„Suknie żony są ceną spokoju jej męża...”,
to także przysłowie afrykańskie.
P.S
Myślę, że nie tylko w Afryce, ale w każdym zakątku świata, kolejna nowa
sukienka żony jest ceną spokoju jej męża...
Spokój trwa krótko, bo kobieta
otwiera szafę i mówi do mężczyzny swego życia: kochanie, ja nie mam, co na siebie włożyć /śmiech/!!
od razu skojarzyło mi się coś co ostatnio chodzi mi po głowie często z różnych powodów "ubierzcie się w serdeczne miłosierdzie" - o ileż bardziej chciałabym móc kupić doskonałą wersję tej właśnie sukni .... i jakiż spokój miałby mój mąż z żoną tak ubraną.... :)
OdpowiedzUsuń:*
Piękne... ja też :)
UsuńBył kiedyś taki dowcip - że zakonnica to jedyna kobieta, która wie, w co ma się rano ubrać :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie to chciałam powiedzieć. Ten przynajmniej problem ma z głowy:-)).
Usuń:)
UsuńOd kiedy kobiety u nas maja własne zarobione przez siebie pieniądze to taka ewentualność chyba juz zanika . Ależ piękna ta Afrykanka!! Sylwetka marzenie-;))
OdpowiedzUsuńsuknia suknią, ale konieczne są jeszcze dodatki do sukni ;)
OdpowiedzUsuńSfuaszzcza torepki:))
UsuńOj święta racja :-))))
OdpowiedzUsuńBardzo dobre przysłowie...
I kto by pomyslał, że w Afryce kobiety też mają te same problemy :-)))
Tam mimo wszystko potrzebują mniej do ubrania.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńChyba u nas już niewiele jest kobiet, których sukienki zależą od łaskawości męża. Po prostu idzie i kupuje.
Pozdrawiam serdecznie.
No cóż, taki jest przywilej kobiet :)
OdpowiedzUsuńU mnie nieco inny problem - coraz mniej sukien z szafy na mnie pasuje! Chyba je jakis czarodziej z szafy złosliwie zmniejsza! Tak wiec nawet na suknie nie zerkam, bo za chwilę będą na krasnoludki chyba tylko pasować! A mnie, prawdę mówiąc, suknie bardzo rzadko sa potrzebne. Ot jakies stare portki i koszula i gotowam do roboty a i mąz problemu ze mną nie ma!:-))
OdpowiedzUsuńU Ciebie też te krasnoludki grasują...? :)
UsuńJa zawsze mówię, że to wina nowoczesnych proszków do prania, od których ubrania się kurczą...
Dobra myśl z tymi proszkami Dragonello!:-))
UsuńByła kiedyś "Kanada pachnąca żywicą", a dziś widzę kusząca Afrykę. Oj, Judytko, masz mnie na sumieniu:-)
OdpowiedzUsuń„Suknie żony są ceną spokoju jej męża...”ale i są radością dla jego oka :)
OdpowiedzUsuńMój uwielbia kiedy noszę sukienki :)
szalenie kobieca :)
OdpowiedzUsuńA co do cytatu, to mężczyźni powinni się wypowiedzieć.
Pozdrawiam Judytko*
ja usłyszałam,że jeśli żona ma mało sukienek,to mąż jest sknerus,jak mąż chodzi w jednej koszuli,to żona jest...oszczędna...D
OdpowiedzUsuńKocham sukienki!!!!
OdpowiedzUsuńNie narzekam, bo trochę się nazbierało, oby tylko z nich nie "wyrosnąć"!!!!!
I to nie tylko od sukienek może zależeć spokój męża... :)
OdpowiedzUsuń"Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby"
Cieplutko pozdrawiam.
Taka już natura kobiet, że lubią się stroić i ciągle do tego potrzebna nowa garderoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No cóż, będąc ponad 20 lat wdową chyba już zapomniałam co męża przyprawiało o "święty spokój":)))
OdpowiedzUsuńSerdeczności moc posyłam:)
Dobrze, że lubię chodzić w spodniach :) i nie upieram się przy sukienkach :)
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego ten spokój męża trwa tak krótko? :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie.
OdpowiedzUsuńNa szczęscie nie tylko kiecki nam w głowie. Ale ta na zdjęciu fajna. Ostatnio ciągnie mnie do żółtego. Zółtej sukienki jeszcze nie mam.
OdpowiedzUsuńJudyto, nie po jakimś czasie, żona codziennie to mówi - przynajmniej moja!!!
OdpowiedzUsuńto ja chyba jestem jakimś wyjątkiem.... ;)
OdpowiedzUsuńA ja w ogóle nie noszę sukienek...
OdpowiedzUsuńKocham kocham i sukienki i... faktycznie ""nie mam sie w co ubrac" ;-)))
OdpowiedzUsuńusciskow pelne garscie zasylam