niedziela, 3 lutego 2013

O życiu konsekrowanym…

W Święto Ofiarowania Pańskiego obchodzi się w Kościele Światowy Dzień Życia Konsekrowanego.
 I można zapytać: po co nam zakony?
 Czy istnienie zakonów ma jakiś sens? Zapewne takie pytanie stawiamy sobie spoglądając na ludzi w habitach.
 Zastanawiamy się i próbujemy odgadnąć, do jakiego zakonu należą, co ich skłoniło do wyboru takiej drogi życia i to właśnie w tym, a nie innym zakonie. Z zakonnikami  dajemy jakoś radę i jakoś ich rozróżniamy... Natomiast siostry zakonne stanowią dla ludzi jednolitą grupę. To co je wyróżnia, to różnorodność habitów i na tym znajomość o siostrach zazwyczaj się kończy. A przecież to nie habit stanowi o kimś, że jest zakonnicą. Gdybyśmy zapytali  chociaż jedną z nich, czym różni się od siostry z innego zgromadzenia, bylibyśmy zdumieni jej poczuciem własnej tożsamości zakonnej.







 Co one tam robią...?
    

Według potocznego przeświadczenia, klasztor jest ucieczką od trosk życia codziennego, albo od... zawiedzionej miłości, czyli azylem dla ludzi lękających się świata. Bo jakże inaczej można odczytać ciągłe modlitwy, posty, milczenie, życie we wspólnocie, ścisłe odosobnienie... Najtrudniej zrozumieć wyjątkowość powołania zakonów klauzurowych, których mnisi i mniszki żyją w ścisłym odosobnieniu. Zupełnie jakbyśmy nie mogli pojąć świadectwa wiary i miłości oraz modlitwy za tych, którzy sami nie wierzą, nie kochają i nie modlą się. Co one tam robią? Uspakajamy się nieco, słysząc, że karmelitanki robią różańce, piszą ikony, benedyktynki wypiekają opłatki i komunikanty, a wizytki haftują kapłańskie ornaty. Jedne wyszywają i tkają, inne uprawiają ogrody, hodują zioła, prowadzą pasieki. Jeszcze inne obsługują maszyny drukarskie, rysują, malują, piszą... Jednak to nie forma aktywności określa wielkość ich powołania. Św. Bernard z Sieny pisał: „ W zakonie człowiek żyje czyściej, upada rzadziej, powstaje prędzej, chodzi ostrożniej, odpoczywa bezpieczniej, rosą niebiańską bywa skrapiany częściej, oczyszcza się rychlej, umiera z większą ufnością...”  Muszą jednak pamiętać, że wiele otrzymują, ale w zamian wiele od nich się oczekuje... Powołanie zakonne zobwiązuje.  Jan Paweł II zwracał się często do zakonnic i nazywał je „solą ziemi”. Ich istnienie jest bowiem dla świata znakiem przypominającym o Bogu godnym uwielbienia. Jedne umartwiają się duchowo, drugie nie unikają surowych pokut zewnętrznych, inne czuwają długo nocą adorując Najświętszy Sakrament. Wszystkie jednak ofiarowują się za świat i w imieniu świata choć są tylko glinianymi naczyniami... Są zapleczem modlitewnym dla apostolskiej i misyjnej pracy Kościoła. Szczególną rolę w życiu sióstr pełni oficjalna modlitwa Kościoła, czyli liturgia godzin: od jutrzni, po tercję, sekstę, nonę i nieszpory po kompletę.





Jeśli chcesz...

Klasztor to nie więzienie, a wskazania ewangeliczne to nie system policyjny. Chrystus powiedział do bogatego młodzieńca: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj co posiadasz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za mną”. Ów zamożny, młody człowiek odszedł zasmucony, bo wszystko co posiadał, związało go na tyle mocno, że nie potrafił zdobyć się na wypowiedzenie „tak”. Taką bowiem odpowiedź na wezwanie Boże daje każdy człowiek wstępujący do zakonu, potwierdzając ją czasową, a później wieczystą profesją – publicznym ślubowaniem składanym wobec przedstawicieli Zgromadzenia Kościoła. Przyrzeka on żyć do końca swych dni według rad ewangelicznych, ślubując: czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Realizację tych rad urzeczywistnia przez wolny wybór. Cóz, realizując swoje powołanie mnisi i mniszki stają się dla ludzi pozostających w świecie znakiem przynależności do Chrystusa i przypominają, że wszyscy poprzez swoje powołanie mamy podążać do nieba....

