czwartek, 31 maja 2012

O śniadaniu u Tiffany’ego...


 Hmm, nie każdy tak może...






Ptaki te nazywane są tutaj „żołnierzami”. Jest ich mnóstwo!
 Gniazda zakładają na palmach, które budują z liści palmy. Domki „żołnierzy” są bardzo misternie zrobione i wyglądają, jak zwisające na sznurku kule.

 Taka kolonia „żołnierzy” po pewnym czasie zniszczy palmę, nie zostanie na niej ani jeden zdrowy liść! Taki mały ptaszek... hmm... Jeden nie zrobi dużej szkody, ale jak palmę „zaatakuje” armia?

poniedziałek, 28 maja 2012

O tym, jak przedszkolaki poszły w tany…






Kultura muzyczna Afryki ulega współcześnie różnym zmianom, jak wszystkie dziedziny życia społecznego. Trzeba pielęgnowć tradycyjną muzykę,
 śpiew i taniec, dlatego na każde szkolne święto, ważne uroczystości i święta państwowe przygotowywane są różnego rodzaju występy kulturalne i nie może zabraknąć tańca tradycjonalnego!
 Bardzo lubię te przygotowania,
 bo związane są z szukaniem
   pomysłu na strój, dobieraniem odpowiedniej muzyki. Przy okazji można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy.

Taniec wojenny różni się bardzo od tańca myśliwskiego... Przedszkolaki wybrały taniec myśliwski! 
Po skończonym polowaniu jest radość z upolowanej zdobyczy i trzeba uczcić to koniecznie tańcem!

 Śpiew, taniec, muzyka w Afryce związana jest ze wszystkimi dziedzinami życia.
 Śpiew bez tańca w Afryce nie istnieje, jak i taniec bez śpiewu także nie ma tutaj racji bytu.

  Niemowlak noszony jest na plecach matki wiec kołysze się w prawo i w lewo, w dól i górę w zależności,
 co mama w danej chwili robi.
 Mały afrykanin zapewne nic, a nic nie rozumie, ale wszystko to na niego działa i tak zdobywa umiejętność tańca i śpiewu.

 Co mnie zaskakuje ciągle odnowa... a no to, że wystarczy „kawałek” muzyki i już prawie wszyscy kołyszą się rytmicznie w takt bębnu lub innego instrumentu.

 Nie zapomnę nigdy widoku umęczonych
 młodych ludzi idących w pielgrzymce. Południe,
 leje się żar z nieba. 
Dochodzimy do wioski, gdzie mamy mały odpoczynek.
 Całe towarzystwo rozkłada się na skąpej trawce... i nie wiadomo skąd pojawia się ktos z bębnem i zaczyna grać...
 I co?
 Całe zmęczone towarzystwo poszło w tany!!!
 Nie straszny był im żar z nieba, unoszące się tumany kurzu! To było coś pięknego!


Tańczyć każdy może…, ale nie każdemu wychodzi tak, jak na załączonych fotografiach...  






















   Tańczyć każdy może...


środa, 23 maja 2012

O kwiecie zakochanych...


Słoneczniki to moje ulubione kwiaty. Mogę dorzucić jeszcze fiołki, róże, malwy... Kameruński kwiat, który najbardziej mnie zauroczył i w tym zauroczeniu nadal trwam, jak trwam niezmiennie w upodobaniu koloru żółtego, jest... kwiat zakochanych!

 Zakochana jestem od lat i historia tego kwiatka do miłości mi nie pasuje, ale jego uroda, wdzięk... cóż, jak miłość przyjdzie to nie wiadomo skąd i nie wiadom dlaczego, i bardzo często tak szybko się kończy...

I co jest lepsze: być zakochanym czy po prostu kochać? A może jedno i drugie? Mówią, że zakochanie przechodzi, a miłość nie! 

Mój afrykański kwiat przypisany jest do liliowatych, ale jest pnączem, co  w tej rodzinie jest zjawiskiem wyjątkowym. Pnącze to występuje w stanie naturalnym oczywiście w Afryce, można spotkać te kwiaty jeszcze w Azji i na Madagaskarze.
 Kolory? Moje ulubione: czerwony i żółty, jakby inaczej mogła mi się podobać ta zjawiskowa roślina! Nie będę Was dłużej trzymać w napięciu, o jaki kwiat robię tyle zachodu.

 To GLORIOZA.




 Nazwa pochodzi od słowa łacińskiego: gloriosa czyli wspaniała, pełna chwały, wyniosła, dumna. Rośnie na glebach czerwonych i gliniastch, których u nas w bród, na granicy lasu i sawanny. Spotkasz ją na łąkach, w buszu, zaroślach. Lubi się wspinać po innych roślinach głównie krzewach.



 I dlaczego nazwywają ją tutaj kwiatem zakochanych? Ten egzotyczny kwiat jest piękny, jest ozdobą przestrzeni, które porasta, ma właściwości lecznicze i można nim zatruć człowieka z uwagi na obecność kolchicyny. Cała roślina jest śmiertelnie trująca jeśli ją w jakiś sposób zjesz.

Wygląda bardzo zwyczajnie, jak zwykłe zielsko...



 i ta łodyszka rośnie sobie, nie ma w niej nic pięknego... jeszcze... i często bywa tak z miłościa.



 Łodyga może mieć nawet 2 metry. Z tej rośliny powstaje kilka kwiatów, których  liczba zależy mniej więcej od długości pnącza. I mówią: jeśli miłość jest  „wysoka” to wydaje więcej owoców. Kolor kwiatu gloriozy zmienia się... tak, jak miłość.

 W fazie otwierania się pąka, kolor kwiatu jest jasnozielonkawy. Potem końcówki listków zmieniają kolor na czerwony, środek staje się żółty. Po zapyleniu górna część kwiatu staje się jeszcze bardziej czerwona, a dolna bardziej żółknie. Po kilku dniach cały kwiat staje się czerwony i zaczyna... schnąć!



 Miłość umiera, aby za rok o tej samej porze wydać nowe pnącze z nowej bulwy, która ma układ litery V. Jest wiele kolorów gloriozy. Mówią, że najpiękniejsze są złociste. W naszym ogrodzie nie wiadomo skąd wyrastają pędy gloriozy... jakiego będą koloru?

  Glorioza  jest  kwiatem zakochanych, bo może uleczyć i może zniszczyć człowieka. Z miłości lub jej braku moża umrzeć... tak mówią!?

 Jesteśmy w Afryce więc glorioza jest uważana za roślinę magiczną. W Nigierii wyciąg z bulw gloriozy służy do zatruwania strzał. W wielu krajach afrykańskich sproszkowane bulwy używa sie do popełniania samobójstw i zabójstw.

Jak łatwo zrobić sałatkę z pięknych warzyw z naszego ogrodu... i wystarczy dodać trochę gloriozy.... Po kilku dniach od spożycia dochodzi  do zahamowania czynności szpiku kostnego, paraliżu centralnego układu nerwowego, utraty reakcji na bodźce i następuje śmierć w wyniku niewydolności oddechowej.
 Nie zawsze zatrucie jest śmiertelne. Nie istnieje specyficzne antidotum na zatrucie gloriozą.

 A z drugiej strony glorioza jest rośliną leczniczą i ma różnorodne zastosowanie w medycynie tradycyjnej... tylko trzeba wiedziec, jak ją przygotować.




 Wywar z liści stosowany jest zewnętrznie w postaci płynu w celu łagodzenia kaszlu, przeciwbólowo, przeciwobrzękowo. Miazga z liści jest aplikowana w postaci okładów na reumatyzm, do leczenia astmy. Popiół z gloriozy służy jako zasypka na rany... To tylko nieliczne zatosowanie lecznicze tego pnącza ze ślicznym kwiatem!

 Ciekawostką jest to, że wyciąg z bulwy gloriozy ma silną aktywność wobec raka płuc, prostaty i piersi. W 1998 roku przeprowadzono badania cytotoksyczności ekstratu z suszonej bulwy gloriozy na komórki nowotworowe.

 Glorioza została uznana za oficjalny kwiat Zambii, Zimbabue i Tamil Nadu. 


Kamerun nie uznał jej jeszcze, jako kwiat narodu, ale znajduje się w czołówce producentów tej rośliny głównie dla przemysłu farmaceutycznego.


 Ja czekam, aż moje samo zasiane gloriozy zakwitną! Zostaną ucięte i wstawione do pięknego afrykańskiego wazonu, i będą cieszyły nie tylko moje oko!



Sałatki z gloriozy nie zrobię !!! /śmiech/



Miłość nie była i nie jest cieplarianym kwiatem zmuszanym do niechętnego kwitnięcia. Miłość była i jest polnym zielskiem na poboczu drogi niespodziewanie pokrywającym się kwiatami”.


niedziela, 20 maja 2012

O moście...


W Kamerunie mamy kilometry plaż.
 Więc idziesz sobie i możesz znaleźć wiele rzeczy... nawet lampę Alladyna! 

Pewna dama, która uwielbiała kameruńskie plaże, ale  niespecjalnie było jej na rękę latać samolotem do Kamerunu, bo po prostu bała się. Płynąć statkiem kilka tygodni, tym bardziej bylo wykluczone, bo choroba morska! Pokonywała więc strach latania samolotem i przybywała często w słoneczne, plażowe kameruńskie strony.


 Miała marzenie... Mówią, że jeśli ktoś bardzo czegoś pragnie, to Ziemia i Niebo pomagają w zrealizowaniu tego naglącego pragnienia!

 Więc o czym marzyła ta dama?
 O moście między kontynentem amerykański i afrykańskim.
 Cóż, każdy mężczyzna odpowie,   a przy tym postuka się w czoło,
 że takie głupstwo może wymyśleć tylko kobieta... most, który miałby połączyć dwa kontynenty?

 Szaleństwo! A dla kobiety wszystko jest możliwe... wystarczy czekać! Agna, możemy ją tak nazwać, przechadzała się plażą w swojej części świata czyli w Ameryce i tęsknie patrzyła w tę drugą stronę gdzie znajduje się afrykański brzeg... i nagle widzi, że coś migocze w piasku!

 To coś, wystaje z piasku, jakaś butelczyna mieniąca się kolorami tęczy. Nie pozostało nic innego, jak dokopać się do pozostałej części, jeśli jeszcze coś z tej piękności zostało. Butelczyna została wydobyta w całości, tylko trzeba było ją trochę oczyścić z piasku...
 Niezwykłego kształtu butelka czy lampa, pomyślała nasza Agna. Trochę oczyściła butelkę z nadmiaru piasku i usłyszała świst wydobywającej się białej mgły i głos, który powiedział: kobieto, mogę spełnić jedno z twoich marzeń, proś, o co tylko chcesz! Powiedział Duch Butelki.

To wspaniale, jak bardzo się cieszę, mam marzenie. Chcę, abyś wybudowal mi most, który połączy Amerykę z Afryką!   Odpowiedziała uradowana Agna.
 Jaki most? Kobieto nie wiesz o co prosisz! Zdajesz sobie sprawę ile potrzeba cementu, żelaza, nakładu pracy, pozwoleń międzynarodowych... to jest niemożliwe!

 Proś mnie o inne rzeczy... z obrażoną miną powiedział Duch Butelki. Hmm... nie masz wystarczającej siły, aby wybudować most..., to może sprawisz, że mój mąż zacznie mnie rozumieć, będzie potrafił odgadnąć, o co mi chodzi... 

 No wiesz, chodzi mi o to, aby mój mąż wreszcie umiał zrozumieć swoją żonę czyli mnie!

 Zapadło milczenie... trwało długą chwilę. Duch Butelki patrzył w bezkresną morską dal i zastanawiał się, rozmyślał nie wiadomo nad czym... 
W końcu  odezwał się: kobieto, zabieramy się za omawianie szczegółów budowy tego mostu!


 Jaki morał z tej opowieści: niejednemu mężczyźnie łatwiej wybudować kilkanaście mostów niż zrozumieć jedną kobietę...  

środa, 16 maja 2012

O ślubach zakonnych...


Pierwszy raz uczestniczyłam w uroczystości składania ślubów zakonnych Sióstr afrykańskich. Śluby składała siostra ze zgromadzenia Sióstr Klarysek.


 Jest to zgromadzenie klauzurowe, czyli takie, które nie pracuje na zewnątrz. W naszej diecezji to zgromadzenie istnieje od 25 lat i można powiedzieć, że jest wspólnotą miedzynarodową, bo znajdują się w nim Siostry z Kongo, Kamerunu, Kanady, Belgii...

 Cóż, powołanie zakonne jest dla wielu ludzi głupotą, życiem wbrew naturze, marnowaniem swojego życia, poszła do zakonu, bo nikt jej  nie chciał itp... Nie każdemu jest dane zrozumienie tego życia.

 Kim jest siostra zakonna? To kobieta, która w sposób wolny ofiarowała swoje życie Panu Bogu. Składa śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Jaki slub jest najtrudniejszy?

Jak się jest „na swoim miejscu”, to ze wszystkim można sobie poradzić, ale najtrudniej jest ze slubem posłuszństwa. Piszę, mam bloga... Na założenie bloga musiałam mieć pozwolenie. Dlaczego? Zapyta ktoś. Dlatego, że nie reprezentuje już tylko samej siebie, ale reprezentuję zgromadzenie czyli Pallotynki. I na wszystko muszę mieć zgodę przłożonych... nie jest to łatwe.






 W jednej kwestii siostra musi wyrazić zgodę /przynajmniej w naszym zgromadzeniu/ i nie poślą jej tam bez jej "tak, chce i zgadzam sie" – wyjazd na misje. Może się także zdarzyć, że siostra chce bardzo pojechać, ale przelożeni nie wyrażają zgody... i mają ku temu swoje racje.

  Na początku swojego życia zakonnego mogłam opowiadać moją historię powołania, bo każdy kto jest w zakonie ją ma. Ciekawe są to opowieści..., ale im dłużej jestem w tym konsekrowanym życiu mam coraz mniej do opowiadania, jak to było...

 Co bym nie powiedziała, do końca nie będzie to prawdą, bo powołanie zakonne to tajemnica, której sama do końca nie rozumię. Jestem pewna, że jest to moja droga i jak mówi mąż mojej siostry: „jak coś się zaczęło, trzeba to dobrze skończyć...”


 Śluby  wieczyste składała s. Maria z Kongo w obecności biskupa diecezji i przed przelożoną wspólnoty. Jak bardzo różni się oprawa Eucharystii, podczas której składa się sluby wieczyste w Afryce i w Europie...



 Afrykańskie śluby są, jakby to wyrazić, po prostu: przetańczone i prześpiewane!!! Siostry z tego zgromadzenia mają w zwyczaju wybrania pewnej rzeczy, która symbolizuje powołanie poszczególnych Sióstr.
 S. Maria wybrała sól -





 „dobra jest sól; lecz jeśli nawet sól smak swój utraci, to czymże ją przyprawić? Nie nadaje się ani dla ziemi, ani dla nawozu; precz się ją wyrzuca” / Łk14,34-35/
  Być jak sól, dodawać smaku swojemu życiu i życiu tych co są wokół... Aby siostra zakonna była przekonująca w swoich działaniach, w swojej misji, musi być czytelnym znakiem i świadkiem przede wszystkim ewangelicznej miłości... 






Mówi się dzisiaj o kryzysie powołań. Na przestrzeni wieków jedne zgromadzenia powstawały inne wymierały... i tak jest do dzisiaj.




 Hiszpania, miasteczko Lerma, w którym znajduje się klasztor kontemplacyjny siostr Klarysek o ścisłej klauzurze i regule. W 1984 w klasztorze było 12 siostr... dzisiaj jest ponad 150!
 Lewicowa gazeta „El Pais” opublikowała reportaż na temat tego zgromadzenia. „Jeśli nawet lewicowa prasa pisze o cudzie, to znaczy, że rzeczywiście mamy do czynienia z czymś trudnym po ludzku do wytłumaczenia”.
 Kim są dziewczyny wstępujące do zgromadzenia? To absolwentki prawa, ekonomii, fizyki, chemii, architektury, inżynierii, farmacji, filologii...


”Jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Jezus Chrystus jest moim oddechem; moim życiem, biciem mojego serca”. 




Trudno to zrozumieć..., ale tak jest i jest to wielką tajemnicą także dla tej, która jest po prostu Siostrą Zakonną.


 „Nasza wspólnota chce być świątynią, gdzie w postawie adoracji pielęgnuje się obecność Boga żywego, kocha się Oblubieńca, dzień i noc płonie ciągła modlitwa, która przyjmuje i obejmuje skargę, ból i nadzieję świata... Nasza wspólnota chce być domem, w którym oczekuje się zawsze na syna zranionego, rozczarowanego, skruszonego, zagubionego, ale też otwartego na dar... Chcemy świadczyć, że mimo słabości i upadków Duch jest zdolny jednoczyć nas, różnorodnych i rozproszonych, byśmy byli jednym sercem i jedną duszą...”




 Czego życzę dzisiaj s. Marii i Jej Wspólnocie... Amen

piątek, 11 maja 2012

O tym, co można zrobić z kory bananowej....




Z kory bananowej można zrobic cudeńka!

 Kora banana składa się z kilku warstw. Aby je rozdzielić należy korę zamoczyć w wodzie. Trzeba być specjalistą w tej dziedzinie, bo nie może ona leżeć za długo w wodzie, ani za krótko.
 Patrząc na drzewo bananowe widzimy piękną zieleń, pień, jak trochę przyschnie staje się szary..., woda wydobywa z niego wiele kolorów.

 Bierzemy korę pokrojoną w małe kawałki, nożyczki, klej, białą kartkę i do pracy... jeśli mamy talent, cierpliwość i wyobraźnię... powstaną takie piękności!