środa, 1 sierpnia 2012

O polowanie na pytona....



Od zarania dziejów człowiek zawsze na coś polował i to zamiłowanie przetrwało do dzisiaj.
 W Afryce poluje się znacznie częściej niż w Europie..., dlatego, że u nas zwierzyny jeszcze pod dostatkiem. Owszem są zakazy i nakazy, ale kto tak do końca może wszystko sprawdzić i skontrolowć, a dżungla afrykańska głęboka i szeroka... i przymyka się oko, nawet dwa,
 bo z czegoś trzeba żyć i trzeba jeszcze dodać, że mięso niektórych zwierząt jest przysmakiem, jak na przykład mięsko z węża...
 Po przygotowaniu jest białe i w smaku /wiem z opowiadań, bo sama jeszcze nie próbowałam/
 podobne jest do kury, inni mówią, że do ryby...
 Na naszej planecie żyje ponad 3000 tysiące gatunków węży więc jest w czym wybierać i przebierać, ale nie każdego węża można zjeść.
 Natomiast każdy wąż jest mięsożerny i poluje na wszystko co się rusza nawet na człowieka.
 A dzisiaj przyszła mi ochota pisać o pytonie, bo jest o czym!
 Panicznie boję się węży, ale jak trzeba się przed nim bronić, to nie uciekam... ? Prawdę mowiac trzeba po prostu brać nogi za pas i w nogi, ale jak taka bestia niewiadomo dlaczego przyplątał się przed drzwi wejściowe do domu,
 to trzeba walczyć /śmiech/!
  Pyton  na wolności, ukrywa się w norach i naturalnych rozpadlinach, gdzie w wysokiej wilgotności leniuchuje i oczekuje nadejścia nocy.
 Zwykle łapie jedną ofiarę, połyka ją w całości /ofiara może być wielokrotnie większa od samego węża/ i ukrywa się z nią w swojej kryjówce.
 Sawanny, stepy i skraje lasów to ulubione miejsca pytonów, ale jak to w życiu bywa można pobłądzić na swoją lub innych zgubę!
  Ostatnio objedzony pyton leżał na środku dżunglowej drogi /krążą ostatnio takie opowieści w moim świecie/ i biedak nie mógł się ruszyć ani w prawo ani w lewo! I ponoć było widać co ten pytonik zjadł.
Polować na węża można na różne sposoby.


 Jeden z tych sposobów jest nader ciekawy! I prawdę mówiąc nie wiem czy podziwiać polujących za odwagę czy za głupotę i brak wyobraźni.
 Ludzie na całym świecie mówią, że o gustach i smakach się nie dyskutuje, a ja dodałabym jeszcze;
 nie dyskutuje się także, przynajmniej w Kamerunie, w jaki sposób polujesz!
 Najważniejszy jest efekt końcowy czyli upolowana zwierzyna, w tym przypadku wąż.
 Na początku trzeba znaleźć, wytropić  kryjówkę pytona.
 A pyton to wielki wąż, nie byle jakaś tam mamba choć bardzo zaczepna i kąśliwa.
 Pyton to długie, grube cielsko, o wielkiej paszczy, który dusi swoją ofiarę oplatając ją swoim oślizgłym cielskiem, które może miec i 6 metrów i więcej!
 Pyton, jak już wspomniałam, mieszka w norach wykopanych w ziemi i nie tylko. Musi to być głęboka kryjówka, aby zmieścił się w niej nasz niemały pytonik.
 Kryjówka odnaleziona.
 Teraz kolej na czterech plus jeszcze jednego śmiałka, aby polowanie przyniosło oczekiwany efekt.
 Jeden z myśliwych będzie przynętą.
 Smaruje się jedną z nóg „przynęty” od stopy powyżej kolana specjalną miksturą, jakiś zapach, aby przywabić pytona, bo węże nie takie głupie,
 aby łatwo dały się nabrać!
 A nasi myśliwi polują w dzień, wiec trzeba być wielce podstępnym, aby pytona oszukać, że czas już na łowy.


 Potem owija się przygotowaną nogę jakimś materiałem, dość grubo, bo pyton ma dość długie i ostre ząbki!
 Nasz myśliwy, pracujący dzisiaj, jako przynęta wkłada swoją nożynę w jamę pytona i zaczyna się czekanie...


 Pozostali myśliwi siedzą obok przynęty i także czekają. Czas mija, leje się żar z nieba, a pytona nie widać,
 chyba wyczuł fortel!??
  Mija godzina, potem druga..., ale w Afryce potrafią czekać, zaprawieni są do upałów,
 po czole i nie tylko leje się pot, siedzą w milczeniu i gotowi do podjęcia walki z pytonem,
 który chyba jednak się niczego nie domyśla, że na powierzchni przygotowano dla niego coś czego się nie spodziewa, bo nasza żywa przynęta zaczyna się ruszać
 i coś, to chyba pyton,
 zaczyna ją wciągać do środka jamy!!!
 Czterej pomocnicy biorą żywą przynętę za ramiona i ciągną w stronę nieba, a z drugiej strony niewidzialny zwierz także ciągnie, ale w stronę ziemi nogę, którą zdążył włożyć do swej paszczy...
  Zaczyna się polowanie na śmierć i życie: przynęty lub pytona!
 Oj mocują się, bo pyton okazuje się ogromnym okazem... Wyciągają myśliwego przynętę z pytonem, który połknął już nogę naszego śmiałka.
 Gdy pyton zostaje podstępnie wyciągnięty  na powierzchnie, w ruch idzie maczeta.
I co się okazuje; pyton ma prawie 7 metrów i bez walki się nie podda, jest wściekły!!!
 Nasi myśliwi mają wprawę, odcinają  pytonowi część ciała poniżej głowy, która ma w uwięzi nogę naszego myśliwego!
 I co o tym polowaniu myślicie?
 Nie brałam w tym polowaniu udziału... ze strachu oczywiście i nikt mnie na takie polowanie czy tylko patrzenie nie namówi, o NIE!!!!
 Jeść także pytona i żadnej innej żmijowatej nie będę...chyba, że przyjdzie głód, a wtedy wiadomo nawet myszy smakują...?!


 Jednego jestem pewna: w Afryce wszyscy umieją polować i nie potrzebują sklepu z chlebem, mlekiem...
 Każde dziecko potrafi rozpalić ogień i poszukać coś do zjedzenia!
 Czego nie można powiedzieć o dzieciach z Europy!
 W razie kataklizmu marny ich los!!!
 Wielka szkoda, że nie uczą w szkołach, jak przeżyć gdy zabraknie chleba, mleka w... sklepie!
 Uczą obsługi komputera, z którego żadnego pożytku nie będzie gdy zabraknie prądu, satelity!
 Lepiej o tym nie myśleć!
 A powracając do żmijowatych: wszędzie ich pełno!
 Brak ich tylko na Antarktydzie i na trzech wyspach: Irlandia, Islandia i Nowa Zelandia.
 Dlaczego tam ich nie ma? Nie wiem...
 Nawet można spotkać węża w Himalajach na wysokości 4900 metrów!
 Wiec... nie straszna ta moja Afryka, bo węża można spotkać wszędzie i tutaj, wiadomo, nikt się nie dziwi pytonowi, że leży na środku uczęszczanego traktu.


 Zdziwić, przestraszyć się, dostać ataku serca można gdy zobaczysz wałęsającego się pytona po jakimś polskim trawniku w wielkim mieście, bo komuś kto go trzyma w domu po prostu uciekł....
 Przeczytałam ostatnio, że w USA pyton trzymany w domu pożarł dwuletnią dziewczynkę, córkę właścicieli pytona!


 Patrzcie na Wasze trawniki, bo w Polsce można także spotkać wałęsające się pytony i inne...








Zdjęcia zrobione gdzieś po drodze. Chłopak, gdy się zatrzymałam był pewien, że to długie cielsko chcę kupić! Kosztowało tylko /?/ 30 000 tys f cfa – cena dla białej!
 Mina mu zrzedła, gdy powiedziałam, że chciałabym tylko sfotografować ciebie i twoją zdobycz.
 To kosztuje – odpowiedzial, 1000 franków
 Dam tylko 500 franków i robię tyle zdjęć ile chcę – opowiedziałam.
 Zgodził się i jak widać jest bardzo zadowolony! Tutaj uwielbiają się fotografować z czego bardzo cieszę się ja i mój aparat.

18 komentarzy:

  1. Kolejny bardzo ciekawy wpis!

    p.s. Uwielbiam węże :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważnie przeczytałem cały tekst. Bardzo ciekawy. Ten chłopak pewnie był zawiedziony, że nie kupiłaś węża. Zarobił natomiast na pozowaniu do zdjęcia, a wąż mu został. To jeszcze lepszy interes. Pozdrawiam i dzięki za nagrodę. Będę czekał z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sposob na przynete, przerazajacy. No ale coz, kazdy ma swoje sprawdzone sposoby na zdobycie jedzenia, badz kasy.
    Nie lubie wezy, napalaja mnie obrzydzeniem.
    Pyton przez ciebie sfotografowany, przepiekny!
    Nie chcialabym jednak spotkac takiego stwora na swojej drodze.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Judyto!
    Fantastyczne fotki i sposób na upolowanie pytona. tego nie znałem! :)
    W Polsce można znaleźć gady egzotyczne na wolności.
    Ludzie kupują, przemycają małe zwierzątka a jak one dorosną to wypuszczają węża! po prostu poza dom, mieszkanie.
    Niedawno w wieżowcu własnie w Polsce znaleziono węża.
    Piękny ten wąż na fotce!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomyślałam sobie, a gdyby wąż jednak zwycieżył? najodważniejszy z myśliwych jest według mnie ten , który ryzykuje utratę nogi, a może nawet życia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z tego, co napisałaś to wąż w Afryce ma zupełnie inną konotację niż w Edenie - tam kusił niewiastę owocami z drzewa poznania, a tu sam stal się i jest pokusą dla podniebienia:-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Och, co za sposób na upolowanie
    węża! No cóż, perspektywa
    zarobienia zmniejsza strach.
    Judytko, boję się węży, nawet patrzenie na te zdjęcia rodzi we
    mnie niepokój, ale przyznam,
    że mimo niepokoju, mój wzrok przyciąga inność klimatu
    zdjęć jakie widzę tu u Ciebie.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz, Judytko, od samego patrzenia na węże robi się słabo i niedobrze... ale Twoje zdjęcia wyglądają pięknie i przesympatycznie (zwłaszcza, jak się wie, że gadzina martwa, hihi).
    Kiedyś jednak byłam na pokazie, na którym były m.in. węże, a nawet pozwolono je pogłaskać. Musiałam wykazać się przed dziećmi, jaka to ja niby odważna jestem, więc dotknęłam jego skóry. Obawiałam się, że będzie jakaś oślizgła i nieprzyjemna, ale okazało się, że jest wyjątkowo miła w dotyku i delikatna jak ciałko niemowlęcia...

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniała opowieść. Dziękuję Judytko !

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak jak obiecałam wróciłam tu dzisiaj by od samego początku ten post przeczytać. Piękna opowieść o wężach - ja bym się też takiego olbrzyma bała. Masz rację u nas dzieci się nie uczy przetrwania w ciężkich warunkach , mój wnuk jeden i drugi każdą chwilę wolną spędza przy kompie. Moja znajoma ma węża w akwarium ale nie miałam odwagi go dotknąć gdy go miała na ramieniu......karmiony jest co miesiąc zjada jednego chomika i taka to kolej rzeczy. Pozdrawiam ....

    OdpowiedzUsuń
  11. Judyto, fantastyczny post.
    Bajeczna opowieść o tych olbrzymich gadach.
    Fakt, w Polsce też się pojawiają.
    Bardzo często są porzucane przez bezmyślnych "kolekcjonerów".
    Wyobrażam sobie minę chłopaka, gdy powiedziałaś mu, że chcesz zrobić tylko fotki.
    Twoje zdjęcia są kapitalne. Jak zawsze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozumiem, że te węże na fotkach są martwe...(?)
    Przeciekawe są te Twoje opowieści, Judyto.
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  13. :), ja też nie wężolubna jestem ;), żmijek u nas trochę jest i to nie tylko w trawie, a jak będzie kryzys, topodobno mnóstwo jadła z trawy można zrobić, mięska też mogę się na dłużej wyrzec ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. o matko!!!!(to mój glos a pro po sposobu polowania na pytona)...:P
    Węże sa piękne,ale ja mam do nich wielki szacunek,zatem podziwiac,ale za szybą...P
    Na zdjęciu widac ,co to za "gadzina",az strach tak oko w oko...wielki strach...
    O pytonie czytałam,że to największy z dusicieli...obok anakondy..."rozmiarowo".
    Zawsze super zdjęcia tu robisz Judyto:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zgadzam się z Krakowianką węże można podziwiać ale na Boga - nie dotykać! Przeraża mnie sama myśl aby dotknąć a co dopiero zjeść.Twoja relacja Judyto z polowania na pytona jest jak z horroru brrr... robi mi się zimno.Czytać Twojego bloga to przyjemność.Dziękuję EWA Z

    OdpowiedzUsuń
  16. Aż mnie dreszcze przeszły,jak zobaczyłam tego węża!Niewiarygodne!

    OdpowiedzUsuń
  17. no wlasnie,tak jak mówisz: dzieci w kamerunie polują na węże, i potem mogą je zjeść, a dzieci w Europie polują na komputery, których zjeść się nie da, ani nawet ugryźć, a niejedno nawet jajka sobie nie potrafi ugotować, i nie zje jak mamusia nie da. No i kto jest bardziej przystosowany do życia?
    Pozdrawiam,
    (nowe anioły czekają już na Ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Pozdrawiam ciepło i uściski ślę:)

    OdpowiedzUsuń