Kto z Was nie lubi patrzeć na zachodzące słońce... Mały
Książę powiedział:
Wiesz, gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca...
Wiesz, gdy jest bardzo smutno to kocha się zachody słońca...
Wiele lat temu pewien misjonarz wraz ze swoim afrykańskim
przewodnikiem przeprawiał się przez góry, aby dotrzeć do oddalonej wioski.
Codziennie wieczorem, dokładnie w chwili, gdy tarcza słońca chowała się za
horyzontem, młody Afrykanin oddalał się od misjonarza, zwracał w stronę słońca
i zaczynał rytmicznie poruszać nogami. Śpiewał przy tym półgłosem nostalgiczną
piosenkę.
Ten młodzieniec, tańczący i śpiewający do zachodzącego słońca,
wzbudził podziw
i ciekawość misjonarza. Pewnego dnia misjonarz zapytał swojego
przewodnika:
- Co oznacza ta dziwna ceremonia, która co wieczór odprawiasz?
–
Nic nadzwyczajnego – odpowiedział przewodnik.
– Tę piosenkę ułożyłem razem z
moją żoną. Gdy nie możemy być razem, każde z nas, gdziekolwiek się znajduje,
zwraca się do słońca w momencie zachodu i zaczyna
tańczyć i śpiewać. W ten
sposób, nawet gdy jesteśmy daleko od siebie, śpiewamy
i tańczymy wspólnie.
A z kim Ty tańczysz, gdy zachodzi słońce?
P.S
Dzisiaj pozwoliłam słońcu, aby wstało wcześniej niż ja.
Każdego dnia wszystko staje się między wschodem i zachodem tego samego słońca i muszę Wam zdradzić
sekret...
W moich posiadłościach słońce nie zachodzi.
Nie przegap dzisiaj zachodzącego słońca... i zatańcz dla niej, dla niego!
W moich posiadłościach słońce nie zachodzi.
Nie przegap dzisiaj zachodzącego słońca... i zatańcz dla niej, dla niego!
jak cudnie jest gdy miłość nie przechodzi..gdy ciągle jest w nas
OdpowiedzUsuńSerdeczności i dobrego dnia!!!
To słońce jest właśnie takie ..
OdpowiedzUsuńJa tańczę ze swoim uśmiechem ;)
Piękna opowieść:-)
OdpowiedzUsuńNo jak przegapić, skoro nie zachodzi? ;-)))
OdpowiedzUsuńMiałabym ochotę zatańczyć dla Ciebie, Siostro!!!
Judith, wszystkie Twoje opowieści zawsze mnie wzruszają...
OdpowiedzUsuńJa, ostatnio najczęściej tańczę przy zachodzie słońca z... motyką w ogrodzie w P. :)))). Albo z własnymi myślami na balkonie w Gr.
Judyta, ale piękne świadectwo miłości.
OdpowiedzUsuńTulę serdecznie:)
Piękna opowieść....
OdpowiedzUsuńniech Twoje słońce nie zachodzi jak najdłużej bo i Ty jesteś naszym Słońcem;)
Zatańczę :*
OdpowiedzUsuńZasłuchałam się,zapatrzyłam,zatęskniłam do utraty tchu....
OdpowiedzUsuńNapisałaś Judytko piękną opowieść. Stokrotka ma rację- jesteś naszym słońcem!
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść Judyto, taniec o zachodzie - piękne świadectwo miłości :)
OdpowiedzUsuńZawsze, ilekroć w TV czy w książkach są pokazywane zachody słońca w Afryce, są one niemiłosiernie czerwone. W Chorwacji nad morzem widziałam je pomarańczowe. U nas zazwyczaj są albo różowe, albo jasnofioletowe.
OdpowiedzUsuńChciałabym kiedyś zobaczyć taki czerwony zachód albo... Zorzę polarną :) Pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJestem medycznie nafaszerowana ale kto wie, może uda mi się dziś zobaczyć cud zachodu?
OdpowiedzUsuńNie mam dla kogo zatańczyć.
OdpowiedzUsuńNikt nigdy nie kochał mnie naprawdę.
Byłam tylko zabawką w cudzych rękach.
Tu na ziemi nie mogę tańczyć... Ale kiedyś.... Zatańczę dla Jezusa...
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę opowieść!
OdpowiedzUsuńPiękne :)
OdpowiedzUsuńPiękne!
OdpowiedzUsuńUrocze zakończenie...nie mam dla kogo tak zatańczyć, za póżno, ale czekam Judytko na kolejne opowiadania...pozdrawiam serdecznie, Aga.
OdpowiedzUsuńZ tym tańcem to tak jak z modlitwą, Przepiękna opowieść i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńDziś przegapiłem wschód.... uwielbiam wschody słońca, gdy wszyscy jeszcze śpią, gdy ptaki powoli budzą się w koronach drzew i nawołują. Zawsze, gdy jest tak, jak dzisiaj, czuję, że ominęło mnie coś niepowtarzalnego.
OdpowiedzUsuńJudith! Dobrych chwil pod Twoim słońcem:-)))
kocham zachody Słońca,tak pięknie o nim napisałaś...nieCh nad Toba zawsze świeci i pięknie zachodzi to słoneczko Judytko:)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Judith.
byłam 6 lat sama, to było doświadczenie siebie, teraz jest dobrze, tańczę i śpiewam i wiem dla kogo :) ściskam
OdpowiedzUsuńNie mam nikogo, dla kogo mogłabym zatańczyć przy zachodzie słońca. Chyba że dla osoby innej niż ukochany...
OdpowiedzUsuńNiesamowita historia. Łącznie z tym zdjęciem, jest w tym wpisie coś co mnie przyciągnęło. Chyba właśnie głębia.
Masz zdjęcie z jakimś ciemnoskórym chłopcem. Jestes na misji?
Pozdrawiam
Judytko mój ukochany nie żyje, mogę zatańczyć, może z nieba patrzy na mnie i będzie widział.
OdpowiedzUsuńRozczuliłaś tym postem, dziekuje i pozdrawiam.
Judyto...
OdpowiedzUsuńw moich posiadłościach Słońce przebiło się przez chmury dość póżno,ale od tego momentu
tańczę codziennie o zmierzchu zapraszając do tego tańca całą moją rodzinę w nadziei, że
nie przegapią zachodzącego słońca tańcząc aż do jego wschodu....
Pozdrawiam
Mariusz
Piękna opowieść :)
OdpowiedzUsuńPiękny obrazek milosci .... wzruszyl mnie...
OdpowiedzUsuńJudyto, dobrze, że Twoje słońce nie zachodzi - wszyscy grzejemy się w jego blasku!:)
OdpowiedzUsuńPIĘKNY WPIS POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcie :-)
OdpowiedzUsuńTeż tańczę :-)))
magiczne chwile dnia. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBo jesli sie kogos kocha, nie ma granic i mozna tańczyć na drugim końcu świata, czując że nie jest się samym. Ciągle mam dla kogo tańczyć i serce przepełnia mi wdzięczność
OdpowiedzUsuń