środa, 17 października 2012

O moim mieście…



Moje miasto jest jednym z najstarszych miast Krajny.
 Tradycja określa istnienie osady już w XII wieku, która znajdowała się nieopodal dębowego gaju będącego częścią wielkiej Puszczy Krajeńskiej. Za czasów głęboko pogańskich znajdował się tutaj rytualny krąg będący ośrodkiem kultu Swarożyca.
  
 Prastare dęby w Gaju na Górce rosną nadal i mogłyby wiele opowiedzieć o zamierzchłych czasach.



  „Pod prasłowiańskim zaś dębem, w bezimiennej mogile, spoczywa zapomniany  Swarożyc” czyli bóg słońca, ognia, nieba i spraw ziemskich...
 Pierwsza historyczna wzmianka o Łobżenicy pochodzi z 1398 roku.
 Przed 1438 otrzymała prawa miejskie i należała do największych ośrodków miejskich na Krajnie.








 Pamiętam główne drogi wyłożone kostką z kamienia, po której powózka mojego dziadka zaprzężona w dwa piękne Araby stukała w takt kopyt koni
 i było ją słychać z daleka.

 Pamiętam ślizgawkę, która zrobiłam z moją koleżanką Marylką na środku głównej ulicy, bo wszyscy świętowali urodziny mojego brata
 i zapomnieli o nas... 
Zabawa długo nie trwała zwinęła nas policja i po burze, którą otrzymałyśmy siedziałyśmy w wielkim łóżku ciche, jak myszki i czekałyśmy kiedy nas przyjdą zabrać do więzienia... tak nas nastraszyli!

 Pamiętam , jak Mama wysyłała mnie do pana Włodzia czyli do sklepu, w którym były po dwóch stronach długie drewniane lady
 i musiałam wspinać się na paluszkach, aby powiedzieć panu Włodziowi ubranemu zawsze w biały fartuch:
 Mamusia prosi o małą paczkę kawy Orion. Proszę o zmielenie. 
I pan Włodziu włączał maszynę i mielił kawusię dla Mamy...
 Tego zapachu roznoszącej się kawy nigdy nie zapomnę!

 Pamiętam, jak schodziłam po schodach z naszej kamienicy i wychodziłam  na chodnik i tuż obok był sklep nabiałowy.
 Wchodziłam i mowilam grzecznie: dzień dobry i patrzyłam...
 Pani  Janeczka po chwili pytała: tak wcześnie wstałaś?
 Cos podać słoneczko?
 A słoneczko cwane było i mówił: poproszę loda... dużego.
 A pieniążki masz? Pytała pani Janeczka.
 A dziewczynka na to: jak Mamusia przyjdzie po mleko i bułeczki to zapłaci.
 I loda dużego dostawałam!
 Nie za długo brałam te lody na krechę!

  Pamiętam Noc Kupały, ognisko i tańce...

 Pamiętam młyn, który pracował, jak otwierało się śluzy naszej rzeki i zaczynało się mleć zboże na mąkę.



 Moja Łobżenica  zmieniła się, mówią, że wypiękniała... zapewne, ale ja tęsknie za tą starą i bez dwóch zdań, po prostu, zebrało mi się na wspominki, co jest oznaką , że się starzeję.

 Z jakiejkolwiek strony wjedziecie do miasteczka Wasze oczy ujrzą dwie wysokie wieże dwóch zabytkowych kościołów.
 Jeden z nich jest postawiony na ściętych belach dębowych, bo w zamierzchłych czasach Łobżenica była jednym wielkim mokradłem.
 Mamy dwa zabytkowe rynki ze starymi zabytkowymi domami. 
A okolice są przepiękne: kilka jezior, które się ze sobą w przedziwny sposób łączą, rzeka i przepastne lasy.




 I mamy legendę o tym jak powstała nazwa Łobżenica.
 A wiec to było tak:
 Wśród puszczy i bagien ludzie zakładali swoje domostwa i tak powstawały małe wioski. W jednej z nich mieszkała rodzina Gagaczków.
 Ojciec łowił ryby, zakładał sidła na zwierzynę. Matka z gromadką dzieci uprawiała len, konopie i rzepę.
 Któregoś roku, kiedy zima była bardzo mroźna, a wiosna ulewna i deszczowa. Krajnę nawiedziła zaraza.
 Umierali dorośli, dzieci. Śmierć nie ominęła zagrody Gagaczków, gdzie dzieci umierały jedno po drugim. Zostało jedno, najmłodsze.
 Matka zanosiła modły do Boga, aby nie  było więcej śmierci w rodzinie.
 I Bóg wysłuchał modlitw strapionej matki. 
Wysłał na ziemie Anioła Gabriela.
 Ten zobaczywszy ubogie osiedla, nieszczęsnych mieszkańców, i żniwo jakie zbiera szalejąca zaraza, usiadł na ziemi należącej do Gagaczków.
 Anioł ucałował ziemię, zakrył ją skrzydłami i zapłakał.
 Z łez powstała rzeka, która zabrała stojące w krainie wody i morowe, chore powietrze.
 I tak dolina, która była doliną śmierci zamieniła się w piękną i urodzajną okolicę.



 Miejscowy lud chcąc uczcić to zdarzenie nazwał zarówno powstałą rzekę jak i miasteczko, które powstało na jej brzegu, na cześć łez Anioła Gabriela.

Po staropolsku całować to inaczej Łobza – dlatego rzekę nazwano Łobżanką a miasto Łobżenicą.

32 komentarze:

  1. piękna historia i Twoja i Twojego miasta, od razu odnalazłam je na mapie, żeby tak już dokładnie umiejscowić i jestem pewna, że jeżeli kiedykolwiek będę w okolicy, to wdrapie się na Górkę do Gaju żeby z dębami pogadać i do kościołów zajrzę...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Często ludzie wyjeżdzaja na zagraniczne wycieczki nie znając własnego kraju.a w polsce jest tyle pięknych i urokliwych miejsc.
    Pozdrawiam cie Judyto miło:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpiękniejsze są wspomnienia i zapachy,które tkwią w nas od zawsze. Wiele emocji przekazałaś i to bardzo, bardzo pozytywnych. Przyjemnie wędrować po Twojej Łobżenicy:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna ta legenda o Aniele. Bardzo ładne zdjęcia i bijące ciepło z Twej opowieści, akurat na jesienną pluchę:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Judith, to nie starzenie się, to pobyt w Polsce przybliżył Twoje wspomnienia, które przy okazji i my możemy poznać. Dziękuję
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciche i spokojne miasteczko. Piękne te Twoje strony. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście najpierw sobie znalazłam na mapie...:P
    Pięknie wspominasz,piękne zdjęcia Judyto...Każdy z nas lubi wracac do czasów i miejsc dzieciństwa,a Twoje strony,są bardzo urokliwe...
    Pozdrawiam miło:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam to samo, starzeję się i tęsknię za starymi widokami, nie godzę się na zmiany...
    Piękna historia. Piękny post!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię takie różne historie i legendy. Bardzo ciekawe są Twoje wspominki i z przyjemnością je przeczytałam. Ach, jak chciałabym być znowu dzieckiem.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobnie jak "campanule" od razu zajrzałam do map... I co się okazało? W linii prostej to nie tak daleko od Supraśla, a więc kto wie, może spotkamy się gdzieś kiedyś w połowie drogi ze wschodu na zachód i odwrotnie z zachodu na wschód..., a może też na krańcach tego krótkiego odcinka... ?

    Ciekawa historia z lat dziecięcych i ówczesne metody wychowawcze nieposłusznych dziewczynek :))**

    Ciekawa historia Łobżenicy i ciekawa legenda wiążąca się z jej nazwą :))**

    Nie wiem tylko jak odmienić "Łobza"?
    Może napiszę tak: Łobzuję Cię po stokroć razy :)))))))))********

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaka piękna historia! I miasteczko urocze, ma duszę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawa notka - dzięki, Judith.
    We mnie też odzywają się już korzenie - możliwe, że na starość wrócę do miejsc rodzimych...
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ...piękna okolica i szachulcowe domy, które uwielbiam...i wspaniały opis:)
    Kreślę pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękna historia i piękne wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękne masz wspomnienia. I tak wzruszająco to opisałaś! To tak różne krajobrazy od tych afrykańskich :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj
    O swoich korzeniach, pochodzeniu powinno się pamiętać zawsze. Bez względu, gdzie rzuci nas los.
    Słonecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie będę inna i też pochwalę , a jest za co. Piękną legendę nam opowiedziałaś i pokazujesz wspaniałe zdjęcia. Architektura szczególnie przypadła mi do gustu. Twoje pomysły z dzieciństwa też:)))
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Krajeńska kraina urodna niesamowicie... Klater, stary pryk ze śląskiego blokowiska, w takim miejscu chciałby oswoić swą starość!!!
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękna sentymentalna podróż Judyto. Miejsce szczególne i urokliwe.Każdy z nas ma swoją Łobżenicę. Moją jest Bytom.Miasto mojego dzieciństwa. To, które pamiętam a którego coraz mniej. Serdeczności Judyto.

    OdpowiedzUsuń
  20. Porzuciłaś mnie-banał?I ja Ciebie porzuciłem-banał?Niech już więcej tak nie będzie-banał?Kuba

    OdpowiedzUsuń
  21. Kuba napisz cos na swoim blogu, prosze...
    Dla Was wszystkich pozdrowienia tym razem z Chojnic. Miasto to jest bliskie memu sercu.
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  22. Judyto!
    Tak na meczu grałem cały mecz!
    Energii mi nie brakuje. Rozumu tak!
    Piknie opisujesz swoje miejsce!
    Patriotka lokalna.
    Popieram to!
    Ale i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Twoje miasto jest bardzo podobne do mojego rodzinnego miasteczka :-)

    OdpowiedzUsuń
  24. Dobrze,Judyto.Napiszę jutro-obiecuję.Miasto bardzo piękne.Kuba

    OdpowiedzUsuń
  25. Pięknie opisałaś swoje miasteczko. A jest rzeczywiście urokliwe.Jeszcze się nie starzejesz, ale w każdym z nas tkwi tęsknota do czasów dzieciństwa.Moje miasta rosło wraz ze mną,ale w pewnym momencie ja przestałam rosnąć, a moje miasto przyspieszyło tempo wzrostu.Coraz częściej trafiam na niemal obce mi rejony miasta. I zrobiło się naprawdę bardzo duże, trudne do mieszkania
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Fajne. Moja młodość była bardziej burzliwa. Często się przeprowadzałem. Jako młodzik byłem narciarzem, zresztą inaczej nie było można. Zimą spadało 2 m śniegu i bez nart do szkoły nie zaszedł. W następnej miejscowości pokochałem piłkę nożną i zostałem piłkarzem ręcznym. Po ukończeniu podstawówki znowu zmieniłem miejsce zamieszkania i zostałem biegaczem. W dorosłym życiu też kilka razy zmieniłem miejsce zamieszkania. Ale u nas to chyba rodzinne, bo moje dzieci całkiem udanie kontynuują moje dziedzictwo wędrowca:-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Przepiękne zdjęcia i widoki, widać, że jest tam co oglądać i zwiedzać. Widzę trochę śladów architektury niemieckiej i secesji. A do tego bogata natura. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  28. czuć że darzysz swoją miejscowość uczuciem, legenda mnie oczarowała :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Witaj Judytko! Piękna historia Twojego rodzinnego miasta. Z dużym zainteresowaniem czytałam Twoją opowieść. Też pamiętam takich sklepikarzy w białych fartuchach. Pięknie pokazujesz to na zdjęciach. Chciałoby się to wszystko zobaczyć.Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  30. piekne te zdjecia z oddali, nie wiem czy wspominki sa oznaka starzenia sie mysle ze przychodzi taki okres w ktorym czlowiek zaczyna zapamietywac zdarzenia i po prostu sie je przypomina,tym bardziej jesli sprawiaja przyjemnosc bo i sa takie o ktorych chcialoby sie zapomniec a nie mozna

    OdpowiedzUsuń
  31. Miasto przesliczne.
    Pozdrawiam Anna

    OdpowiedzUsuń
  32. Bardzo dziękuję za tak cudną legendę o powstaniu nazwy naszego miasteczka Łobżenica.Słyszałam i czytałam sporo o powstaniu tej nazwy ale ta legenda przebija wszystkie.Pozdrowienia z Łobżenicy przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń