sobota, 13 października 2012

O niedzieli misyjnej...


Miałam swoją pierwszą niedzielę misyjną czyli „występ publiczny”.
 Jestem na misjach 12 lat i tak się dziwnie składało, że nigdy podczas urlopu nie udzielałam się publicznie, nie mówiłam ludziom o tym co robię. 
 Kiedyś trzeba zacząć... Więc 7 października w parafii Chrystusa Króla w Radomiu przyszło mi mówic o moim Kamerunie.
 Ta parafia ma księdza Marcina, który pracował razem ze mną na misji w Doume i z racji tejże współpracy, przyjaźni zostałam zaproszona..., aby przemówić /śmiech/.




 Miesiąc październik w Kościele poświęcony jest misjom szczególnie 21 październik, to tzw. Niedziela Misyjna.
 Wiadomo przecież, że się nie rozdwoję więc zaczęłam
 w pierwszą niedzielę października. 
Jeden Pan Bóg wie, jaką miałam tremę, moje nerwy zostały lekko nadszarpnięte, ale dobrzy ludzie podtrzymywali mnie na duchu.
 Pierwsza Msza Święta była o siódmej rano.
 Cóż mogę powiedzieć... po prostu mam talent /śmiech/!


 Mówiłam tak, że sama się wzruszyłam
 i innych także,
 a winna temu wszystkiemu trema,
 która poszła sobie po drugiej Mszy Świętej.

 Koło Misyjne przygotowało   dekorację, kiermasz, na którym były do nabycia zdjęcia dzieci w pięknej oprawie zrobionej z kolorowego papieru przez ludzi zaangażowanych w Kole Misyjnym.


 Kartki malowane ręcznie, figurki i „coś” na klucze prosto z Kamerunu, a także moja książka, która powstała na podstawie wpisów z mojego bloga za przyczyną s.Katarzyny 
 /z mojego zakonnego rocznika/
 i Mamy Julki, która była u nas w Kamerunie
 przez trzy miesiące.
 Przytargałam ze sobą nawet maczetę...

 Dzieci przygotowały przedstawienie i było co podziwiać!

  Teraz to już na pewno
 jestem prawdziwą misjonarką, bo opowiedziałam o tym co robię przed tłumem ludzi... tak mówią. 














Jutro następna odsłona mojego misyjnego mówienia.
 Tym razem w parafii mojej siostry Hani i w kolejne niedziele także.
 Z przykrością muszę stwierdzić, że nie mogę rozwinąć skrzydeł w tym mówieniu, bo proboszczowie mówią: siostro, tylko krótko tzn. do 15 minut...  

Słowo człowieka ma bardzo dużą moc.
 A tym bardziej słowo Boże. Często mówimy, że jesteśmy ludźmi wolnymi i każdy z nas może zamknąć przed słowem Boga drzwi.
 Myślę, że nie jest ważne, kim jesteśmy, czy ludzie lubią nas czy nie; nie jest ważne ile książek przeczytaliśmy, ile razy w życiu przyjmowaliśmy sakramenty, czy uznajemy papieża, czy urodziliśmy się w Polinezji czy w Europie, w końcu – czy postępujesz dobrze czy źle...
 Słowo Boże przenika każdego człowieka. Demaskuje wszystkie destrukcujne sposoby myślenia. Najlepiej wiedzą o tym ci, którym udało się nawrócić. Fascynujące jest to, co łączy Hioba i św.Pawła. Obaj dzięki wytrwałości zrozumieli, co mówi do nich Bóg i, co najważniejsze, pozwolili mu na to, co wydaje się nieprawdopodobne.
 A przecież ich start był tak różny. Oto moc żywego słowa!  /wg.Waldemara Zawada/



24 komentarze:

  1. Przyjedź i do nas:)Prooooooszę;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że dasz radę, choć gdy to mówiłam,wcale nie wyglądałaś na osobę o tym przekonaną.A tak nawiasem, poza talentem, masz tzw. "urok osobisty".To proboszczowie są bardzo mało gościnni - 15 minut to stanowczo za mało!
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Judytko, będziesz w Warszawie, albo w jej okolicach? Wprawdzie do Radomia tez nie tak daleko, bo zaledwie 100km, ale nie wiem, jak długo tam będziesz.
    Ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś Wielka i Dobra Siostro :)*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dajesz świadectwo swojej wiary sobą całą.to dar Judyto ,to dar!

    OdpowiedzUsuń
  6. Judyto...jesteś niesamowita,myślę,że przeciekawie opowiadałaś,masz po prostu moc...i widac,słychac i czuc,że lubisz to co robisz.Z uśmiechem,humorem.To zjednuje ludzi...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak bardzo chciałabym usłyszeć Cię w swoim kościele... Z pewnością masz wiele do powiedzenia. A co do mocy słów... oj tak... Nawet już myśli mają moc. Słowa jeszcze większą. Dlatego tak ważne jest co myślimy i co mówimy, bo to świadczy o naszym człowieczeństwie i odpowiedzialności za... siebie i za innych.

    OdpowiedzUsuń
  8. A... w jaki sposób mogę kupić Twoją książkę, Judytko? Czy mogę?

    OdpowiedzUsuń
  9. Życie jest piękne ,
    jeżeli robimy coś dla innych nie tylko dla siebie :-)
    Szkoda,że nie mogę Ciebie posłuchać na żywo...
    A może nagraj to co mówisz albo film na YT ?

    OdpowiedzUsuń
  10. Judith, jakie sa szanse na kupno Twojej ksiazki? Poprosze!! I autograf koniecznie!!i to to do kluczy tez, zbieram takie wynalazki!

    A pory roku w wielkim miescie? Glownie to dekoracje i ludkowie, choc tym drugim wierzyc nie mozna, bo maja futra na sobie w czasie upalow i krotkie majty podczas mrozow:)
    Pozdrowka!

    OdpowiedzUsuń
  11. Och Judytko!
    Wielu z nas ma pragnienie aby usłyszeć Twój głos...
    Wiem, że Tak jak i Ty jest pełen ciepła.
    Marzę aby być na takiej mszy gdzie przemawiasz do wiernych...
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Judyto, pięknie to wszystko wygląda! To jest kościół który podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. pieknie napisalas ostatnie slowa,z pewnoscia wszyscy sluchali cie z otwartymi buziami :) bo Twoje zycie na misji jest bardzo ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo się cieszę i serdecznie Ci gratuluję Judyto.. :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Judytko! Przeżycie dla Ciebie wielkie. Dobrze, że trema już sobie poszła-śmiech.U nas w parafii kilka tygodni temu też słuchałam siostry, która była, czy jest?/już nie wiem/ w Kamerunie. Nawet próbowała nas nauczyć kilku słów w ich języku. Pozdrawiam i życzę Ci miłych chwil z wiernymi.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak tak dalej pójdzie to i Polska stanie się niebawem krajem misyjnym. Dużo pracy przed Tobą Judyto:-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ile razy zaczynam wątpić, tyle razy na mojej drodze pojawia się ktoś, kto te wątpliwości rozwiewa. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  18. ...życzę rozwinięcia skrzydeł "w tym mówieniu"...chociaż z drugiej strony czasem jedno słowo niespodziewanie potrafi trafić do serca tak, że zmienia życie...
    Kreślę moc serdeczności i pozdrowień!

    OdpowiedzUsuń
  19. Przyłączam się do słów Meg.Myślę, że bez trudu trafiasz do serc słuchających. Moc pozdrowień Judyto.

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj
    U nas dziś w klasztorze Siostry Misjonarki miały głos. W wzruszający sposób opowiadały o swojej niełatwej, ale pełnej miłości- posłudze.
    Judyto- jestem pełna szacunku dla Ciebie i ludzi, tak mocno kochających Boga i ludzi.
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Judith, u nas byli misjonarze z Kamerunu - m.in.ksiądz Mikołaj, śliczny jak czekoladka i po polsku mówił/śmiech!!!/
    Zapytałam o Ciebie i Twoje siostry, ale powiedzieli, że to 1200 km od nich...:)cóż, Afryka mała nie jest, haha...
    A poważnie mówiąc, wpisuję się na listę chętnych - także chciałabym mieć książkę z Twoim autografem!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  22. 15 minut na opowieść o tak niezwykłym posłannictwie? To żart, istocie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Wow, niedawno napisałam w jakimś komentarzu u Ciebie, że powinnaś wydać książkę - a tu proszę! Ona już jest! Jak i gdzie ją nabyć, bo to na pewno mój kolejny książkowy "must have" :).

    Czytać Cię wspaniałe - posłuchać - prawdopodobnie bezcenne.

    OdpowiedzUsuń
  24. A ja tak samo myślałam ......po cichu gdzieś tam kotłowała się myśl a może napisze by zastanowiła się nad napisaniem książki . A tu już nawet jest wydrukowana......oj to fantastycznie - tylko czy ją można dostać . mam nadzieję że na tej jednej nie zakończysz pisania...../

    OdpowiedzUsuń