Nie przeszkadza jej zima i pozostałe pory roku, ona
zawsze jest zielona. Nie wiemy dzisiaj, dlaczego jemioła uznawana jest od
wieków za roślinę stanowiącą dobrą wróżbę? Dlaczego starożytni druidzi ścinali
ją wyłącznie złotym nożykiem? Dlaczego różne ludy uważają ją za coś przepełnione
tajemnicą, roślinę świętą i stanowiącą panaceum na wiele dolegliwości,
szczególnie dotyczące ducha? 70 gatunków jemioły rośnie głównie w
tropikalnej i subtropikalnej Afryce. Nie wiemy o jemiole prawie nic.
A jednak wciąż, szczególnie w Boże Narodzenie,
zawieszamy nad drzwiami domu jako talizman gałązkę tego dziwnego pasożyta,
który przyczepia się do wierzchołków takich drzew jak dąb czy brzoza, i
pozostaje zielony, podczas gdy ich żywiciel, którego soki spija, traci liście i
zapada w letarg. Jako roślina jemioła do niczego nie służy. Zarówno drzewo, jak
i liście są bezużyteczne. Jej jagody nie mają żadnej specjalnej właściwości. A
jednak zimą utrzymują one przy życiu leśne gołębie, a w Niemczech otworzono
klinikę, w której niektóre formy raka leczone są ekstraktem z jagód jemioły...
/T. Terzani/
/zdjęcie z internetu/
P.S
Moja ostatnia podróż związana z leczeniem była „pod jemiołą”,
bo mijające lasy, przydrożne drzewa obsypane były jemiołą. Dzisiaj idąc na
poranną Eucharystie także szłam pod jemiołami. Pierwszy raz zwróciłam uwagę na
jej białe jagody, które przypominają rozsypane perły. Kiedyś natura była
pierwszym lekarzem, do którego wszyscy się odwoływali. Ludzie nie mieli
trudności w rozpoznawaniu liści, kwiatów, nasion lub łupin danej rośliny i
wiedzieli w jakiej chorobie może pomóc. Dlaczego wolimy iść do apteki po coś
bardziej nowoczesnego, chemicznego...
Dzisiejszy świat chce nam wmówić, że na
wszystkie nasze dolegliwości jest TABLETKA! A zioło nieśmiertelności rośnie w
Himalajach powyżej czterech tysięcy metrów. Hindusi twierdzą, że dzięki jego
stosowaniu żyje się dwieście lat.
Dzisiaj nikt go już nie znajduje...
A ja jej nie lubię.Właśnie dlatego,że jest pasożytem drzew które kocham.Dlatego nigdy nie zawiśnie u mnie w domu.
OdpowiedzUsuńU mnie nigdy nie ozdabiala domu, ale ma cos w sobie ta jemiola...
UsuńJ.
Oj, to chyba nie chcę jej znajdować.... któż chciałby dwieście lat żyć tutaj? Już ja wolę swoje lata przeżyć i przejść do tego innego, lepsiejszego świata.... :)
OdpowiedzUsuńNie chce szukac tego cudownego pnacza, nie mam na to czasu /smiech/! Chce jedynie powiedziec, ze przyroda jest czyms w rodzaju kasy pancernej pelnej ukrytych skarbow...
UsuńJ.
Ponoć wszystkie sposoby leczenia są w przyrodzie,
OdpowiedzUsuńkiedyś ludzie na tym się znali...
Dzisiaj już zapomnieli...
Bolal cie brzuch, byles przeziebiony... ktos szedl na pole i wracal z odpowiednim ziolem, mowiac: zaparz to i wypij!
UsuńJ.
A ja się trochę nam na ziołach, bo mój tata tak się leczył :)))
OdpowiedzUsuńNo, to jest nadzieja, ze ziola nie beda zapomniane...
UsuńJ.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJemioła...Hmm...Podobno żołnierze w czasie I Wojny Światowej wysyłali do swoich rodzin kartki z jemiołą. Może ten symbol pokoju miał być wyrazezem nadziei na zakonczenie wojny?...Pozdrawiam
UsuńWszechobecna tabletka wyparła ziołolecznictwo. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy się na tym znają, ale szkoda, że takich ludzi jest coraz mniej.
OdpowiedzUsuńMam dużo jemioły w sadzie, walczę z nią ostro, ale ona też się nie daje; niby mówią, że trująca, a sarny chętnie ją jedzą, jemiołuszki skubią owoce i rozsiewają nasionka po okolicznych drzewach; widziałam, jak takie pojedyncze nasionko zagnieżdża się na gałązce jabłoni, przykleja się, zielenieje i już wrasta w korę; mieszkańcy wioseczki mówią, że raz zaatakowane drzewo jest nie do uratowania, ja jeszcze nie poddaję się, wycinam, gdzie tylko zobaczę, bo szkoda mi jabłoni, stare odmiany; ponoć leczniczą nalewkę na jemiole można zrobić, zresztą prawie wszystkie lecznicze rośliny w nadmiarze są trujące, trzeba je odpowiednio dawkować; może w jemiole ratunek? pozdrawiam Cię serdecznie, Judyto.
OdpowiedzUsuńJeśli pożywiają się nią zwierzęta to wcale nie jest taka zła!
OdpowiedzUsuńCwilizacja sprawia, iz umieraja nasze pierwotne instynkty, a wiedza niegdyś przekazywana z pokolenia na pokolenie umiera wraz z przedstawicielami starszego pokolenia. Młodzi nie chca jej przejmować, bo... nie traktują starych poważnie. W szkołach uczą się wszystkiego, tylko nie tego, co faktycznie przydałoby się im w życiu... Ach! Sama sięgam po owe cudotwórcze tabletki - wygodniej. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńzaiste jak perły te owocki:)
OdpowiedzUsuńWszystko się zmienia. Kiedy moja babcia mieszkała na wsi piła lipke z miodem, okładała się kapustą, wzmacniała nalewkami z ziół, wszystko działo się w harmonii z naturą do której było blisko. A teraz, babcia mieszka w mieście i co rusz wędruje do apteki z nowymi receptami, a bierze tych pigułek od groma.
Myślę, że warto stosować metody naszych babć- na pewno nie zaszkodzą:-)))))
OdpowiedzUsuńMoże pasożyt nie jest pasożytem, lecz jego dobroczynne działanie (także dla jego żywiciela) nie zostało jeszcze odkryte - któż to wie...
OdpowiedzUsuńjezeli dobrze pamietam to moj dziadek uzywal ja na tarczyce ale w jaki sposob to nie pamietam
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja też tego nie rozumiem dlaczego wolimy iść do apteki, po niektóre leki.
OdpowiedzUsuńPrzecież matka natura daje nam je na talerzu i możemy je brać garściami i zapewne będą lepsze niż te kupione w aptece, wraz z chemią. Jest medycyna naturalna, medycyna ludowa, gdzie stosuje się różne środki lecznicze, takie prosto z natury.
Dziękuję za ciekawe informacje o jemiole...
Pozdrawiam serdecznie.