Codziennie przychodzą do naszego warszawskiego domu bezdomni,
głodni. Niektórzy pojawiają się każdego dnia, ale zdarzają się całkiem nowi, którzy
pojawią się jeden raz, a może dwa. Zawsze dajemy coś do zjedzenia. Nie ma dnia, aby
o coś innego oprócz jedzenia nie prosili. Na ulicach, szczególnie dużych miast,
można spotkać żebrzące osoby. Staram się nie zastanawiać nad tym, dlaczego to
robią, bo łatwo wpaść w osądzanie, a pozory często mylą. Są to może osoby
bezdomne, biedne, chore, osamotnione i takie dla których żebranie jest sposobem
na życie…
Do końca nie można zrozumieć postępowania drugiego człowieka,
jego motywacji, ale zawsze możemy choć trochę pomóc i przy okazji nie skrzywdzić
tych, którzy wsparcia naprawdę potrzebują…
P.S
Właściwie
każdy z nas jest żebrakiem. Żebrakiem nie jest tylko ten, kto publicznie
przyznaje się do tego, że potrzebuje naszego wsparcia, często tylko
finansowego. Każdy z nas, może nieświadomie o coś żebrze, ale w ukryciu i nie
potrafi, jak ten żebrak przyznać się publicznie, że jest potrzebujący.
O co
żebrzemy…? Jedni o zdrowie, drudzy o stanowisko, władzę. Ktoś inny żebrze o
miłość, bogactwo, poklask i uznanie w oczach
drugiego człowieka… I nie wiem, w którym przypadku trzeba mieć więcej
odwagi, aby przyznać się publicznie, że jestem potrzebującym żebrakiem...
/na podstawie wypowiedzi afrykańskiego żebraka/
/na podstawie wypowiedzi afrykańskiego żebraka/
Masz rację Judyto, wszyscy jesteśmy żebrakami :)
OdpowiedzUsuńJa żebrzę o zdrowie najbliższej mi osoby.... :)
kiedy zdamy sobie sprawę z własnego żebrania, może łatwiej przyjdzie nam nie ocenianie innych... bardzo mi jest potrzebna łaska pokory... bardzo...
OdpowiedzUsuńMasz rację,
OdpowiedzUsuńnie osądzajmy innych , abyśmy sami nie zostali osądzeni...
Zwykle wspomagam . Zazwyczaj zatrzymuję się też na chwilę aby pogadać. Widzę ,że samo zainteresowanie ich sobą też bywa dla nich ważne. Kiedyś zapytałam gościa dlaczego żebrze. Siedział na chodniku. Po chwili rozmowy ze mną uznał ,że lepiej będzie się rozmawiało gdy będziemy na tych samych poziomach. Więc wstał , uśmiechnął się. Stał się zupełnie innym człowiekiem , gdy zaczął opowiadać swoją historię. Chyba w tamtej chwili , tego aby się wygadać potrzebował bardziej niż wsparcia materialnego. Takie miałam odczucia.
OdpowiedzUsuńTo jest trudny temat. I trudna pomoc.Ale rzeczywiście czasem potrzeba niewiele (z pozoru jest to niewiele).
OdpowiedzUsuńOj, prawda, szczera prawda...
OdpowiedzUsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNo, nie... Bez przesady. Definicja żebractwa jest jednoznaczna i nie pociągałabym pod żebractwo wszystkiego o co staramy się w życiu. To by znaczyło, że w przychodni lekarskiej w kolejce siedzą żebracy, na olimpiadzie startują żebracy, do konkursu na stanowisko dyrektora przystępują żebracy, na koncercie muzycy żebrzą o oklaski, a publiczność żebrze o koncert...
Wszystko przecież ma swoją nazwę po to, aby odróżnić jedno od drugiego i jakoś porozumiewać się w sposób zrozumiały.
Pozdrawiam serdecznie.
alElla Oj, słowo "żebrzemy" przyjęła Pani zbyt dosłownie... są alegorie, które czasem można też zastąpić słowem "modlitwa"...
UsuńTak Judytko, są sprawy, o które nie wstydziłabym się żebrać na kolanach... człowiek nosi w sercu pewne pragnienia...
OdpowiedzUsuńA wracając do typowego żebractwa: jeden człowiek żebrał, wszyscy go wspierali, on osiągnął olbrzymi majątek i nigdy z niego nawet w części nie skorzystał, a zmarł bezdzietnie.
Ludzka psychika jest bardzo skomplikowana!
Niezwykle trafne spostrzeżenie. Bo rzeczywiście każdy z nas o coś żebrze. Każdy o coś innego. Tylko nie wszyscy mamy odwagę, by do "żebractwa" się przyznać:-).
OdpowiedzUsuńŻebrzemy, oj żebrzemy....
OdpowiedzUsuńHa , można to i w taki sposób widzieć ..
OdpowiedzUsuńLudzie zebrza z roznych powodow, wydaje mi sie, ze wazne jest aby w tym tlumie biednych ludzi zauwazyc tych najbardziej potrzebujacych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Judytko i usciski przesylam kobieto o golebim sercu.
I ja żebram (żebrzę?), już cichutko, tylko w myślach...W sercu coś ścisnęło, Judyto...
OdpowiedzUsuńU Pana Boga i król jest żebrakiem.
OdpowiedzUsuńInni są żebracy w Polsce, inni w Afryce, inni w Indiach. U nas niestety dla wielu to sposób na życie... Dlatego wolę kupić jedzenie niż dać pieniądze, bo nigdy nie mam gwarancji, że ta złotówka nie pójdzie na kolejną wódkę albo działkę kompotu.
Kiedyś jedna nauczycielka zrobiła eksperyment i poszła żebrać na ulicę. Okazało się, że w miesiąc zarobiła drugie tyle, ile w szkole :)
Pozdrawiam :)
Każdy żebrze, ale ważne żeby nie oceniać.
OdpowiedzUsuńto prawda Judytko,każdy z nas jest żebrakiem w pewien sposób...
OdpowiedzUsuńPiękny i jakże wymowny to wpis.Wiesz myślę sobie, że może nawet te dobra materialne, dla wielu mają mniejsze znaczenie niż dobre słowo i zrozumienie i tak po ludzku okazanie miłości bliźniemu.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam.
Ależ to boleśnie prawdziwe... żebrzemy, czasem tego nawet nie świadomi... albo zawstydzeni... nie przyznajemy się przed sobą... tak sobie myślę... szkoda, że każdy z nas jest zmuszony o coś żebrać... to znaczy, że każdemu z nas czegoś tak bardzo brak... smutne to troszkę...
OdpowiedzUsuńP.S. Do wyobrażania sobie różnych rzeczy trzeba mieć odpowiedni nastrój... ;) nie zawsze się udaje... poza tym... trzeba trenować... wytrwale :)
Oj każdy, każdy.
OdpowiedzUsuń