                                                                                /tekst wg M. Gryczyński/                                                                                                        




P.S
Św.Bernard z Clairvaux napisał: „Bez miłości klasztory są piekłem, a ich mieszkańcy demonami; z miłością przeciwnie – klasztory są rajem, a przebywający w nich aniołami” Zapewniam Was, że w klasztorach żyją ludzie z krwi i kości i starają się, aby było choć trochę jak w raju, aby choc trochę być jak aniołowie... I tak pomiędzy ziemią i niebem w murach klasztornych żyją ludzie dynamiczni, radośni, kochający świat, człowieka... i cieszący się pełnią życia. I niech się Wam nie wydaje, że powołanie dotyczy tylko ludzi wyjątkowych, sytuacji nadzwyczajnych, a nie zwykłych śmiertelników oraz ich codziennego życia... Małżeństwo, rodzicielstwo, życie w samotności, chorobie... Tylu ilu ludzi tyle powołań. Każdy z nas jest po-wołany, czyli przy-wołany do współpracy z Bogiem.  I co mnie zachwyca: Bóg nie wola tylko raz, ale bez przerwy, przez całe nasze życie.

62 komentarze:

  1. Podziwiam osoby, które zdecydowały się związać swoje życie z zakonem.
    Dziękuję, że dzisiaj o tych ludziach i ich misji opowiedziałaś. Tak wiele dla nas czynią, a mu na co dzień nie zawsze to dostrzegamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam moja siostre Hanie i inne Kobiety, ktore zyja czynnie i z oddaniem w swiecie... Ona mowi, ze za zadne skarby swiata nie zamienilaby sie ze mna... ani ja z Nia /smiech/
      J.

      Usuń
    2. Nie każdy potrafi związać swoje życie z zakonem. Wiaże się to z rezygnacją z założenia swojej rodziny

      Usuń
  2. wiesz Judyto,zawsze to,o czym tu napisałaś chciałam wiedziec od kogoś,kto jest w tym temacie najbliżej...
    Dziękuję Ci za ten tekst,czasem nie zdajemy sobie sprawy,z wielu rzeczy...z bardzo wielu...
    pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A moze czasem lepiej czegos nie wiedziec... moze, nie wiem...
      J.

      Usuń
  3. Bez wątpienia szanuję, podziwiam. Niemniej mam też i pewne wątpliwości, które pozwolę sobie krótko wyrazić - no bo czy można poza zakonem realizować taki sam sposób życia w modlitwie i podobnych pracach? Można. Wydaje mi się, że to nawet większe wyzwanie - stawić czoła otaczającej rzeczywistości, a mimo wszystko realizować to, co serce dyktuje. Nie poruszam już drażliwych spraw, jakimi są finanse, koszty utrzymania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam takze watpliwosci co do zycia ludzi w swiecie... Ilu jest takich, ktorzy nie kalaja sie praca, zyja na koszt innych itp... Nie o to tu chodzi... Kazdy z nas ma swoje powolanie, swoja droge, ktora powinien realizowac, aby byc szczesliwym. Siostry pracuja i same sie utrzymuja, borykaja sie z roznymi problemami tzw codziennego zycia..., ale nie o to przeciez takze chodzi... Modlitwa... nie wiem czy wygospodarujesz okolo 4 godz dziennie na modlitwe bedac w swiecie..., ale nie o to przeciez chodzi... Kazdy powinien odkryc co w zyciu dla niego najwazniejsze i pozwolic sobie i innym isc swoja niepowtarzalna droga. Nie ma lepszych czy gorszych drog powolania, na kazdej trzeba zadac sobie trud, aby byc Dobrym... W Polsce jest tylko 22 tys siostr zakonnych...toc to tylko kropla...
      Serdecznosci
      Judith

