Jak
wszystkim wiadomo o smakach i gustach nie dyskutuje się..., ale jak nie
dyskutować o tym, co w Kamerunie uchodzi za wielki przysmak? Ten przysmak
mieszka sobie w pniu zbutwiałej palmy
i zwie się, no właśnie jak?
Po prostu Robak
Tłusty, jak boczki upasionego prosiaczka! I ów Robak bardzo Tłusty przyrządzany
jest na kilka sposobów!!!
I ponoć najbardziej smaczny jest z rusztu!
Potrzebujecie coś nieco na Wasze grillowanie, aby było bardziej oryginalne niż
zazwyczaj? Nie jadłam i jeść nie będę choćby nawet wielki głód nastał... no nie
wiem, może tylko wtedy kiedy wielki głód nastanie.../ śmiech/
dla wszystkich odchudzających idealny widok, od razu apetyt odbiera ;)
OdpowiedzUsuńFfffu, i to ma być przysmak.
OdpowiedzUsuńDomyślałam się, że szykujesz coś przepysznego, ale takie robactwo?
Podobno zawierają bardzo dużo białka.
Nie skuszę się na coś takiego wstrętnego.
Serdecznie pozdrawiam
Robaczki na survival :), a jedzenie to kwestia gustu i przyzwyczajeń, ja jednak dziękuję .
OdpowiedzUsuńKiedy głód doskwiera, to wszystko może stać się przysmakiem. Smutna, afrykańska prawda :(
OdpowiedzUsuńOj tam, Francuzi jedzą żaby, Polacy sfermentowaną kapustę i ogórki, Szwedzi sfermentowane śledzie w Peru zwierzątkiem hodowlanym jest świnka morska, Chińskim przysmakiem są peklowane łapy Bernardyna, a w Kamerunie przysmakiem są tłuściutkie robale :-)) Ja bym spróbował :-))
OdpowiedzUsuńCo kraj to obyczaj. Ja bym tego z pewnością nie ruszyła, sam widok mnie przeraża. Z kolei na Kameruńczykach nasze jedzenie, może spowodować podobne reakcje. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo wlasnie... poczestuj Kamerunczyka galaretka z owocami... Widzialam, jak jeden z grzecznosci jadl: jedna lyzeczka polskiego przysmaku i kilkanascie lykow wody, nastepna porcja galaretki i kikanascie lykow wody...pospieszylam na pomoc i zabralam ten nasz przysmak, aby sie chlop nie meczyl, no bo w imie czego! A nasz bigosik... kto go tutaj ruszy...mowie Wam, tak mowia, te Robaki to pychota!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
No nie wiem ...ale chyba bym nie dała rady tego obrzydlistwa przełknąć, przez gardło by mi nie przeszło na sam widok robi mi się niedobrze. Lubię tu zaglądać piszesz takie ciekawe posty - Judith - co za pani po prostu Maria i dziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńJuż widzę jak moja jaszczurka trzęsie się na ich widok :D
OdpowiedzUsuńJudyty, to nieładnie nie spróbować, gdy częstują:-)
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie to w patrzeniu na potrawy kierujemy sie konwenansem i tym wszystkim, czego doświadczyliśmy dorastając w określonej kulturze kulinarnej. Może warto przełamać stereotyp?
Ale tłuściutkie jedzonko, mniam, mniam :-) A tak na poważnie, to ciężko byłoby mi przełknąć, jak większości tutaj zaglądających.
OdpowiedzUsuńBlog masz super Judyto, zaglądam za każdym razem, jak tylko coś nowego się pojawia.
Tłuste larwy wyglądają bardzo apetycznie. Może bym spróbował.
OdpowiedzUsuńJedzenie pewnych potraw to zwykle przyzwyczajenie... U mnie w domu rodzinnym nie uzywalo sie cukru wiec nie slodze niczego oprocz... kiszonej kapusty, barszczu - i to sporo! Przez dlugie lata myslalam, ze mezczyzni nie jedza ciast, bo w mojej rodzinie tak wlasnie bylo... przykladow jest duzo! A co do Robakow Tlustych - to jest kamerunski PRZYSMAK! Nie szukaja go, bo nie maja co jesc, szukaja bo bardzo LUBIA i na kazdej uroczystosci znajdziesz naszego Robaka... Ja, jednak nie bede sie przelamywac i smakowac!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
o jakie pyszne ... mniam ;-)
OdpowiedzUsuńhaha,Judytko,właśnie siedze sobie przy kawie,a tu...a fe!
OdpowiedzUsuńPowiem tak,wstrętnie to wygląda,ale...widocznie Kameruńczycy sprawdzili smak i to lubią.
Ja jednak bym nie spróbowała nigdy...no chyba,żeby mnie oszukano i myślałabym,że to skwarki...haha.
Jestem wzrokowcem,więc robale odpadają...:P
Pozdrówki:)
O Boże... O_O
OdpowiedzUsuńTo ja tym razem dziękuję za takie menu. Chociaż to pewnie białkowa bomba i element przyzwyczajenia podniebienia. Ślimaki ma już za sobą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
E tam, jak od niemowlaka jada się takie rzeczy, to żadne marudzenie nie wchodzi w grę. nawet skusiłabym się na takie chrupiące. Ostatnio robiłam sobie prażynki z krewetek i też nadzwyczajnie nie wyglądały, a jakie pyszne były:)))Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo wlasnie!!! Ilu takich bylo co sie zapierali, ze jesc "tego" nie beda, a teraz sa "tego" smakoszami! Moze trzeba sprobowac, aby sie przekonac, ze to cos jest jednak dobre. Nie jadlam przez kilka lat mango... bo mi zapach nie odpowiadal...dzisiaj zajadam sie...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Co kraj,to obyczaj.Jak im smakują,to na zdrowie......Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńNie, tego bym nie przełknęła raczej :-)))
OdpowiedzUsuńObawiam się, że też pewnie dopiero w czasie wielkiego głodu bym się przemogła. Niech sobie miejscowi zachwalają i niech się tymi tłuścioszkami zajadają do woli, ja im z miski podjadać nie będę :)
OdpowiedzUsuńWiesz, gdy człowiek nie wie, to zje niemal wszystko. Kiedyś na samą myśl o jedzeniu ślimaków dostawałam odruchu wymiotnego, a potem zajadałam się wędzonymi ślimakami zapuszkowanymi w oleju.Czereśnie też bywają z proteinami w środku, ale jakoś je jemy.Australijscy Aborygeni też zajadają takie tłuściutkie larwy- mam wrażenie, że te robale są znacznie zdrowszym pokarmem niż tuczone na ubój świnki i inne zwierzaki.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńNiektórzy dziwią się, że my jadamy np. wieprzowinę. Fuj! takie wstrętne zwierzę, brudne i wszystko żre... mawiają.
Tak więc to chyba kwestia tego, co nam "nawkładano do głowy" w kwestii odżywiania.
Pozdrawiam serdecznie
Judytko, wierzę, że te
OdpowiedzUsuńtłuściutkie robalki mogą być przysmakiem... Co kraj to obyczaj:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Judytko, myślę, że z jedzeniem to tak jest, że kiedy się nie wie, co jemy, to wszystko smakować może... pamiętam, jak kiedyś na święta mama przyrządziła królika w śmietanie - był u nas ktoś, kto zajadał się potrawą, chwaląc świetną kuchnię mamy, potem zaczął wyliczać, co lubi, a na koniec - totalna konsternacja: stwierdził, że "w życiu by nie ruszył... królika" /Hahaha/
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Może to kwestia przełamania się;) Uwielbiam flaki, kaszankę, ale czerniny, polewki nie zjem.Robaczki też nie wyglądają apetycznie...A jednak -ponoć jak człowiek głodny wszystko zje;)Wzajemnie pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńWidać im to smakuje!:)
OdpowiedzUsuńChociaż walory smakowe mogłabym docenić dopiero, gdyby udało mi się pokonać obrzydzenie na widok...
Pozdrowienia!
p.s. tak, tak, dopiero gdyby wielki głód nastał :)
To paskudne musi być!!!
OdpowiedzUsuńNo ale co kraj to obyczaj .... także kulinarny.
Serdeczności Judyto!
Służby ongi dość specyficznej odbywając, miałżem i szkolenia z tego, by bez jadła w boru czas jaki utajonemu przetrwać. W zamyśle kurs ów czyniących było nauczyć nas korzonków jakich i żyjątek pałaszować, aliści chociaśmy się jagód i grzybów tknęli, nikt nie ruszył ślimaków i robactwa wszelkiego... Jako nam później prawiono, widać żeśmy prawdziwie głodni nie byli, bo natenczas byśmy i na siebie jako na jadło zerkali, a tak to jeno człek przychudł krzynę, co mi by się i dziś może powtórzyć przydało...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Wachmistrzu drogi, nie znam Twej twarzy, glosu, ale tak bardzo przypominasz naszego misjonarza, ktoremu na imie Stanislaw. Na misjach jest przeszlo 30 lat i jak juz Tobie pisalam, wszystkie nasze Wolatariuszki i nie tylko, po pierwszym spotkaniu z Stanislawem, ktory ma dluga siwa brode, kochaja sie w Nim na zaboj, choc wokol przystojnych misjonarzy troche... i tylko do Stasia w odwiedziny, jak maja wolna chwile... Sama nie wiem dlaczego mam takie skojarzenia... A co do robakow: dobrze Wam powiedzieli - prawdziwie glodni nie byli!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Gęby żem owszem: posiwiałej niezgorzej, przecie tam gdzie jeszcze niegdzie się włos ciemniejszy trafi, pewnie na pamiątkę resztek z dawniejszej, ongi magnackiej zgoła w tem względzie fortuny...:) Aliści brodę trzymam krótko, bo w robocie zawadza, jako i przy barszczu wąsiska... No i na misjonarza się nie nadaję zupełnie, bom jeno w gorszeniu akuratny...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Witaj Judytko, myślę, że gdyby nam podano przygotowane, przyprawione z dodatkami to mogły by nam smakować. Podobnie jak inni jedzą krewetki, żaby, ślimaki. Ponoć dobrze przyprawione są dobre. Jednak gdy widzimy takie żyjątko z bliska i widzimy jego żywotność to apetyt nam odbiera:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Świetny ten Twój blog, czyta się go wspaniale i ogląda równie przyjemnie.
OdpowiedzUsuńCo do przysmaku myślę że mógłbym się skusić na jednego :P a co mi tam ...
ups, to Ci dopiero przysmak, już słyszałam o nim, ale za każdym razem i tak wzdrygam się okrutnie na samo wyobrażenie, więc nie wiem ...., choć muszę wyznać, że jadam od czasu do czasu ślimaki, ale to przecież zupełnie inna sprawa ;)))))
OdpowiedzUsuńRobak tłusty - sama nazwa nie zachęca, ale co kraj to obyczaj. I tego trzeba się trzymać.
OdpowiedzUsuńNa sam widok mnie mdli ...
OdpowiedzUsuńFajnie tam u Ciebie:DDD
A ja juz sobie postanowiłem, że na kolejnej wycieczce rowerowej. Wieczorem na ognisku, jak tylko będą winniczki. Spróbuję. Mam odpowiedni prosty przepis na taką surviwalową przekąskę.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, masa ciekawych informacji :).
Miło było tu trafić.
Pozdrawiam wszystkich radośnie:)
Agnieszka