środa, 30 listopada 2011

Lost in translation ... cd Julia w Kamerunie

Niedawno miałam okazję rozmawiać z dwoma miejscowymi licealistkami. Ta sytuacja bardzo mnie ucieszyła, ponieważ nie często mam tutaj okazję uczestniczyć w konstruktywnym dialogu po angielsku.


 Obie mnie rozumiały i chętnie prowadziły dyskusję zarówno ze mną po angielsku, jak i między sobą po francusku, gdy dogadywały się w sprawie szczegółów odpowiedzi na moje liczne pytania. Z każdą chwilą czuły się swobodniej i mówiły coraz więcej i głośniej. Z tego powodu, ogarnęła mnie nie mała konsternacja, gdy doszło do kwestii ich skomplikowanych relacji rodzinno-domowej (jedno z drugim niekoniecznie ma wiele wspólnego). Oto fragment naszej rozmowy:

- Więc to jest twoja siostra i z nią mieszkasz, tak?
-Tak.
- I mieszkasz ze swoją matką, która jest równocześnie jej matką, tak?
- Zgadza się.
- Ale nie mieszkasz ze swoim ojcem, tylko z jej ojcem?
- Tak właśnie jest.
- I ile masz rodzeństwa?
- Jest nas razem osiem
- A Ty? Ile masz braci i sióstr?
 - No więc… Raz, dwa, trzy… Hmmm… Ale od strony mamy, czy taty?
- Łącznie.
- No to jest nas sześć, trzy starsze siostry i dwóch młodszych braci.
- Jedną twoją siostrę już znam. Teraz powiedz mi coś o pozostałych.
- Skąd znasz moją siostrę?
- No przecież siedzi koło ciebie.
- Nie, ja z nią tylko mieszkam.

W tym momencie przypomniałam sobie o jednym z moich ulubionych filmów p. t. "Lost in translation". Grzecznie przytaknęłam i zrezygnowałam z drążenia tajemnic rodzinnych. Postanowiłam dowiedzieć się co lubią robić w wolnym czasie, jednak po kilku nerwowych spojrzeniach zrozumiałam, że nie mają wolnego czasu. Powiedziały, że poza szkoła pomagają rodzicom na polu. Pragnąc podtrzymać rozmowę, zapytałam co rośnie na ich polu. W odpowiedzi otrzymałam parę francusko, tudzież maka brzmiących nazw i ponownie miałam przed oczami Scarlett Johansson spoglądającą na Tokio. Niełatwo było nam się zrozumieć, skoro już samym wyglądem, tak bardzo się różnimy.


Wiele sytuacji przywodzi mi na myśl tą filmową scenę. Myślałam o niej wtedy, gdy pierwszy raz rozmawiałam z Agnes o jej dziecku (już pisałam, że nie byłam pewna, czy to trzymiesięczne niemowlę, czy trzymiesięczny płód). Myślałam o niej, kiedy siostra Judyta cierpliwie tłumaczyła urzędnikowi, że nie potrzebuję wizy pracowniczej, bo nie przyjechałam do Kamerunu zarabiać. Myślałam o niej, gdy podczas zakupów na targu w Bertoua moja karnacja tak bardzo przyciągała uwagę miejscowych, że wielu nie mogło się oprzeć i musiało mnie dotknąć. Myślę o niej także za każdym razem, gdy po raz wtóry powtarzam wyuczoną formułkę: "Nie, nie jestem siostrą". Jestem zwykłą dziewczyną, więc nie mów do mnie: "Dzień dobry, siostro!"

Żyjemy w dwóch równoległych światach. Ponoć kolebka ludzkości to właśnie Afryka, więc tak naprawdę to zanim nastaliśmy my, oni już dawno tworzyli swój świat, jego tradycje i sposób odbierania rzeczywistości. Podążając za tą logiką, to oni są bardziej rozwinięci w swej mentalności i możemy się jeszcze wiele od nich nauczyć. Z jednej strony żałuję, że tak trudno jest nam znaleźć wspólny język, ale z drugiej strony, traktuje to jak wyzwanie i szansę uczenia się o odmiennej od mojej wizji rzeczywistości.  Nie wątpię, że kilka, czy nawet kilkadziesiąt lat, nie byłoby w stanie rozwiać przede mną wszystkich tajemnic rozumowania, jakie mają miejscowi. Całe szczęście, że człowiek jest w swoim postrzeganiu nieprzewidywalny. Pomimo całej wiedzy, którą zdobywamy, tradycji, którymi się szczycimy i wartości, z którymi się utożsamiamy nie jesteśmy zdolni pozbyć się instynktów. To one sprawiają, że jesteśmy ludźmi-odwieczną łamigłówką. Jednak to ta wiedza, tradycje i wartości przypisują nas do konkretnej zbiorowości, którą łączy tajemnicza więź. Więź nieprzekraczalna dla ludzi z zewnątrz. Szczególnie gdy mowa o nastoletniej Europejce w afrykańskiej wsi.



