poniedziałek, 29 lipca 2013

O Krybi i połowie ryb…

Nasze bałtyckie plaże mienią się kolorami i gwarem…, ale takich widoków nie widziałam i nie zobaczę nad naszym Bałtykiem...








 Tysiące ludzi odpoczywa nad różnymi wodami.
 Kamerun ma to szczęście, że na zachodzie ma dostęp do Oceanu Atlantyckiego. W Zatoce Gwinejskiej znajduje się miasto Krybi i kilometry plaży porośnięte palmami.





 Nazwa miasta pochodzi od słowa "Kiridi", które oznacza
 "malutki człowiek", czyli Pigmej.
 Społeczność Pigmejów nadal tutaj żyje. Krybi i okolice, to najlepsze miejsce w Kamerunie do popływania, plażowania i zjedzenia najsmaczniejszych krewetek o każdej porze dnia i nocy!
  Przy zachodzącym słońcu, na stole zbitym z kilku desek, na którym leży liść bananowca a na nim pełna miska przygotowanych krewetek.
 Ocean, lekki wietrzyk i zastaje cię, przy oblizywaniu palców po krewetkach, kameruńska noc usiana milionami gwiazd…









 Na świecie jest wiele pięknych plaż, ale te w Krybi są jedyne w
 swoim rodzaju! Plaże są bardzo czyste /jeszcze/.
 Można powiedzieć, że las tropikalny wchodzi do oceanu i moczy swoje korzenie w oceanicznej wodzie. 
Osoby prywatne, firmy mają  swoje posesje, które są w wielu wypadkach usytuowane prawie w oceanie /smiech/!










Atrakcją tej okolicy jest wodospad "La Lobe", który wpada bezpośrednio do oceanu. Rano można spotkać ludzi, którzy zakładają specjalne koszyki na połów słodkowodnych krewetek, które spadają wodospadem do oceanu. Wędrując plażą, co jakiś czas spotykasz jakąś rzeczkę, strumyk, który kieruje się w stronę wielkiej wody. W okresie kolonizacji miasto posiadło duży port morski, który służył do transport drewna, dziś port nie funkcjonuje, cumują w nim żaglówki, jachty i mówię Wam jest na co popatrzeć! Od kilku lat w zatoce stacjonuje okręt, który obsługuje rurociąg z ropą naftową biegnący z Czadu. Hmm, coś za coś, albo czysta woda, albo dostęp do ropy… 





Ocean Atlantycki w Zatoce Gwinejskiej nie zawsze jest przychylny wczasowiczom i zwykłym mieszkańcom licznych nadmorskich wiosek, które żyją z połowu oceanicznych ryb i krewetek.
 W lipcu i sierpień turystów z innych części świata, jak na lekarstwo… pora deszczowa, pada. Pogoda w przysłowiową kratkę!
 Miejscowi, czyli Kameruńczycy w wolne dni od pracy przyjeżdżają do Krybi i nie straszna im ta deszczowa pogoda oraz wzburzony ocean! Najlepszymi miesiącami do plażowania to grudzień, styczeń i luty!
 Nad duża wodą przysmakiem są świeże ryby i małże.
 Plaże w niektórych miejscach mają wiele skał, do których przyczepiają się skorupiaki. Gdy następuje odpływ kobiety specjalnymi nożami odłupują małże, które potem sprzedają za przysłowiowe grosze. 
 Raz do roku wybierałam się w te strony.
 Codziennie wschody i zachody słońca.
 Rano podglądanie poławiaczy krewetek.
  Spacery plażą…
 I każdego dnia /nie do znudzenia/ na talerzu były ryby i krewetki! 

 Przed wschodem słońca rybacy na swoich czółnach wypływają 
w morze. Zarzucają sieci i wracają na brzeg.
  Południową porą rozpoczyna się mozolne wyciąganie sieci. Nad brzegiem czekają ci, którym marzy się od samego rana świeża rybka!
 Połów bywa bogaty, ale często okazuje się, że sieci są prawie puste…







 Może nasze Krybi nie jest jak Makaraska w Chorwacji…, ale zapewniam Was, że jeszcze jest na wskroś afrykańskie! Możesz zjeść, jak już wspomniałam, pysznie przygotowane krewetki na liściu bananowca przy stole z dwóch desek, do którego podpływają leniwe fale oceanu...
 O przestrzeni do spacerowania białymi plażami nie wspomnę. 





P.S
Jadąc w stronę Limbe natraficie na  plaże, które położone są u stóp masywu górskiego Kamerun nad zatoką Biafra i są czarne, bo powstały z materiału wulkanicznego. Tak więc w Kamerunie mamy białe i czarne plaże! Słońce nad białymi i czarnymi plażami jest to samo /śmiech/!

       

czwartek, 25 lipca 2013

O księżycu…


Księżyc spać nie daje, jest piękny!
 Nie da się dzisiaj na niego rzuci tylko okiem kontrolnie...
”Pewnej nocy takiej jak ta, nad jeziorem Bodeńskim, Beethoven skomponował swoją Sonatę Księżycową. To jakby łzy zamienione na nuty.
 W świetle księżyca jest jakaś moc, a w jego ciemności smutek...
 Jednak nie zawsze ciemność jest smutkiem, czasem jest konieczna.
 Dla snu, dla odpoczynku, dla przemyśleń i do samotności. 
Samotność, tak jak noc jest potrzebna. Ona buduje, sprzyja spotkaniu człowieka z jego najbardziej ukrytym ja, które często nam się nie podoba..., ale nie traci przez to znaczenia” /A. Beccera/



Jadąc późną nocą z Yaounde do Doume zobaczyłam, że coś płonie pomarańczowym ogniem. Przestraszyłam się myśląc, że płonie wioska, a może wysuszona dżungla... Okazało się, że tak płonął księżyc, który wynurzył się z ciemnego lasu, a potem znów utonął w afrykańskim buszu i zerkał spomiędzy konarów drzew mamiąc mnie swym widokiem... /zdjęcie nie moje i nie z Afryki/




P.S
Na spotkanie ze sobą trzeba iść zawsze z prawdą. Chciałoby się jakiegoś luzu, wygody, kompromisu... Jeśli prawda o sobie samym drażni, nie podoba się nam, zaczynamy szukać kompromisu, luzu, wygody i zaczyna nam być z tą naszą pradwą o sobie dobrze, ale tylko do czasu następnej samotności, bo nasze najgłębsze ja nie da się oszukać... Jeśli prawda kogoś drażni, to co nas tak naprawdę pociągnie...?

sobota, 20 lipca 2013

O słowach...

Do Kartezjusza przybył przyjaciel. Od progu woła:
 - Słuchaj, muszę coś ci powiedzieć, ale historia! 
– A jest to konieczne, abym o tym wiedział? Zapytał Kartezjusz.
 – Hmm..., konieczne, to może nie jest, ale co ci szkodzi wiedzieć...
 – Jeśli nie jest konieczne, to nie będę sobie tym głowy zaprzątać! Przyjaciel nadal nalega...
  Kartezjusz zadaje następne pytanie: 
- To, co chcesz mi powiedzieć jest aby prawdziwe?
 Przyjaciel robi wielkie oczy i mówi: - Skąd mogę to wiedzieć Kartezjuszu!
 -  Więc powiedz mi jeszcze, rzecze Kartezjusz, czy owa wiadomość jest mi potrzeba do szczęścia ?
 – Gdyby się nad tym trochę zastanowić, to nie jest potrzebna Tobie do szczęścia...
 Mamy taki piękny poranek, więc daj mi spokój z tą wiadomością, 
która nie jest ani konieczna, ani prawdziwa, ani potrzeba do szczęścia!  Idziemy, napijemy się wina i nie będziemy zajmować się niepotrzebnymi słowami...
 „Żyjemy w świecie, w którym słowa stały się tanie. Słowa nas pochłaniają. W reklamach, na tablicach ogłoszeniowych, w broszurkach, książeczkach i książkach, na tablicach szkolnych, przezroczach, luźnych kartkach, ekranach, wreszcie w dziennikach. Słowa poruszają się, migoczą, obracają się, rosną, jaśnieją i pochlebiają nam. Widzimy je w różnych wielkościach i rozmaitych kolorach – ale w końcu mówimy:
 „No cóż, to są tylko słowa”.
 Mnożąc się, słowa tracą na wartości...
 A jednak potrzebujemy słów, by wiedzieć, co robić, albo jak to robić, gdzie się udać, komu zawierzyć, komu ufać...” /H. Nouwen/

  Istotą słowa jest PRAWDA.



W języku hebrajskim słowo „mówić” i słowo „stwarzać” jest tym samym słowem. Dosłownie tłumacząc jest tam powiedziane, że „Bóg powiedział światło i stało się światło”. Mówienie oznacza stwarzanie... 
Więc jakie powinny być słowa?
 Powinny stwarzać i przyczyniać się do naszego wzrostu i harmonii wewnętrznej... A jak jest w dzisiejszym świecie z moim i Twoim, z naszym  słowem...?

/Zdjęcie z internetu,
w którym znajdziesz prawie wszystkie słowa, ale nie jestem pewna czy prawdziwe!/





P.S
„Ci, którzy mówią, że słowo nie ma mocy, nie wiedzą nic o ich naturze. Dobrze użyte słowa potrafią wykończyć reżim, zamienić czułość w nienawiść, dać początek religii, a nawet wojnie. Słowa mogą być pasterzami kłamstw; najlepszych z nas mogą poprowadzić na rzeź”. /J.Harris/

czwartek, 18 lipca 2013

O porannych wakacyjnych pogaduszkach...

Dowiedziałam się poranną porą, że...
 – Miłość bez pocałunków to jak czekolada bez sera...
 Oniemiałam! Nigdy nie piłam czekolady z serem! Ciekawe jaki to smak...
 Może znacie ten smak...


 – A miłość bez rozsądku to jak jajko bez soli...
 To porównanie lepiej rozumie, choć jajko można zjeść także bez soli, nieprawdaż?


 – Kobiety są jak róże: niby zpełnie do siebie podobne, a jednak zapach, forma i kolor każdej z nich jest trochę inny... 
Z tym zdaniem zgadzam się całkowicie!




P.S
 „To dopiero była miłość, a nie to, co pokazują w tej głupiej skrzynce /telewizor/. A ty? Jak długo będziesz odkładać miłość na później?
Kiedy zaczną jeść cię robaki? Nie czekaj!
Czas jest jak sęp, który wydziobuje nam życie. Nie zostawiaj na jutro tego, co możesz kochac dziś...”.

wtorek, 16 lipca 2013

O wakacyjnej drodze...

Co by nie powiedzieć o naszym życiu jesteśmy ciągle w drodze...
 „Nigdy nie odmawiaj zaproszenia. Nigdy nie opieraj się nieznanemu.
 Po prostu otwórz się na świat i napawaj przeżyciami. A jeśli się sparzysz? Cóż, trudno... Pewnie nie na darmo...”
                                                            /usłyszane  przez M.Wojciechowską/





P.S
Dlaczego tak łatwo i bez bólu wraca się do rzeczywistości i prozy życia? Przestajesz zauważać wschody i zachody słońca, ciepły wiatr rozwiewający włosy, krople rosy na trawie, smak poziomek spod płotu, rechotanie żab... Zapominasz, że bez wielu rzeczy można się obejść, bo tak naprawdę niewiele potrzeba nam do szczęścia... I znów zaczynasz gonić i naprawiać czas, siebie i innych... Przecież w codzienności można także żyć jak na wakacjach... Nie? Ktoś kiedyś powiedział, że życie to jedne długie wakacje, po których wraca się do domu Ojca... A tam, to już wakacje bez końca!

sobota, 13 lipca 2013

O balecie w kapciach...

Człowiek tańczy od zarania ludzkości.
 Lubię tańczyć.
 Każdy, kto tańczy wie, co robi, bo taniec to wspaniały sposób, by wyrazić uczucia, oczyścić psychikę z niepotrzebnych emocji.
 Taniec, to nie tylko sposób na dobrą zabawę, ale również na zdrowie. Jednego jestem pewna, że taniec w przyjemny sposób pozwala spalić ogromne ilości kalorii, dzięki czemu jest atrakcyjniejszy niż pływanie czy jazda na rowerze.



 Podczas godzinnego tańczenia salsy spalisz 410 kalorii, czyli więcej  niż podczas godziny wyczerpującego meczu tenisa. Tańczysz godzinę, to robisz około 5000 tysięcy kroków, czyli połowę tego co zalecają lekarze dla zdrowotności.
 Bez względu na rodzaj tańca, można liczyć na obniżenie
 ciśnienia krwi oraz zmniejszenia ryzyka pojawienia się choroby niedokrwiennej serca i depresji. 



Salsa zwalnia rytm serca, walc obniża poziom cholesterolu, fado uwalnia od złych emocji. Każdy taniec pomaga oczyścić ciało i umysł. Zapamiętywanie kroków tanecznych sprzyja poprawie...
 pamięci  /śmiech/!
Ta aktywność fizyczna, jak żadna inna daje ogromny zastrzyk 
dobrego samopoczucia.



 Jak tu więc nie pląsac!
 Wieczorem zamiast gapić się w telewizor i kolejny setny odcinek jakiegoś polskiego filmu, włącz muzykę jaką lubisz i wykonaj kilka piruetów dookoła stołu, lub grilla i rozpocznij seans tańca brzucha pod rozgwieżdzonym niebem przy śpiewie cykad.
 Będziesz mieć z tego tyle radości, że zapomnisz o telewizji, a przypomnisz sobie, że tańczyć możesz z tymi, z którymi mieszkasz, bo taniec jest dla wszystkich!



Taniec w przydomowym ogrodzie warto zacząć od rozgrzewki czyli rozruszaj stawy, które się zastały przez siedzenie przed telewizorem
 i grillowanie w bujanym fotelu /śmiech/!
   Nie zapomnij o zaproszeniu do tańca znajomych, przyjaciół, którzy ten wieczór spędzają z Tobą! 



O tańcu nie da się pisać... taniec trzeba tańczyć!




P.S 
W takich butach, jakie prezentuję na zdjęciach proszę nie tańczyć w ogrodzie. Te buty tańczyły na uroczystości weselnej... Biedne nogi obute w takie wysokie obcasy!  Zapewne właścicielki owych obcasów podczas
tańca myślały o tym, aby piękne buciki, jak najszybciej zdjąć
i zatańczyć na bosaka /śmiech/!
„Życie staje się przez taniec czymś szczególnym, budzi w duszy człowieka pogodne poczucie wolności  i błogą świadomość jakiejś przemożnej energii, która zadaje się nas unosić w powietrze. Taniec jest jedną z rzadkich dziedzin działalności ludzkich, gdzie człowiek jest zaangażowany całkowicie: ciało, dusza i umysł”. 

Nie wiem, jakie macie plany na dzisiejszy wieczór... a może na tańce do białego rana dacie się porwać /śmiech/! Tylko nie zapomnijcie o dobrych butach! Prawdę pisząc, tutaj gdzie jestem, może być na bosaka...

piątek, 12 lipca 2013

O damskich i męskich dylematach...

Kim właściwie jest kobieta, wiadomo tylko trochę. Kim jest mężczyzna, wiadomo już więcej, ale też nie do końca. Natomiast jak dopasować jedno do drugiego, tego z całą pewnością nie wie nikt./T.Ross/




P.S
Hmm, co byśmy nie powiedzieli o sobie nawzajem jedno jest pewne: autentycznie kochający człowiek musi wiedzieć, że świat nie ma jednego centrum lecz dwa: On i Ona.





wtorek, 9 lipca 2013

O czym marzą mężczyźni...

Właśnie, wiecie o czym marzą mężczyźni?




