Każdy z nas ma przyjaciela… mam taka nadzieję, że tak jest! Przyjaciel to skarb w dzisiejszym świecie, a do tego mieć mądrego przyjaciela, to szczęście całkowite...
Więc zaczynamy... pewien Afrykanin miał przyjaciela, który mieszkał w Rzymie. Poznali się w pewnym afrykańskim kraju, gdzie Włoch przebywał z rodziną na wakacjach. Afrykanin był przewodnikiem Włochów i pokazywał im najbardziej charakterystyczne zakątki swej ojczyzny.
Wdzięczny Włoch, który był mediolańczykiem zaprosił Apoudou, tak miał na imię nasz pan z Afryki, do swego miasta i domu. Apoudou długo nie mógł zdecydować się na podróż, ale w końcu pod wpływem nalegań przyjaciela z dalekiej Europy, wylądował na mediolańskim lotnisku Malpensa.
Wdzięczny Włoch, który był mediolańczykiem zaprosił Apoudou, tak miał na imię nasz pan z Afryki, do swego miasta i domu. Apoudou długo nie mógł zdecydować się na podróż, ale w końcu pod wpływem nalegań przyjaciela z dalekiej Europy, wylądował na mediolańskim lotnisku Malpensa.
Następnego dnia mieszkaniec Mediolanu i Apoudou przechadzali się po centrum miasta. Apoudou swą twarzą koloru ciemnej czkolady, czarną brodą i jaskrawym strojem przyciągał spojrzenia przechodniów. Mediolańczyk szedł dumny obok swego egzotycznego przyjaciela. W pewnym momencie, na placu San Babila, Apoudou zatrzymał się i spytał: - Czy słyszysz to, co ja słyszę?
Włoch trochę zdziwiony, wytężył słuch, ale przyznał, że słyszy jedynie wielki hałas spowodowany ruchem samochodów i gwarem ludzkich głosów.
– Tu w pobliżu jest świerszcz polny, który śpiewa, stwierdził pewny siebie Apoudou.
– Mylisz się – zaoponował Włoch. Słyszę jedynie hałas miejski. A poza tym, w tych stronach już dawno nie ma świerszczy polnych!
– Nie mylę się. Słyszę wyraźnie śpiew świerszcza i Apoudou zaczął przeszukiwać liście małych, lichych drzewek .... Po chwili wskazał przyjacielowi, który patrzył na niego sceptycznie, małego świerszcza polnego, który ukrywał się przed zakłócającymi jego koncert.
– Widzisz, że jest nasz utalentowany muzykant?
– Miałeś rację – przyznał mediolańczyk. Wy Afrykańczycy macie słuch bardziej wyostrzony od nas białych....
– Tym razem ty się mylisz – uśmiechnął sie Apoudou.
– Posłuchaj... Apoudou wyciągnął z kieszeni pieniążek i rzucił go od niechcenia na uliczny bruk. Natychmiast kilka osób odwróciło się i spojrzało w tę stronę.
– Widzisz? Ten pieniążek upadając wydał dźwięk o wiele słabszy od muzyki świerszcza... a jednak widziałeś, ilu białych go posłyszało!
Kilka dni temu odkryłam kwitnące drzewo, które widzicie na zdjęciach...
Opowiadanie wg Bruno Ferrero
Opowiadanie wg Bruno Ferrero
Piękne opowiadanie, ale morał ma smutny. Na brzęk monetki wyczulone jest dzisiaj wiele uszu, a mało kto docenia świerszcza. Nawet gdyby jakimś cudem go usłyszał.
OdpowiedzUsuńA ja może wsadzę kij w mrowisko i spróbuję spojrzeć na tę historię troszkę inaczej?
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że Europejczyk jest wyczulony na dźwięk monety. Żyje w świecie, w którym od pieniędzy bardzo dużo zależy, często zdrowie i życie. Dla mieszkańca Afryki pieniądze nie są aż tak istotne, bo tam przetrwanie zależy od innych czynników, a nie wprost od zasobności portfela. Obrazowo mówiąc - mieszkaniec Afryki w tej opowiastce nie usłyszy dźwięku monety, ale dajmy na to ryk lwa rozpoznałby z bardzo dużej odległosci [bo lew stanowi zagrożenie], albo szum wody [bo woda oznaczałaby dla niego życie].