10 komentarzy:

  1. Zabawna może być taka rozmowa;)
    A czasem w tym samym języku rozmawiając trudno zrozumieć o co chodzi;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozbawil mnie ten dialog o rodzinie, chociaz nie wiem czy powinien :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam Judith,
    Zyjemy jak gdyby na innych planetach, nie tylko kontynentach. Jaki dialog moze byc miedzy nami? Ja często nie rozumiem się ze swoim zagranicznym mężem, który nie może pojąć jak mozna żyć nie mając sypialni? Po wizycie w Polsce ma takie dylematy.Bo w filmach, nawet najbiedniejsze rodziny ameryk, mieszkające w barakowozach mają sypialnię.
    A jak z tym francuskim w Kamerunie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Dobry tekst i jeszcze piękniejsze fotki!
    Poważnie. Uważam, że masz dar pisania. I to nie byle czego.
    Nawet jakby fotek nie było to można sobie wyobrazić.
    Ale fotki są i to bardzo dobrze. W dzieciństwie nie czytałem książek bez ilustracji:)
    Teraz tez nie:)
    Będziesz ekspertem od spraw afrykańskich. I tego się z książek nauczyć nie można. Tylko praktyka.
    Pozdrawiam Ciebie i przy okazji kameruńską młodzież:)
    Vojtek nie zaliczający się do młodzieży. To wszystko już było:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Julia, dlaczego Kamerun? Przypdek? cel?Misja?

    Inny swiat. Moze i moje marzenia o afrykanskiej chalupie zaowocuja pobytem? Czas pokaze, a poki co nie ustawaj, prosze, w pokazywaniu "swojej" Afryki.

    Mnie o atak serca przyprawiaja tylko weze. I mnie powstrzymuje..brrr

    OdpowiedzUsuń
  6. Iva: potwierdzam, ze niestety umiejetnosc porozumiewania sie tym samym jezykiem nie jest tozsama z mozliwoscia porozumienia sie. Dla przykladu wlasnego brata rozumiem w okolo dziesieciu procentach, a oboje mowimy po polsku!

    Laura: Afryka jest tak odmienna od 'naszego swiata', ze to co nas w niej smuci tutaj jest codziennoscia, ktora nikogo z miejscowych nie dziwi. To nasze podejscie do ich sposobu zycia jest dla nich zabawne.

    vojtek: piszac staram sie przyblizyc Afryke, taka jaka ja widze. Jest to moje, calkowicie subiektywne odczucie. Niestety, nawet majac ta swiadomosc, o wielu sprawach, ktore mnie tu na co dzien dotykaja nie potrafie napisac. Licze na to, ze czas nie zatrze wspomnien, a jedynie wyeksponuje przede mna te szczegoly z mojego czasu w Afryce, ktore najbardziej zasluguja na pamiec.

    Moja Ameryka czyli dwa lata wakacji: a dlaczego nie Kamerun? Mam ogromna nadzieje, ze Kamerun to dopiero poczatek, ale gdzies zaczac musialam :) Wybor padl raczej przypadkowo, a przerodzil sie w strzal w dziesiatke!
    Co do afrykanskich chalup, to w prawdziwym pigmejskim szalasie nigdy w zyciu nie odwazylabym sie spedzic nocy. Chociaz nauczylam sie tutaj, ze czlowiek jest w stanie przystosowac sie do kazdych warunkow, a potrzeba na prawde jest matka wynalazku (skladam uklon w strone lodowki na benzyne, gdy prad jest generowany zaledwie przez 3 godziny w ciagu dnia).
    Weze? Podobno tutaj sa, ale ja zadnego nie widzialam...jak do tej pory!
    Pozdrowienia serdeczne
    Julia

    OdpowiedzUsuń
  7. Afryka to zupełnie inny świat. Zresztą w Polsce też są takie "inne światy", np. Romowie, o których będę pisać pracę licencjacką. Oni też mają w większości zupełnie inne wartości niż Polacy, a to właściwie ten sam kraj, ten sam kontynent... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A odpowiedz dla mnie? O jezykach? Pliz.
    Bonne journee.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ardiolo droga, Julka na nowej misji gdzie nie ma internetu wiec odpisze Tobie ja Judith... Mowimy w dwoch jezykach: francuskim i angielskim - to jezyki urzedowe, a w domach mowi sie w przeszlo 240 kilku jezykach w zaleznosci z jakiego plemienia pochodzisz! Wiec urzedowu jezyk bardzo potrzebny np w szkolach, w bankach, w urzedach...Ubawic sie mozna dziecmi, ktore po raz pierwszy przestepuja progi szkoly i nie znaja francuskiego..., ale jak to dzieci w mig moga zapoznac sie z trzema jezykami na raz, dla nich to pestka!!! A co do sypialni... o dziwo w kamerunskich szalasach i domkach jest wyznaczone miejsce tylko do spania!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  10. Julia. dzieki za odpowiedz i BRAWO za odwage.
    i ogromne dzieki z pocieszenie z tymi wzami, brr

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń