krzyża”. Mogłeś uzdrawiać, mogłeś wskrzeszać,
mogłeś uciszać burzę na morze, dlaczego nie możesz zrobić tego, abym zstąpił z
tego krzyża?
Jest to postawa człowieka, który się przeciwko krzyżowi buntuje.
Każdy z nas ma w sobie coś z zbuntowanego złoczyńcy. Z drugiej strony krzyża
Chrystusa wisi inny człowiek.
Ten modli się, prosi Boga o przebaczenie.
Otrzymuje obietnicę: „Dzisiaj będziesz ze mną w raju”. Ten krzyż, na którym
zawisł, czegoś go nauczył, zmienił go.
Czego go nauczył? Jak go zmienił? Ten człowiek był złoczyńcą, był
buntownikiem.
Być może wydawało mu się, że jest mocny, silny, że włada bronią tak
dobrze, iż jest niezwyciężony. Ale krzyż nauczył go pokory. Cierpienie nauczyło
go rozumieć, że jest tylko człowiekiem. I być może w nas także jest taki
krzyż: krzyż, który uczy nas pokory. Uczy nas tej wielkiej prawdy, że nasze siły
są skończone, ograniczone, że jesteśmy
tylko ludźmi. Być może nam także potrzebny jest krzyż po to,
abyśmy zrozumieli prawdę o sobie...
abyśmy zrozumieli prawdę o sobie...
Ale te dwa krzyże to nie jest jeszcze ten krzyż najważniejszy
– krzyż Chrystusowy. Zobaczmy, co się dzieje na tym krzyżu. Słychać głos. Głos,
który – jeśli go dobrze zrozumieć – budzi grozę i trwogę. Na tym krzyżu
słychać: „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?”. Jeszcze przed chwilą, przed
paroma godzinami, paroma dniami, modlił się ten Człowiek do Boga, prosząc: daj
mi świadectwo, potwierdź moje przesłanie. Na Górze Przemienienia Apostołowie
słyszeli: „ Ten jest Syn mój umiłowany, Jego słuchajcie”.
A teraz słychać:
„Boże, mój Boże czemuś mnie opuścił?”. Ten krzyż jest krzyżem, z którego płynie
w pewnym momencie rozpacz. Jakby wszystko zostało stracone, jakby wszystko
zostało przekreślone. Z tego krzyża słychać głos rozpaczy. Ale za chwilę odzywa
się inny głos i mówi:
„W ręce Twoje oddaje ducha mego”.
„W ręce Twoje oddaje ducha mego”.
Jak gdyby rozpacz została przezwyciężona.
Przyszła nadzieja. Ten krzyż stał się krzyżem nadziei. Uczy nas o zbawieniu.
Uczy nas tego, jakimi drogami chodzi
po świecie zbawienie. Każdy człowiek, każdy z nas, ma w swojej
duszy te trzy krzyże.
Te trzy krzyże są człowiekowi potrzebne, ażeby nauczyły
go dróg zbawienia.
Jest w duszy człowieka ten krzyż, który powoduje, że
człowiek buntuje się przeciwko Bogu, przeciwko światu. I jest w duszy człowieka ten krzyż, który
uczy człowieka pokory, prawdy o sobie. I jest w duszy człowieka ten trzeci
krzyż, krzyż, z którego ma na człowieka spłynąć nadzieja. To jest bardzo ważna
sprawa, bo każdy człowiek niesie na swoich plecach jakiś krzyż.
Człowiek
powinien zrozumieć sens tego krzyża.
Może to jest ten pierwszy krzyż: krzyż
zbuntowanego złoczyńcy. Tragedią tego krzyża jest to, że rodzi wciąż nowe
krzyże. Zbuntowany złoczyńca chce się pozbyć krzyża, a w gruncie rzeczy dzieje
się coś przeciwnego: zrzuca jeden krzyż, a na jego miejsce przychodzi drugi,
trzeci, dziesiąty. I tak jest czasem w życiu człowieka, że chce się pozbyć
jednego krzyża, buntuje się przeciwko temu jednemu krzyżowi, a w zamian
przychodzi na niego dziesięć krzyży jeszcze cięższych.
Znaczy to, że nie
zrozumiał sensu krzyża, że jest jak ten łotr, który chcąc się z krzyża
wyzwolić, mnoży sobie krzyże na plecach.
Ale jest w twoim życiu może także ten drugi krzyż: ten krzyż, który ma
cię nauczyć prawdy o sobie. Jesteś tylko człowiekiem. Jesteś tym kim jesteś. Masz dwie ręce, dwie
nogi, masz dwoje uszu i dwoje oczu. Jedni widzą lepiej, drudzy gorzej. Jedni
słyszą lepiej, drudzy gorzej. Jedni chodzą szybciej, drudzy wolniej. Człowiek nie przeskoczy samego siebie –
jest, jaki jest. Dlatego nie powinien udawać kogoś, kim nie jest.
Ten łotr udawał kogoś, kim nie był, i to go zaprowadziło na krzyż.
Ale na krzyżu odkrył prawde o sobie. Krzyż stał się dla niego wielką szkołą prawdy.
Więc może ten twój krzyż jest także dla ciebie szkołą prawdy. Ucz się zatem tej prawdy o sobie, a im prędzej się nauczysz, tym mniejszy będzie ten drugi krzyż.
Ten łotr udawał kogoś, kim nie był, i to go zaprowadziło na krzyż.
Ale na krzyżu odkrył prawde o sobie. Krzyż stał się dla niego wielką szkołą prawdy.
Więc może ten twój krzyż jest także dla ciebie szkołą prawdy. Ucz się zatem tej prawdy o sobie, a im prędzej się nauczysz, tym mniejszy będzie ten drugi krzyż.
I wreszcie jest ten trzeci krzyż: krzyż
Chrystusowy. Ten krzyż, o którym Ewangelia mówi, że z niego „płynie zbawienie”
na świat. Bo „nie przyszedł Bóg na świat po to, ażeby świat potępić, ale po to, aby go zbawić”. I
ty także nie przyszedłeś na świat po to, ażeby świat potępić, ale po to, aby go
zbawiać. Aby niosąc swój krzyż, przyczyniać się do zbawienia świata. Cóż ci
powiedzieć o trzecim krzyżu? Ten trzeci krzyż jest wielką tajemnicą.
Jest to
ogromna tajemnica. Można powiedzieć o nim tylko tyle, że tego trzeciego krzyża
nie niesiesz sam, ale niesiesz go z Chrystusem. Że idziesz z tym krzyżem drogą,
którą już Chrystus przeszedł. Nie jesteś sam.
Niesiesz krzyż. Zapytaj: z kim go niesiesz? Z łotrem zbuntowanym? Ze
złoczyńcą nawróconym? Czy z Jezusem Chrystusem.
/Fragmenty refleksji ks. Tischnera o ukrzyżowaniu/
P.S
„Na Golgocie
były trzy krzyże, a wśród tych trzech krzyży jedynie z jednego krzyża płynęło
na świat zbawienie. Jak z tego widać, krzyż krzyżowi nierówny. Jeśli można
powiedzieć, że każdy człowiek jest w życiu krzyżowany na jakimś krzyżu, to
trzeba zapytać na jakim krzyżu jest się krzyżowanym”.
Trudne jest to co napisałaś i smutne zarazem, bo człowiek nie chciałby jednak nieść krzyża...
OdpowiedzUsuńAle nie wiemy, co nam przeznaczone...
Jasna8 każdy z nas niesie swój krzyż. Tylko jedni cięższy a drudzy lżejszy - ludzie mają różne problemy, zmartwienia i kłopoty i nie ma człowieka, który by tego krzyża nie miał.
OdpowiedzUsuńJudytko, ostatnio z wielu powodów zaniedbałam trochę blogi, ale wracam i jak zawsze podziwiam. Gdzie Ty znajdujesz te najróżniejsze anegdoty, cytaty, opowieści? podrzuć linki na e -maila, z chęcią sama skorzystam, czy choćby podumam, porozważam, w końcu czas ku temu dogodny.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
wspaniały ks.Tischner...filozoficzny tekst,ale tak jest,jest jakiś sens nieść te krzyże,jeśli jest i nadzieja...a największa w tym....trzecim krzyżu jest...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam refleksyjnie...
Aktualny czas prowokuje do refleksji...
OdpowiedzUsuńNie da się umknąć przed krzyżem... choć często bywa ogromnie ciężki.
dziękuje Judyto...
OdpowiedzUsuńPiękny wpis Judyto.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Ksiadz Tischner byl bardzo madrym czlowiekiem i tyle! a ja sobie mysle o tych krzyzach...caluje Judytko
OdpowiedzUsuńPani jest na prawdę bardzo dobrą osobą, widać to po wpisach. :)
OdpowiedzUsuńKażdy niesie swój krzyż... czasem jest zbyt ciężki dla jednych, z kolei (porównując) zbyt lekki dla innych...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię*
Wypływa z tego najważniejsze przesłanie - przynajmniej dla mnie - nie pozbywać się krzyża... to nie rozwiąże wszystkich naszych problemów...
OdpowiedzUsuńDzięki Judytko!!!
Pozdrawiam serdecznie.
Nieśmiało zaproszę na Wielkopiątkową Drogę Krzyżową na najwyższą górę w Bieszczadach - Tarnicę???
A 11 czerwca z Kolbuszowej do Rzeszowa wyrusza Ekstremalna Droga Krzyżowa - 42 km. Idziemy nocą.