Przymroziło! Szkoda, że jest tak mało śniegu, ale ten co spadł zamalował na biało pola
na wsi wokół gospodarstwa mojej siostry, którą
nawiedziłam po drodze z Bydgoszczy do Warszawy.
W taką mroźną pogodę, po kolejnej przerwie w życiorysie /wg mojej siostry Hani pobyt na onkologii/ najlepsze są ziemniaczane łódeczki z jajkiem, które zjedzone przy kominku z mrozem za oknem i gwiazdami na niebie rozproszą wszelkie smutki!
Przerwy w życiorysie nie miałam /śmiech/, za ziemniakami nie przepadam, ale nie powiedziałam "nie", bo czasami będą mi smakować.
I tak było, smakowały!
Hania ugotowała ziemniaki na półtwardo.
Po wystygnięciu obrała ze skórki, przecięła na dwie części i ułożyła w naczyniu żaroodpornym /zetnij spody tak, aby się nie przewracały/. Łyżką wydrążyła je od góry, doprawiła solą, pieprzem i innymi ziołami.
Do każdej łódeczki włożyła kawałek masła i trochę tartego żółtego sera. Potem wbiła do środka wydrążonego ziemniaczka jajko.
Całość została przykryta folią aluminiową i żaroodporne naczynie znalazło się w nagrzanym piekarniku. Ziemniaki piekły się przez 10 minut. Trzy minuty przypiekały się bez foli, aby ziemniaki ładnie się zarumieniły.
Jedliśmy ziemniaczane łódeczki z sałatą i ziołami.
/może taka zima jeszcze będzie/
P.S
I jeszcze śniadanie: ser mascarpone utarty z sola, mielonym pieprzem i majerankiem. Posmarować przygotowaną pastą kromki chleba i włożyć do nagrzanego piekarnika na kilka minut.
Mówię Wam warto mieć przerwę w życiorysie, aby wpaść po drodze do mojej siostry i jeść co bądź, ale w towarzystwie ludzi, którym na tobie zależy.
Ale narobiłaś mi apetytu!:)
OdpowiedzUsuńŁódeczki spróbuję;)
Judyta! ale niespodzianka! No przepisu na takie pyszności sie tu nie spodziewałam! zapisuję! i pozdrawiam najcieplej!
OdpowiedzUsuńZrobiło się smakowicie - warto spróbować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
To już wiem co jutro zrobię na obiad. Urządzę prawdziwe regaty :)
OdpowiedzUsuńJa lubię ziemniaki i ten przepis z pewnością wykorzystam :)
OdpowiedzUsuńBardzo apetycznie dzisiaj:))
OdpowiedzUsuńZiemniaczki na pewno przyrządzę,muszę tylko kupić duże aby jajo nie uciekło;)
Myślę,że taka zima jeszcze nas odwiedzi..
Gdybym mieszkała " po drodze", chętnie bym Cię ugościła, bo też mi na Tobie zależy!
OdpowiedzUsuńślinka cieknie
OdpowiedzUsuńale to prawda, wszystko smakuje inaczej w dobrym towarzystwie:)
przerwa w życiorysie, ciekawe:)
dla mnie to raczej przesiadka na pociąg w nieznanym kierunku
Ile pomysłów,ze zdaje się zwykłych ziemniaków. U mnie akurat i mroźno i sporo śniegu.
OdpowiedzUsuńI ja jutro pożegluję :)))
OdpowiedzUsuńMniam :)
o to to, nie tyle menu ile ludzie ważni
OdpowiedzUsuńPyszności!
OdpowiedzUsuńWarto było poczytać...
OdpowiedzUsuńjakie fajne przepisy na to "bądź co"...biorę!
OdpowiedzUsuńmasz rację Judytko,w towarzystwie niektórych ludzi,nie jest aż tak ważne co jemy...
pozdrawiam z wreszcie zimowego Kraka:)
Ja pozegluje w Wenezueli..bardzo mnie zaispirowal ten przepis....akuratnie wszystkie te skladniki mozna jeszcze dostac tutaj, bo brakuje wiele w sklepach spozywczych..a to obiad gotowy! sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńsmakowity post :)
OdpowiedzUsuńWiem, co zrobię na obiad! Dzięki, dzięki, dzięki. Zima już mi zbrzydła, chociaż jeszcze nie dokuczyła za bardzo. Tęsknię do wiosny i lata. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńZima dopiero przyszła, mnie jeszcze nie zbrzydła, zachwycam się choć stopki mi marzną /śmiech/!
UsuńJ.
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jest tak mało śniegu? Szkoda, że w ogóle jest. Precz z zimą! ;) :)
Pozdrawiam serdecznie.
O! Dzisiaj ukazał się mój komentarz.
OdpowiedzUsuńkapitalne zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńNo tak - co pomyślę o odchudzaniu, to jakieś smakowitości kuszą :/
OdpowiedzUsuńAleż to brzmi smakowicie :) ja uwielbiam ziemniaczki z piekarnika! Ale takiego przepisu jeszcze nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o jedzenie i Przyjaciół / doborowe towarzystwo, uświadomiłam sobie ostatnio, że na takich spotkaniach jest o wiele więcej niż zwykle / niż potrzebuję :P straszne! Ale tak miło się siedzi, rozmawia... i je! :)
niam, niam :) uwielbiam ziemniaki w każdej postaci, ale takie zapiekane są najlepsze :)
OdpowiedzUsuń"najlepsze są ziemniaczane łódeczki z jajkiem, które zjedzone przy kominku z mrozem za oknem i gwiazdami na niebie rozproszą wszelkie smutki!" - recepta na smutki, na pewno skorzystam:)*
OdpowiedzUsuńjuż sobie wydrukowałam przepis i nie zawaham się go użyć :-)
OdpowiedzUsuńBardzo apetyczne rzeczy robi Twoja siostra.
OdpowiedzUsuńA za miną nie tęsknię.
Pozdrawiam :)
Kiedyś byliśmy u kuzynów, biednie im się wiodło. Jedliśmy tam ziemniaki z mizerią, ale serdeczność tych ludzi i uśmiech, spowodował, że ta potrawa była najsmaczniejszą na ziemi. Do dziś wspominam kuzynkę, której już nie ma i jej najsmaczniejszą potrawę, która nigdy i nigdzie nam tak nie smakowała, jak z jej miłym uśmiechem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTymi ziemniaczkami to mi narobiłaś smaka.
OdpowiedzUsuńA ja lubię ziemniak w mundurkach prosto z kaflowego pieca. I narobiłaś mi saczka, bo zaraz wrzucę kilka w folii aluminiowej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń