sobota, 14 stycznia 2012

O szkłach kontaktowych...

Pewnego pięknego letniego dnia wąż spotkał w dżungli swego starszego przyjaciela lwa.

-  Co porabiasz? – spytał lew, tak dawno cię nie widziałem.
-  Jakoś sobie radzę – odparł wąż, ale wzrok mi się pogorszył i prawie cię nie widzę. Muszę sobie sprawić szkła kontaktowe.
Tak też uczynił i po kilku dniach znowu spotkał swego przyjaciela.
-  Teraz nie tylko dobrze cię widzę, ale i moje życie rodzinne uległo znacznej poprawie.
-  Stary, jakiż wpływ na życie rodzinne mogą mieć szkła kontaktowe, zapytał  zdziwiony lewek.
-  Wiesz co odkryłem, że mieszkam z wężem do podlewania roślin!

Mam okulary, owszem, ale często w kieszeni, w torbie, gdzieś tam sobie leżakują, ale nie na nosie... i wczoraj w magazynie, po mojemu, ładnie posprzątanym z lekkim jednak bałaganem, odkryłam, że to nie wąż do podlewania trawki sobie od kilku dni leży, ale lekko opasły wąż, który czegoś  najadł się i nie spieszno mu było do kąsania... w tym przypadku mnie...
Widać, że nie czas jeszcze, abym odeszła do Pana... nie chce Pan Bóg śmierci grzesznika... oj nie chce!  z czego jestem wielce zadowolona!

Słoneczniki z naszego ogrodu. Pomimo suszy zakwitły, bo były gorliwie podlewane! 

17 komentarzy:

  1. są bardzo piękne i piękne zdjęcia im zrobiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Slonecznki to jedne z najpiekniejszych kwiatow na tej ziemi... dla mnie!
    Ivo, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja noszę okulary. I do czytania i do komputera muszę zakładać silniejsze okulary. Trochę to mi przeszkadza. Ale są w świecie ważniejsze problemy! :)
    Raz okulary zleciały mi podczas kąpieli w basenie. Ale je odnalazłem nurkując.
    Pozdrawiam z ośnieżonej Warszawy!
    Mazowsze rozpoczyna ferie zimowe!
    Vojtek do Ciebie
    dałem nowy post na VOJTEKOPOWIADA.BLOGSPOT.COM

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, Judyto:) Zajrzałam do Ciebie z bloga Vojtka. Czytam, czytam, oglądam i ... różne emocje mną targają. Mam tu na myśli Kamerun. Pozwól, że dodam Twój blog do moich ulubionych, bardzo chciałabym często Cię odwiedzać. Oczywiście gorąco zapraszam do siebie. Pozdrawiam i wiele dobrego życzę Ci w Nowym Roku...

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie, piękne zdjęcia przedstawijące słoneczniki:)
    Wielu sił w pracy misyjnej życzę i serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piekne słoneczniki Judyto...to kwiaty radości...
    Czasem zastanawiam sie,a pro po szkieł...czy lepiej widziec,czy nie widziec ....a może po prostu dobrze patrzec,a nie tylko...widziec?
    Pozdrawiam z zimnego zimowego Kraka:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Krakowianko; ostatnio czytalam o chorobie, ktora otrzymala miano "syndromu niewidzialnego czlowieka".Choroba polega na tym, ze nie zauwazamy, nie widzimy osoby, ktora jest obok nas codziennie - przy stole, w salonie, w sypialni...Dostrzegamy jej fizyczna obecnosc, ale jej nie widzimy... Wloski pisarz Buscaglia opowiada o mezczyznie i kobiecie, ktorzy sie pobrali, mieli czworo dzieci, wychowali je, pomogli zawrzec malzenstwa i usamodzielnic sie... Wieczorem w dniu slubu ostatniej corki, gdy znalezli sie sami w pustym domu, usiedli na przeciw siebie... On dlugo jej sie przygladal i powiedzial: do diabla, kim ty wlasciwie jestes?