 Popytałam trochę, całkiem nieznajomych, takich po trzydziestce...
 Odpowiedzi były podobne... Szukają, marzą o dobrej żonie, żeby wiedziała czego chce od życia, żeby była rozsądna, zaradna, żeby nie mówiła bez końca i nie kazała w nieskończoność domyślać się co jej jest i czego chce /uśmiech i to duży/, żeby dała mi od czasu do czasu święty spokój, nie zrzędziła ale ufała mi i żeby wiedziała, że chcę być dla niej ważny, jedyny i niezastąpiony, żeby była wierna i tylko moją kobietą i matką tylko moich dzieci, i jeszcze żeby mnie choc trochę a nawet więcej chwaliła, doceniała... Widzicie sami, że lista męskich życzeń także maczkiem zapisana /śmiech/ i prowadzi do tego samego co nasza: tylko mnie kochaj!

 Kariera, samochody, podróże..., to tylko dodatek do całości marzeń...

       
„Spotkaliśmy się jak zwykle w empiku. Stał przed półką z książkami o podróżach. Miał przymknięte oczy, na twarzy błogi uśmiech.
 Białe płócienne spodnie, kolorowa koszula w palmy i tropikalne kwiaty. Wyglądał, jakby właśnie zszedł z plaży, a przed nim stały nie równo ustawione książki, tylko butelki z rumem w hotelowym barze.
   - O czym tak rozmyślasz? - spytałem go. 
Kolega, nie otwierając oczu, powiedział:  – Ach, to ty! Jak to o czym?
 O wakacjach. Mówię ci było cudownie. Szkoda, że żona nie rozumie tego co czuję. Ledwo wróciłem, od razu chciała mnie zapędzić do domowych prac. Wiesz, zmywanie, odkurzanie i takie tam mało męskie sprawy.
 A ja, nasycony słońcem i widokami, nie mogę sobie pozwolić na to, żeby „to” od razu prysnęło. Toteż zacząłem przedłużać wakacje.
 Niestety, nie mamy ogrodu, więc wyszedłem na balkon, nasypałem piasku z piaskownicy, rozłożyłem materac, obok postawiłem miskę z zimną wodą, zrobiłem sobie drinka: ananas, rum, cytrynka, słomka! Rozumiesz? Aha, i jeszcze puściłem muzykę. Rytmy kubańskie.


Cały blok aż chodził. To żona w krzyk, że zgłupiałem, że mi odbiło, że wakacje się skończyły, że teraz praca i tym podobne głupoty...
 A ja nic!
 Przygotowałem jej i sobie kurczaka po dominikańsku, na deser sałatka z owoców tropikalnych, wysmarowałem się cały kremem do opalania, chciałem i ją nasmarować, ale się nie dała. Położyłem się na ręczniku plażowym i zacząłem śpiewać „Kuba wyspa jak wulkan gorąca...”.
 Nie mam głosu, ale nawet mi wychodziło. Mówię ci, było super.
 – A słońce chociaż świeciło? – zapytałem przezornie, znając naszą kapryśną pogodę.
 – A skądże! – powiedział kolega – lało jak z cebra. Ale wiesz, ja pod parasolem, to deszcz mi nic nie zrobił. Gorzej z żoną, bo co chwila wchodziła na balkon, żeby mnie do czegoś zapędzić.
 Oczywiście się nie dałem. Plaża to plaża. 


– „Widziałaś kiedyś, żeby ktoś na plaży zmywał gary?” – powiedziałem do żony. Ale ona dalej byla na mnie wściekła. Kobiety w ogóle nie mają wyobraźni. Ciągle by tylko sprzątały, odkurzały, prały i narzekały!!!
 A jak ja mam okazję sobie odpocząć, to już krzyk.
 Chyba już nigdy ich nie zrozumie. Kobiet, znaczy się – zakończył mój kolega i kupił sobie książkę o Hawajach.
 Chwilę nad tym myślałem, i w końcu też się na coś zdecydowałem. „Trakatat o sprzątaniu – obowiązkowa lektura każdego prawdziwego mężczyzny”. /Tadeusz Ross/





P.S
Zbyt często mówi się, że kobiety nie wiedzą czego chcą... Mężczyźni nie są od tego wolni, a powiedziałabym, że często nie wiedzą czego chcą. „Niektórzy sami nie wiedzą, czego potrzebują, dopóki nie mają tego utracić. Powinieneś to wiedzieć, monsieur. He, wy mężczyźni! Myślicie, żeście tacy mądrzy, ale gdyby nie kobieta, nie zobaczylibyście, co macie tuż przed nosem...” /J.Harris/

niedziela, 7 lipca 2013

O czym marzą kobiety....?

"Kocha się naprawdę i do końca
tylko wówczas, gdy kocha się zawsze
w radości i smutku
bez względu na dobry czy zły los..." /Jan Pawel II/
                                                   
















P.S
... hmm, nie wszystkie marzą o białej sukni... nie wiem, nie jestem pewna, ale o Kochaniu naprawdę i do końca.... to jednak, jestem pewna, wszystkie marzą!
Nie?
Nie mam racji...?
Mam, mam, tego jestem pewna /śmiech/!
I co najważniejsze On nie musi być idealny i nie musi spełniać zawsze wszystkich naszych zachcianek. Wiadomo, że nasza lista, jaki On powinien być jest zapisana maczkiem....
Co tam lista, On ma nas kochać, bo my potrzebujemy duuuużo czułości i duuuużo miłości!!!

piątek, 5 lipca 2013

O mocy truskawek...

Mamy wakacje... Pisać nie pisać...
 Trzeba dać odetchnąć sobie, innym i blogowi, ale nie mam serca zostawić odłogiem mojej odskoczni od życia /śmiech/!
 Przeczytałam wywiad z Elżbietą Dzikowską.
 Na pytanie:” Gdyby miała Pani sobie wybrać jakieś miejsce na Ziemi, poza Warszawą, gdzie byłaby Pani gotowa zamieszkać? I wiecie co odpowiedziała... Na Manhatanie.
 Tam człowiek zmuszany jest do rozwijania się. Lubię to miejsce, bo trzeba tam biec do przodu. To zaś sprzyja zdrowiu – fizycznemu i psychicznemu. Dlatego nie marzę o odpoczywaniu wśród lawendy Prowancji czy w słońcu Toksanii. Doradzam, by ruszać się po świecie, ale także po własnym kraju, żeby nawiązywać kontakty z innymi ludźmi. W podróży można poznać tajniki psychologii, etnologii, filozofii, archeologii, socjologi, religii i innych wielu dziedzin. Podróże najbardziej sprzyjają naszemu rozwojowi...”. 


 Krótko pisząc, zawsze jesteśmy w drodze nawet na wakacjach... 
Pozdrawiam Was wszystkich, którzy jesteście w drodze, uśmiecham się do Was i czekam na Wasz powrót z drogi wakacyjnej na drogę codzienności. Hm, gdzieś kiedyś wyczytałam, że życie, to wakacje. Jesteśmy więc na długich wakacjach i kiedyś wrócimy na stałe do domu, z którego przybyliśmy na Ziemię...
 Trzeba także dodać, że czas wakacji sprzyja poznawaniu nowych smaków. Są jednak smaki, którym jesteśmy wierni przez całe życie. Takim smakiem jest truskawka.
 Lipiec, a truskawki rosną w najlepsze. "Najpierw pojawiają się te z Hiszpanii i Włoch. 
Niezłe. Dobrze wyglądają.
 Ale to, czego w nich najbardziej brakuje, to zapach, a potem smak. Podobnie jak pomidory, truskawki trzeba najpierw powąchać. Jeśli poczujesz zapach chemicznych dodatków albo tzw. „podłoża”, które nie jest ziemią, nie kupuj ich. Poczekaj jeszcze tydzień lub dwa, aż dojrzeją nasze, polskie. 
Tych nie można z niczym pomylić.


 Pachną mieszaniną słońca, lata, rozpoczynających się wakacji, czyli wolnością, radością, słodyczą”. /Moda na zdrowie/
 Nasze, polskie truskawki królują, pachną... i kuszą! Dajecie się kusić?
 Ja, kuszona jestem nagminnie /śmiech/!
 Truskawki w czekoladzie, pierogi z truskawkami, mus truskawkowy, sałatka z truskawkami i szpinakiem... Dużo możliwości! 
 Dzisiaj będzie truskawka z bitą śmietaną i likierem. Potrzebujemy:
 - 400 g truskawek,
 - 300 ml śmietany kremówki /można zastąpić jogurtem/,
 - 3 łyżeczki cukru brzozowego, 
- 5Oml likieru pomarańczowego oraz dodatkowo 2 łyżki tego likieru, skórka z 1 pomarańczy.
 Umyj truskawki, oberwij szypułki. Pokrój owoce na połówki lub ćwiartki. Skrop je likierem. Ubij śmietanę z cukrem. Do pucharka wkładaj na przemian śmietanę i owoce. Na górze naszej pyszności połóż dwie truskawki i skórkę pomarańczową, pokrojoną w paski i skarmelizowaną na patelni w 2 łyżeczkach cukru i 2 łyżkach likieru... Gotowe, smaczności życzę, a moc truskawkowa gwarantowana /śmiech/!

 

poniedziałek, 1 lipca 2013

O podróżowaniu po raz czwarty...

Każdy z Was, kiedyś tam, podróżował pociągiem.
 Najdłuższa moja podróż tym środkiem lokomocji trwała przeszło dwadzieścia godzin, było to w Polsce. Z Gdańska do Zakopanego…
  Były to czasy, kiedy chciało się jechać pociągiem jak najdłużej,
 bo młodość, jak wiadomo, nie liczy czasu!
 Dzisiaj byle szybko i sprawnie, aż wstyd się przyznać, że bez końca człowiek gdzieś się śpieszy i tak zawsze jest spóźniony /śmiech/!
 POCIĄG w Kamerunie, owszem jest i mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że to tylko ozdoba do całości podróżowania po Kamerunie. Sieć drogi kolejowej Kamerunu wynosi… 1104 km i w większości została wybudowana przez niemiecką administrację kolonialną. 
Przedsiębiorstwo Camirail jest jedynym operatorem transportu kolejowego. Nic specjalnego nie robi w kwestii powiększenia dróg kolejowych. Istnieją trzy odcinki żelaznej drogi, z których tzw. Transkameruńska jako tako działa. Odcinek centralny Douala – Yaounde i odcinek północny Yaounde – Ngaoundere, gdzie szyny kończą się i pociąg powraca do stolicy! Istnieją jeszcze dwa inne odcinki…, ale wyłączone są z użytku z powodu… złego stanu mostu na rzece Wouri.




 Kamerun nie ma żadnego połączenia kolejowego z ościennymi krajami. Można zakupić miejscówki, można mieć miejsce do spania…
 Trzeba zaczekać na zachód słońca, które zachodzi o 18, na muzułmanów kończących swoje wieczorne modlitwy i ruszamy o 18,20 w podróż z Yaounde do Ngaoundere. W tej samej godzinie z Douala rusza pociąg do stolicy… Wygodnie nie jest, ale wszelkiego rodzaju handlarze i kolorowy tłum ludzi z każdego plemienia urozmaici Waszą podróż, jeśli się zdecydujecie na podróżowanie pociągiem po Kamerunie. Muszę Wam powiedzieć, że w pociągu zawsze brak jest miejsc! Młodzi, którzy nawiedzali nasz kameruński kraj smakowali podróży pociągiem i zawsze mówili, że to była PRZYGODA!


  Sprawdza się w tej stronie świata, nasze polskie przysłowie: lepiej byle jak jechać niż dobrze iść! 

 Został OSIOŁ I KOŃ.
 Osiołki występują gęsto i często, a koń… rzadko. Pięknych, prawdziwych Arabów pod wierzch, jak u mojego dziadka, w tej części świata zupełnie brak! 



 Afryka, szczególnie ta na równiku nie jest królestwem stworzonym dla koni...




Ja, podróżowałam po kameruńskich drogach moją starą, wysłużoną
 /20 lat/ Toyotą Camry…, której w Europie już dawno nie ma!








P.S 
Kiedy okazało się, że tak szybko do Kamerunu nie wrócę mój zasłużony samochód został… sprzedany, bo nikt /ze znanych mi osób/ nie chciał takim gratem jeździć!