Kilka dni temu zebrało się nam na wspominanie
różnych komicznych sytuacji, które miały miejsce w naszej pracy
duszpasterskiej, spotkachniach z ludźmi.
Palmę pierwszeństwa zdobyło takie
wydarzenie...
Ratunku szuka się na różne sposoby.
Wszystko zależy od człowieka,
okoliczności, możliwości itp.
Najważniejsze jest, aby szukać, a przede
wszystkim mieć ten siódmy zmysł, który nam powie, gdzie można ratunek znaleźć.
Prawie we wszystkich parafiach w niedzielę jest Msza Święta dla dzieci. Nikt
się nie dziwi, nie gorszy, że dzieci chodzą po kościele, siadają gdzie im się
podoba, podglądają księdza i ludzi w konfesjonale, włażą pod ołtarz, rozkładają
się na ławkach, prowadzą ważne pogaduszki nie cierpiące zwłoki, i można wyliczać
i wyliczać!!!
Rodzice starają się w miarę możliwości trzymać swoje pociechy w
ryzach miłości rodzicielskiej, co sprowadza się do tłumaczenia, uciszania,
chodzenie za pociechami po całym kościele, a czasami szukaniem swojego skarbu,
który ukrył się... właśnie,
gdzie on lub ona jest!!!
Chłopczyk, około pięciu
lat zwiedził chyba już cały kościół, a gdy ksiądz zaczął rozmawiać z dziećmi na
temat niedzielnej Ewangelii zaczął oglądać księżowskie buty
i zabrał się za
sznurówki...
Ojciec chłopczyka był już zmęczony swoim niezmęczonym synkiem
i
sznurówki od butów były kropką nad „i”!
Miarka się przebrała!
Ojciec wziął chłopczyka za ramię i prowadzi, a właściwie ciągnie do głównych wrót kościoła... I nagle wszyscy
zebrani usłyszeli donośny głos chłopca spod drzwi kościoła:
- Ludzie, ludzie
módlcie się za mnie!!!!
Wszyscy, jak na komendę obejrzeli się za siebie i wtedy
chłopczyk raz jeszcze zawołał:
- Ludzie, módlcie się za mnie!!!
I wybuchnął
perlistym śmiechem.....
P.S
Możecie sobie
wyobrazić, co działo się w kościele...
O tak!!! wyobrażam sobie :))))) wszyscy gruchnęli śmiechem!!!! Taka radość :)))))))))))
OdpowiedzUsuń...i nikt chlopakowi nie pomogl!!!
UsuńJ.
:))))))))))))
OdpowiedzUsuńwypada tylko smiac sie i to w glos!!!
UsuńJ.
Hahahaha :)))) chyba bał się o swoja skórę :)
OdpowiedzUsuńmysle, ze on bawil sie swietnie do samego konca!!!
UsuńJ.
Dzieci wszędzie są takie same :)))))
OdpowiedzUsuńO ile tylko pozwala im sie być dziećmi :)
hmm, ale gdyby rodzicie nie pilnowali tych dzieci choc troche w kosciele... /smiech/!!
UsuńJ.
Ks. Jan Twardowski pisał najpiękniej o dzieciach" którym nie nudziło się w kościele":-)))))
OdpowiedzUsuńW Nowy Rok byla bardzo trudna Ewangelia sw Jana rozdzial 1 Na poczatku bylo Slowo... Ksiadz przeprowadzil z dziecmi egzegeze tego tekst i smie twierdzic, ze rodzice nie widzieli tego, co wiedzialy dzieci...
UsuńJ.
Taki mały, a wiedział, ze modlitwa potrafi wybawić z opresji:-)
OdpowiedzUsuńCiekawe, co zrobil tata, gdy uslyszal ten glos wolajacy o pomoc /smiech:!
UsuńJ.
Tylko współczuć stresu i znajdowania się w centrum uwagi. Moja córka, gdy była w podobnym wieku stanęła na wprost księdza odprawiającego mszę i na zasadzie lustrzanego odbicia naśladowała gesty celebransa. Ten nie wytrzymał i parsknął śmiechem, a wraz z nim wszyscy, którzy to widzieli.
Usuńpopłakałam się ze śmiechu!!!!!!!
OdpowiedzUsuń:DDDD
Za pierwszym razem, gdy to uslyszalam smialam sie takze do lez!
UsuńJ.
Judytko, ja też :))))))
UsuńDzieci maja jednak poczucie humoru :-))))))
OdpowiedzUsuń..., ktorego ucza sie od najblizszych...
UsuńJ.
Cudne!!!!
OdpowiedzUsuńZnam takie i podobne scenki w kościoła gdy chodzę na msze dla dzieci ze Szczerbatym i Pytalskim.
:-)))
Napisz wiec, co wycudowal Szczerbaty z Pytalskim...
UsuńJ.
parsknęłam śmiechem - czytając :-)
OdpowiedzUsuńMysle, ze kazdy zasmial sie w glos!
UsuńJ.
Swietny chlopczyk...a zdjecie przemile. Moja wnuczka kiedy miala 2 latka uczestniczyla w chrzcie, gdzie moj maz byl ojcem chrzestnym...tez tak sie zachowywala w kosciele, wszedzie jej bylo pelno,..najbardziej spodobaly jej sie schodki, oltarz byl na podwyzszeniu, wiec wchodzila i schodzila, wszytko ogladala, dotykala... Wenezuela jest bardzo liberalna w stosunku do dzieci wiec nikomu to nie przeszkadzalo.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Zdjecie zrobione kilka lat temu w kaplicy ks Biskupa w Doume /Kamerun/
UsuńJ.
Trochę taka tragi-komedia, ale pewno ojciec był miłosierny acz sprawiedliwy.:)
OdpowiedzUsuńPo takim wystapieniu syna pewnie tacie przeszla cala zlosc!
UsuńJ.
System na tym blogu chyba kwalifikuje moje komentarze do spamu, buuuuuuuuu...
OdpowiedzUsuńWiec musze szybko do mojego osobistego blogowego sekretarza, aby to sprawdzil!!!!
UsuńJ;
Może to ze strachu że czekają go klapsy od ojca..i pewnie ojciec komfortowo się nie poczuł w tej całej wesołej i pociesznej scenerii
OdpowiedzUsuńGdybym byla ojcem tego dzieciaka bylabym z niego dumna! Przy takiej licznej widowni, aby przemowic trzeba miec odwage /smiech/!
UsuńJ.
W tym młodym wieku chyba się jeszcze nie wie co to takiego,, wielka publiczność" he he
UsuńBronił się jednak dzielnie! :) ))
Usuń:)))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńSmialas sie do lez..???
UsuńJ.
:):):):):) Cudny dzieciak:)
OdpowiedzUsuń;-)))))
OdpowiedzUsuńMoja chrześnica na mszy z okazji swoich urodzin usnęła pod ołtarzem ;-)))
ale... u Pallotynów można ;-)))
Pozdrawiam cieplutko
Tam jest najbezpieczniej, wiedziala gdzie sobie miejsce poszukac /smiech:!
UsuńJ.
Jak pięknie to napisałaś a przy okazji zarżałam sobie na koniec historii.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że u nas jakość mszy św. dla dzieci pozostawia u mnie niesmak.
Koleżanka ostatnio opowiadała, że u niej w parafii trafił się ksiądz nadążający za dziećmi. W kościele jeździł rowerem, wjeżdżał na środek pacjent na stole operacyjnym, albo podjeżdżała umówiona wcześniej Policja. Na tych mszach dla dzieci kościół był pełen, a dzieci przychodziły 20 minut wcześniej,aby wszystko dobrze widzieć. Oczywiście były życiowe kazania, których słuchali z rozdziawionymi buziami.
Wyobrażam sobie, jak wesoło musiało tam być :)
OdpowiedzUsuńU nas małym dzieciom pozwala się chodzić po kaplicy, a czasem niektórzy organizują takie mini-kazania (nauczania) albo lekcje biblijne dla dzieci. Czasami, w pewne dni (np. z okazji Dnia Dziecka) dzieci ze szkółki niedzielnej pokazują różne scenki i przedstawienia.
W końcu sam Jezus mówił: Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie. No i jeśli nie my o to zadbamy i nie teraz - to kto i kiedy?
Pozdrawiam :)
Uśmiałam się bardzo, to mogę sobie wyobrazić śmiech w kościele.
OdpowiedzUsuńU mnie w rodzinie, poszli z dzieckiem ok 2-3 letnim do kościoła i dziewczynka całą mszę stała koło wózka. Nagle się zgubiła, no rozstąp się ziemio - nie ma dziecka. Szukali jej wszędzie w kościele, na chórze, przed kościołem. W końcu wrócili rodzice do wózka, a tu słyszą stukanie z konfesjonału, obracają się - a dziewczynka wystawia głowę ze środka uśmiechnięta. Rodzice szukali jej wszędzie, a ona sobie grzecznie siedziała w konfesjonale tam gdzie ksiądz.
Pozdrawiam :)
hahhahaha...ja też,ja tez...z tych co to uśmiali sie do łez...dzieciak niesamowity,da sobie rade w życiu,haha
OdpowiedzUsuńja chcę na takie msze,na takie kazania:)
OdpowiedzUsuń-- u nas też dzieci , mogą chodzić po kościele , ksiądz pozwala na wiele... ostatnio zwłaszcza , gdy przed ołtarzem stajenka i dzieciątko i sianko....... choć przyznam , byłam kiedyś w kościele, gdy ksiądz kazał matce wyjść z dzieckiem , bo rozpraszało ludzi podczas kazania...
OdpowiedzUsuńPo to sa Msze dla dzieci, aby nie rozpraszac doroslych... Zdarz sie jednak, gdy dziecko placze, a rodzice nic sobie z tego nie robia... Trzeba miec na uwadze takze innych, ktorzy raz w tygodniu przychdza do kosciola i chca cos zapamietac, a nie tylko swoja pocieche. Trzeba uczyc, ze w miejscach gdzie jest duzo ludzi jestesmy zobowiazani do zachowania pewnych regul savoir vivre...
UsuńJ.
Rezolutny maluch, nie ma co :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dziecięca szczerość okazywania uczuć nie ma granic:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam**
W tym przypadku emocji:)
UsuńCzyli: jak trwoga, to do Boga :)
OdpowiedzUsuńUśmieliśmy się do łez.
OdpowiedzUsuńAle po tej salwie smiechu to chyba prosba o modlitwe zostala spelniona(tak mysle);)))))
OdpowiedzUsuńBoskie dziecko, obawiało się ziemskiego ojca, no bywa :) modlitwa pewnie pomogła :)
OdpowiedzUsuńO matko, ale się uśmiałam :) Ale co by nie mówić, maluch przytomny i już w młodym wieku ćwiczy cięte riposty :)
OdpowiedzUsuńTe dzieciaki takie są naturalne! sama autentyczność! Jak ich nie kochać! tylko tacy różni z nich , nas dorośli wyrastają ... :)
OdpowiedzUsuń