niedziela, 9 września 2012

O procentach...


Jak zdumiewająco często ludzie tracą wszystko, goniąc za czymś, co nie ma znaczenia...!
 Martwimy się o tak wiele spraw i rzeczy...
 Po rozmowie z „rozwodzącymi się” doszłam do wniosku /kolejny raz/,
 że warto z ludźmi rozmawiać, bo postronne osoby często widzą sytuacje i ludzi z innej perspektywy.
 Trzeba ludziom choć trochę pokazać nowy punkt widzenia, który pozwoli zatrzymać się, popatrzeć na życie z boku i zacząć od nowa.
 Trzeba mieć przyjaciół prawdziwych, którzy pomogą ujawnić nasze najlepsze cechy, pomogą popatrzeć na chwilę, w której nam trudno z odpowiedniej perspektywy, dystansu.
 Najlepszy przyjaciel zawsze będzie mówił nam prawdę, ale osoby, które mają trudności muszą koniecznie chcieć i miec dobrą wolę,
 aby z kryzysu wyjść.


 Moi „rozwodzący się” są na dobrej drodze do bycia razem
 i mają bardzo dużo dobrego oleju w swoich głowach /śmiech/.
 40% rzeczy, które napełniają nas niepokojem, w rzeczywistości nigdy się nie wydarzy.
 30% rzeczy, o których myślimy z lękiem, już się wydarzyło,
 są to zmory przeszłości. Możemy się martwić, ile chcemy, ale i tak nie zmienimy tego, co już stało, nieprawdaż?
  12% procent zmartwień wynika z bezpodstawnych obaw o stan naszego zdrowia, bo boli mnie noga, to może być rak. Boli mnie głowa, to może być guz. Mama zmarła na wylew mając 52 lata,
 a ja mam w tym roku 50 więc zostało mi tylko 2 lata!!! 
10% to strach przed tym, co pomyślą o nas inni.
 A wiadomo wszystkim, a może nie, że zupełnie bez sensu jest martwić się o to, na co kompletnie nie mamy wpływu.
 Zostało nam tylko 8%, które stanowią uzasadnione obawy.



 Gdy pomyślimy to stwierdzimy, że są to sytuacje, z którymi przy odrobinie wysiłku można sobie poradzić.
 Cóż, człowiek ma jakiś defekt, bo traci wiele energii na zamartwianie się rzeczami, które nigdy im się nie przytrafią lub których nie są w stanie kontrolować.
 I co się dzieje, a no to, że nie starcza nam sił na to, by sprostać realnym wyzwaniom, gdy te się wreszcie pojawią.
 Ktoś, kto nieustannie się zamartwia, jest skupiony przez cały czas; problem w tym, że nie na tych sprawach, na których powinien.
 O czym myślicie przez, powiedzmy, pierwszych dziesięć minut zaraz po przebudzeniu...?
 To będzie odpowiedź czy są to sprawy istotne, na które mam wpływ...
 Zazdroszczę motylom, które budzą się skoro świt i z zapartym tchem, jeśli tak to mogę wyrazić, wlatują w nowy dzień i nie martwią się, bo nie potrafi...
 i maja wszystko co im do szczęścia potrzeba.


 Tekst na podstawie Andy’ego Andrewsa

19 komentarzy:

  1. Patrzcie na ptaki, które nie sieją i nie żną, a Ojciec w niebieski żywi je - tak mi się jakoś skojarzyło z Twoim wpisem i przywołanymi motylami:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo czesto mam wrazenie ze mlodzi dzisiejsi ;) ludzie malo sklonni sa do kompromisow liczy sie tylko moje wlasne JA, to nie ja sie bede zmienial tylko ON/ona, za malo szacunku do grugiej osoby i chyba tym samym do samego siebie

    OdpowiedzUsuń
  3. Krzysiu; mialam to zdanie dopisac...

    Lewym Okiem;szanujesz prawdziwie siebie to i uszanujesz drugiego... prawda!

    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając posta i o tych %, miałam wrażenie jakby to było o mnie....
    Dochodzę do wniosku że rzeczywiście nie mamy wpływu na to, co nas czeka i takie zamartwianie się na zapas, często prowadzi donikąd...

    Judith... odbierz swoje wyróżnienie !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie jest tak w życiu, że spotyka nas coś zupełnie nieoczekiwanego i niespodziewanego, wcale nie to czego się obawialiśmy, dlatego nie ma sensu zamartwianie się na zapas, a jeśli chodzi o dobrego przyjaciela, to nie jestłatwe
    mieć takiego.

    OdpowiedzUsuń
  6. To bardzo dobre podejście. Nie ma sensu martwić się na zapas:)
    To Ty Judyto jesteś moją równolatką:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba te 8% lepiej od razu powierzyć Opatrzności Boskiej, która będzie wiedziała,jak nas z tej nieuniknionej ciemności wyprowadzić :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niby tak. I sama nie mam z tym problemu - nie zamartwiam się tym, co mogłoby być. Ale pewna bliska mi osoba go ma i nijak nie może (nie możemy) sobie z tym poradzić. Niby wie, że to bez sensu, a jednak ciągle przewiduje jakiś kłopot i się nim przejmuje - na zapas...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałem znajomego, któremu w wieku 40-stu lat przyśniło się, że będzie żył 71 i zmarł w tym wieku. Jego żonie wróżka wywróżyła, że umrze w wieku 78 lat. Kiedy zbliżał się ten wiek, schudła, posiwiała i zmarła.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój mąz często powtarza:Ela kochanie nie martw sie na zapas a ja dopowiadam :da Bóg dzień da i radę...
    Pozdrowienia słoneczne bo u mnie pieknie słonko swieci:)

    OdpowiedzUsuń
  11. z tym martwieniem na zapas masz rację, sporo czasu trzeba nad sobą pracować, żeby dojść do wniosku "pomartwię się, jak się stanie" ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. mimo, że życie przez te 60 lat dało mi porządnie w d..., to jednak naiwnie twierdzę, że świat jest piękny, ludzie są dobrzy, a gorzałka tania, smaczna i zupełnie nieszkodliwa dla osobników płci obojga jak i środowiska naturalnego...
    ukłony

    OdpowiedzUsuń
  13. Cieszę się,że rozmowa pomogła:)
    A wielu powiedziałoby ,że nie wolno się wtrącać w sprawy małżonków!
    A z boku widać lepiej i ...obiektywniej;)

    OdpowiedzUsuń
  14. O czym myślę zaraz po przebudzeniu?
    ***
    Hm....Uświadamiam sobie jaki dziś mamy dzień oraz czy mogę jeszcze dwie minuty jeszcze poleżeć...

    OdpowiedzUsuń
  15. Mądrze napisane... rozmowa to podstawa. Życzę rozwodzącym sie, by się pojednali i by znów na nowo miłość w nich zagościła

    OdpowiedzUsuń
  16. 10 minut po przebudzeniu myślę o jedzeniu, szczera prawda;)

    a tekst...cała prawda i tylko prawda
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. A co ja mysle po przebudzeniu: oj, mam nowy dzien, dzieki Ci Boze, ale najpierw, jak zwykle 5 godz z minutami, z zaspanymi oczetami lece, jak na skrzydlam zrobi sobie kawe i siedze na tarasie i podziwiam wschodzace slonce i spiew ptakw czy padajacy deszcz...po prostu czekam na wstanie slonca... prawie zawsze je budze...zeby nie zaspalo /smiech/

    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  18. Swój osobisty rozwód przeżyłem prawie 30 lat temu i była to najwredniejsza impreza w moim sześćdziesięcioletnim życiu. Z aktualną małżonką doczekałem już prawie srebrnego wesela i dobrze mi tak.
    Nawet dzisiaj czuję, że cholesterol obniżył mi się o 15% (fynfcyjn procynt!), natomiast do szczęścia Brakuje mi tylko zanurzenia na 40% i kolegi!
    Serdeczności
    Art Klater

    OdpowiedzUsuń
  19. Ludzie przejmują się duperelami, a życie mija im jak wiatry po bigosie...

    OdpowiedzUsuń