Pewien człowiek po śmierci dotarł przed oblicze Boga. Pan
Bóg przyjął go uśmiechając się, ale równocześnie bardzo uważnie spoglądał poza
przybyłego.
Uśmiech Boga zabarwił się melancholią. Spytał wówczas człowieka:
-
Ale... dodarłeś tu samotnie.
P.S
Moja meta jest bliżej niż myślałam. I znów Pan Bóg
mnie zaskoczył i wszystkich, którym jestem bliska. Mam metę czyli przerzut,
który zaskoczył przede wszystkim prowadzących lekarzy... Herceptyna nie
zadziałałała. Nie zostało zakończone pierwsze leczenie..., i zostało kilka dni
temu przerwane, bo NIC już nie pomoże. Prawdopodobnie jest więcej niż jedna
meta. Jestem w trakcie badań. Ta, która przybliża nieuchronnie dojście do ostatniej
mojej mety, to przerzut do kości w kilku miejscach. W styczniu miałam
scyntygrafie kości. Kości były czyste. Od miesiąca czułam się słabo. Siostry
stwierdziły, że mam za duże tempo pracy, zaangażowania, ale nic nie
zaszkodzi zrobić następną scyntygrafie... Po dwóch miesiącach od pierwszej
scyntygrafii jest kilka przerzutów w kościach. 3 kwietnia mam pierwsze naświetlanie, które
jest leczeniem paliatywnym. Następne naświetlania, lekarstwa i przepisane
środki przeciwbólowe także są po to, aby przyczynić się do tego, aby mniej
bolało. Rok temu z kawałkiem musiałam zmienić tryb mojego życia... Od kilku dni
wiem, że muszę, a właściwie zostałam ograniczona przez siły wyższe, do stąpania
po ziemi z większą uwagą, aby czegoś sobie nie złamać. Jadąc samochodem po usłyszeniu i wytyczeniu
nowej drogi życia pomyślałam: ile było modlitw w mojej intencji, tłum ludzi
wstawiał się za mnie...,
i otrzymali INNI /śmiech/!!! Nie zazdroszczę, a wręcz
cieszę się, że na coś się jeszcze przydaję. Przeze mnie inni uleczyli swoje
dusze i ciało, mam taką nadzieję. Na marginesie ciała i duszy... Zdrowie nie
jest najważniejsze!!! Wiosna, wszystko wskazuje, że moja ostatnia będzie tą
najpiękniejszą i tylko o jedno proszę, abym do końca była w miarę sprawna, aby
nie zabrakło mi radości życia, humoru. Przyjechały wczoraj moje rocznikowe.
Moje słabości nie pozwoliły, abym do końca uczestniczyła w rozmowach
niedokończonych /śmiech/. Radosne rozmowy, śmiech, który dochodził do mojej
samotni był bardzo miły dla mojego ucha!!! Dobrze, że życie Żyje swoim życiem,
dodaje mi to skrzydeł! Cieszę się, że skończyłam redagowanie mojego pierwszego
i... ostatniego kalendarza misyjnego na 2015, który jest już w druku.
Muszę, chcę
jeszcze skończyć stronę misyjna naszego Centrum Misyjnego, myślę, że dam
radę.... Póki co polecam się Waszej modlitwie i zapewniam, że będę jeszcze pisać
o życiu i śmierci /śmiech/, pa!
I żeby do końca chciało mi się CHCIEĆ!!!!
/pierwsze tulipany, które dostałam na moje nowe chorowanie. Dlaczego
tulipany? Tulipan tuli panny, a teraz potrzeba mi tego więcej niż do tej
pory...
Dlaczego żółte, bo to najpiękniejszy kolor! Ech
życie, nic nie żal, a jednak żal.../