I mamy zasłużone wakacje… Dwa dni przed końcem roku mieliśmy dzień zabawy. Program artystyczny, mecze piłki nożnej /sport narodowy Kameruńczyków/ i jedzonko: ryż i ryba! W ostatnim dniu zostały rozdane biuletyny, czyli świadectwa i nagrody dla najlepszych. Ostatni raz w tym roku szkolnym zabrzmiał dzwonek, czyli uderzenie w starą metalową felgę, odśpiewaliśmy hymn narodowy i flaga na maszcie pokazała swoje kolory po raz ostatni w tym roku szkolnym.
Był płacz radości i smutku… bo jedni otrzymali promocję do następnej klasy, a inni będą powtarzać klasę. Dzieci płaczą, że trzeba będzie chodzić raz jeszcze do tej samej klasy, a ja się cieszę.. ale ta siostra Judyta jest nieczuła… dzieci płaczą, a ona się cieszy. Z czego tu się cieszyć? Cieszę się z mądrości edukacyjnej rodziców! Kameruński system edukacyjny wymyślił, że wszystkie dzieci mają prawo otrzymać promocję do klasy następnej pomimo, że /oględnie pisząc/ nie przyswoiły sobie wymaganej wiedzy, która jest na danym poziomie. I tak jeszcze rok temu pomimo licznych rozmów z rodzicami, zebrań, kilkanaścioro naszych pociech w różnym wieku nie umiejąc dobrze pisać czy czytać, a o innych sprawach nie wspomnę, za zgodą, a właściwie na życzenie rodziców przeszło do klasy wyższej! Duch Święty, św. Józef, św. Antoni, po prostu niebo … i nasze zorganizowane i przemyślane rozmowy wreszcie doprowadziły do tego, że rodzice, wszyscy bez wyjątku, powiedzieli NIE «promotion collective»! Cóż możecie dać waszym dzieciom, pytałam rodziców?
Jedną z najważniejszych rzeczy oprócz miłości jest szukanie środków na edukację waszych pociech! Szkołę macie na miejscu, która co roku staje się piękniejsza, a to wszystko dla waszych dzieci i dla was, bo wykształcone dzieci, to wasze bogactwo, bogactwo kraju, to sposób zwalczania biedy i zacofania ekonomicznego. Żaden misjonarz nie będzie tutaj na wieczność, a gdy będzie wyjeżdżał nie zabierze żadnego budynku, wyposażenia szkoły do swojej kieszeni. Na dzisiaj po 8 latach pracy w szkole mogę powiedzieć, że przez dzieci dotarliśmy do rodziców, którzy potrafią pomagać, biorą czynny udział w naszych świętach, a co najważniejsze widzą i są wdzięczni za wszystko co robimy, bo szkoła to nasze wspólne dzieło. Zadaję sobie pytanie - komu chodzi o to, żeby dzieci te słabsze, nie umiały pisać, czytać, logicznie myśleć… Owszem można opuścić podstawówkę nie mając podstawowej wiedzy o świecie, swoim kraju, nie umiejąc się podpisać… i na tym etapie edukacja się kończy, bo w szkole średniej nie ma «promotion collective»! Chyba, że ma się duże pieniądze... korupcja i w szkolnictwie kwitnie!
Na myśl przychodzą mi słowa świętego Pawła z 1 Listu do Koryntian… "jeden sieje, drugi podlewa, a Pan Bóg daje wzrost". Misje to dzielenie się swoją wiarą i poznaną Ewangelią z tymi, którzy nie poznali jeszcze Jezusa Chrystusa, to także pomoc różnego rodzaju… tutaj w Kamerunie to pomoc medyczna i edukacyjna począwszy od przedszkolaków, a na dorosłych skończywszy. Nasz Założyciel, św. Wincenty Pallotti mówił: "podejmujcie te prace, które potrzebne są na czas i miejsce, w którym żyjecie… a wszystko na nieskończoną chwałę Boga, dla zniszczenia grzechu, dla zbawienia dusz!" Patrząc na nasze bycie i pracę /bardzo różnorodną/ w Kamerunie… naszym oczkiem w głowie są dzieci. Szkoła to okno na świat. Tutaj dzieci poznają język francuski i angielski, bo w domach mówi się w języku lokalnym, to kontakt z rówieśnikami, możliwość poznania wszystkiego co inne, wszystkiego czego nigdy nie dowiedziałyby się spędzając czas tylko na noszeniu wody czy pracy w polu. Dzieci uczą się higieny, zwykłego mycia rąk, utrzymania klas i innych miejsc w czystości, kultury zachowania, ubioru.
Na początku mojej pracy w szkole, co drugie dziecko było brudne, obdarte. Brudne klasy, obejście, brak wody… Dzisiaj na terenie szkoły nie znajdziecie papierka, prawie nikt nie spóźnia się na lekcje… Na wszystko potrzeba czasu i co najważniejsze - sama nie jestem w stanie prawie nic zrobić, trzeba przygotować nauczycieli, rodziców do tego, aby mogli sami pokierować funkcjonowaniem szkoły. I jest to możliwe! Afryka jest edukacyjną pustynią i każdy nowy obiekt szkolny jest ogromnym wkładem w nauczanie milionów dzieci.
Kamerun znajduje się na znacznie wyższym poziomie rozwoju oświaty i edukacji jak np. Czad, Afryka Centralna czy Nigeria. Bardzo duży wkład w rozwój szkolnictwa ma Kościół, który posyła misjonarzy tam, gdzie bieda i potrzeba podniesienia poziomu życia, jakości życia, aby cieszyć się życiem. Nie wiem czy wiecie, że w Kamerunie pracuje największa liczba polskich misjonarzy, którzy pracują na Czarnym Lądzie. Jest nas przeszło 100, a jeszcze kilkanaście lat temu było nas przeszło 200. W tej liczbie znajdują się wolontariusze świeccy, siostry zakonne i księża. Mamy na dzisiaj /Pallotynki/ trzy szkoły podstawowe i dwa przedszkola, w których uczy się przeszło 1000 dzieci. Szkoły podstawowe i średnie są powszechnie dostępne… ale edukacja jest płatna. Dla przeciętnego ubogiego mieszkańca naszego Wschodu odpłatność w szkole dla 6 i więcej dzieci przekracza możliwości finansowe nie jednej rodziny. Wybiera się dzieci, które rodzina posyła do szkoły i są to przeważnie chłopcy.
A dziewczynki? Cóż… przy afrykańskiej mentalności po co dziewczynie szkoła! Jeśli zajdzie w ciążę /a jest to nagminne/, to czy będzie umiała pisać i czytać, staje się drugorzędną sprawą. Najważniejsze, aby umiała zająć się domem... a jak się nim zajmuje, to już inna sprawa! Tysiące dzieci nie rozpoczyna nauki… a te, które rozpoczynają w większości jej nie kończą! Statystyki mówią o 37% dzieci, które kończą swoją edukację na szkole podstawowej, a 6% podejmuje naukę na wyższym poziomie. Liczba dzieci w naszych szkołach rośnie z roku na rok… Misje istnieją dzięki pomocy ludzi, którzy wspomagają naszą pracę tutaj. Nie wszyscy chcą, mogą przyjechać do Afryki, ale jeśli ktoś chce pomóc dzieciom może to zrobić i tak się dzieje. Dzięki «Adopcji Serca» pomagamy przeszło 1200 dzieciom, które mogą się uczyć w przedszkolu, podstawówce i szkole średniej, a nawet i na studiach.
Nie tylko chłopcy chodzą do szkoły. W mojej szkole jest więcej dziewczynek! Zaadoptowane dziecko jest wspomagane od przedszkola po szkołę średnią. Mamy w progach naszych szkół dzieci chore, czyli możemy powiedzieć po europejsku, że szkoły są integracyjne! Chylę czoła przed wszystkimi Rodzicami Adopcyjnymi z Polski, Włoch, Słowacji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Stanów Zjednoczonych… to są Wasze dzieci, a dzięki Waszej otwartości serca możemy pomagać, pracować z dziećmi i ich rodzicami. Jesteśmy przedłużeniem waszych rąk i serc! Dziękujemy za wsparcie finansowe i modlitewne, za wszystkie wspaniałe listy i prezenty dla dzieci! Chcę bardzo podziękować naszym Siostrom, które przez modlitwę, cierpienie wspierają naszą prace tutaj w Kamerunie. Szczególnie siostrze Bożenie Olszewskiej i Teresie Gieńko, które «zawzięcie i skrycie» wspomagają nas w spotkaniach z Rodzicami Adopcyjnymi w Europie, w organizowaniu spotkań i przynaglaniu nas do zrobienia zdjęć, napisania listów… Krótko mówiąc, drodzy Rodzice, Siostry... jesteście także na misjach i nie nadaremno mówi się, że Kościół jest misyjny, bo jest!
Naszą wielką radością jest to, że możemy /w zależności od szkoły i zasobów finansowych/ przygotowywać posiłki dla dzieci, a to dzięki pomocy Maitri. Pisałam, że deszcz w Afryce usypia wszystkich… ale nie dzieci kiedy w szkole jest jedzonko. Frekwencja w dniach kiedy przygotowujemy posiłek jest stu procentowa!!! Więc ten deszcz to afrykański rytuał /śmiech/ albo znak, że dzieci po prostu są głodne. Zapewniamy o naszej pamięci i modlitwie. Msza Święta w intencji Dobrodziejów misji co miesiąc. Nasza codzienna modlitwa dziękczynna jest przy Was !
Kamerun znajduje się na znacznie wyższym poziomie rozwoju oświaty i edukacji jak np. Czad, Afryka Centralna czy Nigeria. Bardzo duży wkład w rozwój szkolnictwa ma Kościół, który posyła misjonarzy tam, gdzie bieda i potrzeba podniesienia poziomu życia, jakości życia, aby cieszyć się życiem. Nie wiem czy wiecie, że w Kamerunie pracuje największa liczba polskich misjonarzy, którzy pracują na Czarnym Lądzie. Jest nas przeszło 100, a jeszcze kilkanaście lat temu było nas przeszło 200. W tej liczbie znajdują się wolontariusze świeccy, siostry zakonne i księża. Mamy na dzisiaj /Pallotynki/ trzy szkoły podstawowe i dwa przedszkola, w których uczy się przeszło 1000 dzieci. Szkoły podstawowe i średnie są powszechnie dostępne… ale edukacja jest płatna. Dla przeciętnego ubogiego mieszkańca naszego Wschodu odpłatność w szkole dla 6 i więcej dzieci przekracza możliwości finansowe nie jednej rodziny. Wybiera się dzieci, które rodzina posyła do szkoły i są to przeważnie chłopcy.
A dziewczynki? Cóż… przy afrykańskiej mentalności po co dziewczynie szkoła! Jeśli zajdzie w ciążę /a jest to nagminne/, to czy będzie umiała pisać i czytać, staje się drugorzędną sprawą. Najważniejsze, aby umiała zająć się domem... a jak się nim zajmuje, to już inna sprawa! Tysiące dzieci nie rozpoczyna nauki… a te, które rozpoczynają w większości jej nie kończą! Statystyki mówią o 37% dzieci, które kończą swoją edukację na szkole podstawowej, a 6% podejmuje naukę na wyższym poziomie. Liczba dzieci w naszych szkołach rośnie z roku na rok… Misje istnieją dzięki pomocy ludzi, którzy wspomagają naszą pracę tutaj. Nie wszyscy chcą, mogą przyjechać do Afryki, ale jeśli ktoś chce pomóc dzieciom może to zrobić i tak się dzieje. Dzięki «Adopcji Serca» pomagamy przeszło 1200 dzieciom, które mogą się uczyć w przedszkolu, podstawówce i szkole średniej, a nawet i na studiach.
Nie tylko chłopcy chodzą do szkoły. W mojej szkole jest więcej dziewczynek! Zaadoptowane dziecko jest wspomagane od przedszkola po szkołę średnią. Mamy w progach naszych szkół dzieci chore, czyli możemy powiedzieć po europejsku, że szkoły są integracyjne! Chylę czoła przed wszystkimi Rodzicami Adopcyjnymi z Polski, Włoch, Słowacji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Stanów Zjednoczonych… to są Wasze dzieci, a dzięki Waszej otwartości serca możemy pomagać, pracować z dziećmi i ich rodzicami. Jesteśmy przedłużeniem waszych rąk i serc! Dziękujemy za wsparcie finansowe i modlitewne, za wszystkie wspaniałe listy i prezenty dla dzieci! Chcę bardzo podziękować naszym Siostrom, które przez modlitwę, cierpienie wspierają naszą prace tutaj w Kamerunie. Szczególnie siostrze Bożenie Olszewskiej i Teresie Gieńko, które «zawzięcie i skrycie» wspomagają nas w spotkaniach z Rodzicami Adopcyjnymi w Europie, w organizowaniu spotkań i przynaglaniu nas do zrobienia zdjęć, napisania listów… Krótko mówiąc, drodzy Rodzice, Siostry... jesteście także na misjach i nie nadaremno mówi się, że Kościół jest misyjny, bo jest!
Naszą wielką radością jest to, że możemy /w zależności od szkoły i zasobów finansowych/ przygotowywać posiłki dla dzieci, a to dzięki pomocy Maitri. Pisałam, że deszcz w Afryce usypia wszystkich… ale nie dzieci kiedy w szkole jest jedzonko. Frekwencja w dniach kiedy przygotowujemy posiłek jest stu procentowa!!! Więc ten deszcz to afrykański rytuał /śmiech/ albo znak, że dzieci po prostu są głodne. Zapewniamy o naszej pamięci i modlitwie. Msza Święta w intencji Dobrodziejów misji co miesiąc. Nasza codzienna modlitwa dziękczynna jest przy Was !
Slonecznych wakacji!
Ten post przypomina mi trochę opowieści mojej Babci z czasów tuż po wojnie, z lat czterdziestych. Kiedyś mi opowiadała, że w tamtych czasach w Polsce było tak samo, jak dziś w Afryce - często mi mówi, że kiedy ona kończyła z koleżankami lekcje (szkoły koedukacyjne dopiero stawały się popularne), to zaraz po dzieciach przychodzili ich rodzice - analfabeci.
OdpowiedzUsuńCzęsto czytam relacje z różnych misji. Mój kościół bierze z kolei udział w misjach w Etiopii, w Indiach i na Ukrainie... I w wielu innych miejscach. Pozdrawiam :)