To, co najbardziej mnie kosztuje to słabość powszechna na prawie wszystkich frontach
/śmiech/! Jedną ze słabości jest mój nos, który z
różnych powodów zrobił się delikatny. Wczoraj trochę się wzruszyłam, do tego
ogólne osłabienie przez chemię i polała się z nosa krew. Tym razem więcej niż
obficie. Wyprawiano z moim ciałem różne rzeczy... Szukano w domu lodu, ale go
nie znaleziono... Poczułam jednak ma moim czole i nasadzie nosa coś zimnego, powoli krwotok ustał.
Patrzę na stojącą obok mnie s. Teresę, która rozmawia z
inną siostrą na temat lodu, który w takiej sytuacji powinien być w domu, i
widzę, że w ręku trzyma pętko kiełbasy...
- Tereso, po co przyniosłaś to pętko
kiełbasy?
– Leżało na twoim czole i tamowało krew!
/Fot.Bartosz Dubiel/
P.S
W życiu trzeba sobie radzić!
Jakby ktoś nie
wiedział do czego może służyć zamrożone pętko kiełbasy, to teraz wie. Teresa
przyniosła także kawał zamrożonego schabu, ale ten nie chciał się w żaden
sposób ułożyć pomiędzy czołem a nosem!
Kiedyś użyłam w podobnej sytuacji woreczka pełnego jarzyn mrożonych :)))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie, bardzo lubię konwalie
ślę ciepłe uśmiechy :*
U nas do takich celów służy mrożony groszek. Trzeba sobie radzić jak się da. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
;DD
OdpowiedzUsuńchciałabym widzieć twoją minę na widok tej kiełbasy :PP
Jesteś kochana. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńno tak,teraz już wiem ,do czego to pętko...ale schaboszczak to już ciężko zmieścic między...haha
OdpowiedzUsuńa to dobre...może czasem warto miec wielką twarz?...hahahaha
pozdrawiam Judytko wesoło:)
Takie zamrożone pętko dobre na krwotok, ale i w bliskości z czołem łatwy sposób rozmrażania.
OdpowiedzUsuńJuż Cię widzę z tą kiełbasą na nosie;-)
Ja też kiedyś ratowałam się mrożonym mięsem gdy pies mnie trochę pokąsał i pomogło ;-) pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńa ja stosuję w takich przypadkach mrożonki jarzynowe :) to bardzo dobry pomysł. Dobrze, że masz dobrych ludzi wokół siebie. :*
OdpowiedzUsuń:)))Pomysłowa ta teresa.jak się nie ma co się lubi to się lubi co sie ma:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło:)
A pamiętasz jak oparzyłam się pod pachą?
OdpowiedzUsuńratowałam się zamrożona kaszanką:P
Siostro!;P
Oj Judytko kochana....masz rację trzeba sobie radzić :)
OdpowiedzUsuńMój Mąż pyta mnie dzisiaj - a co na obiad???
Nic!!!
Wczoraj nic, i dzisiaj nic??!!!
A bo widzisz, na dwa dni ugotowałam....
:)))
Zawsze warto mieć w zamrażarce coś prócz szronu ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
No i po zatamowaniu krwotoku mozna bylo sie posilić:-) każdy sposób dobry, byle poskutkował:-)
OdpowiedzUsuńZapomniałam dopisać że fotografia bardzo ładna Ze tak powiem zmysłowa:)
OdpowiedzUsuńPan Bartek Dubiel robi piekne fotografie, moge ogladac je godzinami....
UsuńJ.
Nie dziwię ci się bo już cztery razy tu wchodziłam żeby sobie popatrzeć.jest niesamowicie piękny.
UsuńNajwazniesze ze pomoglo:)
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie odmroziłam jej nosa, ale miałam refleks i podłożyłam ściereczkę. Było trochę śmiechu...............
OdpowiedzUsuńTeresa od kiełbasy
:))Dobrze że byłaś blisko nie wpomnę już o kiełbasie:)))
Usuńhaha...taak,nos Judyty był w niebezpieczeństwie...
UsuńMieliśmy w domu okres intensywnych krwotoków u Średniego Kamzika. (Intensywny krwotok to jest jak z takiego 7-8-letniego noska leci i leci i już masz pełne ręce krwi i jeszcze leci). W zamrazalniku leżał na stałe nóż z szerokim ostrzem... I rodzeństwo pędziło kiedyś z takim nożem na pomoc...
OdpowiedzUsuńTampony nasycone wodą utlenioną b. dobre są.
Agaja z bogatym doświadczeniem krwotokowym.
Ściskam, pamiętam serdecznie.
Pomysł z kiełbasą świetny i ważne że skuteczny :)
OdpowiedzUsuńPs.W swoim życiu widziałam mężczyznę w garniturze, na przyjęciu imieninowym z gorącym pętem kiełbasy na szyi. Jedni goście się śmiali, inni byli zdumieni swoistym humorem gospodyni, sprawczyni tego incydentu.
Kiełbasa jest dobra na wszystko:-)
OdpowiedzUsuńA całkiem poważnie to zażywaj rutinoscorbin( jeśli lekarze pozwolą), unikaj polopiryny!
Przytulam Judytko!
Nie zdziwiłbym się na pęto kiełbasy, bo za moich czasów, kiedy szczenięciem jeszczem był, nie dziwota była, kiedy ktoś z nożem/tasakiem/kowadłem (tu powinna być gwiazdka, że niepotrzebne skreślić) do dziecka, któremu śliwa na głowie wyrosnąć miała bieżał. (mam się ja z Tobą dziewczyno, że choć błędów nie robię, na czerwono mi podkreśla).
OdpowiedzUsuńA co do samej kiełbasy - zazdroszczę ludziom, którzy mogą jeść kiełbasę bez wszelkiego rodzaju ulepszaczy, wzmacniaczy smaku, całej litanii na E i papieru toaletowego wewnątrz. ;-)
To petko kielbasy pochodzilo z wyrobow wlasnych mojej rodzonej siostry Hani. Wiec na czole mialam iscie ekologiczne peto kielbasy /smiech/!
UsuńJ.
Potrzeba matka wynalazku.
OdpowiedzUsuńZapatrzyłam się w zdjęcie....
Paczka mrożonej marchewki też dobra. I dobrze się układa inne warzywka mrożone też mogą być:))
OdpowiedzUsuńUściski serdeczne:)))
Dobra kiełbasa nie jest zła:)
OdpowiedzUsuńJa raz stłuczone, spuchnięte kolano między mrożone kurze piersi wsadziłam :)
OdpowiedzUsuńzaczęłam odruchowo oglądać mrożonki w mojej lodówce. Żeberka, schab, nawet karkówka...a kiełbasy ani śladu. Ale jest brukselka jakby co. Bo ja krwotoki też miewam, przy każdym katarze nie obejdzie się bez tego. Więc rada jak najbardziej się przyda :)
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie często przesladowały mnie krwotoki z nosa ( mama zawsze przykładała mi lód na czoło i kark) a dwa lata temu miałam straszliwie wygladający wypadek, gdzie krew lałą mi sie z czubka głowy jak z sikawicy strazackiej. Poleciłam wówczas męzowi by wyjął z zamrażarki zamrozonew woreczku truskawki i przyłozył, gdzie trzeba. Pomogło! Tyle, ze mąz od nadmiaru wrazeń omal nie omdlał!:-))
OdpowiedzUsuńa kto potem skonsumował ;)?, no bo przecież nie powinno się zmarnować ;)
OdpowiedzUsuńNo to się do czegoś przyznam - mam w zamrażalniku "dyżurną torebkę" fasolki szparagowej- służy nie do konsumpcji, ale do okładów. Świetnie się przystosowuje do "podłoża", wystarczy na początek pacnąć woreczkiem o stół. A tak naprawdę warto mieć w domu ampułki z wit K, którą się zastosuje w razie krwawienia domiejscowo- czyli tamponik nasączony zawartością takiej ampułki.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Kwintesencja sytuacji jak najbardziej poprawna:)
OdpowiedzUsuń"Trzeba sobie w zyciu radzic jakos"- powiedzial policjant zawiazujac buta dzdzownica:)
Pozdrowionka ze wsparciem w tle:)
A co na to "ekolodzy"? Nie protestowali?
UsuńKiedyś jechałem rowerem i komuś uciekł pies. Po chwili wpadł mi pod koło i wyleciałem nad kierownicą, uderzając głową o bruk. Nic wielkiego mi się nie stało. Miałem rozcięty łuk brwiowy i ogólnie byłem poobijany jak bokser po walce. Wróciłem do domu, a po chwili właścicielka psa przyszła mnie ratować kaczką z zamrażalki. Kaczka już u mnie została - jej właścicielka nie.
OdpowiedzUsuńJa używam mrożonego groszku, bardzo go lubię i mam go mnóstwo w zamrażalniku :) Pozdrawiam wiosennie :)
OdpowiedzUsuńJa wykrwawiłbym się, bo u mnie kiełbasa nie masz szans bycia zamrożoną :)
OdpowiedzUsuńA jak jedziesz na misje to co wieziesz Judytko??? Cały samolot to czuje - czasami???
OdpowiedzUsuńSprytna ta s.Teresa:) Dobrze, że ją obok siebie masz.
OdpowiedzUsuńWażne, że przy Twoim krwotoku nie straciła zimnej krwi:)))
Uściski serdeczne dla Was obu!:)
Przy tym krwotoku byl caly sztab ludzi. S Bozena wyslala s Terese do zamrazarki i los padl na kielbase /smiech/!
UsuńJ.
Najważniejsze,że pomogło. Serdeczności i zdrówka życzę!
OdpowiedzUsuńChorować też trzeba umieć.A Ty to robisz mądrze i godnie.Bez kreowania się na "gwiazdę",bez wywoływania sensacji wokół swojej osoby i choroby.A takie przypadki też się na blogach zdarzają.Bardzo Cię cenię za tę normalność wlaśnie,za skromność,pokorę,którą byś mogła obdzielić co najmniej połowę tego zblazowanego świata.Nie epatujesz bohaterstwem,nie domagasz się podziwu dla swojej wyjątkowości..I nie zaklinasz losu,że musisz wygrać...
OdpowiedzUsuńA los bywa okrutnie przewrotny, zaskakuje "pewniaków",często sprzyja wątpiącym - w każdym razie nigdy nic tak do końca przesądzone nie jest.Więc dobrej myśli jestem i dobre myśli posyłam.
Świetna opowieść z tą kiełbasą , pewnie niejeden facet by wymiękł.i...by ją zjadł :)
Dużo siły Ci życzę
Zuza M.
Pomysłowość Pallotynek mnie czasem zadziwia i zaskakuje, ale "wszystko na większą chwałę Bożą :):) I dobrze, że są. Ściskam i pamiętam dziś szczególnie - jadę do Sanktuarium w Górce Klasztornej na Misterium Męki Pańskiej - będzie Siostra w moich myślach, zresztą jak co dzień.
OdpowiedzUsuńCzęsto tu bywam, bo świat widziany Twoimi oczami jest piękny i dobry. Przychodzę tu zaczerpnąć oddechu. Dziękuję Ci za to.
OdpowiedzUsuńJak to mówią: trzeba sobie radzić. Powiedział gazda zawiązując buta dżdżownicą :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńU mnie mrożona kiełbasa chłodziła potłuczoną kostkę :) Trochę pomogło, ale lekarz i tak musiał obejrzeć co i jak :)
OdpowiedzUsuńP.S. Dlaczego dopiero teraz trafiłam na tego bloga?
OdpowiedzUsuń..., bo teraz jest odpowiedni CZAS!
UsuńJ.
Zamiast lodu zawsze znajdzie się coś na zastępstwo. W związku z tym wpisem, przypomniało mi się, że kiedy byłam mała i uderzyłam się w głowę mama przyłożyła mi tasak w bolące miejsce. Widząc mamę biegnącą w moją stronę z tasakiem, trochę się przeraziłam :D Piękny wpis, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPomysłowa s. Teresa. Dobrze mieć kogoś takiego pod reką.
OdpowiedzUsuńA propos tych krwotoków. Od czas wyleczenia często miewam krwotoki z nosa. Przyzwyczaiłam się do nich. Lekarze mi powiedzieli, że powinnam się cieszyć bo w ten sposób organizm się broni przed wylewem krwi do mózgu.
Pozdrawiam i serdeczności zostawiam.
Każdy sposób dobry oby tylko skuteczny:). Słabiutka jesteś, Judytko... dużo sił Ci życzę. Ściskam **
OdpowiedzUsuńRozbawiło mnie topetko kiełbasy ....
OdpowiedzUsuńSami nie wiemy kiedy coś będzie potrzebne :)