sobota, 12 marca 2011

Siostra Orencja i...

W tym dziwnym świecie, jakiego sami nie wymyśliliśmy, są wielkie tajemnice. Jedną z nich jest cierpienie.
Mamy od tygodnia Wielki Post, kolejny w naszym życiu, dla jednych nie znaczy i nie mówi nic, dla innych jest okazją do zatrzymania się, popatrzenia na siebie... dla Wszystkich Nas: warto każdego dnia zrobić coś, co da innym radość:
przytulic dziecko,
zjeść coś, co nie smakuje,
napisać wesołego esemesa z samego rana, aby rozweselić czyjeś serce,
napisać list do rodziców,
pochwalić kazanie,
przeczytać jedną encyklikę lub dobrą książkę,
ucałować krzyż,
wybrać jednego człowieka z nieprzychylnej partii i pomodlić się za niego,
powiedzieć jej, że jest Księżniczką,
pójść na spacer z... a wcale nie planowałeś tego,
wysłuchać tej samej historii, którą znasz na pamięć,
powiedzieć Kocham Cię...
Dlaczego ?
Bo żaden dzień się nie powtórzy,
nie będzie dwóch podobnych dni i nocy,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Więc nasza siostra Orencja to dusza człowiek, pielęgniarka jakich mało... a wszystko zaczęło się we wrześniu 1979 roku, gdy z biletem w ręku, w drugiej ekipie Sióstr, poleciała do Rwandy i zaczęła swoją misyjną przygodę. Pracowała przez wiele lat jako pielęgniarka.

Jest uważana za jedną z najlepszych misyjnych pielęgniarek.
Uratowała nie jedno życie, była podczas wojny w Rwandzie, która rozpoczęła się w 1990 roku. W kwietniu 1994 roku gdy rozpoczęło się"piekło na ziemi" w Rwandzie została ewakuowana z dziećmi z misyjnego sierocińca prowadzonego przez s. Edytę do Francji. We wrześniu tego samego roku była już na afrykańskiej ziemi w Goma
/miasto w Kongo na granicy z Rwanda/, gdzie pracowała w obozie dla uchodźców. W Ruthuru zakładała i pracowała w obozie dla dzieci, które zostały po wojnie bez rodziców, środków do życia... W 2002 roku wróciła do Polski na zasłużony odpoczynek i pracowała przez 2 lata w naszym pięknym Zakopanem. Ale prawdziwa misjonarka nie zagrzeje miejsca w Polsce i gdy powiał wiatr znad Zatoki Gwinejskiej to przyleciała, jak bocian, tym razem do Kamerunu i zaczęła pracę w kameruńskim tropikalnym lesie w naszej nowo zakładanej placówce w Nkol-Avolo jako pielęgniarka. Zapisane ma w niebie wędrowanie, tego jestem pewna, bo w 2009 roku osiadła /nie wiem czy na długo/ w Bafoussam, na kolejnej nowej placówce, gdzie pracuje w ... więzieniu!
Więc po małym historycznym wstępie, a wydaje mi się, że trzeba było, zaczynamy opowieść o nowym zadaniu... "cokolwiek uczyniliście jednemu z moich najmniejszych, mnieście uczynili..."

Przyjeżdżając do Bafoussam s. Orencja usłyszała od S. Marii Negetto, Włoszki, prowadzącej dyspanser (przychodnię): "chcesz mi pomóc?" Jeśli tak, to proszę, zaopiekuj się więźniami, bo ja jestem juz na to za stara i brak mi sił" /80 lat/. I tak się zaczęło. Więzienie jest państwowe, ma swojego Szefa, 70 strażników, lekarza... i jeden poważny problem: korupcja! Pieniądze, gdzieś zawsze znikają, ciągle czegoś brak, a brak prawie wszystkiego. Więźniowie dostają jeden posiłek dziennie, tzw. rację więzienną, na którą składa się kukurydza pod różnymi postaciami... i gdyby nie pomoc innych, pisanie, prośby s. Orencji i dobry przykład, np: Siostra często robi zakupy w sklepiku spożywczym prowadzonym przez Wietnamkę. Na pytanie właścicielki: "Siostro, co  robisz w Bafoussam?" Po usłyszeniu odpowiedzi, Wietnamka przygotowała worek ryżu, sól, ryby i mówi: "bierz, ja tam nie pójdę, ale jak ty pomagasz, to ja także mogę, jak będziesz miała potrzebę, to zawsze przyjdź!" Siostra 2 razy w tygodniu wsiada na motocykl, kaptur na głowę, aby nie zgubić welonu, na plecy plecak wypchany po brzegi i torbę w rękę a w jednej z kieszeni NOTES! To bardzo ważny dokument, bo zapisane są tam wszystkie prośby: o mydło, pastę do zębów, lekarstwo itp., przepisane z karteluszek otrzymanych od więźniów. Kartek jest dużo, a jeszcze więcej na każdej z tych kartek próśb. Trzy, cztery i więcej! Nie możliwe jest zrealizowanie wszystkich próśb, ale zawsze coś dla proszącego się znajdzie. Na początku Siostra bardzo  bała się. A jest czego! W więzieniu są trzy sektory: dla mężczyzn /około 1000 osób/, kobiet /około 35/ i ... dzieci różnie to bywa, ostatnio było 70 a najmłodsze miało 9 lat!
Personel więzienny bardzo ceni  i szanuje s. Orencję. Plecak nie jest  kontrolowany... chyba, że na stażu są nowi strażnicy, bardzo gorliwi, ale szybko są przywoływani "do porządku". "Co ty robisz? To nasza Siostra!" Dwóch więźniów, to stała obstawa Orencji, czyli Aniołowie Stróżowie: Juil i Moris. Obaj mają dożywocie za morderstwo.
Czyż ta NASZA SIOSTRA nie jest odważna!
 Moris jest bardzo oddany tym najbiedniejszym, chorym. Robi opatrunki, wydziela lekarstwa. "Byłby dobrym pielęgniarzem"- mówi Orencja. Od 8 lat jest chrześcijaninem. "Zabić człowieka, to tak jak muchę, taki byłem" - zwierza się Moris.
Co robią więźniowie, aby móc w miarę możliwości godnie żyć? Zarabiają na siebie. Plotą koszyki z wikliny, wyszywają torby /bardzo ładne, mam jedną/. Co potrzeba do zrobienia takiej torby? Worek po ryżu i nici do wyszywania, a w te rzeczy zaopatruje pracujących Orencja. I proszę na załączonym zdjęciu: gotowe koszyki i... samochodowy sklepik!
Kobiety wyszywają obrusy, robią soki. Trafiają w to miejse za pobicie, kradzież. Jedna z kobiet jest z małym dzieciem, które uwielbiane jest przez wszystkich. Z małych pieniążków, które w specjalny sposób się rozbija, prostuje powstaje... biżuteria! Więźniowie, którym zostało "mało co" do odsiedzenia swojej kary wychodzą i sprzedają wyprodukowane rzeczy. Więźniowie sami sprzątają i gotują. Jedzą na dworze. Cele więzienne są tylko do spania, a śpią w nich, jak przysłowiowe sardynki. Codzienne życie toczy się na świeżym powietrzu, które w Afryce bywa upalne lub deszczowe... i stoją lub siedzą pod okapami budynków, zbierają wodę gdy pada.

Z inicjatywy Siostry powstała więzienna szkoła podstwowa dla dzieci, która prowadzona jest przez więźniów. Starsze dzieci uczą się stolarki, murarki, a także elektroniki. Nauczyciele przychodzą za przysłowiowe"dziękuję".
Jak w każdej społeczności, a szczególnie zamkniętej, nie brakuje problemów. Kwitną gry hazardowe, nie brak narkotyków, alkoholu.
A obok tego gra w piłkę nożną..., ale jak Orencja przechodzi przez boisko gra jest zatrzymana, bo nasza Siostra musi przejść. Rodziny często wyrzekają się swoich bliskich, którzy są tutaj zamknięci, więc Siostra stara się o przywrócenie kontaktów rodzinnych. Opowiadając, śmieje się mówiąc, że w tym miejscu kwitnie ekumenizm, bo wszystkie religie można tutaj znaleźć a tylko Jednego Pana Boga. Ojcowie Sercanie prowadzą katechezę i wszyscy, na ile to możliwe, starają się po prostu BYĆ z tymi ludźmi.


A na koniec... przyjechał dentysta sprowadzony po wielkich prośbach i targach... pracował bez wytchnienia przez trzy dni... powiedział, że przez całe swoje życie tyle się nie napracował! Nie dziwi nic!




Tak więc Orencja starała się zbudować wspólnotę na całym więziennym terytorium i, słowo daję, nie wiedziała, za co sie chwycić... ale zrobiła to z pomocą Dobrych Ludzi i Boga samego
po prostu - świetnie!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz