Pewien człowiek po śmierci dotarł przed oblicze Boga. Pan
Bóg przyjął go uśmiechając się, ale równocześnie bardzo uważnie spoglądał poza
przybyłego.
Uśmiech Boga zabarwił się melancholią. Spytał wówczas człowieka:
-
Ale... dodarłeś tu samotnie.
P.S
Moja meta jest bliżej niż myślałam. I znów Pan Bóg
mnie zaskoczył i wszystkich, którym jestem bliska. Mam metę czyli przerzut,
który zaskoczył przede wszystkim prowadzących lekarzy... Herceptyna nie
zadziałałała. Nie zostało zakończone pierwsze leczenie..., i zostało kilka dni
temu przerwane, bo NIC już nie pomoże. Prawdopodobnie jest więcej niż jedna
meta. Jestem w trakcie badań. Ta, która przybliża nieuchronnie dojście do ostatniej
mojej mety, to przerzut do kości w kilku miejscach. W styczniu miałam
scyntygrafie kości. Kości były czyste. Od miesiąca czułam się słabo. Siostry
stwierdziły, że mam za duże tempo pracy, zaangażowania, ale nic nie
zaszkodzi zrobić następną scyntygrafie... Po dwóch miesiącach od pierwszej
scyntygrafii jest kilka przerzutów w kościach. 3 kwietnia mam pierwsze naświetlanie, które
jest leczeniem paliatywnym. Następne naświetlania, lekarstwa i przepisane
środki przeciwbólowe także są po to, aby przyczynić się do tego, aby mniej
bolało. Rok temu z kawałkiem musiałam zmienić tryb mojego życia... Od kilku dni
wiem, że muszę, a właściwie zostałam ograniczona przez siły wyższe, do stąpania
po ziemi z większą uwagą, aby czegoś sobie nie złamać. Jadąc samochodem po usłyszeniu i wytyczeniu
nowej drogi życia pomyślałam: ile było modlitw w mojej intencji, tłum ludzi
wstawiał się za mnie...,
i otrzymali INNI /śmiech/!!! Nie zazdroszczę, a wręcz
cieszę się, że na coś się jeszcze przydaję. Przeze mnie inni uleczyli swoje
dusze i ciało, mam taką nadzieję. Na marginesie ciała i duszy... Zdrowie nie
jest najważniejsze!!! Wiosna, wszystko wskazuje, że moja ostatnia będzie tą
najpiękniejszą i tylko o jedno proszę, abym do końca była w miarę sprawna, aby
nie zabrakło mi radości życia, humoru. Przyjechały wczoraj moje rocznikowe.
Moje słabości nie pozwoliły, abym do końca uczestniczyła w rozmowach
niedokończonych /śmiech/. Radosne rozmowy, śmiech, który dochodził do mojej
samotni był bardzo miły dla mojego ucha!!! Dobrze, że życie Żyje swoim życiem,
dodaje mi to skrzydeł! Cieszę się, że skończyłam redagowanie mojego pierwszego
i... ostatniego kalendarza misyjnego na 2015, który jest już w druku.
Muszę, chcę
jeszcze skończyć stronę misyjna naszego Centrum Misyjnego, myślę, że dam
radę.... Póki co polecam się Waszej modlitwie i zapewniam, że będę jeszcze pisać
o życiu i śmierci /śmiech/, pa!
I żeby do końca chciało mi się CHCIEĆ!!!!
/pierwsze tulipany, które dostałam na moje nowe chorowanie. Dlaczego
tulipany? Tulipan tuli panny, a teraz potrzeba mi tego więcej niż do tej
pory...
Dlaczego żółte, bo to najpiękniejszy kolor! Ech
życie, nic nie żal, a jednak żal.../
Judytko!!!trudno w to uwierzyc!!!jestes niesamowicie dzielna, tule i sciskam...
OdpowiedzUsuńTulę pannę słonecznie, czyli na żółto. Jestem bliżej Ciebie, niż potrafisz to sobie wyobrazić. :**** cóż więcej...
OdpowiedzUsuń"Kiedy się czegoś pragnie, wtedy cały wszechświat sprzysięga się, byśmy mogli spełnić nasze marzenie".
OdpowiedzUsuńModlę się, mocno ściskam...i Wierzę, że "marzenie" spełni się :* :* :*
Judyto..... a wczoraj myślałam, że jakoś długo milczysz.....
OdpowiedzUsuńWspieram :***** I oby Ci się chciało chcieć......
Judytko,jeszcze będzie wiele tych WIOSEN w Twoim życiu,zobaczysz...wierzę w to bo wiosna dodaje w nas pewnej energii...i ja wierzę,że Ty ją dostaniesz:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię sredecznie:)
Zbieram zęby z klawiatury. Kompletnie nie wiem, co napisać, wszystkie słowa wydają mi się trywialne.
OdpowiedzUsuńJudytko, przytulam. Tak strasznie chcę, żeby Ci się udało...
Judyto...przytulam***
OdpowiedzUsuńNieodgadnione są wyroki boskie, zwłaszcza dla mnie - człowieka lichej wiary. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńtulę Cię całym sercem
OdpowiedzUsuńTulę i fiołki przesyłam. I wspieram modlitwą o zdrowie prosząc...Buziolki piękna Panno :)
OdpowiedzUsuńJudyta... sama wiesz, że ta meta to początek nowej drogi. Żal znikać stąd, żal zostawiać wszystko, żal żegnać Cię teraz... Wierzę jednak, że czeka na Ciebie coś bardzo pięknego i mam ogromną nadzieję, że po drugiej spotkamy się stronie. Byłaś u mnie nie raz i nie jedno słówko po Tobie w moim sercu zostało. Za każde pięknię dziękuję. Dziękuję również za Twój czas poświęcony na moich myśli czytanie. Modlić się będę za spokojną metę, za brak bólu i radość w Twoim sercu. Nie mówię żegnaj, mówię do zobaczenia piękny, kochany człowieku :) Tulę Cię mocno- COTTONI
OdpowiedzUsuńPrzytulam całym sercem.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za Twoją siłę. Zdrowym się nieraz nie chce chcieć. Życzę Ci kolejnej wiosny.
OdpowiedzUsuńja ciebie judytko podziwiam. wprawdzie ja nie wiem czy moja meta za rok czy za dzień bo czas wyznaczają zmiany w moim sercu. właściwie to jestem pogodzona, jak ty. tylko ja starsza jestem, ty młoda....a może?
OdpowiedzUsuńmeta...?...hm...
OdpowiedzUsuńJezu ufam Tobie !
OdpowiedzUsuńW gardle twarda gula...Jak dobrze, że wierzysz!
OdpowiedzUsuńJudytko! Mnóstwo ciepłych mysli slę!****
Ogromnie jednak bolesne jest to,o czym piszesz.Bardzo ci życzę wyzdrowienia...dopóki żyjemy wszystko jest możliwe.Wiem,że mogą denerwować takie słowa,nawet z serca pisane.
OdpowiedzUsuńMyślisz,że ci INNI cokolwiek otrzymali? watpię.Naszym życiem żądzi ślepy przypadek.
Przytulam
Bea.
jesteś... i bądź....
OdpowiedzUsuńi na pewno nie dotrzesz na metę sama.. wszystko co dla nas zrobiłaś dobrego pójdzie razem zz Tobą ...
a swoją drogą... ja nie chcę uwierzyć w to co napisałaś... :(
Spokojnie, wszystko bedzie tak, jak ma byc czyli dobrze. Cokolwiek to znaczy. Nie chodzi o zludna nadzieje, ale sama pewnie wiesz, ze nadzieja umiera ostatnia.
OdpowiedzUsuńPrzytulam i podrzucam zolte tulipany.
nosz kurna
OdpowiedzUsuńpozwolę sobie pochlipac chwilke...
niech Ci się chce
dużo dajesz nam, czytaczom, uczę się tyle od Ciebie, ze nawet jestem czasem zaskoczona, ile czerpie z Twoich wpisów
czekam nna tysiąc następnych...
jestem
Na pewno nie dotrzesz tam sama. Nie na próżno była ta cała moc dobra. którą nam świadczyłaś.
OdpowiedzUsuńI nadal będziesz świadczyć. Nie rezygnuj, niech Ci się chce - do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej:-). Będę się modlić.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńPrzytulanki i tulipanki dla Justynki, a do Pana Boga prośba, by tak liczne modlitwy zaliczał także na konto Justyny, a nie tylko dla innych, o!
Pozdrawiam serdecznie.
Tak jak pasterz niosący owieczkę, trzymam Cię blisko mojego serca (Iz 40.11)
OdpowiedzUsuńPewnego dnia otrę wszystkie łzy z Twoich oczu (Ap 21.3-4)
I uwolnię od wszelkiego bólu, który znosiłeś na ziemi (Ap 21.3-4)
Jestem Twoim Ojcem i kocham Cię dokładnie tak, jak kocham mojego syna, Jezusa (J 17.23)
Bo w Jezusie objawiłem moją miłość do Ciebie (J 17.26)\
Pozdrawiam serdecznie.
Wszystko zresztą w rękach Boga, a cuda się zdarzają i trzeba wierzyć w nie do końca i nie trącić nadzieję. Mojej 40 letniej wówczas krewnej lekarze dawali tygodnie życia a Ona dożyła 70 lat..Włanczam się w modlitwę wraz z innymi i trzymam kciuki.. Uściski serdeczne-;))
OdpowiedzUsuńNikt nie zna Bożych zamysłów...Niejeden żyje, choć go skasowano o odwrotnie. A Ty Judytko zrobiłaś tak wiele dobrego. Dałaś tylu ludziom siłę i nadzieję. Być może dzięki temu blogowi ktoś uwierzył, albo jeszcze uwierzy. P. Bóg zabiera wcześnie tych, których kocha, widocznie tak musi być.Teraz się będziemy za Ciebie modlić, za Twoją osobistą Drogę Krzyżową w tym poście.
OdpowiedzUsuńA jeśli nie otrzymamy, o co prosimy, kiedyś będziemy się modlić... do Ciebie...
Bardzo mocno wrosłaś w moje serce...
I cóż tu napisać... życzę Ci dużo wytrwałości, jeszcze nie wiadomo co może się zdarzyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ciebie serdecznie.
Przytulam :*
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że to ostatnia Wiosna. Że to ostatni kalendarz. Wierzę, że zaskoczyło lekarzy raz, to zaskoczy i drugi, tym razem pozytywnie. Jestem myślami i sercem z Tobą, ucząc się pogody ducha od Ciebie i ciesząc każdym dniem, jakby miał być moim ostatnim.
OdpowiedzUsuńJeszcze dochodzę do siebie po przeczytaniu postu. Nie napiszę nic dla otuchy, bo chyba się nie da. Zresztą słowa są tu zbędne. Zostaje modlitwa, w maju będę w Rzymie i u ojca Pio - wybłagam co się da. Trzymam w ręku chustę od Siostry i wspominam dane nam wspólne spędzone chwile podczas ćwiczeń i masaży. Chciałabym odwiedzić, uściskać i pogadać, jeśli będzie możliwość to proszę o kontakt. Ktoś kiedyś powiedział, że zawsze jest "za wcześnie" na śmierć. Siostra jeszcze młoda, dużo może zrobić, lekarze nie dają nadziei, ale nie od dziś wiadomo, że Bóg może wszystko, więc uciekajmy się do Niego. Wierzę w cud. Siostro ściskam Cię gorąco, najgoręcej jak tylko mogę. Nie jesteś sama, wiele osób jest teraz z Tobą całym sercem!!!
OdpowiedzUsuńWiem, że będzie Ci się chciało chcieć teraz i... zawsze.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z uwagą Twój post Judith. Na niektórych zdaniach się zatrzymywałam i czytałam jeszcze raz. Serce stanęło mi na niejeden moment.
OdpowiedzUsuńCiesz się wiosną Kochana. Wszystkie kwiaty kwitną dla Ciebie. Dla Ciebie zieleń łąk i szum wiatru, dla Ciebie uśmiech i błękit nieba, i słońce, i deszcz.
Bądź, moc uścisków.
Jak człowiek bardzo chce żyć,to i medycyna jest bezradna:))), że tak zażartuję.
OdpowiedzUsuńNiezbadane są wyroki boskie - nikt z nas nie wie na pewno,co go czeka...
Mocno wierzę,że pokonasz chorobę,wspieram cię z całego serca.
Zula
Tyle bliskich i dobrych osób zniknęło z mojego otoczenia w ostatnim czasie, ze nie pogodzę się tak łatwo z kolejną stratą.
OdpowiedzUsuńWalcz i Ty, bo ja będę walczyć o Ciebie w jedyny dostępny mi sposób, tylko czy wystarczy mi wiary?
Dla Ciebie teraz przyszła wczesna wiosna, ze swymi zapachami, kolorami śpiewem ptaków i nadzieją.
Ściskam mocno.
Siostrzyczko Droga.
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam trzy godziny temu - szok, smutek, ... Ale później postawiłam sobie samej pytanie: gdzie moja wiara i ufność? Teraz wiem, że trzeba zmobilizować wszystkie siły, uruchomić wszystkie rodzaje "broni" i z większą wiarą i ufnością szturmować Niebo. Może czasem trzeba "potargować się" z naszym Miłosiernym Panem. Wierzę, że u Niego nie ma rzeczy niemożliwych i ufam Jego obietnicy: „gdzie dwaj albo trzej zgodnie o coś proszą” i "Proście, a będzie wam dane" oraz „A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. 0 cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię”. Oczywiście, musimy pamiętać, że przede wszystkim ma spełniać się Jego wola. Ale dla mnie wyżej przytoczone słowa zawszę są Nadzieją na spełnienie tego, o co proszę.
Siostrzyczko. Ciesz się wiosną i ... kolejnymi porami roku.
Serdecznie pozdrawiam. Janina K.
bardzo Cię podziwiam za odwagę, otwartość, wiarę, prostotę.
OdpowiedzUsuńJestem z Tobą myślami. Znam tylko dwie osoby, które tak zwyczajnie potrafią mówić o swoim stanie i nie oczekują zaprzeczenia tylko akceptacji. Judyto, jestem z Tobą myślami i choć wiesz, jakim jestem niedowiarkiem, codziennie rano postaram się mówić - Panie Boże, proszę Cię, aby mojego tatę i Judytę nic nie bolało. Śmiej się śmiej, Ciebie znam tylko z bloga a tata to jednak tata choć myślę, że dla Boga ta kolejność w modlitwie nie ma znaczenia. Ech, tata obiecał, że wytrzyma do wiosny a ta wiosna przyszła tak szybko jak nigdy.
Wiem, że Jezus ma dla naszego życia wspaniały plan, ale i tak czasem się buntuję.
OdpowiedzUsuńJesteś i będziesz w moich modlitwach i dziękuję Panu Bogu, za Ciebie.
Szkoda, że nie udało nam się poznać..ale WIEM, że wszystko przed nami.
Ściskam mocno ;*
Judytko... ja jestem po rekolekcjach...
OdpowiedzUsuńJechałam na nie mocno zbuntowana...
Chciałam się pokłócić, chciałam wygarnąć swoje żale... zanim zdążyłam to zrobić... dostałam odpowiedź...
On jest... On się o nas troszczy... On ma cel (nie zawsze nam znany) w tym co robi...
Trudno się pogodzić...Trudno się pogodzić czytając i nie chcę się domyślać jak ciężko musi być Tobie...
Judytko... otulam Cię swoimi myślami... choć znam Cię tylko blogowo...to stałaś się w tym świece radosnym promieniem... promieniem nadziei i miłości...Promieniem dobroci...
Judytko, to z pewnością NIE jest Twoja ostatnia wiosna...
OdpowiedzUsuńPrzytulam serdecznie.
Popieram w 100 (a nawet więcej)%. To NIE jest ostatnia wiosna Siostrzyczki. Kiedyś MUSIMY poznać się osobiście, a później spotkać jeszcze kilka razy - będzie mi Siostra opowiadała o Kamerunie. To dla mnie bardzo ważne. Nie będę tu pisała dlaczego.
UsuńŚciskam i całuję z całych moich sił.
Judyto, przytulam sercem :*
OdpowiedzUsuńTak szybko Bóg Siostry do siebie nie weźmie.
OdpowiedzUsuńJudyto, jest mi bardzo bardzo smutno!!!
OdpowiedzUsuńi w takich momentach "zazdroszczę" ludziom, którzy wierzą!
Judyto i ja jestem myślami i całym sercem:*
OdpowiedzUsuńNie wiem,czy umiem dać ci tak dużo jak ty dajesz mi...
OdpowiedzUsuńTulę
Rozpłyńcie się me źrenice, toczcie smutnych łez krynice...
OdpowiedzUsuńJudyto smutek zapanował w moim sercu...
♥♥♥
OdpowiedzUsuńJudytko bede myslala o Tobie.
OdpowiedzUsuń:**
Jest mi bardzo bliski Twój sposób postrzegania świata.Bardzo lubię Twoje blogi,mądrość,wrażliwość,otwarty umysł.
OdpowiedzUsuńPowtórzę za Klarką - bardzo Cię teraz podziwiam,Twoją odwagę i siłę.
I w tę Twoją siłę,nie ukrywam,bardzo jeszcze wierzę.Choć smutno mi jest.
Ewa
Judytko, dużo siły!
OdpowiedzUsuńI ja tulę nieustannie :*
OdpowiedzUsuńW takich chwilach, nagłych nieszczęść, wypadków lub tym bardziej stopniowego napływania złych i coraz to gorszych wiadomości poznaje się człowieka takim, jaki jest naprawdę. Ty naprawdę kochasz ludzi, nawet jak ich dobrze nie znasz, lub nie znasz ich wcale. I wszystkim, którzy tylko chcą to przyjąć, dajesz tę najlepszą cząstkę siebie: swój czas, swoją radość, poczucie humoru i odrobinę zainteresowania.
OdpowiedzUsuńDajesz też coś bardzo istotnego, dzieląc się z nami swoją chorobą - zmuszasz nas niejako do myślenia, a może i zastanowienia się nad tym, "jak bym to ja poradził(a) sobie z taką sytuacją?". Dzielisz się tez swoją wiarą. I nie jest to wiara w jakimś suchym opisie, nie jest to zbiór nakazów i zakazów, ale obraz świata, który w połączeniu z wiarą może być piękny. Nie raz to nam pokazywałaś.
Ja dziękuję Bogu, że choć wirtualnie mogłem poznać zarówno Ciebie, jak i wiele innych miłych memu sercu osób. Ostatnio chyba bardziej dziękuję niż proszę, w zasadzie jeśli już, to proszę dla innych, ale to pewnie kwestia pewnego etapu w życiu.
Życzę Ci Judytko dużo siły, pogody ducha, małych radości, uśmiechów i dalszego dawania kawałka siebie innym.
A kiedyś w końcu Panu Bogu będziesz mogła odpowiedzieć: "Nie dotarłam tu samotnie. Oprócz tych z imionami i twarzami, których przyciągnęłam za sobą, nierzadko początkowo wbrew ich woli, jest jeszcze cały tłum takich małych znaczków. To internetowe nicki. Nie mają co prawda twarzy, ale z pewnością mają duszę".
Pięknie Pan napisał.
UsuńPięknie.
I.
Pięknie i mądrze i niezwykle trafnie.
UsuńJudyto, myśli ciepłe ślę
♥♥♥
Przyjmujesz to tak pięknie, że jesteś inspiracją.Właśnie do tego dążę, do takiej pełnej akceptacji wszystkiego co zsyła nam los. Jestem z Tobą duchem, jesteś niesamowitą osobą.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak, Judyto - jesteś inspiracją i natchnieniem. Dziękuję Ci, że jesteś, że któregoś dnia odwiedziłaś mój blog i tak się odbyło nasze poznanie...
UsuńJudytko! Poczekaj... proszę! Już niedługo wyjdzie moja książka; Alwarele i lawendy, a w niej...Pozwoliłaś mi wpleść w jej treść, ułamek Twoich wspomnień z Kamerunu...
Bardzo proszę... poczekaj na nią!
Przytulam Cię...
Pan Bóg jest egoistą - zabiera do siebie najlepszych. Dziękuję Mu że mogłem Cię poznać. Będę się modlił żeby Ci oszczędził bólu
OdpowiedzUsuńPrzytulam i mocno wierzę, że to nie może być ostatnia wiosna.
OdpowiedzUsuń"Nie proszę Ciebie o dni jasne i o noce spokojne
OdpowiedzUsuńnie proszę o słowa przekonywające I czyny szlachetne
o mądrość ani zrozumienie
nie proszę o życie długie ani śmierć bezbolesną
nie proszę o nic
lecz błagam o wszystko o miłość …i o wytrwanie "
z "Nie ja wyznaczam godzinę..." S.M.Katarzyna Wardynszkiewicz SAC
Ps. Ja też proszę Boga o miłość i o wytrwanie...dla Siostry.
Judytko, ale gloriozy czekają przecież w Kamerunie........
OdpowiedzUsuńKochana, przytulam mocno.......
Nie :(
OdpowiedzUsuńTej radości życia w każdej sekundzie...i mniej bólu...może uda się jeszcze więcej, choćby i lato...a modlitwę masz zapewnioną
OdpowiedzUsuńA ja buntuję się wobec śmierci. Wiara nie pomaga jej przyjąć.
OdpowiedzUsuńt.
Z jednej strony dobrze, bo można dążyć do życia wiecznego.
UsuńDla ludzi rozwiniętych duchowo nie ma śmierci, jest przejście do innego życia, tyle że już bez materii.
Ale życie nie jest materią, my tylko materię chwilowo ożywiamy(mniej lub bardziej).
I.
Prędzej czy później - czy to za chwilę, czy za kilkadziesiąt lat - każdy z nas wypadnie z czasoprzestrzeni i wpadnie w ramiona kochającego Ojca. Nie wiadomo, kto pierwszy, kto po kim będzie płakał...
OdpowiedzUsuńJudith, nie zdziwię się, jeśli jednak się zdziwimy.
Jestem przy Tobie.
Ja też - jak napisała Anna - "nie zdziwię się, jeśli jednak się zdziwimy". Mimo całej "powagi sytuacji" jest we mnie oczekiwanie na bardzo pozytywne zaskoczenie, na "wymarzony prezent od Kogoś bardzo kochającego". To moje oczekiwanie ma poważne podstawy. W minionym (2013) roku otrzymałam trzy takie "prezenty" (Igor, Nicola, Olivier). To były "prezenty" dla mnie ale z przeznaczeniem dla zaprzyjaźnionych małżeństw - dzieciaki do adopcji.
OdpowiedzUsuńMiłość i Miłosierdzie Boga są jak niezmierzony ocean, a ich nigdy niewyczerpane "krople" roznosi nieustannie wiejący "wiatr" Miłości bliźniego.
Judytko, rzadko piszę, bo ostatnio rzadko tez bywam, ale odwiedzam Cię zawsze, bo lubię Twoje mądre słowa. Ale dziś chcę napisać, mały ślad zostawić...
OdpowiedzUsuńNikt nie powiedział, że to ostatnia wiosna i nie możesz tak myśleć. Metę raz widac, a raz ginie za zakrętem drogi. Może ją widzisz, ale może i Twoja droga poprowadzi do niej zakrętami? Kto to wie? Tylko Ten-u-Góry. :))
Ściskam Cię mocno, życzę zdrowia, sił i niesłabnącej radości zycia.
Ewa
Trudno w takiej sytuacji cokolwiek powiedzieć.
OdpowiedzUsuńDa Bóg dzień da i radę.
Judyto Wiara Nadzieja i Miłość.
Jestem.
OdpowiedzUsuńTo słowo jest zawsze aktualne. Pięknie, że jesteś.
UsuńTeresa
A JA PŁACZĘ.
OdpowiedzUsuńech, jesteś dzielna, wierzę, że dbają tam o Ciebie, uściski wirtualne posyłam i dobre myśli
OdpowiedzUsuńMironq napisal wszystko to, co czuje kazdy z nas kto Cie poznal w tym wirtualnym swiecie, jestes niesmowita osobowoscia, jestes kobieta ktora daje wszystko co ma w sobie najlepsze.
OdpowiedzUsuńPrzesylam wirtualnie mnostwo tulipanow we wszystkich kolorach.
Walcz, nie poddawaj sie, sciskam wirtualnie.
siostro judyto, dziękuję za Twoje świadectwo wiary, pomogło mi zbliżyć się do Boga.Nie trać nadziei, może Bóg da Ci zdrowie, jest wielu ludzi,którzy się za Ciebie modlą,ja też.W całym kraju ,są odprawiane msze o uzdrowienie i uwolnienie z Odnowy w Duchu Świętym przez Ojca Józefa Witko,wielu ludzi zostąlo uzdrowionych.Joanna
OdpowiedzUsuń"Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili" (1 List Piotra 4, 12 - 13).
OdpowiedzUsuńNasze choroby, cierpienia i próby, przez które przechodzimy, nie są niczym niezwykłym. Bo przecież tu chodzi o nasze doświadczenie. A nawet, jeśli one są, to skoro wierzymy, że jest Bóg i że jest zmartwychwstanie, to przecież nie będzie to trwało wiecznie.
Wielu ludzi mówi, że uwierzą, gdy zobaczą np. cudowne uzdrowienie. Zastanawiałam się nad tym wiele razy i teraz myślę, że wcale by się tak nie stało. Gdyby w Polsce np. ktoś na wózku inwalidzkim w sekundę wstał z wózka, ktoś niewidomy nagle odzyskał wzrok, to zaraz zleciałyby się media i wszyscy dziennikarze głodni taniej sensacji i przekręciliby wszystko. Słyszymy czasem o takich uzdrowieniach tam, gdzie są misje, gdzie ludzie nie mają Pisma w swoim języku (np. w Afryce, w Indiach, w Chinach...), ale oni nie mają Bożego Słowa, więc im są potrzebne inne dowody na to, że Jezus jest Prawdą.
My, żyjący w Polsce, w Europie, w XXI wieku, mamy inne świadectwo: Słowo.
Wierzę Judyto, że przyjdzie czas, kiedy będziemy mieli nowe, zdrowe ciała: po zmartwychwstaniu. Bo nawet, jeśli nastąpi uzdrowienie na ziemi, to nasze ciała posłużą nam jeszcze góra przez 50 lat. Jak się ma 50 lat do wieczności, do tysięcy, milionów lat?
Życzę Ci Judyto Bożego błogosławieństwa w tym doświadczeniu.
Pozdrawiam :)
modle o Pani, nikt oproc Pana Boga. Da budet wolja Ego
OdpowiedzUsuńSalome
Nie zgadzam się na to. Złego licho nie bierze, a dobry ma się żegnać tak szybko? To nie jest sprawiedliwe!
OdpowiedzUsuńTam będzie całe pole tulipanów dla Ciebie. I On spojrzy na Ciebie i zapyta, czy Ci się podobają takie, czy może wolisz te drugie pole, różowe, czy to trzecie - czerwone, bo też przygotował.
OdpowiedzUsuńDziękuję za to, co piszesz i jak piszesz.
Jestem przekonana, że Bóg nie opuszcza nikogo, kto Go kocha.
OdpowiedzUsuńTeresa
Kochana Siostro Judytko!
OdpowiedzUsuńGdzieś kiedyś usłyszałam, że życie wierzącego człowieka jest jak drabina wiodąca do nieba. Jeden dzień to jeden szczebel tej drabiny. I tak dzień po dniu, szczebel po szczeblu zbliżamy się do Pana. Nikt z nas nie wie ile nam tych szczebli zostało. Ja się wspinam dzielnie i wytrwale bo wiem, że czekają tam na mnie moi bliscy. Kiedyś wszyscy się tam wdrapiemy. Siostrze życzę jeszcze dużo, bardzo dużo tych szczebli :) Myślę, że po wiośnie dla Siostry przyjdą kolejne pory roku. Pamiętam w modlitwie. A.
cholera! wybacz Judytko, ale nic innego na myśl mi nie przyszło, chciałabym żebyś wyzdrowiała!
OdpowiedzUsuń