sobota, 29 listopada 2014

Dzisiaj zagadka...

Stwierdziłam ostatnio, przyglądając się nowemu pokoleniu w naszej rodzinie, że dzieci starzeją się w zastraszającym tempie /śmiech/!
 Jeden z małolatów z błyskiem w oku podchodzi do mnie i... ciociu, co to jest? 
Zaczyna się na D, kończy na A i zużywa dużo papieru?
 I Małolat myślał, że zagoni ciocię zakonnicę w maliny, albo doprowadzi do pąsów w kolorze czerwonym na policzkach...
 Ciotka „zrobiła” przestraszone oczy /u Małolata pojawiły się trzy błyski w oku na widok
tak przestraszonej cioci/ i rzekła: to DRUKARKA.
 Błyski w oczach Wojtka momentalnie zgasły /śmiech/!

 A teraz zagadka dla Was.
 Co to jest?







P.S
Na wojnie zawieszenie broni... Ja odpoczywam, najeźdźca nie wiem, co robi, co myśli...
Nie obchodzi mnie, co robi, a tym bardziej, co myśli. Obchodzą mnie moje myśli i to, co robię. Mam jeszcze czas na rozmyślanie, uśmiechy, pogaduchy... już nie do białego rana /śmiech/, bo leki robią swoje. Pani Agata, lekarka z hospicjum, która do mnie przyjeżdża stwierdziła, że tak upartej pacjentki jeszcze nie miała! Uparta, jak oślica, dodałam, a Agata potwierdziła /śmiech/! Walczę o każdą tabletkę... mniej, jak najmniej!!!!!!!!!!!!!!, ale mają pomagać!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jakie wymagania ma pani, uparta oślica! Oj, ma /śmiech/!
I szykuję się na kolejne starcie..., do końca trzeba z klasą..., o czym nie daje mi zapomnieć moja kochana s.Lucyna.


wtorek, 18 listopada 2014

O dniach w pościeli…


 O dniach, w których tymczasowo nie istnieję…
 
 Chciałoby się nie istnieć, kiedy dopada cię ból, cierpienie, moja i innych bezsilność wobec choroby. Nie dziwię się już ludziom, których nawiedza ból, cierpienie każdego dnia,
 gdzie godziny, minuty trwają wieczność, że chcą wreszcie przejść na tę drugą stronę,
 aby więcej nie bolało...
 Moja lekarka z hospicjum, pani Agata, zamęcza mnie pytaniami, abym oceniła siłę mojego bólu
 w skali od 1 do 10... Jak to zrobić, jak nigdy nic mnie nie bolało...? 
Ból daje się zmierzyć w jakiś sposób dopiero po jego przeżyciu, ale i tak mam trudności,
 aby go sklasyfikować. Gdy ból zostaje uśmierzony zawsze jestem zadziwiona, że zdołałam go jednak znieść. Pomagają mi w tym łzy, które są wyrazem ogromu cierpienia i bezsilności,
 a zarazem przynoszą ulgę i robią miejsce na nową porcję cierpienia, które przyjdzie, a właściwie jest tylko jego skala się zmienia, zaskakuje i powala na kolana!
 Moja bezsilność mnie upokarza... 
Nie jestem w stanie zrobić prawie nic i tylko zostaje mi czekanie, aż wróci choć iskra energii,
 aby podnieść się i żyć, i zadziwiać się na dodatek, że to życie tak szybko przemija...
 Nikt nie zgłębił sensu cierpienia.
 Cierpienie musi mieć sens, bo bezsens przecież nie boli....


Pewien król zapragnął poznać historię ludzkości. Wezwał do siebie najmądrzejszych ludzi w królestwie i powiedział: „Zbadajcie i spiszcie historię ludzkości, abym mógł ją przeczytać”. Mędrcy odeszli na wiele lat i pilnie oddali się zleconej pracy. Kiedy wreszcie powrócili do króla, przedstawili mu swoje dzieło: tysiąc grubych tomów historii ludzkości.
Król powiedział: „Posunąłem się już bardzo w latach, streszczcie tę historię, abym przed śmiercią zdążył ją przeczytać”. Mędrcy wrócili po kilku latach i przynieśli ze sobą cztery tomy dzieła. Zastali króla na łożu śmierci. „Nawet tych czterech tomów nie zdążę już przeczytać.
Opowiedzcie mi historię ludzkości w jednym zdaniu”. Mędrcy zastanawiali się dłuższą chwilę. Wreszcie jeden z nich zwrócił się do króla: „Ludzie rodzili się i umierali, a pomiędzy tym cierpieli i kochali”.



Judytka na dzisiaj, a może i na trochę dłużej /śmiech/!





P.S
Najważniejsze w życiu jest to, że ani cierpienie, ani radość nie trwa wiecznie.
Cierpienie z radością przeplatają się...
Tylko zostaje małe pytanie: dlaczego niektórym cierpienia dano w nadmiarze?
A może wszyscy mają na swoją miarę... 
S. Rita mówi, że na prawie wszystkie pytania nie ma odpowiedzi..., a na gdybanie i na dyskusje, którym nie ma końca szkoda czasu...