      Usuń
    2. Racja. Oczywiście, że racja. Każdy powinien odkryć swoją dobrą drogę i realizować się tak, jak czuje. Na upartego i na siłę, jeśli chciałoby się doszukiwać jakiegoś "ale", doszukamy się tego u każdego. A nie o to chodzi. To, że coś do mnie nie przemawia i mnie osobiście nie pociąga, nie znaczy, że dla innej osoby nie będzie to sensem życia. I bardzo dobrze, tym sposobem świat jest różnorodny, nasze role w nim są podzielone. Nie da się być "od wszystkiego", nie mówiąc już o tym, by we wszystkim być dobrym. Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Napisałaś: to nie habit stanowi o kimś, że jest zakonnicą. Fakt. Są też siostry bezhabitowe, więc nie strój, a powołanie...
    Człowiek ewoluuje, rozwija się duchowo i mentalnie... powołanie to wielka zagadka, ważne, by je w swojej drodze odkryć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak habit robi swoje... Jestem w szpitalu po swiecku... Za godzine pojawia sie s Katarzyna w habicie i co? Mnie nikt nie zauwazyl, a ona jak sie pojawila wywolala poruszenie, umiech, ktos powiedzial: Niech bedzie pochwalony Jezus Chrystus... A moze byc calkiem odwrotnie...
      Serdecznosci
      Judith

      Usuń
    2. Judith, aż chce się powiedzieć, nie szata zdobi człowieka.../śmiech/,
      ale sama widzisz...:)W szpitalu dzielimy się na chorych i... resztę świata!:)))
      Serdeczności i dla Ciebie!:)

      Usuń
    3. He He:))) a ja w szpitalu bez habitu a dla reszty jestem zawsze siostrą ;)
      Judytko, bardzo ale to bardzo mi imponujesz i nie "habitem" a dobrocią właśnie. Mówisz pięknie o powołaniu i choć sama nie wierzę /kiedyś tak ale ostatnio sama nie wiem... bo chciałabym aby ktoś nad tym wszystkim jednak panował - siła wyższa ;)/ podoba mi się Twoja wiara, życzliwość, zrozumienie dla drugiego człowieka i ta nienachalność... Lubisz ludzi i to czuć w Tobie, dlatego tak lgną i dobrze się przy Tobie czują. Ja staram się choć być dobrym człowiekiem i myślę, że taką postawą krzywdy nikomu nie zrobię - bez względu na wiarę czy niewiarę...

      Usuń
  5. Nie będę udawała ani pisała wzniosłych rzeczy - życia zakonnego nie rozumiem i jego idea jest mi tak daleka, jak rachunek różniczkowy i całki [choć po namyśle - chyba jednak całki byłabym w stanie szybciej ogarnąć :)]. W związku z tym też nie podejmuję się żadnej oceny tego tematu.
    Kieruję się zasadą: żyj jak chcesz, dopóki nie szkodzisz innym. Dopóki więc reguła któregoś z zakonów nie ingeruje negatywnie w życie ludzi z zewnątrz [co niestety miało miejsce w dawnych epokach], to nic mi do tego, jak żyją zakonnicy i zakonnice. Jeśli decyzja o wstąpieniu do zakonu daje komuś poczucie spełnienia, to świetnie i niech się tego trzyma.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze bedziemy ingerowac w zycie innych nawet nic nie mowiac...
      Serdecznosci
      Judith

      Usuń
    2. Napisałam o negatywnym ingerowaniu. Pozytywne ingerowanie jak najbardziej :) Np. Ty w ramach życia zakonnego ingerujesz pozytywnie, bo opiekujesz się dziećmi, uczysz je etc.

      Usuń
    3. Mysle, ze dobrze wiesz o co mi chodzi... Bo ja nie tylko opiekuje sie dziecmi i je ucze... ja wojuje i to czesto /smiech/
      J.

      Usuń
    4. Jeśli do "wojowanie" im wychodzi na dobre, to wojuj ile wlezie :)

      Usuń
  6. Gdy ktoś wybiera zakon lub stan duchowny w wyniku zawodu miłosnego, to nie ma w nim powołania. Powołanie jest pozytywną odpowiedzią na wezwanie Najwyższego, a nie negatywną selekcją tego, co w życiu doczesnym.
    Znajomy ksiądz opowiedział mi takie zdarzenie sprzed lat, gdy był jeszcze klerykiem. Przełożeni poprosili, by oprowadził młodzież po seminarium. Młodzi mieli wiele pytań. Młody chłopak zapytał:
    - Jak już ktoś jest w seminarium to jak może z niego wyjść?
    - Tak, jak tu wszedł... drzwiami:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj Szwagier mawia: jak cos sie zaczelo, to trzeba dobrze skonczyc... chocby trzeba bylo wychodzic z podniesionym czolem przez drzwi...
      Serdecznosci
      Judith

      Usuń
    2. Mądry człowiek ten Twój Szwagier. Popieram jego opinię na temat kończenia rozpoczętych spraw:-)

      Usuń
  7. I we mnie były pytania typu: "Co one tam robią?", "Po co te zakony?", "Jak można tak żyć?"... Aż poznałam jedną, drugą, trzecią, dziesiątą zakonnicę, a z paroma nawet się zaprzyjaźniłam. I się przekonałam, że są to normalne, wspaniałe dziewczyny, kobiety, które po prostu poszły za głosem swojego powołania (tak jak ja poszłam za głosem swojego powołania). Czyli nie zmarnowały nie tylko tego powołania, ale i życia. Dzisiaj dużo się mówi o realizacji siebie - toż to nic innego, jak właśnie wypełnienie swego powołania. Wypełnię swe powołanie, zrealizuję siebie, gdy rozwinę to, co we mnie jest - zwinięte. Szczęśliwa żona, matka, zakonnica, szczęśliwy mąż, ojciec, zakonnik, kapłan czy szczęśliwa osoba samotna - to ludzie, którzy się realizują, wypełniając swe powołanie. A że nie jest łatwo? Ano nie jest. Za to tym większa jest radość czy satysfakcja z każdego odniesionego zwycięstwa czy dokonania.
    Kubek dobrych życzeń ślę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w jakim zyciu jest latwo, ale przeciez nie o to chodzi, nieprawdaz?
      J.

      Usuń
  8. Judyto pieknie piszesz o ,zyciu konsekrowanym, ja mam w dalszej rodzieni s. Urszulane Szarą, bywałam dawno temu w tej wspólnocie, znam troche zycie od wewnatrz.... i naprawde widać, które siostry idą do zakonu z powołania.....widac ich radość na każdym kroku, czy wybieraja miód z ula, czy prowadzą dom dziecka, czy śpiewaja....
    rozumiem takie osoby, ta wewnetrzna światłośc w nich, modlitwy, i uśmiech.... i radośc.....
    a ile dobra dla nas potrafia wymodlic, sama korzystałam z takiego wsparcia....
    mozna więc realizowac sie w każdej postaci aby tylko było to zgodne z naszą potrzebą wewnętrzną, z naszym pragnieniem Dobra i Prawdy....
    jestem wdzięczna za te wszystkie modlitwy i wsparcia.... a szczególnie te zakony klauzurowe, zamkniete....
    tam sa siostry bliżej Boga niż my, nie rozprasza ich nasze normalne zycie, czasami uwikłane i złe.... one sa czyste....




    "Tyle jest możliwości i dróg do Boga, ile jest ludzi. Bo Bóg ma inną drogę dla każdego człowieka."

    prymas Stefan Wyszyński

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zeby tylko ludzie chcieli sluchac tego, co im w duszy spiewa...
      J.

      Usuń
  9. Mam koleżanki, które są w zakonie i to dzięki nim zrozumiałam, "co one tam robią". Po prostu żyją, po prostu pracują (uczą w szkole, w świetlicach środowiskowych), po prostu swoim życiem dają świadectwo swojej wiary. Fajne, wesołe dziewczyny, które potrafią pogadać o niczym w czasie przerwy w pokoju nauczycielskim, pójść na ciekawy koncert, pograć w siatkówkę. Normalne kobiety, które mają swoje życiowe ideały i cele. Ich reguła jest dość swobodna, jeśli chodzi o kontakt ze światem zewnętrznym, ale może przez to nakłada na nie większe wymagania? Rozumiem ich wybór i podziwiam za konsekwencję. Trzeba mieć charakter, żeby się nie poddać. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba miec charakter!
      I dodam jeszcze "iskre" w oku, ktora "zaczepi" patrzacych na ciebie... Ten charakter to wszyscy powinni miec..., ale coz nie kazdemu dano... i tu jawi sie kolejna tajemnica...
      J.

      Usuń
  10. Każdy ma swoją przeznaczona drogę życia.
    Jedni dostają taką a inne idą do klasztoru :-)
    Cóż taką drogę widocznie wyznaczył im Pan Bóg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm..., nie zawsze jednak realizujemy swoje osobiste powoalanie, ktore wpisane jest w najtajniejsze zakamarki naszego serca... a wtedy biada nam... i tym, ktorzy obok!
      J.

      Usuń
  11. Witaj
    W moim mieście jest zakon O.O. Bernardynów, zatem obserwuję od dawna życie zakonników.
    Bywali u nas rożni, ale zawsze kieruje nimi: skromność, poszanowanie człowieka, rozumienie biedy.
    Pozdrawiam najcieplej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...sa rozni, i to jest bogactwo zakonu, rodziny..., bo gdybysmy wszyscy byli tego samego charakteru, mieli te same potrzeby... nie byloby dobze, nieprawdaz?
      J.

      Usuń
    2. Wiesz, słowo "nieprawdaż" jest często używane przez zakonników u nas :)

      Usuń
  12. Wiesz... moim zdaniem najgorsze co można zrobić to generalizować. Każda zakonnica jest inna i ma swoja historię :) tak jak każdy nauczyciel czy ktokolwiek... i być może są takie uciekające przed miłością... kto wie? Ale na pewno nie wszystkie... nie generalizujmy!

    Spotkałam w życiu kilka zakonnic i zakonników. I wszyscy zrobili na mnie wrażenie takich ciepłych ludzi... i takich spokojnych... tak nie zachowują się ludzie uwięzieni :) prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko w zakonie maja swoja historie, nie tylko w zakonie, byc moze, uciekaja przed miloscia, nie tylko w zakonie sa ludzie ciepli, spokojni, nie tylko w zakonie sa cholerycy i ci co wstaja co trzeci dzien lewa noga /smiech/...
      J.

      Usuń
    2. To chyba jest tak, że wciąż pozostajecie ludźmi, ale macie inne priorytety, jeśli można to tak ująć :)

      Usuń
  13. ..."Miej czas na to, aby pomyśleć - to źródło mocy. Miej czas na modlitwę - to największa siła na ziemi. Miej czas na uśmiech - to muzyka duszy." (Matka Teresa z Kalkuty)
    Najlepszego!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I byc olowkiem w reku Pana Boga... to takze Matka teresa z Kalkuty...
      J.

      Usuń
  14. wszyscy jestesmy ludzmi i kazdy z nas wykonuje jakas prace inni dla pieniedzy drudzy dla dobra, ja sie kiedys zastanawialam jak to jest i czy w ogole jest, przeciez jakie sa kobiety wszyscy wiemy a jesli sa juz w kupie to w ogole tragicznie czy nie dochodzi do sprzeczek miedzy kobietami w zakonie? do nieporozumien? bo mimo wszystko jestesmy zwyklymi ludzmi, z jednym udaje nam sie porozumiec i innym nie, kazdy ma swoj charaskter.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, tam gdzie ludzie, tam i nieporozumienia, nie wszyscy mysla tak samo... Najwazniejsze, aby dochodzic zawsze do porozumienia...
      J.

      Usuń
  15. Ja myślę La Vie, że każdy z nas sam sobie wybiera swoją życiową drogę. Ważne jest to, aby po takim wyborze czuł się szczęśliwy i spełniony, a całą resztę Bóg sprawiedliwie osądzi...
    Załączam serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze juz za zycia sami siebie osadzimy cosmy z naszym zyciowym powolaniem zrobili... Wielu z nas placze, a inni zaplacza...Wiec poki czas dokonujmy wlasciwych wyborow...
      J.

      Usuń
  16. Jeżeli przyczyną wstąpienia do zakonu ma być ucieczka od życia codziennego, tudzież ucieczka od czegokolwiek (ostatnio seriale pokazują ucieczkę w habit przed nieszczęśliwą miłością) to nie powinno się nawet rozważać ślubów. Z prostej przyczyny - ludzie mylą powołanie z drogą życia. Ucieczka nie jest sposobem na życie.
    To jest nie tylko modlitwa. Przecież każdy może się modlić, prawda? Mówi się "idź do zakonu, będziesz modlić się dużo więcej, ale nie będziesz musiała nic robić i podatków płacić." - Takie podejście to przecież skrajna głupota! Czytałam kiedyś artykuł, czy ktoś mi o tym mówił... nie ważne, dawno - o facecie, który uciekł do zakonu przed windykacją i anulowali mu w ten sposób wielgachny dług. Ja wierzę, że u Boga można się schronić przed złymi wpływami, ale to na czym innym polega!
    I to co piszesz to słuszna uwaga, każdy jest po-wołany. Ja jestem powołana do małżeństwa, wciąż się zakochuję, niestety do ołtarza mi nadal daleko, wciąż mam pecha i to paskudnego pecha co do mężczyzn... Ty byłaś powołana do zakonu, Twój cel w życiu to realizować się na biegunie biedoty, pomagać itd. wszak misjonarz to niebagatelna odpowiedzialność. Ktoś inny jest powołany z kolei do życia w odosobnieniu, adorując Boga swą kontemplacją w odosobnionej celi, w ten właśnie sposób spełnia wolę bożą. Każdy ma inne zadanie, warto by każdy człowiek inspirował w pewien szczególny sposób pozostałych ludzi do -> poświęcenia. Ja mam poświęcić się kiedyś swojemu dziecku, dać życie. Ty masz poświęcić się ludziom. Ktoś inny ma poświęcić się modlitwie i błaganiu Boga o pokój i dobro na Ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I robisz blad... nie mozesz poswiecic sie tylko swojemu dziecku... ono kiedys odejdzie... Cokolwiek bedziemy robic trzeba miec na uwadze ludzi wokol. Nie mozna w zadnym stanie zasklepic sie do jednej osoby a moze tylko dwoch... to za malo....
      Ja moge robic wszystko, a to co robie moze robic kazdy lepiej lub gorzej... Kazdy mnie zastapi w pracy z dziecmi, z tymi ktorzy potrzebuja pomocy... W jednej sprawie nikt mnie nie zastapi: w kochaniu Boga i to jest dla mnie najwazniejsze...
      J.

      Usuń
  17. Ucieczka to źle powiedziane, chyba miłość do Boga jest najważniejsza, własne idee i nie poddawanie się. Bo w takim przypadku łatwo się poddać - z dala od rodziny, przyjaciół. Widocznie każdy ma swoją drogę na ziemi i powołanie. Ale czynisz to co kochasz i to się liczy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ostatnio dowiedziałam się, żemoja przyjaciółka z podstawówki wstąpiła do zakonu. Dziewczyna ma za sobą ciężką przeszłość, straciła brata w wypadku samochodowym, co podobno bardzo ją zmieniło. Nie wiem czy czasem nie ejst to właśnie taka ucieczka o jakiej piszesz. Mam nadzieję, że się mylę i ze to prawdziwe powołanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to pytanie kazdy musi sam sobie odpowiedziec... Jezeli ucieka, to ta ucieczka zawsze, w koncu gdzies go dopadnie i stwierdzi, ze przegral zycie...
      J.

      Usuń
  19. Gdy tak wszyscy czytają o powołaniu, o zakonie i spełnianiu się w nim to polecam przyjrzenie się zdjęciu Judyty na profilu i w awatarze. Tu widać, czym jest dla niej bycie zakonnicą: to radość bycia z Bogiem, ale poprzez bycie dla innych.
    Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, mnieście uczynili [Mateusz 25,40].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzysztofie,ja wiedzialam, ze mnie wspierasz, ale ze az tak umiesz patrzec w moja dusze... /smiech/
      Dziekuje Przyjacielu
      J.

      Usuń
    2. Rentgena mam w oczach, albo co:-))))

      Usuń
  20. Serdeczności przesyłam. I tyle tylko dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  21. najwazniejsze, azeby czlowiek z tym co wybral czul sie szczesliwy. Zeby se na koncu mogl powiedziec- gdyby mi bylo dane jeszcze raz to przezylbym to zycie ponownie tak, jak przezylem:))))
    Wszystkiego dobrego Kochana:)))

    OdpowiedzUsuń
  22. Domyślam się, że pójście do zakonu, jest decyzją nie tylko trudną, bardzo przemyślaną...To przede wszystkim wielkie powołanie.
    Ty Jesteś tego DOWODEM !!!!
    Ślę serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  23. Weszłam na Twoją stronę i zamarłam. Na pierwszym zdjęciu znajoma twarz siostry, jeżeli to ta o której myślę, poznana w 2010r. na Kongresie ZAK w Rzymie. I Twoja historia. Po co Pan Bóg mnie tutaj przyprowadził? Boję się wiedzieć. Czego Tobie życzyć? Chyba tylko On wie, więc życzę niesłabnącej ufności i potrzebnych łask. A do Twojej afrykańskiej opowieści wrócę, chociażby dlatego, że zawsze zadziwiali mnie ludzie jadący z misją w nieznane. Podziwiam. Ja tak nie potrafię. Z Bogiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jaki ten swiat maly...
      Mysle, ze nawet nie wiesz ile potrafisz...!
      J.

      Usuń
    2. Ja podobnie, Siostrę (Matkę)z pierwszego zdjęcia widziałam 20 stycznia w Gnieźnie na zakończeniu Jubileuszu kanonizacji Św. Wincentego Pallottiego. Powiem więcej, jadłam wspólnie posiłek w refektarzu :). Jaki ten świat mały a jaki wspaniały :). Siostro, pozdrawiam serdecznie. Niech Bóg zawsze będzie z Tobą, Siostro i niech prowadzi po ścieżkach życia.

      Usuń
  24. Siostro kochana jestem w Polsce i bardzo chcialabym ciebie spotkac, czy ty jestes obecnie w krakowie? bede tam w najblizszy poniedzialek i wtorek;)
    Aga z Mokola 4

    OdpowiedzUsuń
  25. Agnieszko jestem obecnie w Gdansku. Jutro jade do Warszawy gdzie bede do piatku wlacznie...
    Napisz prosze do mnie judyta.b@wp.pl moze zdolamy sie spotkac, ja bardzo CHCE!
    J.

    OdpowiedzUsuń
  26. Nasunęło mi się pewne porównanie. W tej chwili piszę o Amiszach. Życie odłamów starozakonnych też w pewnym sensie przypomina życie klasztorne. Odizolowanie od świata zewnętrznego, odrzucenie nowinek technicznych, a przede wszystkim wybór życia poświęconego Bogu. Ci ludzie są szczęśliwi - nikt ich nie zmusza do wyboru takiego a nie innego życia. Sami chcą :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Hey there I am so glad I found your web site, I really
    found you by mistake, while I was browsing on Yahoo
    for something else, Nonetheless I am here now and would just like to say thanks a lot for a fantastic post and a all round entertaining blog (I also love the theme/design), I don’t
    have time to go through it all at the moment but I have saved it and also added
    in your RSS feeds, so when I have time I will be back to
    read much more, Please do keep up the great work.


    my site - aronhalt

    OdpowiedzUsuń