środa, 19 lutego 2014

O jemiole...

Nie przeszkadza jej zima i pozostałe pory roku, ona zawsze jest zielona. Nie wiemy dzisiaj, dlaczego jemioła uznawana jest od wieków za roślinę stanowiącą dobrą wróżbę? Dlaczego starożytni druidzi ścinali ją wyłącznie złotym nożykiem? Dlaczego różne ludy uważają ją za coś przepełnione tajemnicą, roślinę świętą i stanowiącą panaceum na wiele dolegliwości, szczególnie dotyczące ducha? 70 gatunków jemioły rośnie głównie w tropikalnej i subtropikalnej Afryce. Nie wiemy o jemiole prawie nic.
A jednak wciąż, szczególnie w Boże Narodzenie, zawieszamy nad drzwiami domu jako talizman gałązkę tego dziwnego pasożyta, który przyczepia się do wierzchołków takich drzew jak dąb czy brzoza, i pozostaje zielony, podczas gdy ich żywiciel, którego soki spija, traci liście i zapada w letarg. Jako roślina jemioła do niczego nie służy. Zarówno drzewo, jak i liście są bezużyteczne. Jej jagody nie mają żadnej specjalnej właściwości. A jednak zimą utrzymują one przy życiu leśne gołębie, a w Niemczech otworzono klinikę, w której niektóre formy raka leczone są ekstraktem z jagód jemioły...
/T. Terzani/



Jemioła pospolita (Viscum album)/ Źródło: Wikipedia

                                                               /zdjęcie z internetu/


P.S
Moja ostatnia podróż związana z leczeniem była „pod jemiołą”, bo mijające lasy, przydrożne drzewa obsypane były jemiołą. Dzisiaj idąc na poranną Eucharystie także szłam pod jemiołami. Pierwszy raz zwróciłam uwagę na jej białe jagody, które przypominają rozsypane perły. Kiedyś natura była pierwszym lekarzem, do którego wszyscy się odwoływali. Ludzie nie mieli trudności w rozpoznawaniu liści, kwiatów, nasion lub łupin danej rośliny i wiedzieli w jakiej chorobie może pomóc. Dlaczego wolimy iść do apteki po coś bardziej nowoczesnego, chemicznego...
Dzisiejszy świat chce nam wmówić, że na wszystkie nasze dolegliwości jest TABLETKA! A zioło nieśmiertelności rośnie w Himalajach powyżej czterech tysięcy metrów. Hindusi twierdzą, że dzięki jego stosowaniu żyje się dwieście lat.
Dzisiaj nikt go już nie znajduje... 

19 komentarzy:

  1. A ja jej nie lubię.Właśnie dlatego,że jest pasożytem drzew które kocham.Dlatego nigdy nie zawiśnie u mnie w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nigdy nie ozdabiala domu, ale ma cos w sobie ta jemiola...
      J.

      Usuń
  2. Oj, to chyba nie chcę jej znajdować.... któż chciałby dwieście lat żyć tutaj? Już ja wolę swoje lata przeżyć i przejść do tego innego, lepsiejszego świata.... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chce szukac tego cudownego pnacza, nie mam na to czasu /smiech/! Chce jedynie powiedziec, ze przyroda jest czyms w rodzaju kasy pancernej pelnej ukrytych skarbow...
      J.

      Usuń
  3. Ponoć wszystkie sposoby leczenia są w przyrodzie,
    kiedyś ludzie na tym się znali...
    Dzisiaj już zapomnieli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bolal cie brzuch, byles przeziebiony... ktos szedl na pole i wracal z odpowiednim ziolem, mowiac: zaparz to i wypij!
      J.

      Usuń
  4. A ja się trochę nam na ziołach, bo mój tata tak się leczył :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jemioła...Hmm...Podobno żołnierze w czasie I Wojny Światowej wysyłali do swoich rodzin kartki z jemiołą. Może ten symbol pokoju miał być wyrazezem nadziei na zakonczenie wojny?...Pozdrawiam

      Usuń
  6. Wszechobecna tabletka wyparła ziołolecznictwo. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy się na tym znają, ale szkoda, że takich ludzi jest coraz mniej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam dużo jemioły w sadzie, walczę z nią ostro, ale ona też się nie daje; niby mówią, że trująca, a sarny chętnie ją jedzą, jemiołuszki skubią owoce i rozsiewają nasionka po okolicznych drzewach; widziałam, jak takie pojedyncze nasionko zagnieżdża się na gałązce jabłoni, przykleja się, zielenieje i już wrasta w korę; mieszkańcy wioseczki mówią, że raz zaatakowane drzewo jest nie do uratowania, ja jeszcze nie poddaję się, wycinam, gdzie tylko zobaczę, bo szkoda mi jabłoni, stare odmiany; ponoć leczniczą nalewkę na jemiole można zrobić, zresztą prawie wszystkie lecznicze rośliny w nadmiarze są trujące, trzeba je odpowiednio dawkować; może w jemiole ratunek? pozdrawiam Cię serdecznie, Judyto.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli pożywiają się nią zwierzęta to wcale nie jest taka zła!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cwilizacja sprawia, iz umieraja nasze pierwotne instynkty, a wiedza niegdyś przekazywana z pokolenia na pokolenie umiera wraz z przedstawicielami starszego pokolenia. Młodzi nie chca jej przejmować, bo... nie traktują starych poważnie. W szkołach uczą się wszystkiego, tylko nie tego, co faktycznie przydałoby się im w życiu... Ach! Sama sięgam po owe cudotwórcze tabletki - wygodniej. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  10. zaiste jak perły te owocki:)

    Wszystko się zmienia. Kiedy moja babcia mieszkała na wsi piła lipke z miodem, okładała się kapustą, wzmacniała nalewkami z ziół, wszystko działo się w harmonii z naturą do której było blisko. A teraz, babcia mieszka w mieście i co rusz wędruje do apteki z nowymi receptami, a bierze tych pigułek od groma.

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że warto stosować metody naszych babć- na pewno nie zaszkodzą:-)))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Może pasożyt nie jest pasożytem, lecz jego dobroczynne działanie (także dla jego żywiciela) nie zostało jeszcze odkryte - któż to wie...

    OdpowiedzUsuń
  13. jezeli dobrze pamietam to moj dziadek uzywal ja na tarczyce ale w jaki sposob to nie pamietam

    OdpowiedzUsuń
  14. No właśnie, ja też tego nie rozumiem dlaczego wolimy iść do apteki, po niektóre leki.
    Przecież matka natura daje nam je na talerzu i możemy je brać garściami i zapewne będą lepsze niż te kupione w aptece, wraz z chemią. Jest medycyna naturalna, medycyna ludowa, gdzie stosuje się różne środki lecznicze, takie prosto z natury.
    Dziękuję za ciekawe informacje o jemiole...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń