środa, 24 października 2012

O początku nowego...


Nieoczekiwane, nieplanowane, ale nieuniknione radosne i bolesne sprawy mogą wywrócić mój świat do góry nogami, owszem, miałam tego świadomość...
 A może trudne, nieoczekiwane, nieplanowane stanie się w moim życiu punktem zwrotnym w podróży, którą nazywam życiem?
 Z dnia na dzień zmienia się coś bezpowrotnie i nie mogę wrócić do tego, co było, i boli, mam żal i oceniam, że to coś jest dla mnie dobre, a to złe.
 Staję dzisiaj przed wielką niewiadomą i pytaniem: jak sobie poradzę z tym nieoczekiwanym i to poradznie sobie zaprząta moje serce i głowę.
 Wierzę, że czas pozwoli mi odkryć, że to co uznałam za złe, przyniesie dużo dobrego dla mnie samej i dla tych, których przyjdzie mi spotkać w tym trudnym dla mnie czasie.
 I co jest ciągle najważniejsze?
 Najważniejsze jest to, co mogę zrobić dla innych w tej chwili i co Oni mogą zrobić dla mnie, bo nie mogę zapomnieć o tych, którzy chcą być ze mną...
 Przechodzimy przez życie, które kończy się śmiercią, a tak często tego sobie nie uświadamiamy.
 Choroba, śmierć bliskich nam osób, jakby zatrzymuje nas i uświadamiamy sobie kruchość naszego życia.
 Moje życie to określony czas i muszę zdecydować,
 jak chcę go przeżyć. A decydować trzeba każdego dnia...
 Teraz i w tym miejscu, bo z perspektywy śmierci patrzy się inaczej na życie, ludzi...
 I nie trzeba robić wielkich rzeczy w tej jakby się zdawało bezsensownej chorobie i cierpieniu...
 Właśnie teraz mam być bardziej dla innych...
 Przecież uśmiechać się dalej potrafię choć jeszcze trochę przez łzy, ale mam nadzieję, że nie raz nie dwa obdarzę kogoś uśmiechem nr 7 /śmiech/.
 To co trudne jest także częscią naszego losu i bardzo często nie ma odpowiedzi na pytanie: dlaczego własnie ja?
 Chcę przeżyć mój smutek, żal, łzy, ból i śmierć bardzo świadomie... i chcę dostać za życia wszystkie kwiaty, które ktoś w przyszłości ma zamiar przynieść na mój grób /śmiech/

 „ Z perspektywy śmierci okazuje się, że niewiele poza naszymi relacjami z ludzmi wytrzymuje próbę czasu.
 To co wydaje się banalne i nadużywane, że najważniejsza jest miłość, dociera do serca rozdzieranego rozpaczą po stracie... o dzień za późno”. 




Wznoszę swe oczy ku górom:
 skądże nadejdzie mi pomoc? 
 Pomoc mi przyjdzie od Pana,
 co stworzył niebo i ziemię.
On nie pozwoli zachwiać się twej nodze
 ani się zdrzemnie Ten, który cię strzeże.
 On nie zdrzemnie się
ani nie zaśnie
 Ten, który czuwa nad Izraelem.
 Pan cię strzeże,
 Pan twoim cieniem
 przy twym boku prawym.
 Za dnia nie porazi cie słońce,
 ni księżyc wśród nocy.
 Pan cie uchroni od zła wszelkiego,
 czuwa nad Twoim życiem.
Pan będzie strzegł
 twego wyjścia i przyjścia
teraz i po wieczne czasy.
 Psalm 121


W dwa dni zrobiono mi wszystkie badania z biobcją włącznie. Dzisiaj otrzymałam piękną żółtą kartkę, na której napisano co wykryła owa biopcja... Spotkanie z chirurgiem, wyznaczenie operacji na 31 pażdziernika... I jestem wolna, jak ptak do tej wyznaczonej daty i mam zamiar poszybować po Gdańsku i okolicach a może i dalej... mam przecież zasłużony urlop, nieprawdaż? Mówią, że trzeba walczyć, że przede mną chemia, naświetlania... I zastanawiam się po co na siłę przedłużać życie? Nie lepiej zostawić to wszystko... Mam czas, aby się zastanowić. I kto by się spodziewał takiego urlopu... Muszę po raz kolejny stwierdzić: ciekawe mam życie.

31 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe i nadal bedzie ciekawe, a może ciekawsze.
    Pięknie Pani napisała o chorobie ,życiu i śmierci........
    Dziękuję i życzę powodzenia w zmaganiach z chorobą.
    Wstąpiłam tutaj przypadkowo i już zostanę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z całą mocą utrzymuję to,co napisałem w komentarzu przy wpisie o grzybach,Judyto.Dobrej nocy.KUBA

    OdpowiedzUsuń
  3. Perspektywa śmierci...
    Od jakiegoś czasu uczę się przeżywać całą-resztę-swego-życia tak, jak chciałabym to widzieć w chwili śmierci. Nie wiem, czy taki eksperyment myślowy ma sens, ale chcę żyć tak, by w owej chwili nie żałować, że nie można cofnąć czasu. I tym eksperymentem właśnie go cofam - niejako wybiegając do przodu.
    Mam świadomość, że gdybanie to tylko gdybanie, ale wiem i to, że kiedyś usłyszę: "Sprawdzam"...
    Zbudowałaś mnie tym postem, Judith.
    Życzę Ci dużo sił oraz nadziei dającej pokój i radość serca.
    I jeszcze raz zapewniam o nieustannej modlitwie w Twojej intencji.
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Judytko! Twoje zycie jest bardzo ciekawe, po raz kolejny wez byka za rogi. Wierze, ze poradzisz sobie z tym przeciwnikiem.
    Jestes wspaniala osoba, ktora kochaja wszyscy ktorzy cie poznali.
    Walcz! I nie poddawaj sie, bedziemy z Toba.
    Pamietaj, tam w Kamerunie czeka na Ciebie Twoja rodzina.
    Moc pozytywnych mysli przesylam, buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. Judyto,pamiętaj,że organizm nastawiony pozytywnie ma moc bronienia się przed chorobą.Walczy...
    Bądź zawsze taka jak jesteś...będzie dobrze.Ja wierzę,że przezwyciężysz chorobę.
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  6. W tej chwili, Judith, przychodzi mi na myśl tytuł Twojego bloga, który jest mottem przewodnim i zadaniem dla Ciebie:
    La vie est belle i ja też... i tego się trzymaj:-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Judyto!
    Życie to dar. A TY jesteś darem dla mojego życia. Jesteś mądra. Tyle w Tobie dobroci, miłości. Nie jest przypadkiem,że w tak ogromnej blogosferze spotkałyśmy się. Spotkałyśmy się w trudnym emocjonalnym, naszpikowanym wątpliwościami dla mnie czasie. Ty jesteś darem od mojego Boga dla mnie. I wiem, że będzie dobrze. Będę Cię wspierać w modlitwie. Przejdziemy przez to, bowiem masz jeszcze wiele do zrobienia na tym świecie. Wielu ludzi potrzebuje Cię. Pamiętaj o tym.

    OdpowiedzUsuń
  8. o śmierci wiem tylko tyle, że nie jest mi obojętna, o życiu wiem tylko tyle, że trzeba je przeżyć jak najlepiej, o chorobie wiem z doświadczenia, że powala, odbiera nadzieje, ale też otwiera kolejne drzwi, stawia na naszej drodze nowe cele i szczyty do zdobycia, Judyto trzymam kciuki za leczenie, wiem że wszystko dobrze się dla Ciebie skończy, a choroba zostanie tylko złym wspomnieniem z dziwnych czasów!!! ściskam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. masz prawo się bać i myśleć - co wy wiecie, skąd możecie wiedzieć, że będzie dobrze, skoro nie wiadomo, jak będzie. Tylko głupiec by się nie bał. Przed Tobą niełatwy czas, ale ..no właśnie - Ufaj, przecież Ty masz w tej chwili największe oparcie, bo jesteś wierząca, wierzysz więc masz gdzie szukać wsparcia i pocieszenia. Najgorzej, gdy człowiek nie ma nikogo. A ja wierzę, że sobie poradzisz, będziesz walczyć bo masz o co. Serdecznie przytulam, trzymam za rękę, wierzmy - w Boga, w lekarzy doskonale radzących sobie z coraz trudniejszymi chorobami, wreszcie w ludzki organizm. Będę myślami z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś usłyszałam, że nie należy bać się śmierci tak jak nie baliśmy się narodzin, bo ona nastąpi czy tego chcemy czy nie, skoro życie tu ma być tylko etapem, zawsze jednak chce się ten moment przesunąć...
    mam nadzieję, że u Ciebie jeszcze sporo się przesunie, bo czekam na wieczór autorski z autografami, na wydanie Twojej książki, a póki co wypoczywaj, racz się powietrzem pełnym jodu i pisz, śmiej się, tańcz, miej głowę pełną planów i marzeń :)
    Moc pozytywnych myśli i uścisków :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Judith, o tym jakie będzie leczenie po operacji, zadecydują dopiero po wyniku histopatologii guza i węzłów chłonnych. Mojej przyjaciółce też przed operacją mówili,że chemia będzie nieodzowna, ale po histopatologii okazało się, że nie ma potrzeby. Codziennie każdy z nas staje przed różnymi wyborami, ale część z nas nie zdaje sobie z tego sprawy, choć często decydują one o obraniu przez nas dobrego kierunku. Jesteśmy tu tylko przez chwilę, a do tego i tę chwilę zakłócają nam choroby, zmartwienia, smutki. Ale nic na to nie poradzimy, takie jest życie.Wypoczywaj przed operacją, staraj się robić to, co najbardziej lubisz, nabieraj sił na walkę z chorobą. I postaraj się o tę książkę, o której Ci pisałam w poprzednim komentarzu. I PAMIĘTAJ ,ŻE JEST WOKÓŁ CIEBIE CAŁA MASA WIELCE ŻYCZLIWYCH CI OSÓB I TO DLA NICH WARTO WALCZYĆ O ZYCIE, BIORĄC CHEMIĘ, LEKI, GUBIĄC WŁOSY I ZNOSZĄC SZEREG NIEDOGODNOŚCI.
    Wszystkie serdeczne myśli kieruję pod Twym adresem;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Judyto, twoja mądrość i nastawienie do życia pomogą Ci przetrwać trudny czas, bądż cierpliwa,słuchaj lekarzy.
    Wszyscy mamy napisany dawno scenariusz naszego życia, są w nim też bardzo trudne momenty, życzę Ci dobrego zakończenia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Są wiadomości dobre i są wiadomości złe. Te pierwsze kochamy tych drugich boimy się.
    Czytając Twojego posta początkowo nie rozumiałam o czym piszesz, dopiero zdanie "Mam czas, aby się zastanowić" zamknął tę złą wiadomość w mojej głowie.
    Kilka dni temu na jednym z blogów przeczytałam taką oto myśl
    "CI KTÓRZY NIEUSTANNIE UŚMIECHAJĄ SIĘ NIE ZAWSZE MAJĄ DOSKONAŁE ŻYCIE....MUSICIE SPOJRZEĆ GŁĘBIEJ JAK WIELE BÓLU JEST UKRYTEGO ZA TYM UŚMIECHEM... CI KTÓRZY NIEUSTANNIE OPIEKUJĄ SIĘ INNYMI SĄ ZWYKLE TYMI KTÓRZY NAJBARDZIEJ POTRZEBUJĄ OPIEKI..."

    Rozdawałaś, rozdajesz i będziesz nadal rozdawać uśmiech Judyto:)))
    Wiem to, czuję że jesteś silna swoim uśmiechem!!!
    Kocham Twój uśmiech i Twoją dobroć :)))

    Jak zawsze przesyłam wszystko to co może Cię wzmocnić, przytulam i zamykam w serdecznym uścisku :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Masz w sobie siłę, miej i nadzieję. Cóż byłoby warte życie bez nadziei? Poradzisz sobie, trzeba w to mocno wierzyć.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Judytko,Ty masz siłę i wiarę czyli dwie rzeczy,które pomagają człowiekowi zmierzyć się z problemami i pokonać je.
    Dawałąs tyle dobrego innym ,myśle ,że Pan Bóg stawia przed Tobą jeszcze jedną wielka próbę.
    I nie myśl o smierci,bo jeszcze jestes tutaj potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wierzę, że będzie dobrze! Musi! Trzeba walczyć! Trzeba wierzyć...

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem myślami przy tobie szczególnie podczas różańca.

    OdpowiedzUsuń
  18. judith, jak ja ciebie rozumiem....wprawdzie nie gad, ale powaliła mnie inna, nieuleczalna choroba. tak z dnia na dzień, bez uprzedzenia. przeszłam długą drogę, zanim zrozumiałam, że musze zwolnić, zmienic tryb życia, przewartościować je. wyciszyć się, nie dać ponosić emocjom. nie mówię, że to jest łatwe, o nie! ileż ja "dołów" zaliczyłam, ile razy nie chciało mi się żyć, bo po co?
    jest po co. wystarczy rano otworzyć oczy, popatrzeć za okno i widac to, po co chce sie żyć.
    widać ludzi, dla których warto żyć.
    ściskam i siły życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Judyto, Siostro Najdroższa - obejmuję Cię serdecznie i przytulam do siebie. JESTEM Z TOBĄ!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. "Przegrywasz, boisz się i zwyciężasz, tylko dlatego, że tak chcesz". Nie wiem czyje to słowa, usłyszałam je dość dawno. Myślę, że jest w tym wiele prawdy. Niedawno spotkała mnie straszna tragedia i te słowa trochę mi pomagają. Daję je Tobie i mocno wierzę w to, że nie każda diagnoza jest wyrokiem. Jestem z Tobą.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Judyto Droga, Ty potrafisz pozytywnie myśleć. I to jest najważniejsze w każdej chorobie. Ja Ciebie rozumiem, to są ogromne emocje. Każdy się boi. To jest coś nowego i złego. A TY masz w sobie dar rozdawania i niesienia miłości.
    Uwierz, wszystko będzie dobrze.
    Będę myślami cały czas z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj Judytko! Jak ważne jest w chorobie pozytywne myślenie. A Ty go masz, Ty sobie pomagasz. Ty Judytko dasz radę.Wierzę, że będzie dobrze.Judytko to nie jest na siłę przedłużanie życia. To jest walka z chorobą dostępnymi nam ludziom środkami, więc dlaczego ich nie użyć, aby móc dalej cieszyć się życiem.Pozdrawiam Judytko bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  23. już wczoraj przeczytałam tego posta, ale nie umiałam nic napisać, bo wszystkie słowa uleciały.
    Dziś nie jest wiele lepiej.... Podziwiam Cię za pokorę, z którą przyjęłaś te wiadomość. Wiem, że dzięki wierze pokonasz wszystkie trudne momenty!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  24. Siostro Judyto
    Proszę nie zastanawiać się tylko proszę rozpocząc leczenie tak jak Siostra dotychczas leczyła " pospolite " choroby bez zastanawiania się czy warto.
    Osiem lat temu zalewając się łzami zadawałam sobie podobne pytania Jak żyć? Czy żyć? Po co żyć?
    Zyję!Pracuję! Widocznie takie były plany Pana i moje plany, żeby nie podejmować leczenia nie miały najmniejszego znaczenia.
    Od wczoraj płaczę nad niepogrzebaną jeszcze 20- miesięczną wnuczką mojej siostry. Ona nie chorowała , nie myslała nad sensem życia a jednak w śnie Pan powołał Ją do siebie.
    Pozdrawiam Siostrę. Ania z Radomia

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie zastanawiaj się już nawet przez chwilę, po co przedłużać życie. Musisz walczyć, jest w Tobie dużo wiary i wykorzystaj ją. Ta choroba to nie wyrok śmierci, to choroba, którą trzeba leczyć i wierzyć w to, że będzie dobrze, a będzie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Będę z Tobą cały czas, trzymaj się kochana. Wstrząsnęło to mną, ale przede wszystkim to TY nie mozesz sie poddac, bo od tego, od Twojej wiary i nadziei, tak wiele zalezy w tej chorobie! Może najwięcej?! A my wszyscy bedziemy przy Tobie i bedziemy czekać na dobre wiadomosci. Na Ciebie. No przecież musisz kiedyś odebrać ode mnie swoją filiżankę, najlepiej w motyle lub słoneczniki, prawda? :) I swojego anioła... Pamietasz na pewno, napisałaś mi: "Piekne Twoje Anioly... Zastanawiam sie , jak wyglada moj, moje Anioly, bo jestem pewna, ze ich troche wiecej niz jeden tylko... i sa jak cienie przy mym boku prawym..." Pamiętaj więc Judytko w każdej chwili: One naprawdę stoją przy Tobie

    OdpowiedzUsuń
  27. niech Pan Cię umacnia i On sam będzie umocnieniem. Jestem z Tobą i Kocham...

    OdpowiedzUsuń
  28. Walcz! Tyle czasu, ile uznasz za stosowne - walcz. O piękne życie, o którym piszesz. Walcz, żebyś mogła je dalej smakować, bo Ty to umiesz, a ten dar nie każdemu dany...

    OdpowiedzUsuń
  29. Piękne, że tak bezpośrednio piszesz o życiu i o śmierci. Podziwiam Cię, że w takiej chwili, gdy sama potrzebujesz wsparcia innych, potrafisz myśleć o tym, że musisz być dla innych. Ja myślę, że to właśnie Cię uratuje, to że jesteś i chcesz być potrzebna innym ludziom.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  30. Dopiero teraz doczytałam...
    Judyto, trzymam mocno kciuki za Ciebie i posyłam Ci dużo ciepłych myśli, bo z modlitwą to ja trochę na bakier :)))

    OdpowiedzUsuń