czwartek, 29 grudnia 2011

Zagwostki.... c.d Julia w Kamerunie


Jeżeli ciekawość jest pierwszym krokiem do piekła, to mam spore szanse się tam dostać.

Odkrywanie różnic międzykulturowych, to najprzyjemniejsza nauka, jakiej doświadczyłam w życiu, a jednocześnie najbardziej nieprzewidywalna. Odnalezienie się Europejki (z urodzenia i charakteru) na misji w Kamerunie to skomplikowane zadanie. Zanim zdecydowałam się na spędzenie kilku miesięcy na wolontariacie, Kamerun był dla mnie nie mniej odległy niż Vanatu, czy Tuwalu i nie wiedziałam o nim prawie nic. Wyszukiwałam wszędzie informacji na temat tej „Afryki w miniaturze”. Zrobiłam co w mojej mocy, bo poznać Kamerun jeszcze przed przyjazdem. Oczywiście, realia okazały się odbiegać od moich wyobrażeń.


Spodziewałam się biedy i nędzy na każdym kroku, a tymczasem… Tu jest zupełnie inaczej. I bynajmniej nie mam na myśli majętności mieszkańców, a raczej bogactwo ich mentalności. Być może Doume nie przypomina 5th Avenue w Nowym Jorku, ale nie jest także slumsem Rio de Janeiro. Fakt, ludzie mieszkają w bardzo skromnych warunkach, ale często jest to ich wybór. Od pokoleń mieszkali w „skleconych” chatkach i cywilizacja, w europejskim znaczeniu, nie wmówi im, że bierząca woda w domu powinna być standardem. Budynki misyjne, zdecydowanie odróżniają się od pozostałych. Są jakby bardziej „nasze”, niż tutejsze. Kameruńczycy widzą, że można żyć wygodniej, ale im odpowiada aktualny stan ich domów. Żyją w tych chatkach, dopóki te się nie rozpadną, bo jakoś nie mają czasu myśleć o remontach. Najwięcej uwagi poświęcają relacjom z innymi. Wolne chwile (czyli prawie całe dnie) przeznaczają na rozmowy z sąsiadami, rozmowy o sąsiadach, odwiedzanie sąsiadów albo przyjmowanie sąsiadów. Monotonne? Nie bardzo, bo sąsiadów jest bardzo wielu!


Bez obrazy, ale nastawiłam się na kompletne zacofanie mentalne. Obstawiałam conajwyżej XIX wiek we wszechogarniającym buszu. A tu wszędzie są drogi (już coraz częściej asfaltowe), każdy ma komórkę (chociaż w domu nie ma prądu); kobiety chodzą w szpilkach (chociaż tu nie ma chodników); a w mieście można kupić wszystko (trzeba tylko mieć cierpliwość do sprzedawcy zajętego popołudniową siestą).


Nie będę ukrywać, misja katolicka nie była moim marzeniem. Miałam o niej mylne przekonanie. Wydawało mi się, że nawracanie ludzi na wiarę, to podstawa jej istnienia. Tymczasem, misja opiera się na nauce i dbaniu o zdrowie. I oba te cele, wbrew pozorom, są spełniane bardziej po europejsku, niż po afrykańsku. Przedszkolaki dorastają w królestwie siostry Fabiany. Mają piękny ogród z karuzelami, huśtawkami i drabinkami, salę zabaw z mnóstwem maskotek, przestronną jadalnię i każda grupa wiekowa ma swoją salę z kolorowymi tablicami. W szkole, w którą siostra Judyta wkłada całe swoje serce, każdy ma zeszyty, książki i kredki. Dzieci siedzą w ławkach, mają na sobie identyczne mundurki i tak jak w przedszkolu dostają obiad trzy razy w tygodniu. Dzieciom takie dbanie o ich rozwój bardzo odpowiada. W ośrodku zdrowia nie byłam, ale  ponieważ mieszkam z siostrą Mariettą, jestem przekonana, że tam każdy pacjent ma swoje łóżko i dostaje leki, jak w normalnym szpitalu. Wiele rzeczy pozytywnie mnie tu zaskoczyło.

Są też sytuacje, z którymi wciąż czuję się dziwnie. Na przykład, gdy idę do szkoły, przechodzę obok pewnej budowy, gdzie pracuję dwudziestu, może trzydziestu budowniczych, cieśli itd. Gdy tamtędy przechodzę, wszyscy przestają pracować i po kolei krzyczą: „Oliwia!” Rozumiem, że zwracają na mnie uwagę, w końcu białych nie spotyka się tu na każdym kroku, ale dlaczego mówią na mnie Oliwia? Jest to dla mnie niepojęte.

Przywykłam już do tego, że dzieci na mój widok mówią „blanche”. Zdziwiło mnie jednak, kiedy niedawno pewna dziewczynka z przedszkola, z którą znam się z imienia, na mój widok spokojnie powiedziała „tu es trop blanche!”, co znaczy „jesteś zbyt biała!” Zbyt biała?! Miałam ochotę jej odpowiedzieć, że jej karnacja też rzuca się w oczy. Ale tutaj to nie byłaby prawda… Fakt, jestem zbyt biała i teraz nawet mnie to cieszy. Nie mam pamięci do twarzy, a tutaj każdy się ze mną wita, więc nie boję się, że przejdę obok jakiegoś znajomego i go nie zauważę. On zauważy nie na pewno.

Na szczęście, jestem przekonana, że to nie koniec niespodzianek, jakie kryje przede mną Kamerun. Kolejne dni z pewnością przyniosą wiele nowości. Niestety, obawiam się, że lista moich faux pas, także nie jest zamknięta...

13 komentarzy:

  1. Szkoda,że nie masz możliwości dodania mnie do swoich obserwatorów.Ciekawe posty piszesz.Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nasuwa się pytanie - do czego w takim razie podłącza się ładowarki od telefonów komórkowych skoro nie ma prądu w domach?
    Masz rację często ubolewamy nad losem ludzi, ale tak naprawdę często zdarza się, że ów los jest przez nich wybrany i choć tuż obok nich znajdują się wzorce, by 'poprawić' swoją dolę, to tak naprawdę nie jest to celem tych ludzi.
    Na Kubie żyją ludzie, którym styl życia odpowiada i nie chcą go zmienić. Chcą nadal grać na gitarach, bujać się w fotelach, popijać wino, śpiewać, otrzymywać ubrania i jedzenie na kartki i ... nie pracować. Dopóki ktoś nie poderwie tego narodu, nie przebudzi go, dopóty pozostanie w takim półtrwaniu...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. bierzkijeichodz - nie ma to znaczenia, że nie ma gadżetu obserwowanych. Wystarczy, że to Ty zasubskrybujesz kanał rss tego bloga poprzez klikniecie na pasku adresu w czerwony kwadracik. Możesz śledzić ten kanał rss w czytniku google.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam księdza, który uczył mnie religii i nagle dowiadujemy się, że jedzie na misję do Kamerunu. Byłam strasznie ciekawa jak tam jest, wówczas rozumiałam, że gorzej jak w Polsce skoro księża oblaci muszą tam wyjeżdżać. Przeczytałam niemal wszystko co tutaj napisałać; każdy post ciekawy i się zastanowiłam nad jednym: kto jest szczęśliwszy, my czy oni tam w Kamerunie. Jakie są u nas sąsiedzkie układy, kto ma czas na odwiedzanie i długie rozmawianie... nie wiem jednak czy na dłuższą metę takie warunki życia nam by odpowiadały. Im odpowiada wolniejsze tempo życia i widzę wielu emigrantów u mnie traci pracę, właśnie za to tempo... wolno, mam czas, jakoś to będzie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekaw tych faux pas... mam nadzieję, że kiedyś napiszesz na ten temat specjalny post ;)
    Życzę Tobie i Judycie wszelkiej pomyślności w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Się powtórzę. Bardzo ciekawie piszesz!
    Dowiedziałem się więcej o Kamerunie niż z National Geografic:)
    I to jest właśnie bogactwo blogów!
    Spojrzenie piszącego, normalnego człowieka jednego z nas!
    Tu est tres belle!
    Jeśli wolno Kameruńczykom do Ciebie krzyczeć to dlaczego mi nie wolno!
    Pozdrawia Ciebie BLADA TWARZ z nad Wisły:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiec... Julia jest juz w Polsce. Napisala jeszcze dwa posty, na ktore przyjdzie czas... Julio, prosze odpisz na komentarze do Twojego wpisu!
    Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisze Julia:

    Do 'Grażyna': osobiście nie zgadzam się z teorią jakoby ludzie mieszkający w różnych miejscach na świecie stanowili ten sam gatunek i bynajmniej nie ma to podłoża rasistowskiego.
    To co daje szczęście Kameruńczykowi jest dla Polaka niepojęte i na odwrót. Ponoc istnieje cos takiego jak 'instynkty wrodzone'. Uważam, że poza tymi powszechnie znanymi, dajacymi nam szanse na przetrwanie, pod tą nazwą kryją się także te, które konstutuują nasz byt i stanowią zagadkę dla ludzi spoza naszego kręgu kulturowego. Dlatego też nie sądzę, aby można było odpowiedziec na Twoje pytanie: 'Kto jest szczęśliwszy: my czy oni?' Jednak chyba łatwiej szukac szczęścia między 'swoimi' :)

    Do 'Smurff': Nie ma to jak cieszyc się z cudzych potknięc ! :D
    Swoją drogą, Święta z nami spędziła pewna Meksykanka, która pierwszy raz odwiedza Polskę i jest zafascynowana naszym jedzeniem. Przy kolacji zaproponowano jej kilka półmisków i zdezorientowana dziewczyna zrobiła sobie kanapkę z: wędliną, serem i majonezem. Co ciekawe, zjadła ją...

    Do 'vojtek': po powrocie wstawiłam kilka zdjęc na facebooka i dowiedziałam się, że wyglądają jak z National G. Otworzyłam szeroko oczy, bo akurat te, które wstawiłam wydawały mi się mierne i mizerne, a tu takie miłe słowa :)
    Co do tego przezywania, to jest ciekawa sprawa, ponieważ gdy czarny nazywa mnie białą, to według niego nie powinnam sie obrażac. Z kolei jeżeli jego, inny czarny przezwie 'Ej, ty! Czarny!' To jak najbardziej jest to obraźliwe.
    Podsumowując: nie wyzywa się przedstawicieli tej samej rasy. Do przedstawicieli innych ras wolno sie zwracac po kolorze ich skóry.

    Do Siostry Judyty: mam nadzieję, że post o małpkach doszedł przez maila ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ivo; ladowarki od telefonow podlacza sie tam gdzie jest prad... i tak w naszym domu laduje sie codziennie kilka... A co do losu czlowieka... trzeba go zmieniac, ale nie kazdemu sie chce...W Kamerunie malo komu sie chce!!!

    Bierzkijeichodz; Iva wytlumaczyla Tobie pieknie, co trzeba zrobic, bo ja to marny komputerowiec. Dziekuje za zagladanie d mnie.

    Serdecznosci
    J.

    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo podoba mi się to poznawanie Kamerunu przez Julkę,jest takie...naturalne,bo i zachwyt i zdziwienie tu sie przeplata...i faux pas...czyli...wszystko normalne,jak wszedzie,gdzie jesteśmy a nie znamy otoczenia...
    Judyto,wszystkiego dobrego w Nowym Roku dla Ciebie i Julki...wspaniałych przeżyc.:)))
    Nie napiszę samych pogodnych dni,bo już je macie...haha.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo podobne spostrzeżenia zauważyłam, czytając artykuł o misjach wśród Cyganów na Ukrainie i w Rumunii. Oni często są biedni, ale niekiedy jest to albo efekt dyskryminacji ze strony Ukraińców, Węgrów czy Rumunów, albo też wybór tych ludzi, których komunizm trochę jednak "rozleniwił". Jednak jak mi mówił jeden pastor (piszę właśnie pracę o Romach) - my, Polacy a Romowie to inny świat, co nie znaczy, że oni mają gorszy.
    Bardzo ciekawe są Twoje uwagi na temat życia w Afryce, życia takich przeciętnych ludzi, jakich są miliony, a które nie jest tak czarno-białe jak pokazują media.
    Życzę Ci w nadchodzącym Nowym Roku zdrowia, pokoju, radości i dalszego poznawania Boga i Jego woli na tej misji! :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Rzeczywistość zazwyczaj odbiega nieco od naszych wyobrażeń, ale cieszę się, że znajdujesz tam tyle dobra, przyjaźni i dowodów sympatii od, było nie było, obcych osób. Widać też, że nie ma trzeba materialnych bogactw, aby czuć się bogatym człowiekiem - w naszej zachodniej cywilizacji ludzie otaczają się całą masą przedmiotów i oddalają się od siebie coraz bardziej. Więc co jest lepsze?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. I ԁo not even κnow how I еnded up hеre, but ӏ
    thought thіѕ poѕt wаs great.
    I don't know who you are but certainly you're going to a famous blogger if you are nοt alreaԁy ;
    ) Cheегs!

    Fеel fгee tο vіѕіt my webpage :
    : Thepaydayloansform.Com
    Feel free to visit my web-site ; Pay Day Loans

    OdpowiedzUsuń