    Kilka dni temu jeden z misjonarzy powiedzial: Judyto, bo z ludzmi to jest tak: mijaja sie, a nie docieraja sie... Hm..., mijac sie jest chyba latwiej a docieranie po prostu boli...
    Serdecznosci
    J.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tę anegdotę o wężu odczytuję - można powiedzieć - "terapeutyczno-psychologicznie". Nałożenie okularów może być tu symbolem efektu pracy nad sobą [np. po przejściu terapii czy innej przemiany duchowej, niezależnie od źródła]. Bywa, że taki człowiek dosłownie może "przejrzeć na oczy", zaczyna dostrzegać rzeczy, których do tej pory nie widział. Po prostu przechodzi na inny etap rozwoju. No i w związku z tym może się tak zdarzyć, że odkrywamy, w jakich chorych układach tkwiliśmy wcześniej, kiedy byliśmy zaburzeni. I teraz już się w tych związkach dusimy.
    I co wtedy? Cóż, ludzie, którym mimo wszystko na nas zależy, znajdą sposób, by za nami nadążyć. A reszta...? No cóż... Może się okazać, że już dłużej nie potrafimy, nie chcemy z nimi przebywać.

    OdpowiedzUsuń
  9. O mały wąż... o mały włos. Nieraz tylko szczęściu zawdzięczamy fakt, że wciąż chodzimy po ziemi. A nieraz, wydawałoby się, drobiażdżek może zrujnować nam życie i zmusić do spojrzenia na siebie z zupełnie innej perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękna Judith!
    Jestem pewien jednak, ze będziesz pisała.
    Po prostu notatki z życia.
    Już się do Twojej obecności przyzwyczaiłem. To mniej wazny powód.
    A drugi to to, ze pokazujesz to co się nie zobaczy w mediach.
    Z tamtej historii żoliborskiej to mi najbardziej zal rodziców.
    Bo sam jestem rodzicem.
    I sobie nie wyobrażam takiej "kariery" mojego dziecka. Coś w tym domu zabrakło jednak.
    Pozdrawiam wierzący w Twoje pisanie Vojtek+śnieg!

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne słoneczniki.
    A ja kontroluję węże w swojej okolicy, bo noszę szkła, które kiedyś ktoś przyrównał do denka od wina :)
    Pozdravki

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Judith. Piękny tekst znowu... I te słoneczniki kwitnące w Kamerunie bardzo mnie wzruszyły. Przesyłam zimowe pozdrowienia z Warszawy. :)))
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej:0 ze mnie tez okularnik, jakos nie leza mi szkla kontaktowe.
    Skubnelam do siebie zart o wezach. Po prostu pierwsza klasa.
    Sloneczniki sa cudne. Zawsze!
    pozdrawiam zimowo, co na Florydzie zakrawa na smiech:) Oczywiscie moj

    OdpowiedzUsuń
  14. Słoneczniki są po prostu śliczne!
    Przypowieść ładna i zabawna, ale z wężami lepiej uważać. Będąc raz w jednym ZOO w Niemczech widziałam anakondę... Tego widoku nie da się zapomnieć. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Clisho; odwiedzilam Twojego bloga i bede odwiedzac... piekna zima i ostatni Twoj post o tym jak bylo kiedys i jest dzisiaj... Chcialam napisac moje trzy grosze w komentarzach, ale cos blokuje mi wejscie...bede jeszcze probowac!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie to mnie zniechęca do tropików - wystarczy jeden nieuważny krok i można swoje ziemskie życie zakończyć... La Vie, widocznie Ty za dużo dobrego w tej Afryce robisz, aby Pan Cię stamtąd tak szybko zabierał..
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękuję, Judyto:) Przepraszam za zakłócenia, nie wiem, co to było? Dodam jeszcze, że słoneczniki to jedne z moich ulubionych kwiatów. Patrząc na nie nie sposób się nie uśmiechnąć. Cieszę się, że mimo wszystko zakwitły u Ciebie. Uśmiech Ci serdeczny przesyłam i lecę dalej czytać:))) Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń