Pewnego popołudnia w afrykańskim buszu król zwierząt rozmyślał nad mądrością i pięknością swoich poddanych. Hmm, trzeba zorientować się ilu moich poddanych jest prawdziwie mądrych, a ilu prawdziwie pięknych, co oni myślą o sobie samych. To może być ciekawe! Ogłoszono za pomocą tam-tamów, że jutro skoro świt wszystkie zwierzęta mają się zebrać na wielkiej polanie pod starym baobabem. Na wyznaczonym miejscu zrobiło się tłoczno i gwarno, zadawano pytania: o co znowu chodzi... co ktoś przeskrobał… a może król wymyślił jakąś nadprogramową pracę?
Król zwierząt uniósł swoją łapę i nastała cisza. Wszyscy czekali w napięciu na słowa króla. Moi drodzy przed nami małe zadanie, całkiem proste. Zastanówcie się przez chwilę, kto z was jest mądry, a kto piękny. Kto zdecyduje się, że jest mądry idzie na prawo, a kto zdecyduje się, że jest piękny idzie na lewo. Zwierzęta zaczęły się uśmiechać, żartować i wybierać stronę prawą lub lewą… Przyszła kolej na żabkę.
Popatrzyła na prawo i lewo, wzięła się pod boczki i zagniewana powiedziała: jak to sobie wyobrażacie - ja się przecież nie rozerwę!
Na misjach jest tyle do zrobienia. I robisz, ale przychodzi czas, że masz dosyć prawie wszystkiego… i nie wiesz za co się zabrać, a słońce praży, jest tak wilgotno, nie ma czym oddychać, wszystko i wszyscy cię denerwują… to mija, bo z czasem doświadczasz prawdy, że wszystko zarówno to, co miłe, piękne zawsze w końcu przeminie. Ja na dzisiaj jestem wypalona i zamieniam się w czysty popiół… mądrzy ludzie są wokół i usłyszałam: "Jeśli coś tak mocno cię porusza, to możesz być pewna, że na ciebie działa, przemyślisz i jutro będzie lepiej". Czyli po mojemu: zdobywam mądrość życiową!
Choć ten świat bywa czasami trudny i niesprawiedliwy, to nic nie szkodzi… i tak życie jest piękne /tylko czasami mamy małe przerwy w naszym życiu codziennym/, jestem otoczona Wielką Miłością i ludźmi, którzy posiadają własną mądrość i są darem Boga dla mnie! Niektórzy mówią, iż nie można zobaczyć swojego odbicia w płynącej wodzie, tylko w stojącej… Trzeba się trochę zatrzymać… Jest wiele spraw, które trzeba zostawić swojemu biegowi, inne zależą wyłącznie ode mnie, więc dzisiaj mówię sobie, a właściwie powtarzam polskie przysłowie: robota nie zając nie ucieknie, a ludzie mogą poczekać… Jesteśmy przecież w Afryce, gdzie wszyscy mają czas!
Trzeba trochę popatrzeć w tę stojącą wodę i poprzyglądać się sobie! Aby poprawić swój humor i nastawienie do świata biorę się pod boczki i mówię: przecież się nie rozerwę! I idę na plewienie grządek kwiatowych, może zmienię bukiety w kaplicy… ! Hmm… w życiu pewna dawka rozsądnego niezaangażowania może wyjść człowiekowi tylko na dobre, a przy okazji uspokoi umysł i duszę i … nie zawsze trzeba natychmiast reagować !!! Tylko jedno mnie niepokoi...jesli czegos nie zrobisz dzisiaj, mozesz nie zrobic nigdy...
Z ostatniej książki, którą przeczytałam W.Cejrowski w konwersacji z « dzikim » . Pierwszego wieczora: - Słyszysz głos tukana, gringo? - Nie. A który to? – Ten co robi truk- truk…truk…truk… - Teraz słyszę. – To jest śpiew na dobrą pogodę, wyjaśnił. A następnego dnia o wschodzie słońca było tak: - Słyszysz gringo? – Słyszę. Znów robi truk-truk… wróży dobrą pogodę, odpowiedziałem zadowolony, że coś wiem. – Nic nie wiesz, gringo. On teraz robi truk-truk na deszcz. – Ale przecież to jest takie samo truk-truk, jak tamto wczorajsze na pogodę, zaprotestowałem. – Będzie lało. Mówię ci, truka na deszcz! Miał rację. Godzinę później lało… po takim deszczu nic nie wyschnie przez parę dni, powiedziałem. – Wyschnie, wyschnie. Jeszcze dzisiaj, gringo. – Ciekawe gdzie? – Na słońcu. Nie słyszysz jak tukany śpiewają truk-truk? Będzie słońce jak drut! Indianin miał rację. Poszliśmy na polowanie… A kiedy piekliśmy mięso, tukany nad naszymi głowami znów robiły truk-truk. - Tym razem trukaja na deszcz czy na pogodę – spytałem kompletnie skołowany. – Dlaczego wy, gringos, nie potraficie się nauczyć najprostszej rzeczy? Przecież wystarczy obserwować świat dookoła i człowiek od razu wie.
– Skąd niby mam wiedzieć, które truk-truk wróży słońce, a które deszcz, skoro wszystkie te truki są identyczne!? – No właśnie. – Co «no właśnie»? Teraz dopiero byłem skołowany! – Popatrz w niebo – westchnął wywracając oczami. – Patrzę. – I co widzisz? – Słońce. – To znaczy, że będzie deszcz – znowu wywrócił oczami. – Aaaa… jakby był deszcz, to by znaczyło, że się rozpogodzi? – chyba zaczynam rozumieć! – No właśnie, uśmiechnął się, jak psychiatra na widok ciężkiego przypadku, któremu się odrobinę poprawiło. – Tukany robią truk-truk, kiedy idzie zmiana pogody – zakończył. – A jak nie ma być żadnej zmiany, to co robią? Chyba mi nie powiesz, że w porze deszczowej przez trzy miesiące w ogóle nie trukają? –Śpiewają ciągle – odparł spokojnie. To bardzo gadatliwe ptaki. – Zwyczajnie: truk-truk, truk-truk. Przez te wielkie dzioby nie wychodzi im nic innego!
Jaki z tego morał: Obcowanie z Indianami /myślę, że nie tylko z Indianami/ jest jak gra w «Chińczyka» - nie wolno się irytować. Trzeba zaakceptować. Takimi, jacy są – z ich tajemniczą logiką «dzikich ludzi». Oni to samo robią wobec nas «dzikich ludzi» akceptują niezrozumiałe. I uśmiechają się wtedy, jak psychiatrzy na widok ciężkich przypadków.
Z książki "Gringo wśród dzikich plemion" W.Cejrowski
Można popłakać się ze śmiechu i dowiedzieć się ciekawych rzeczy!