wtorek, 30 września 2014

O liściach…

 Jak się czujesz? – Kwitnąco!
 W ten sposób odpowiadałam na to pytanie przez wiele miesięcy... 
Od jakiegoś czasu na to samo pytanie odpowiadam:
 -  Na tyle dobrze, na ile można.

 Kolejny raz mam swoją jesień, spadające liście... I tak sobie myślę, że człowiek jest jak liść. Drzewo to życie, a ludzie to liście... Każdy liść, czy tego chce, czy nie musi z drzewa spaść,
 bo w życiu wszystko ma swój czas.
 Szukałam jesiennego liścia, który byłby podobny do mnie, ale uświadomiłam sobie, że w lasach naszego świata Bóg nie stworzył dwóch takich samych liści.











P.S
Przeszłam nasze Tatry wzdłuż i wszerz. Nie wdrapałam się /śmiech/ tylko na Mnicha. Kilka dni temu wjechałam pierwszy raz w życiu kolejką na Kasprowy Wierch /jaki wstyd!!!/. Dobrze, że miałam na nosie okulary, bo nie mogłam powstrzymać łez przed takim pięknem. Ciekawe, co bym zrobiła będąc w Himalajach... Ostatnio upokarza mnie moja bezsilność na moją niemoc, słabość ciała i wciągające łóżko /śmiech/! I jeszcze jedno upokorzenie: nie wyglądasz na chorą! Takie stwierdzenie kilka miesięcy temu cieszyło mnie, a dzisiaj upokarza, bo naprawdę nie wyglądam na chorą, a nie byłam w stanie połazić po zwykłych tatrzańskich dolinach!
Hmm, na wygląd przecież nie choruję!
Moja górska wyprawa skończyła się specjalnym transportem do Warszawy w pozycji horyzontalnej. Podróże, wyprawy uczą człowieka do końca jego dni. Wreszcie zrozumiałam, że mój czas na szaleństwa minął i dlatego dzisiaj zajęłam się stemplowaniem kopert /śmiech/.
Do takiej pracy się jeszcze nadaję, ale nie będę ukrywać: zmęczyłam się!!!!!! 
Mówię Wam to jest koniec świata, mojego oczywiście /śmiech/!

Dziękuję za wszelkie dobre słowa i zapewniam, że pamiętam o Was, o niektórych szczególnie.

piątek, 19 września 2014

Chcę ci dać trochę wiary w cud....


Martyna Jakubowicz – Kołysanka dla Misiaków /poszukajcie, moja ulubiona ostatnio…/







P.S
Największym cudem jest to, że Jesteś, że poświęcasz mi godziny Twojego czasu, który tracisz dla mnie i dajesz mi poczucie wiary w cud, w cud bycia dobrym, kochającym człowiekiem nie oczekującym w zamian NIC... I napełnia mnie spokój i zgoda na to, co przyniesie następna godzina, dzień... 


poniedziałek, 15 września 2014

O łzach...

„Zmiłuj się nade mną, bo upadłam na ziemię jak kamień snu.
Zmiłuj się nade mną Panie, bo jestem skrzepem łez (…)
Zmiłuj się nad moją wzniosłością, zmiłuj się nad moim zmęczeniem, zmiłuj się Bożym miłosierdziem”.                          
                                                                                /Alda Merini/ 





                                                                                                          /zdjęcie internet/

P.S
Jestem zmęczona...
Najchętniej wysiadłabym z tego pociągu, ale jeszcze nie czas, nie ta stacja...
"Śmierć to stacja, na której przesiadamy się do następnego pociągu... Zmieni się wygląd wagonu to pewne, ale podróż będzie trwała nadal..."/K. Matan/

Chciałabym rozprostować zbolałe kości, pobiegać wreszcie boso w zwiewnej sukience po bardzo zielonej trawie, a nad głową barwne motyle...
Jutro będzie lepiej..., bez zwiewnej sukienki, zielonej trawy i barwnych motyli, bo przecież mam wszystko, co jest mi potrzebne, aby jeszcze uśmiechać się i zwyczajne żyć... 

sobota, 13 września 2014

O jeżach....

Bardzo lubię jeże. To małe stworzenie jest na ziemi od 30 milionów lat. Niewiele zmienił się ich wygląd i zachowanie. Fukają, kłują i włóczą się od zmroku do świtu  ciągłe tak samo od tysięcy lat.
 "W epoce lodowcowej wiele zwierząt umierało z zimna. Jeże postanowiły się bronic i ogrzewać, dlatego zbiły się w gromadę. Niestety jeże maja kolce, i jedne drugich zaczęły ranić. Im więcej dawały sobie ciepła, tym bardziej się raniły. Dlatego wkrótce niektóre jeże zaczęły odsuwać się od swoich towarzyszy. Skutek był taki, ze umarły z zimna. Pozostałe jeże stanęły przed wyborem - znikną z powierzchni ziemi albo pogodzą się z tym, ze nawzajem się ranią. Były mądre, wiec postanowiły znów się zjednoczyć. Nauczyły się razem żyć mimo zadawanych sobie ran. Zrozumiały, że nie sposób uniknąć cierpienia, kiedy jest się z kimś blisko. Najważniejsze było ciepło, które dostawały od swoich towarzyszy. Dzięki  temu przetrwały."
                                                                                       / z nowej ksiazki Paulo Coelho"Zdrada"/

 jeż



 P.S
Cóż, nic nie da się osiągnąć bez wysiłku. Trzeba ustawicznie przełamywać siebie, swoje uprzedzenia, zwyczaje. Przez ile trudnych chwil trzeba nam przejść, przez ile rozczarowań, zranień... "Ale nieważne, jak wysoką cenę przyjdzie nam zapłacić. I tak zawsze będzie niższa od tej, 
jaką  zapłaci człowiek, który nigdy nie zaryzykował.
Spojrzy kiedyś wstecz i zrozumie, że zmarnował życie".
Myślę, że trzeba mieć dużo odwagi i poskromić swój strach przed... ukłuciem niejedną  igłą, którą niesie życie... 
         

czwartek, 11 września 2014

O kretowiskach...

W życiu trzeba uważać na małe sprawy, bo z nich składa się nasze życie.
 Ludzie nie upadają nagminnie z Mont Everest, ale potykają się przez zwykłe kretowiska.
 Patrząc na wysokie szczyty gubimy radość, pozytywny stosunek do siebie samego, do świata, do swojego życia z oczarowaniem i rozczarowaniem, które nigdy więcej się nie powtórzy.
 Nuży nas codzienność, a właśnie w niej jest to, co nadaje życiu sens...
 Lubię słuchać Bolero de Ravel. 18 taktów, ciągle w kółko to samo, ale inaczej brzmi...
 Nasze życie  każdego dnia inaczej brzmi.
Potykając się można zajść daleko; nie wolno tylko upaść i nie podnieść się /Goethe/

  Pan złowił złotą rybkę. Rybka chciała żyć, więc zaproponowała znużonemu wędkarzowi
 trzy życzenia za swoje życie. Pan przystał na taki układ i uradował się bardzo, bo miał mały problem z żoną. Niech moja żona zniknie, to moje jedyne życzenie.
 Żona znikła.
 Ten sam pan siedzi na nad wodą i wygląda złotej rybki.
 Pojawiła się.
 - Mam drugie życzenie. 
- Niech moja żona powróci.
- Powiedz jeszcze trzecie życzenie, abyśmy mieli z głowy nasz układ, rzekła rybka.
- Nie wiem, o co prosić, złota rybko.... 
- Proś o zadowolenie z życia!
 I tak skończyły się problemy pana wędkarza.






P.S
Wiecie, co zalecał św.Tomasz kiedy potknie się ktoś o kretowisko... 
– stanąć w prawdzie,
- porozmawiać z przyjacielem,
- sprawić sobie przyjemność w smutku,
- kąpiel i sen... 
Wypróbowałam, działa /śmiech/!!!

poniedziałek, 8 września 2014

O zasadach...

Każdy z nas ma swoje zasady, którymi kieruje się w życiu.

 - Każdy na tym świecie jest potrzebny, ma jakieś zadanie, które powinien dopełnić, żyć godnie
 i zostawić coś dla tych, którzy przyjdą po mnie, 
- Szanować siebie,
 - Szanować innych,
 -  Być odpowiedzialną za swoje wszystkie slowa i czyny,
 - Nawet jeśli jest źle nie załamywać się,
 - Pamiętać, że kiedy przegrywam w jakiejkolwiek dziedzinie życie, nie przerywać tej lekcji, Skupić się na teraźniejszości...

 Nie tylko ludzie mają swoje zasady. W afrykańskim buszu istnieją zasady ustalone przez zwierzęta. Największymi pedantami w zachowywaniu zasad są... goryle! 

Zasada numer pierwszy:
 hałas w czasie sjesty jest niedopuszczalny. Około południa goryle mają ustalony czas na odpoczynek i zabawę.

 Zasada numer dwa:
 nigdy nie spóźniać się na śniadanie, bo ktoś mógłby wyjeść całą dżunglę!

 Zasada numer trzy:
 nie zawsze małe jest piękne, omijać wszystko, co pełza i jest kolorowe. Wydawałoby się, że goryle nie muszą niczego się bać, a jednak boją się panicznie węży. Młode na dodatek boją się gąsienic i kameleonów. Krótko pisząc goryle mają swoje fobie!

 Zasada numer cztery:
 mój dom to moja twierdza czyli brak tolerancji. Biada komukolwiek kto zabłądzi 
na terytorium goryli!

  Zasada numer pięć:
 mieć dobre posłanie. Samice i młode śpią na drzewach, ale szef stada goryli sypia zawsze
 na ziemi. Ogromy i odważny goryl nie sypia we wczorajszym łóżku wymoszczonym rosnącymi dookoła roślinami..., bo w ciągu dnia zrobiło się zbyt twarde, albo wpełzł do niego jakiś gad!

 Zasada numer sześć:
  mieć szczegółowo zaplanowany dzień, bez niespodzianek. Rutyna: rano śniadanie, zabawa, obiad, sjesta, trochę się poruszać, przed spaniem coś zjeść, umościć sobie posłanie i o 18,00, jak na Afrykę przystało zasłużona cisza nocna.


























                                                                                                                /zdjęcia internet/



P.S
No i nie wiem czy dużo różnimy się od goryli... /śmiech/!!! 
Prawda, nie mają internetu, telewizji ,... samochodów, i nie gromadzą itp... /śmiech/!!!
Ale tak, jak my zniewoleni przez rutynę...

A Wasze szczególne, umiłowane zasady na szczęśliwe życie....?

piątek, 5 września 2014

O złożonych dłoniach…

Od czterech dni nasze Siostry, które „chodzą do szkoły” nieustannie nam  przypominają,
 że rok szkolny rozpoczęty!
 S.Ewa prawie całe swoje zakonne życie pracowała z młodzieżą. Siostra kocha teatr i tą miłością do teatru zaraziła niejedną młodą, rogatą duszę! Młodzież wystawiała różne sztuki teatralne w szkole i w prawdziwym teatrze. Widziałam Małego Księcia, Tryptyk Rzymski, Brata naszego Boga, Pani Róża i Oskar... , a na inne się nie dostałam /śmiech/! 
Rok szkolny 2013/2014 miała wolny od szkoły, reperowała swoje nadszarpnięte zdrowie,
 ale nie byłaby s.Ewą gdyby czegoś nie przygotowała i nie wystawiła na światło dzienne ku pokrzepieniu serc i dusz! 
Los padł na małą wioskę, umiłowaną sercu s.Ewy. Dzieci ze Szkoły Podstawowej zagrały
 "Pani Róża i Oskar". Stroje przybyły z prawdziwego teatru, bo brat s.Ewy pracuje w branży aktorskiej. W teatr została zaangażowana cała wioskowa społeczność!!!
 Dzieciaki cały dochód z przedstawienia przekazały Fundacji „Pomóż im” na rzecz Dzieci z Chorobami Nowotworowymi i Hospicjum dla dzieci.
 Radości było co niemiara! Trzeba od najmłodszych lat uwrażliwiać na cierpienie i niesienie pomocy tym, którzy tej pomocy potrzebują. Wystarczy dobre serce, dobre chęci i można zawojować świat, ten najbliższy, które jest wokół nas... 



W tym roku szkolnych s.Ewa uczy... pierwszaków w nowo otwartej szkole.

 Po pierwszym dniu powiedziała:
- nie dam rady!  Dzisiaj było 5 do 1 dla nich!
 Pocieszała się tym, że nie tylko ona nie da rady. Pani od angielskiego powiedziała to samo... 

Po drugim dniu:
- muszę zdobyć ich serca, bo bez miłości nie damy rady. Dzisiaj było 4 do 2 dla mnie!. 

Po trzecim dniu:
 - pamiętam prawie wszystkie imiona i zaskoczyłam dzieci tym, że zgubiłam się w szkole.
 Dzisiaj było 3 do 3 czyli remis.

Po czwartym dniu oznajmiła:
- dam radę, dzieciaki są niesamowite, ale po czterech godzinach lekcyjnych ledwo, co żyję.
 Jutro do szkoły wkładam trampki... Dzisiaj  wygrałam przez nokaut. Pobili się więc trzeba było zakończyć grę przed upływem zakontraktowanego czasu.

 Poważnie pisząc w każdej klasie znajduje się ktoś bardzo nadpobudliwy, któremu wydaje się,
 że nic nie musi, a wszystko moze...   

Na jednych z pierwszych spotkań mówi się o modlitwie... 
Siostra Ewa zachęcała dzieci do złożenia rąk...
 Mały Staś podchodzi do Siostry i mówi :
- na modlitwie trzeba ręce rozłożyć, a nie składać, bo w tych złożonych dłoniach, to my dużo ukrywamy, a przed Panem Bogiem nic ukrywać nie można!


Nie mam, jak na razie zdjęcia s.Ewy z dziećmi, ale ciąg dalszy historii pracy z pierwszakami nastąpi. Najpiękniejsze momenty pracy z dziećmi są właśnie takie....












P.S
I jak nie wierzyć w mądrość dziecka. My dorośli mamy zamknięty świat prostoty na trzy kłódki...
i więcej!!!

poniedziałek, 1 września 2014

Moje ulubione….

… słonecznik, mój ulubiony kwiat.
 „Nie ma na tej planecie zjawiska, które byłoby większą afirmacją życia niż słonecznik.
 Nie bez przyczyny nosi taką nazwę, nie dlatego, że przypomina słońce, ale dlatego, że za słońcem podąża. W ciągu dnia tarcza kwiatu powtarza podróż, którą słońce odbywa po niebie, antena satelitarna słońca. Tam gdzie jest światło choćby najsłabsze, ten kwiat potrafi je odnaleźć.
 Recz godna podziwu i wspaniała lekcja życia” 








Przy porannej kawie rozmawia się o różnych rzeczach o tych ważnych, mniej ważnych czy błahych sprawach naszego życia.
 Pukam, co rano do niebios bram, ale nikt mi nie odpowiada czyli jeszcze nie czas, nie dzisiaj... 
I zeszła nam rozmowa na temat mojej śmierci i pogrzebu. Zdecydowanie odrzucony jest termin zimowy, bo jak umierać w mrozie i śniegu /śmiech/!!!
 Najbliższy termin, który w miarę nam odpowiada to maj, bo będą tulipany i moje imieniny.
 Po zastanowieniu stwierdziłyśmy, że lepsza byłaby jesień 2015...
 Tą teraźniejszą mam podziwiać i przeżyć!
 Judyto, zapomniałaś, że dostałaś rentę z ZUS do jesieni 2017 roku, to może będziemy szturmować niebo na jesień 2017...
 Mówią, że ludzie przeczuwają swoją śmierć, potrafią określić nawet dzień... 
 Puk, puk, pukam codziennie do niebios bram, ale nie mam odpowiedzi, jeszcze... 







P.S
Ludzie boją się śmierci, a mnie coś podpowiada, że jest to najpiękniejszy moment życia /J.Grzegorczyk/. Chcę, aby i dla mnie był to najpiękniejszy moment mojego życia... 
Nie ma co martwić się o nasze dzieci, mężów, rodziców, rodzeństwo i wszystkich tych, którzy nas kochają... Poradzą sobie bez nas! Najważniejszy jest czas TERAZ, możemy naszym bliskim pokazać czym jest choroba, nachodząca śmierć, radość, łzy i niech to doświadczenie naszej niemocy będzie dla nich mocą na dalsze życie, że warto podjąć trud cierpienia... 
Życie to radość i cierpienie, które przeplatają się przez całe nasze życie i trzeba uczynić z tego jedną całość, aby móc powiedzieć nawet bez słów, że moje życie było szczęśliwe. 
Jeszcze mamy czas, aby odpowiedzieć na pytania, zadać pytania i powiedzieć słowa, których się jeszcze nie powiedziało... 
Jeszcze mamy czas, aby podziękować, aby patrzeć i słuchać, aby dać, napełnić i wreszcie odejść... 
Jeszcze macie czas, aby być z nami, powiedzieć słowa, których się jeszcze nie powiedziało...