Reasumując - nasze zmysły są wyczulone na to, co ma dla nas znaczenie.
Piękne ma kwiaty.
OdpowiedzUsuńW dzisiejszym świecie wszystko się pokręciło i często to co dla jednych jest dobrem, dla innych złem, a to co jest heroiczną walką to dla innych jest godne potępienia. W takim świecie samemu człowiekowi trudno się odnaleźć.
Pozdrawiam.
piekne drzewo...
OdpowiedzUsuńa morał jak najbardziej na czasie...zwracamy uwagę na to co naprawdę nas interesuje...
Zwracamy uwage na to, co nas interesuje...owszem... ale te zainteresowania nabywamy z czasem i pomagaja nam w tym ludzie obok, ale gdy jestesmy silni i nie pozwolimy zagluszyc tego, co zapisane jest w naszym sercu od zarania i mamy obok ludzi, ktorzy "nie samy chlebem zyja", i nasza wrodzona przynaleznosci do natury nie zostanie odegnana na szary koniec naszego serca i umyslu zawsze uslyszymy glos polnego swierszcza i w Europie a takze w kazdym innym miejscu naszego swiata...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
a co jesli czlowiek czuje i widzi zbyt duzo ???
OdpowiedzUsuńPiękne opowiadanie... Jak poznać to, co niesłyszalne dla ucha? W tym pomagają wrażliwość i wyobraźnia. Są ludzie, którzy widzą i słyszą więcej niż przeciętni ludzie, to artyści: malarze, pisarze, poeci, aktorzy... Oni wiedzą, że granica między tym, co widzimy, a tym co nie widzimy, jest tak naprawdę naszą, subiektywną granicą. Inni chcą widzieć i słyszeć więcej i też nierzadko mają wyostrzoną wrażliwość, ale u nich to przeradza się w patologię, tak jak u narkomanów czy alkoholików - i wtedy ważne jest to, żeby im pomóc odnaleźć się po tej stronie dla mniej wrażliwych, albo żeby umieli odnaleźć tę granicę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń... i bardzo mnie cieszy, ze sa Tacy, ktorzy czuja i widza zbyt wiele... bo moze dzieki Nim nasz Swiat jeszcze istnieje...?
OdpowiedzUsuńNocne serdecznosci dla Tych co zasnac nie moga...
J.
Piękne, niestety smutne opowiadanie. U nas jak najbardziej aktualne. Przechodzimy koło cudzego cierpienia, mijamy piękno, i nie zauważamy tego. Schylamy się po monetę leżącą w błocie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Judyto za piękny niedzielny poranek.
Stokrotka
Piekna opowiesc i niestety prawdziwa :(
OdpowiedzUsuńPogubilismy sie w tym swiecie i pewnie niewielu z nas uda sie jeszcze odnalezc.
Nie Lauro... nie pogubilismy sie, szukamy po prostu, moze czesto nie tam gdzie trzeba... ja mowie innym, ze swierszcze spiewaja, a swiat jest piekny!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Świat jest piękny!Ale gdy masz przyjaciela świat wydaje sie jeszcze piękniejszy ,i wtedy widzimy z jego pomocą jeszcze więcej ,i słyszymy nie tylko śpiew świerszcza...Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńWspółczesny świat jest światem pozorów. Pozorne działania, pozorne zainteresowanie, pozorne życie. Każdy z nas zamyka się w swoim własnym wewnętrznym świecie, odizolowany od natłoku ludzkich istnień i hałasu współczesności. Nic dziwnego że ów Afrykańczyk dostrzegł to czego nie dostrzegł Mediolańczyk. Ale ten sam Afrykańczyk - jestem o tym przekonany- gdyby pomieszkał w Mediolanie ze 30 lat zatraciłby swoją wrażliwość i upodobnił do tubylców.
OdpowiedzUsuńciekawe opowiadanie... moral - kazdy slyszy, co chce slyszec :) i ani Europejczyk nie jest przez to gluchy, ani Afrykanczyk :)
OdpowiedzUsuń