Historia, którą przeczytacie nie jest moja i nie wiem, kto ją napisał, prawdopodobnie Misjonarz. To wszystko mogło się wydarzyć w każdym miejscu na ziemi.
Właśnie dzisiaj wpadła mi w ręce, po kolejnym dniu, który został mi podarowany...
"Znajduję się w autobusie jadącym przez pustynię Syryjska do miasta Rakkah. Jest - rzadko tu spotykany - słotny dzień. Tereny pełne błota i wilgoci. Autobus, stary grat, trzęsący na wybojach niemiłosiernie, nosi w tych stronach nazwę "hop-hop". W środku bardzo duszno, parno. Kłęby dymu z papierosów, zapach spalin i benzyny. "Hop-hopem" przewozi się tu wszystko: kozy, szafy, jakieś podejrzane, ogromne pakunki, zgniłe owoce. Prawie wszyscy pasażerowie - to Beduini: żółte zęby, brudni, wychudłe twarze, krzykliwy jazgot niezrozumiałego narzecza. Mimo, że znam arabski, z tego dialektu wychwytuję tylko poszczególne słowa.
Jestem zmęczony. Do bolącej głowy wdzierają się złe, niechętne myśli: tacy właśnie są - wstrętni, zaściankowi, biją swoje żony, dużo piją, leniwi, żyją nędznie, sami sobie winni. Żeby już skończyła się ta podróż. Żeby już wyjść z zaduchu, krzyków, spośród kłębowiska tych okropnych ludzi...
Dojeżdżamy do Rakkah.
I nagle, na zboczu zielonego wzgórza - spadł przecież deszcz,
niecodzienny widok: ułożone z białych kamieni, ogromnej wielkości serce.
Widoczne z odległości kilku kilometrów. Ktoś zadał sobie niesamowitą pracę. Może zakochany, może obdarowany, może szczęśliwy po prostu - nie wiem. Ale na pewno Beduin.
Rodak tych, którzy mnie otaczają. I to serce sprawia, że mięknie moje serce. Patrzę na nich inaczej.
Znikają niedobre myśli i całe to poprzednie, mroczne nastawienie.
Ten wyzywający krzyk serca, które chce coś ważnego powiedzieć nadjeżdżającym z pustyni, zmienia moje serce."
P.S
Po przeczytaniu tej opowieści i moje serce nie jest już tak zbuntowane, jak dzisiejszego ranka... Co jest prawdą o mieście Rakkah, Beduinach, pociągu, o mnie... Czy wnętrze autobusu, czy serce na zielonym wzgórzu, co jest bardziej prawdziwe?
Może dopiero suma "SERCA" i "AUTOBUSU" jest prawdą o życiu tam i tutaj i w ogóle?
Bogu niech będą dzięki za tego Misjonarza i Jego historię!
Miłość jest mocniejsza niż wszelkie zło, cierpienie, śmierć!
Ona przekształca naszą codzienność, rozklekotany "hop-hop" życia w coś wartościowego, w coś, co nabiera smaku dobra, sensu, wieczności...