W Święto
Ofiarowania Pańskiego obchodzi się w Kościele Światowy Dzień Życia
Konsekrowanego.
I można zapytać: po co nam zakony?
Czy istnienie zakonów ma
jakiś sens? Zapewne takie pytanie stawiamy sobie spoglądając na ludzi w
habitach.
Zastanawiamy się i próbujemy odgadnąć, do jakiego zakonu należą, co
ich skłoniło do wyboru takiej drogi życia i to właśnie w tym, a nie innym
zakonie. Z zakonnikami dajemy jakoś radę
i jakoś ich rozróżniamy... Natomiast siostry zakonne stanowią dla ludzi
jednolitą grupę. To co je wyróżnia, to różnorodność habitów i na tym znajomość
o siostrach zazwyczaj się kończy. A przecież to nie habit stanowi o kimś, że
jest zakonnicą. Gdybyśmy zapytali
chociaż jedną z nich, czym różni się od siostry z innego zgromadzenia,
bylibyśmy zdumieni jej poczuciem własnej tożsamości zakonnej.
Co one tam
robią...?
Według potocznego
przeświadczenia, klasztor jest ucieczką od trosk życia codziennego, albo od...
zawiedzionej miłości, czyli azylem dla ludzi lękających się świata. Bo jakże
inaczej można odczytać ciągłe modlitwy, posty, milczenie, życie we wspólnocie,
ścisłe odosobnienie... Najtrudniej zrozumieć wyjątkowość powołania zakonów
klauzurowych, których mnisi i mniszki żyją w ścisłym odosobnieniu. Zupełnie
jakbyśmy nie mogli pojąć świadectwa wiary i miłości oraz modlitwy za tych,
którzy sami nie wierzą, nie kochają i nie modlą się. Co one tam robią?
Uspakajamy się nieco, słysząc, że karmelitanki robią różańce, piszą ikony,
benedyktynki wypiekają opłatki i komunikanty, a wizytki haftują kapłańskie
ornaty. Jedne wyszywają i tkają, inne uprawiają ogrody, hodują zioła, prowadzą
pasieki. Jeszcze inne obsługują maszyny drukarskie, rysują, malują, piszą...
Jednak to nie forma aktywności określa wielkość ich powołania. Św. Bernard z
Sieny pisał: „ W zakonie człowiek żyje czyściej, upada rzadziej, powstaje
prędzej, chodzi ostrożniej, odpoczywa bezpieczniej, rosą niebiańską bywa skrapiany
częściej, oczyszcza się rychlej, umiera z większą ufnością...” Muszą jednak pamiętać, że wiele otrzymują,
ale w zamian wiele od nich się oczekuje... Powołanie zakonne zobwiązuje. Jan Paweł II zwracał się często do zakonnic i
nazywał je „solą ziemi”. Ich istnienie jest bowiem dla świata znakiem
przypominającym o Bogu godnym uwielbienia. Jedne umartwiają się duchowo, drugie
nie unikają surowych pokut zewnętrznych, inne czuwają długo nocą adorując
Najświętszy Sakrament. Wszystkie jednak ofiarowują się za świat i w imieniu
świata choć są tylko glinianymi naczyniami... Są zapleczem modlitewnym dla
apostolskiej i misyjnej pracy Kościoła. Szczególną rolę w życiu sióstr pełni
oficjalna modlitwa Kościoła, czyli liturgia godzin: od jutrzni, po tercję,
sekstę, nonę i nieszpory po kompletę.
Jeśli chcesz...
Klasztor to nie
więzienie, a wskazania ewangeliczne to nie system policyjny. Chrystus powiedział
do bogatego młodzieńca: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj co posiadasz
i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za mną”.
Ów zamożny, młody człowiek odszedł zasmucony, bo wszystko co posiadał, związało
go na tyle mocno, że nie potrafił zdobyć się na wypowiedzenie „tak”. Taką
bowiem odpowiedź na wezwanie Boże daje każdy człowiek wstępujący do zakonu,
potwierdzając ją czasową, a później wieczystą profesją – publicznym ślubowaniem
składanym wobec przedstawicieli Zgromadzenia Kościoła. Przyrzeka on żyć do
końca swych dni według rad ewangelicznych, ślubując: czystość, ubóstwo i
posłuszeństwo. Realizację tych rad urzeczywistnia przez wolny wybór. Cóz,
realizując swoje powołanie mnisi i mniszki stają się dla ludzi pozostających w
świecie znakiem przynależności do Chrystusa i przypominają, że wszyscy poprzez
swoje powołanie mamy podążać do nieba....
/tekst wg M. Gryczyński/
P.S
Św.Bernard z Clairvaux napisał: „Bez miłości klasztory są piekłem, a ich mieszkańcy demonami; z miłością przeciwnie – klasztory są rajem, a przebywający w nich aniołami” Zapewniam Was, że w klasztorach żyją ludzie z krwi i kości i starają się, aby było choć trochę jak w raju, aby choc trochę być jak aniołowie... I tak pomiędzy ziemią i niebem w murach klasztornych żyją ludzie dynamiczni, radośni, kochający świat, człowieka... i cieszący się pełnią życia. I niech się Wam nie wydaje, że powołanie dotyczy tylko ludzi wyjątkowych, sytuacji nadzwyczajnych, a nie zwykłych śmiertelników oraz ich codziennego życia... Małżeństwo, rodzicielstwo, życie w samotności, chorobie... Tylu ilu ludzi tyle powołań. Każdy z nas jest po-wołany, czyli przy-wołany do współpracy z Bogiem. I co mnie zachwyca: Bóg nie wola tylko raz, ale bez przerwy, przez całe nasze życie.
P.S
Św.Bernard z Clairvaux napisał: „Bez miłości klasztory są piekłem, a ich mieszkańcy demonami; z miłością przeciwnie – klasztory są rajem, a przebywający w nich aniołami” Zapewniam Was, że w klasztorach żyją ludzie z krwi i kości i starają się, aby było choć trochę jak w raju, aby choc trochę być jak aniołowie... I tak pomiędzy ziemią i niebem w murach klasztornych żyją ludzie dynamiczni, radośni, kochający świat, człowieka... i cieszący się pełnią życia. I niech się Wam nie wydaje, że powołanie dotyczy tylko ludzi wyjątkowych, sytuacji nadzwyczajnych, a nie zwykłych śmiertelników oraz ich codziennego życia... Małżeństwo, rodzicielstwo, życie w samotności, chorobie... Tylu ilu ludzi tyle powołań. Każdy z nas jest po-wołany, czyli przy-wołany do współpracy z Bogiem. I co mnie zachwyca: Bóg nie wola tylko raz, ale bez przerwy, przez całe nasze życie.
Podziwiam osoby, które zdecydowały się związać swoje życie z zakonem.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że dzisiaj o tych ludziach i ich misji opowiedziałaś. Tak wiele dla nas czynią, a mu na co dzień nie zawsze to dostrzegamy.
Podziwiam moja siostre Hanie i inne Kobiety, ktore zyja czynnie i z oddaniem w swiecie... Ona mowi, ze za zadne skarby swiata nie zamienilaby sie ze mna... ani ja z Nia /smiech/
UsuńJ.
Nie każdy potrafi związać swoje życie z zakonem. Wiaże się to z rezygnacją z założenia swojej rodziny
Usuńwiesz Judyto,zawsze to,o czym tu napisałaś chciałam wiedziec od kogoś,kto jest w tym temacie najbliżej...
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten tekst,czasem nie zdajemy sobie sprawy,z wielu rzeczy...z bardzo wielu...
pozdrawiam serdecznie:)
A moze czasem lepiej czegos nie wiedziec... moze, nie wiem...
UsuńJ.
Bez wątpienia szanuję, podziwiam. Niemniej mam też i pewne wątpliwości, które pozwolę sobie krótko wyrazić - no bo czy można poza zakonem realizować taki sam sposób życia w modlitwie i podobnych pracach? Można. Wydaje mi się, że to nawet większe wyzwanie - stawić czoła otaczającej rzeczywistości, a mimo wszystko realizować to, co serce dyktuje. Nie poruszam już drażliwych spraw, jakimi są finanse, koszty utrzymania.
OdpowiedzUsuńJa mam takze watpliwosci co do zycia ludzi w swiecie... Ilu jest takich, ktorzy nie kalaja sie praca, zyja na koszt innych itp... Nie o to tu chodzi... Kazdy z nas ma swoje powolanie, swoja droge, ktora powinien realizowac, aby byc szczesliwym. Siostry pracuja i same sie utrzymuja, borykaja sie z roznymi problemami tzw codziennego zycia..., ale nie o to przeciez takze chodzi... Modlitwa... nie wiem czy wygospodarujesz okolo 4 godz dziennie na modlitwe bedac w swiecie..., ale nie o to przeciez chodzi... Kazdy powinien odkryc co w zyciu dla niego najwazniejsze i pozwolic sobie i innym isc swoja niepowtarzalna droga. Nie ma lepszych czy gorszych drog powolania, na kazdej trzeba zadac sobie trud, aby byc Dobrym... W Polsce jest tylko 22 tys siostr zakonnych...toc to tylko kropla...
UsuńSerdecznosci
Judith
Racja. Oczywiście, że racja. Każdy powinien odkryć swoją dobrą drogę i realizować się tak, jak czuje. Na upartego i na siłę, jeśli chciałoby się doszukiwać jakiegoś "ale", doszukamy się tego u każdego. A nie o to chodzi. To, że coś do mnie nie przemawia i mnie osobiście nie pociąga, nie znaczy, że dla innej osoby nie będzie to sensem życia. I bardzo dobrze, tym sposobem świat jest różnorodny, nasze role w nim są podzielone. Nie da się być "od wszystkiego", nie mówiąc już o tym, by we wszystkim być dobrym. Pozdrawiam :)
UsuńNapisałaś: to nie habit stanowi o kimś, że jest zakonnicą. Fakt. Są też siostry bezhabitowe, więc nie strój, a powołanie...
OdpowiedzUsuńCzłowiek ewoluuje, rozwija się duchowo i mentalnie... powołanie to wielka zagadka, ważne, by je w swojej drodze odkryć:)
A jednak habit robi swoje... Jestem w szpitalu po swiecku... Za godzine pojawia sie s Katarzyna w habicie i co? Mnie nikt nie zauwazyl, a ona jak sie pojawila wywolala poruszenie, umiech, ktos powiedzial: Niech bedzie pochwalony Jezus Chrystus... A moze byc calkiem odwrotnie...
UsuńSerdecznosci
Judith
Judith, aż chce się powiedzieć, nie szata zdobi człowieka.../śmiech/,
Usuńale sama widzisz...:)W szpitalu dzielimy się na chorych i... resztę świata!:)))
Serdeczności i dla Ciebie!:)
He He:))) a ja w szpitalu bez habitu a dla reszty jestem zawsze siostrą ;)
UsuńJudytko, bardzo ale to bardzo mi imponujesz i nie "habitem" a dobrocią właśnie. Mówisz pięknie o powołaniu i choć sama nie wierzę /kiedyś tak ale ostatnio sama nie wiem... bo chciałabym aby ktoś nad tym wszystkim jednak panował - siła wyższa ;)/ podoba mi się Twoja wiara, życzliwość, zrozumienie dla drugiego człowieka i ta nienachalność... Lubisz ludzi i to czuć w Tobie, dlatego tak lgną i dobrze się przy Tobie czują. Ja staram się choć być dobrym człowiekiem i myślę, że taką postawą krzywdy nikomu nie zrobię - bez względu na wiarę czy niewiarę...
Nie będę udawała ani pisała wzniosłych rzeczy - życia zakonnego nie rozumiem i jego idea jest mi tak daleka, jak rachunek różniczkowy i całki [choć po namyśle - chyba jednak całki byłabym w stanie szybciej ogarnąć :)]. W związku z tym też nie podejmuję się żadnej oceny tego tematu.
OdpowiedzUsuńKieruję się zasadą: żyj jak chcesz, dopóki nie szkodzisz innym. Dopóki więc reguła któregoś z zakonów nie ingeruje negatywnie w życie ludzi z zewnątrz [co niestety miało miejsce w dawnych epokach], to nic mi do tego, jak żyją zakonnicy i zakonnice. Jeśli decyzja o wstąpieniu do zakonu daje komuś poczucie spełnienia, to świetnie i niech się tego trzyma.
Pozdrawiam.
Zawsze bedziemy ingerowac w zycie innych nawet nic nie mowiac...
UsuńSerdecznosci
Judith
Napisałam o negatywnym ingerowaniu. Pozytywne ingerowanie jak najbardziej :) Np. Ty w ramach życia zakonnego ingerujesz pozytywnie, bo opiekujesz się dziećmi, uczysz je etc.
UsuńMysle, ze dobrze wiesz o co mi chodzi... Bo ja nie tylko opiekuje sie dziecmi i je ucze... ja wojuje i to czesto /smiech/
UsuńJ.
Jeśli do "wojowanie" im wychodzi na dobre, to wojuj ile wlezie :)
UsuńGdy ktoś wybiera zakon lub stan duchowny w wyniku zawodu miłosnego, to nie ma w nim powołania. Powołanie jest pozytywną odpowiedzią na wezwanie Najwyższego, a nie negatywną selekcją tego, co w życiu doczesnym.
OdpowiedzUsuńZnajomy ksiądz opowiedział mi takie zdarzenie sprzed lat, gdy był jeszcze klerykiem. Przełożeni poprosili, by oprowadził młodzież po seminarium. Młodzi mieli wiele pytań. Młody chłopak zapytał:
- Jak już ktoś jest w seminarium to jak może z niego wyjść?
- Tak, jak tu wszedł... drzwiami:-)))
Moj Szwagier mawia: jak cos sie zaczelo, to trzeba dobrze skonczyc... chocby trzeba bylo wychodzic z podniesionym czolem przez drzwi...
UsuńSerdecznosci
Judith
Mądry człowiek ten Twój Szwagier. Popieram jego opinię na temat kończenia rozpoczętych spraw:-)
UsuńI we mnie były pytania typu: "Co one tam robią?", "Po co te zakony?", "Jak można tak żyć?"... Aż poznałam jedną, drugą, trzecią, dziesiątą zakonnicę, a z paroma nawet się zaprzyjaźniłam. I się przekonałam, że są to normalne, wspaniałe dziewczyny, kobiety, które po prostu poszły za głosem swojego powołania (tak jak ja poszłam za głosem swojego powołania). Czyli nie zmarnowały nie tylko tego powołania, ale i życia. Dzisiaj dużo się mówi o realizacji siebie - toż to nic innego, jak właśnie wypełnienie swego powołania. Wypełnię swe powołanie, zrealizuję siebie, gdy rozwinę to, co we mnie jest - zwinięte. Szczęśliwa żona, matka, zakonnica, szczęśliwy mąż, ojciec, zakonnik, kapłan czy szczęśliwa osoba samotna - to ludzie, którzy się realizują, wypełniając swe powołanie. A że nie jest łatwo? Ano nie jest. Za to tym większa jest radość czy satysfakcja z każdego odniesionego zwycięstwa czy dokonania.
OdpowiedzUsuńKubek dobrych życzeń ślę :)
A w jakim zyciu jest latwo, ale przeciez nie o to chodzi, nieprawdaz?
UsuńJ.
Judyto pieknie piszesz o ,zyciu konsekrowanym, ja mam w dalszej rodzieni s. Urszulane Szarą, bywałam dawno temu w tej wspólnocie, znam troche zycie od wewnatrz.... i naprawde widać, które siostry idą do zakonu z powołania.....widac ich radość na każdym kroku, czy wybieraja miód z ula, czy prowadzą dom dziecka, czy śpiewaja....
OdpowiedzUsuńrozumiem takie osoby, ta wewnetrzna światłośc w nich, modlitwy, i uśmiech.... i radośc.....
a ile dobra dla nas potrafia wymodlic, sama korzystałam z takiego wsparcia....
mozna więc realizowac sie w każdej postaci aby tylko było to zgodne z naszą potrzebą wewnętrzną, z naszym pragnieniem Dobra i Prawdy....
jestem wdzięczna za te wszystkie modlitwy i wsparcia.... a szczególnie te zakony klauzurowe, zamkniete....
tam sa siostry bliżej Boga niż my, nie rozprasza ich nasze normalne zycie, czasami uwikłane i złe.... one sa czyste....
"Tyle jest możliwości i dróg do Boga, ile jest ludzi. Bo Bóg ma inną drogę dla każdego człowieka."
prymas Stefan Wyszyński
Zeby tylko ludzie chcieli sluchac tego, co im w duszy spiewa...
UsuńJ.
Mam koleżanki, które są w zakonie i to dzięki nim zrozumiałam, "co one tam robią". Po prostu żyją, po prostu pracują (uczą w szkole, w świetlicach środowiskowych), po prostu swoim życiem dają świadectwo swojej wiary. Fajne, wesołe dziewczyny, które potrafią pogadać o niczym w czasie przerwy w pokoju nauczycielskim, pójść na ciekawy koncert, pograć w siatkówkę. Normalne kobiety, które mają swoje życiowe ideały i cele. Ich reguła jest dość swobodna, jeśli chodzi o kontakt ze światem zewnętrznym, ale może przez to nakłada na nie większe wymagania? Rozumiem ich wybór i podziwiam za konsekwencję. Trzeba mieć charakter, żeby się nie poddać. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTrzeba miec charakter!
UsuńI dodam jeszcze "iskre" w oku, ktora "zaczepi" patrzacych na ciebie... Ten charakter to wszyscy powinni miec..., ale coz nie kazdemu dano... i tu jawi sie kolejna tajemnica...
J.
Każdy ma swoją przeznaczona drogę życia.
OdpowiedzUsuńJedni dostają taką a inne idą do klasztoru :-)
Cóż taką drogę widocznie wyznaczył im Pan Bóg.
Hmm..., nie zawsze jednak realizujemy swoje osobiste powoalanie, ktore wpisane jest w najtajniejsze zakamarki naszego serca... a wtedy biada nam... i tym, ktorzy obok!
UsuńJ.
Witaj
OdpowiedzUsuńW moim mieście jest zakon O.O. Bernardynów, zatem obserwuję od dawna życie zakonników.
Bywali u nas rożni, ale zawsze kieruje nimi: skromność, poszanowanie człowieka, rozumienie biedy.
Pozdrawiam najcieplej :)
...sa rozni, i to jest bogactwo zakonu, rodziny..., bo gdybysmy wszyscy byli tego samego charakteru, mieli te same potrzeby... nie byloby dobze, nieprawdaz?
UsuńJ.
Wiesz, słowo "nieprawdaż" jest często używane przez zakonników u nas :)
UsuńWiesz... moim zdaniem najgorsze co można zrobić to generalizować. Każda zakonnica jest inna i ma swoja historię :) tak jak każdy nauczyciel czy ktokolwiek... i być może są takie uciekające przed miłością... kto wie? Ale na pewno nie wszystkie... nie generalizujmy!
OdpowiedzUsuńSpotkałam w życiu kilka zakonnic i zakonników. I wszyscy zrobili na mnie wrażenie takich ciepłych ludzi... i takich spokojnych... tak nie zachowują się ludzie uwięzieni :) prawda?
Nie tylko w zakonie maja swoja historie, nie tylko w zakonie, byc moze, uciekaja przed miloscia, nie tylko w zakonie sa ludzie ciepli, spokojni, nie tylko w zakonie sa cholerycy i ci co wstaja co trzeci dzien lewa noga /smiech/...
UsuńJ.
To chyba jest tak, że wciąż pozostajecie ludźmi, ale macie inne priorytety, jeśli można to tak ująć :)
Usuń..."Miej czas na to, aby pomyśleć - to źródło mocy. Miej czas na modlitwę - to największa siła na ziemi. Miej czas na uśmiech - to muzyka duszy." (Matka Teresa z Kalkuty)
OdpowiedzUsuńNajlepszego!
:)
I byc olowkiem w reku Pana Boga... to takze Matka teresa z Kalkuty...
UsuńJ.
wszyscy jestesmy ludzmi i kazdy z nas wykonuje jakas prace inni dla pieniedzy drudzy dla dobra, ja sie kiedys zastanawialam jak to jest i czy w ogole jest, przeciez jakie sa kobiety wszyscy wiemy a jesli sa juz w kupie to w ogole tragicznie czy nie dochodzi do sprzeczek miedzy kobietami w zakonie? do nieporozumien? bo mimo wszystko jestesmy zwyklymi ludzmi, z jednym udaje nam sie porozumiec i innym nie, kazdy ma swoj charaskter.
OdpowiedzUsuńWiadomo, tam gdzie ludzie, tam i nieporozumienia, nie wszyscy mysla tak samo... Najwazniejsze, aby dochodzic zawsze do porozumienia...
UsuńJ.
Ja myślę La Vie, że każdy z nas sam sobie wybiera swoją życiową drogę. Ważne jest to, aby po takim wyborze czuł się szczęśliwy i spełniony, a całą resztę Bóg sprawiedliwie osądzi...
OdpowiedzUsuńZałączam serdeczności :)
Mysle, ze juz za zycia sami siebie osadzimy cosmy z naszym zyciowym powolaniem zrobili... Wielu z nas placze, a inni zaplacza...Wiec poki czas dokonujmy wlasciwych wyborow...
UsuńJ.
Jeżeli przyczyną wstąpienia do zakonu ma być ucieczka od życia codziennego, tudzież ucieczka od czegokolwiek (ostatnio seriale pokazują ucieczkę w habit przed nieszczęśliwą miłością) to nie powinno się nawet rozważać ślubów. Z prostej przyczyny - ludzie mylą powołanie z drogą życia. Ucieczka nie jest sposobem na życie.
OdpowiedzUsuńTo jest nie tylko modlitwa. Przecież każdy może się modlić, prawda? Mówi się "idź do zakonu, będziesz modlić się dużo więcej, ale nie będziesz musiała nic robić i podatków płacić." - Takie podejście to przecież skrajna głupota! Czytałam kiedyś artykuł, czy ktoś mi o tym mówił... nie ważne, dawno - o facecie, który uciekł do zakonu przed windykacją i anulowali mu w ten sposób wielgachny dług. Ja wierzę, że u Boga można się schronić przed złymi wpływami, ale to na czym innym polega!
I to co piszesz to słuszna uwaga, każdy jest po-wołany. Ja jestem powołana do małżeństwa, wciąż się zakochuję, niestety do ołtarza mi nadal daleko, wciąż mam pecha i to paskudnego pecha co do mężczyzn... Ty byłaś powołana do zakonu, Twój cel w życiu to realizować się na biegunie biedoty, pomagać itd. wszak misjonarz to niebagatelna odpowiedzialność. Ktoś inny jest powołany z kolei do życia w odosobnieniu, adorując Boga swą kontemplacją w odosobnionej celi, w ten właśnie sposób spełnia wolę bożą. Każdy ma inne zadanie, warto by każdy człowiek inspirował w pewien szczególny sposób pozostałych ludzi do -> poświęcenia. Ja mam poświęcić się kiedyś swojemu dziecku, dać życie. Ty masz poświęcić się ludziom. Ktoś inny ma poświęcić się modlitwie i błaganiu Boga o pokój i dobro na Ziemi.
I robisz blad... nie mozesz poswiecic sie tylko swojemu dziecku... ono kiedys odejdzie... Cokolwiek bedziemy robic trzeba miec na uwadze ludzi wokol. Nie mozna w zadnym stanie zasklepic sie do jednej osoby a moze tylko dwoch... to za malo....
UsuńJa moge robic wszystko, a to co robie moze robic kazdy lepiej lub gorzej... Kazdy mnie zastapi w pracy z dziecmi, z tymi ktorzy potrzebuja pomocy... W jednej sprawie nikt mnie nie zastapi: w kochaniu Boga i to jest dla mnie najwazniejsze...
J.
Ucieczka to źle powiedziane, chyba miłość do Boga jest najważniejsza, własne idee i nie poddawanie się. Bo w takim przypadku łatwo się poddać - z dala od rodziny, przyjaciół. Widocznie każdy ma swoją drogę na ziemi i powołanie. Ale czynisz to co kochasz i to się liczy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWe wszystkich wyborach najwazniejsza jest Milosc...
UsuńJ.
Ostatnio dowiedziałam się, żemoja przyjaciółka z podstawówki wstąpiła do zakonu. Dziewczyna ma za sobą ciężką przeszłość, straciła brata w wypadku samochodowym, co podobno bardzo ją zmieniło. Nie wiem czy czasem nie ejst to właśnie taka ucieczka o jakiej piszesz. Mam nadzieję, że się mylę i ze to prawdziwe powołanie.
OdpowiedzUsuńNa to pytanie kazdy musi sam sobie odpowiedziec... Jezeli ucieka, to ta ucieczka zawsze, w koncu gdzies go dopadnie i stwierdzi, ze przegral zycie...
UsuńJ.
Gdy tak wszyscy czytają o powołaniu, o zakonie i spełnianiu się w nim to polecam przyjrzenie się zdjęciu Judyty na profilu i w awatarze. Tu widać, czym jest dla niej bycie zakonnicą: to radość bycia z Bogiem, ale poprzez bycie dla innych.
OdpowiedzUsuńCokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, mnieście uczynili [Mateusz 25,40].
Krzysztofie,ja wiedzialam, ze mnie wspierasz, ale ze az tak umiesz patrzec w moja dusze... /smiech/
UsuńDziekuje Przyjacielu
J.
Rentgena mam w oczach, albo co:-))))
UsuńSerdeczności przesyłam. I tyle tylko dzisiaj.
OdpowiedzUsuńA ja odsylam moje w Twoja strone...
UsuńJ.
najwazniejsze, azeby czlowiek z tym co wybral czul sie szczesliwy. Zeby se na koncu mogl powiedziec- gdyby mi bylo dane jeszcze raz to przezylbym to zycie ponownie tak, jak przezylem:))))
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego Kochana:)))
To byloby szczescie doskonale!
UsuńJ.
Domyślam się, że pójście do zakonu, jest decyzją nie tylko trudną, bardzo przemyślaną...To przede wszystkim wielkie powołanie.
OdpowiedzUsuńTy Jesteś tego DOWODEM !!!!
Ślę serdeczności.
Nie musialam duzo myslec... to sie po prostu wie...
UsuńJ.
Weszłam na Twoją stronę i zamarłam. Na pierwszym zdjęciu znajoma twarz siostry, jeżeli to ta o której myślę, poznana w 2010r. na Kongresie ZAK w Rzymie. I Twoja historia. Po co Pan Bóg mnie tutaj przyprowadził? Boję się wiedzieć. Czego Tobie życzyć? Chyba tylko On wie, więc życzę niesłabnącej ufności i potrzebnych łask. A do Twojej afrykańskiej opowieści wrócę, chociażby dlatego, że zawsze zadziwiali mnie ludzie jadący z misją w nieznane. Podziwiam. Ja tak nie potrafię. Z Bogiem!
OdpowiedzUsuńI jaki ten swiat maly...
UsuńMysle, ze nawet nie wiesz ile potrafisz...!
J.
Ja podobnie, Siostrę (Matkę)z pierwszego zdjęcia widziałam 20 stycznia w Gnieźnie na zakończeniu Jubileuszu kanonizacji Św. Wincentego Pallottiego. Powiem więcej, jadłam wspólnie posiłek w refektarzu :). Jaki ten świat mały a jaki wspaniały :). Siostro, pozdrawiam serdecznie. Niech Bóg zawsze będzie z Tobą, Siostro i niech prowadzi po ścieżkach życia.
UsuńSiostro kochana jestem w Polsce i bardzo chcialabym ciebie spotkac, czy ty jestes obecnie w krakowie? bede tam w najblizszy poniedzialek i wtorek;)
OdpowiedzUsuńAga z Mokola 4
Agnieszko jestem obecnie w Gdansku. Jutro jade do Warszawy gdzie bede do piatku wlacznie...
OdpowiedzUsuńNapisz prosze do mnie judyta.b@wp.pl moze zdolamy sie spotkac, ja bardzo CHCE!
J.
Nasunęło mi się pewne porównanie. W tej chwili piszę o Amiszach. Życie odłamów starozakonnych też w pewnym sensie przypomina życie klasztorne. Odizolowanie od świata zewnętrznego, odrzucenie nowinek technicznych, a przede wszystkim wybór życia poświęconego Bogu. Ci ludzie są szczęśliwi - nikt ich nie zmusza do wyboru takiego a nie innego życia. Sami chcą :)
OdpowiedzUsuńHey there I am so glad I found your web site, I really
OdpowiedzUsuńfound you by mistake, while I was browsing on Yahoo
for something else, Nonetheless I am here now and would just like to say thanks a lot for a fantastic post and a all round entertaining blog (I also love the theme/design), I don’t
have time to go through it all at the moment but I have saved it and also added
in your RSS feeds, so when I have time I will be back to
read much more, Please do keep up the great work.
my site - aronhalt