Noc Kupały,
Sobótka, Noc Świętojańska, to święto różne ma nazwy...
Stare słowiańskie święto w mojej
Łobżenicy jest kultywowane od zawsze tzn. odkąd pamiętam.
Niegdyś było to święto jedności, połączenia ognia i
wody, słońca i księżyca, mężczyzny i kobiety, urodzaju i płodności, miłości i
radości, noc pełna czarów i wróżb.
W tę noc w Łobżenicy płonie ogromne ognisko,
są tańce i śpiewy. Dziewczyny plotą wianki z kwiatów i ziół i powierzają je
falom naszej rzeki wraz ze światłem świecy...
Zbiera się także kwiaty z siedmiu
roślin: bylicy, rosiczki, szałwii, łopianu,ruty, dziewanny i dziurawca i plecie
się wianek, który zawiesza się na drzwiach mieszkania, aby chronił przed
chorobą, zapewnił urodzaje... i dobre zamążpójście panny na wydaniu.
Ten dzień ma głębszy wymiar
niż puste, bez wyrazu, nachalne i narzucane nam Walentynki...
A co powiedzieć o
wyprawie po niebieski kwiat paproci...
Dzisiaj spokoju nie daje moim myślą kwiat bambusa!
Bambus rośnie w Kamerunie, a jego
kwitnienie i kwiat, to jedna wielka zagadka! Wszystkie gatunki bambusa
wyglądają w zasadzie tak samo, dopóki nie zakwitną. Niektóre gatunki kwitną
ciągle lub w tę jedyną szczególną noc w
roku... Kameruńczycy wierzą w cudowna moc tego kwiatu, tak jak za dawnych słowiańskich czasów wierzono w moc zakwitającego kwiatu paproci,
który był znakiem szczęścia, mądrości oraz zdolności widzenia wszystkich
skarbów ukrytych w ziemi.
Zachwycałam się się kiedyś legendą o kwiecie paproci
i bardzo chciałam go zobaczyć, zerwać o północy, w świetle księżyca w pełni.
Znaleźć kwiat paproci może tylko człowiek dobry i niewinny.
Koniecznie trzeba szukać
kwiatu nago, przepasawszy się zielem, którego złe moce boją się bardziej niż
ognia...
Aby znaleźć kwiat bambusa nie
trzeba nago biegać po dżungli.
Owszem były wyprawy do dżungli w poszukiwaniu kwiatu bambusa... Większość
bambusów kwitnie nieznośnie rzadko za sprawą cyklu zapylania przydarzającego
się tylko raz na jakieś trzydzieści lat, które u bardziej krnąbrnych gatunków
wydłużają się do pięćdziesięciu i stu lat!
Zdarza się, że te krnąbrne nie
zdążą zakwitnąć bo pożar, susza... Mówią, że istnieją dziesiątki nieodkrytych
jeszcze gatunków w dżunglach na całym świecie, które kwitną w dziczy i czekają na
odkrycie, sklasyfikowanie, i na nadanie nazwy. Wiele gatunków bambusa obsypuje
się kwieciem i wkrótce ginie po zakwitnięciu. Upłynie co najmniej pięćdziesiąt lat, nim dojrzeją sadzonki, które po sobie zostawiły.
I jak zrozumieć, że
cykle kwitnięcia występują jednocześnie na całym świecie niezależnie od lokalnego
klimatu i warunków wzrostu...
Czyli bambusy mają wspólny zegar biologiczny, bo
dana odmiana, jak przychodzi na nią czas, to kwitnie mniej więcej w tym samym
czasie w Kamerunie, w Indiach czy w dżunglach Jawy i Sumatry.
Tubylcy mówią,
że rosną sobie bambusy, które nie żyją zgodnie z tym ogólnym cyklem i gdzieś
tam znajduje się jedna kępka bambusów, która szykuje się do kwitnienia. Jest to
roślina, najbardziej niezwykła w całej dżungli. Kwitnie tylko raz w ciągu życia
człowieka i ten kwiat jest ogromny, jak dwie złączone dłonie, ma lekko
woskowane płatki i wydziela zapach słodszy od woni róży, bogatszy niż zapach jaśminu,
z piżmową nutą orchidei. Zapach, który przez wiele dni unosi się w chacie...!
Wierzyć temu czy nie... sama nie wiem!
/na zdjęciach tzw. szklana róża z Kamerunu/
Niechętnie godzę się z faktem, że być może rzeczywiście musi
upłynąć pięć i więcej dekad, aby zobaczyć i powąchać kwiat bambusa.
Co
tam kwiaty, powiedział kiedyś Toto. Popatrzy siostra na gaje bambusowe, które
znów nie zakwitły, ale urosły jednak wysokie i można ścinać młode pędy, które
są delikatne z żółtą skórką. Po wykopaniu z ziemi i oczyszczeniu można je jeść
w stanie surowym bądź przygotować. Pędy należy pokroić na kawałki, a następnie
ugotować.
Można je także marynować, zrobić z nich zupę...
Można, owszem, ale ten
kwiat...!
Może kiedyś, ktoś przyniesie Judycie ten kwiat, a może sama pójdę na
poszukiwania kiedyś tam i spełnię swoje marzenie....
P.S
Ktoś powiedział, że prawdziwe piękno
kwiatu tkwi nie w wielkości ani w kolorze płatków, lecz w jego zapachu. Być
jak dziki kwiat, który choć kwitnie niezauważony, nietknięty, ale nadaje
zapach wiatrowi... i życiu.