Nieoczekiwane, nieplanowane, ale nieuniknione
radosne i bolesne sprawy mogą wywrócić mój świat do góry nogami, owszem, miałam
tego świadomość...
A może trudne, nieoczekiwane, nieplanowane stanie się w moim
życiu punktem zwrotnym w podróży, którą nazywam życiem?
Z dnia na dzień zmienia
się coś bezpowrotnie i nie mogę wrócić do tego, co było, i boli, mam żal i
oceniam, że to coś jest dla mnie dobre, a to złe.
Staję dzisiaj przed wielką
niewiadomą i pytaniem: jak sobie poradzę z tym nieoczekiwanym i to poradznie
sobie zaprząta moje serce i głowę.
Wierzę, że czas pozwoli mi odkryć, że to co
uznałam za złe, przyniesie dużo dobrego dla mnie samej i dla tych, których
przyjdzie mi spotkać w tym trudnym dla mnie czasie.
I co jest ciągle
najważniejsze?
Najważniejsze jest to, co mogę zrobić dla innych w tej chwili i
co Oni mogą zrobić dla mnie, bo nie mogę zapomnieć o tych, którzy chcą być ze
mną...
Przechodzimy przez życie, które
kończy się śmiercią, a tak często tego sobie nie uświadamiamy.
Choroba, śmierć
bliskich nam osób, jakby zatrzymuje nas i uświadamiamy sobie kruchość naszego
życia.
Moje życie to określony czas i muszę zdecydować,
jak chcę go przeżyć. A
decydować trzeba każdego dnia...
Teraz i w tym miejscu, bo z perspektywy
śmierci patrzy się inaczej na życie, ludzi...
I nie trzeba robić wielkich
rzeczy w tej jakby się zdawało bezsensownej chorobie i cierpieniu...
Właśnie
teraz mam być bardziej dla innych...
Przecież uśmiechać się dalej potrafię choć
jeszcze trochę przez łzy, ale mam nadzieję, że nie raz nie dwa obdarzę kogoś
uśmiechem nr 7 /śmiech/.
To co trudne jest także częscią naszego losu i bardzo
często nie ma odpowiedzi na pytanie: dlaczego własnie ja?
Chcę przeżyć mój
smutek, żal, łzy, ból i śmierć bardzo świadomie... i chcę dostać za życia
wszystkie kwiaty, które ktoś w przyszłości ma zamiar przynieść na mój grób /śmiech/
„ Z perspektywy śmierci okazuje się, że niewiele poza naszymi relacjami z
ludzmi wytrzymuje próbę czasu.
To co wydaje się banalne i nadużywane, że
najważniejsza jest miłość, dociera do serca rozdzieranego rozpaczą po
stracie... o dzień za późno”.
Wznoszę swe oczy ku górom:
skądże nadejdzie mi pomoc?
Pomoc mi przyjdzie od Pana,
co stworzył niebo i
ziemię.
On nie pozwoli zachwiać się twej nodze
ani się zdrzemnie Ten, który
cię strzeże.
On nie zdrzemnie się
ani nie zaśnie
Ten, który czuwa nad
Izraelem.
Pan cię strzeże,
Pan twoim cieniem
przy twym boku prawym.
Za dnia
nie porazi cie słońce,
ni księżyc wśród nocy.
Pan cie uchroni od zła
wszelkiego,
czuwa nad Twoim życiem.
Pan będzie strzegł
twego wyjścia i
przyjścia
teraz i po wieczne czasy.
Psalm 121
W dwa dni zrobiono mi wszystkie badania z biobcją włącznie. Dzisiaj
otrzymałam piękną żółtą kartkę, na której napisano co wykryła owa biopcja...
Spotkanie z chirurgiem, wyznaczenie operacji na 31 pażdziernika... I jestem
wolna, jak ptak do tej wyznaczonej daty i mam zamiar poszybować po Gdańsku i
okolicach a może i dalej... mam przecież zasłużony urlop, nieprawdaż? Mówią, że
trzeba walczyć, że przede mną chemia, naświetlania... I zastanawiam się po co
na siłę przedłużać życie? Nie lepiej zostawić to wszystko... Mam czas, aby się
zastanowić. I kto by się spodziewał takiego urlopu... Muszę po raz kolejny
stwierdzić: ciekawe mam życie.
Bardzo ciekawe i nadal bedzie ciekawe, a może ciekawsze.
OdpowiedzUsuńPięknie Pani napisała o chorobie ,życiu i śmierci........
Dziękuję i życzę powodzenia w zmaganiach z chorobą.
Wstąpiłam tutaj przypadkowo i już zostanę.
Z całą mocą utrzymuję to,co napisałem w komentarzu przy wpisie o grzybach,Judyto.Dobrej nocy.KUBA
OdpowiedzUsuńPerspektywa śmierci...
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu uczę się przeżywać całą-resztę-swego-życia tak, jak chciałabym to widzieć w chwili śmierci. Nie wiem, czy taki eksperyment myślowy ma sens, ale chcę żyć tak, by w owej chwili nie żałować, że nie można cofnąć czasu. I tym eksperymentem właśnie go cofam - niejako wybiegając do przodu.
Mam świadomość, że gdybanie to tylko gdybanie, ale wiem i to, że kiedyś usłyszę: "Sprawdzam"...
Zbudowałaś mnie tym postem, Judith.
Życzę Ci dużo sił oraz nadziei dającej pokój i radość serca.
I jeszcze raz zapewniam o nieustannej modlitwie w Twojej intencji.
Ściskam!
Judytko! Twoje zycie jest bardzo ciekawe, po raz kolejny wez byka za rogi. Wierze, ze poradzisz sobie z tym przeciwnikiem.
OdpowiedzUsuńJestes wspaniala osoba, ktora kochaja wszyscy ktorzy cie poznali.
Walcz! I nie poddawaj sie, bedziemy z Toba.
Pamietaj, tam w Kamerunie czeka na Ciebie Twoja rodzina.
Moc pozytywnych mysli przesylam, buziaki!
Judyto,pamiętaj,że organizm nastawiony pozytywnie ma moc bronienia się przed chorobą.Walczy...
OdpowiedzUsuńBądź zawsze taka jak jesteś...będzie dobrze.Ja wierzę,że przezwyciężysz chorobę.
Pozdrawiam cieplutko:)
W tej chwili, Judith, przychodzi mi na myśl tytuł Twojego bloga, który jest mottem przewodnim i zadaniem dla Ciebie:
OdpowiedzUsuńLa vie est belle i ja też... i tego się trzymaj:-)))
Judyto!
OdpowiedzUsuńŻycie to dar. A TY jesteś darem dla mojego życia. Jesteś mądra. Tyle w Tobie dobroci, miłości. Nie jest przypadkiem,że w tak ogromnej blogosferze spotkałyśmy się. Spotkałyśmy się w trudnym emocjonalnym, naszpikowanym wątpliwościami dla mnie czasie. Ty jesteś darem od mojego Boga dla mnie. I wiem, że będzie dobrze. Będę Cię wspierać w modlitwie. Przejdziemy przez to, bowiem masz jeszcze wiele do zrobienia na tym świecie. Wielu ludzi potrzebuje Cię. Pamiętaj o tym.
o śmierci wiem tylko tyle, że nie jest mi obojętna, o życiu wiem tylko tyle, że trzeba je przeżyć jak najlepiej, o chorobie wiem z doświadczenia, że powala, odbiera nadzieje, ale też otwiera kolejne drzwi, stawia na naszej drodze nowe cele i szczyty do zdobycia, Judyto trzymam kciuki za leczenie, wiem że wszystko dobrze się dla Ciebie skończy, a choroba zostanie tylko złym wspomnieniem z dziwnych czasów!!! ściskam serdecznie Basia
OdpowiedzUsuńmasz prawo się bać i myśleć - co wy wiecie, skąd możecie wiedzieć, że będzie dobrze, skoro nie wiadomo, jak będzie. Tylko głupiec by się nie bał. Przed Tobą niełatwy czas, ale ..no właśnie - Ufaj, przecież Ty masz w tej chwili największe oparcie, bo jesteś wierząca, wierzysz więc masz gdzie szukać wsparcia i pocieszenia. Najgorzej, gdy człowiek nie ma nikogo. A ja wierzę, że sobie poradzisz, będziesz walczyć bo masz o co. Serdecznie przytulam, trzymam za rękę, wierzmy - w Boga, w lekarzy doskonale radzących sobie z coraz trudniejszymi chorobami, wreszcie w ludzki organizm. Będę myślami z Tobą.
OdpowiedzUsuńKiedyś usłyszałam, że nie należy bać się śmierci tak jak nie baliśmy się narodzin, bo ona nastąpi czy tego chcemy czy nie, skoro życie tu ma być tylko etapem, zawsze jednak chce się ten moment przesunąć...
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że u Ciebie jeszcze sporo się przesunie, bo czekam na wieczór autorski z autografami, na wydanie Twojej książki, a póki co wypoczywaj, racz się powietrzem pełnym jodu i pisz, śmiej się, tańcz, miej głowę pełną planów i marzeń :)
Moc pozytywnych myśli i uścisków :)
Judith, o tym jakie będzie leczenie po operacji, zadecydują dopiero po wyniku histopatologii guza i węzłów chłonnych. Mojej przyjaciółce też przed operacją mówili,że chemia będzie nieodzowna, ale po histopatologii okazało się, że nie ma potrzeby. Codziennie każdy z nas staje przed różnymi wyborami, ale część z nas nie zdaje sobie z tego sprawy, choć często decydują one o obraniu przez nas dobrego kierunku. Jesteśmy tu tylko przez chwilę, a do tego i tę chwilę zakłócają nam choroby, zmartwienia, smutki. Ale nic na to nie poradzimy, takie jest życie.Wypoczywaj przed operacją, staraj się robić to, co najbardziej lubisz, nabieraj sił na walkę z chorobą. I postaraj się o tę książkę, o której Ci pisałam w poprzednim komentarzu. I PAMIĘTAJ ,ŻE JEST WOKÓŁ CIEBIE CAŁA MASA WIELCE ŻYCZLIWYCH CI OSÓB I TO DLA NICH WARTO WALCZYĆ O ZYCIE, BIORĄC CHEMIĘ, LEKI, GUBIĄC WŁOSY I ZNOSZĄC SZEREG NIEDOGODNOŚCI.
OdpowiedzUsuńWszystkie serdeczne myśli kieruję pod Twym adresem;)
Judyto, twoja mądrość i nastawienie do życia pomogą Ci przetrwać trudny czas, bądż cierpliwa,słuchaj lekarzy.
OdpowiedzUsuńWszyscy mamy napisany dawno scenariusz naszego życia, są w nim też bardzo trudne momenty, życzę Ci dobrego zakończenia.
Są wiadomości dobre i są wiadomości złe. Te pierwsze kochamy tych drugich boimy się.
OdpowiedzUsuńCzytając Twojego posta początkowo nie rozumiałam o czym piszesz, dopiero zdanie "Mam czas, aby się zastanowić" zamknął tę złą wiadomość w mojej głowie.
Kilka dni temu na jednym z blogów przeczytałam taką oto myśl
"CI KTÓRZY NIEUSTANNIE UŚMIECHAJĄ SIĘ NIE ZAWSZE MAJĄ DOSKONAŁE ŻYCIE....MUSICIE SPOJRZEĆ GŁĘBIEJ JAK WIELE BÓLU JEST UKRYTEGO ZA TYM UŚMIECHEM... CI KTÓRZY NIEUSTANNIE OPIEKUJĄ SIĘ INNYMI SĄ ZWYKLE TYMI KTÓRZY NAJBARDZIEJ POTRZEBUJĄ OPIEKI..."
Rozdawałaś, rozdajesz i będziesz nadal rozdawać uśmiech Judyto:)))
Wiem to, czuję że jesteś silna swoim uśmiechem!!!
Kocham Twój uśmiech i Twoją dobroć :)))
Jak zawsze przesyłam wszystko to co może Cię wzmocnić, przytulam i zamykam w serdecznym uścisku :)))
Walcz, trzeba walczyć!
OdpowiedzUsuńMasz w sobie siłę, miej i nadzieję. Cóż byłoby warte życie bez nadziei? Poradzisz sobie, trzeba w to mocno wierzyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Judytko,Ty masz siłę i wiarę czyli dwie rzeczy,które pomagają człowiekowi zmierzyć się z problemami i pokonać je.
OdpowiedzUsuńDawałąs tyle dobrego innym ,myśle ,że Pan Bóg stawia przed Tobą jeszcze jedną wielka próbę.
I nie myśl o smierci,bo jeszcze jestes tutaj potrzebna.
Wierzę, że będzie dobrze! Musi! Trzeba walczyć! Trzeba wierzyć...
OdpowiedzUsuńJestem myślami przy tobie szczególnie podczas różańca.
OdpowiedzUsuńjudith, jak ja ciebie rozumiem....wprawdzie nie gad, ale powaliła mnie inna, nieuleczalna choroba. tak z dnia na dzień, bez uprzedzenia. przeszłam długą drogę, zanim zrozumiałam, że musze zwolnić, zmienic tryb życia, przewartościować je. wyciszyć się, nie dać ponosić emocjom. nie mówię, że to jest łatwe, o nie! ileż ja "dołów" zaliczyłam, ile razy nie chciało mi się żyć, bo po co?
OdpowiedzUsuńjest po co. wystarczy rano otworzyć oczy, popatrzeć za okno i widac to, po co chce sie żyć.
widać ludzi, dla których warto żyć.
ściskam i siły życzę:)
Judyto, Siostro Najdroższa - obejmuję Cię serdecznie i przytulam do siebie. JESTEM Z TOBĄ!!!!!
OdpowiedzUsuń"Przegrywasz, boisz się i zwyciężasz, tylko dlatego, że tak chcesz". Nie wiem czyje to słowa, usłyszałam je dość dawno. Myślę, że jest w tym wiele prawdy. Niedawno spotkała mnie straszna tragedia i te słowa trochę mi pomagają. Daję je Tobie i mocno wierzę w to, że nie każda diagnoza jest wyrokiem. Jestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Judyto Droga, Ty potrafisz pozytywnie myśleć. I to jest najważniejsze w każdej chorobie. Ja Ciebie rozumiem, to są ogromne emocje. Każdy się boi. To jest coś nowego i złego. A TY masz w sobie dar rozdawania i niesienia miłości.
OdpowiedzUsuńUwierz, wszystko będzie dobrze.
Będę myślami cały czas z Tobą.
Witaj Judytko! Jak ważne jest w chorobie pozytywne myślenie. A Ty go masz, Ty sobie pomagasz. Ty Judytko dasz radę.Wierzę, że będzie dobrze.Judytko to nie jest na siłę przedłużanie życia. To jest walka z chorobą dostępnymi nam ludziom środkami, więc dlaczego ich nie użyć, aby móc dalej cieszyć się życiem.Pozdrawiam Judytko bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńjuż wczoraj przeczytałam tego posta, ale nie umiałam nic napisać, bo wszystkie słowa uleciały.
OdpowiedzUsuńDziś nie jest wiele lepiej.... Podziwiam Cię za pokorę, z którą przyjęłaś te wiadomość. Wiem, że dzięki wierze pokonasz wszystkie trudne momenty!
pozdrawiam
Siostro Judyto
OdpowiedzUsuńProszę nie zastanawiać się tylko proszę rozpocząc leczenie tak jak Siostra dotychczas leczyła " pospolite " choroby bez zastanawiania się czy warto.
Osiem lat temu zalewając się łzami zadawałam sobie podobne pytania Jak żyć? Czy żyć? Po co żyć?
Zyję!Pracuję! Widocznie takie były plany Pana i moje plany, żeby nie podejmować leczenia nie miały najmniejszego znaczenia.
Od wczoraj płaczę nad niepogrzebaną jeszcze 20- miesięczną wnuczką mojej siostry. Ona nie chorowała , nie myslała nad sensem życia a jednak w śnie Pan powołał Ją do siebie.
Pozdrawiam Siostrę. Ania z Radomia
Nie zastanawiaj się już nawet przez chwilę, po co przedłużać życie. Musisz walczyć, jest w Tobie dużo wiary i wykorzystaj ją. Ta choroba to nie wyrok śmierci, to choroba, którą trzeba leczyć i wierzyć w to, że będzie dobrze, a będzie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBędę z Tobą cały czas, trzymaj się kochana. Wstrząsnęło to mną, ale przede wszystkim to TY nie mozesz sie poddac, bo od tego, od Twojej wiary i nadziei, tak wiele zalezy w tej chorobie! Może najwięcej?! A my wszyscy bedziemy przy Tobie i bedziemy czekać na dobre wiadomosci. Na Ciebie. No przecież musisz kiedyś odebrać ode mnie swoją filiżankę, najlepiej w motyle lub słoneczniki, prawda? :) I swojego anioła... Pamietasz na pewno, napisałaś mi: "Piekne Twoje Anioly... Zastanawiam sie , jak wyglada moj, moje Anioly, bo jestem pewna, ze ich troche wiecej niz jeden tylko... i sa jak cienie przy mym boku prawym..." Pamiętaj więc Judytko w każdej chwili: One naprawdę stoją przy Tobie
OdpowiedzUsuńniech Pan Cię umacnia i On sam będzie umocnieniem. Jestem z Tobą i Kocham...
OdpowiedzUsuńWalcz! Tyle czasu, ile uznasz za stosowne - walcz. O piękne życie, o którym piszesz. Walcz, żebyś mogła je dalej smakować, bo Ty to umiesz, a ten dar nie każdemu dany...
OdpowiedzUsuńPiękne, że tak bezpośrednio piszesz o życiu i o śmierci. Podziwiam Cię, że w takiej chwili, gdy sama potrzebujesz wsparcia innych, potrafisz myśleć o tym, że musisz być dla innych. Ja myślę, że to właśnie Cię uratuje, to że jesteś i chcesz być potrzebna innym ludziom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dopiero teraz doczytałam...
OdpowiedzUsuńJudyto, trzymam mocno kciuki za Ciebie i posyłam Ci dużo ciepłych myśli, bo z modlitwą to ja trochę na bakier :)))