Jedno z opowiadań żydowskich mówi o rabinie, który lubił
wędrować.
Pewnego wieczora, po dniu spędzonym nad księgą starych proroctw
postanowił wyjść na ulicę i odprężyć się w czasie przechadzki. Idąc powoli
drogą leżącą na uboczu, spotkał pewnego stróża, który długimi i zdecydowanymi
krokami chodził tam
i z powrotem przed ogrodzeniem bogatej posiadłości.
– Dla
kogo tak chodzisz? – spytał zaciekawiony rabin.
Stróż wymienił nazwisko swego
pana.
Potem zapytał: - A ty dla kogo chodzisz?
To pytanie głęboko zapadło w serce rabina...
P.S
A ja, dla kogo wędruję?
Dla kogo przeznaczone są
wszystkie kroki i niepokoje twego dnia?
Dla kogo żyjesz?
Żyć można tylko dla
kogoś...
Tylko życie dla kogoś ma sens...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe pytanie :-)
OdpowiedzUsuńKluczowe pytanie, na które odpowiedź każdy musi znaleźć sam.
OdpowiedzUsuńWażne pytanie. W moje serce też zapadło głęboko.
OdpowiedzUsuńJudytko :*
No i mam zadanie...muszę to przemyśleć :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Dajesz Judytko do myślenia... :))
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to. Pozdrawiam ciepło**
Przyznam szczerze, że wiem, dla kogo żyję, choć części z tych osób jeszcze nie znam. Bo żyje się dla człowieka, choć części osób (tu myślę o osobach w zakonach klauzurowych) wydaje się, że można żyć tylko dla Boga.
OdpowiedzUsuńJestem niepoprawnym indywidualistą, mam swoje zdanie (choć się z nim czasami nie zgadzam) i uważam, że żyje się dla setek, tysięcy innych ludzi. Tak jak Wojciech - starszy człowiek z Gdyni, który podwoził mnie wczoraj autostopem z Mławy do Gdańska jeszcze z rana nie wiedział, że żyje również dla mnie, jak Ty - kiedy zakładając bloga nie miałaś pojęcia, że żyjesz również dla mnie, tak i ja nie wiem, dla kogo będę żył jutro i kogo Pan postawi na mojej drodze. Amen. :-)
pięknie napisane
Usuńpodpisuję się
zatem dziesiaj żyjesz też dla mnie:)
Ja też podpisuję się pod tym, co napisał mironq. Części tych osób - dla których żyjemy - nie poznamy nigdy. Ale to nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia.
UsuńPowiedziałabym jednak, że żyjąc dla innych ludzi, w rzeczywistości żyjemy tylko i wyłącznie dla Boga. Przecież On jest w każdym człowieku.
Pięknie to napisałeś Mironq....:-)
UsuńDla ludzi oznacza w konsekwencji: dla Tego, który ich stworzył. Choć w praktyce jest to trudniejsze, niżby się chciało.
OdpowiedzUsuńciekawe pytanie...bo to,że nie dla siebie,to tylko część odpowiedzi....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie Judytko.
Zawsze mówię że Internet to dobry uniwersytet 3 wieku. Dziś znów mi się oczy otworzyły co powinno wydawać się takie przecież oczywiste, a nie jest, bo sobie takie pytanie dotąd nie postawiłam. Pozdrawiam serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńŻyć trzeba przede wszystkim dla siebie. Często możemy się rozczarować i wpaść w przepaść żyjąc tylko dla kogoś. Pomijam sprawy duchowe. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUważam, że żyjemy wyłącznie dla innych. Takie jest nasze przeznaczenie.
OdpowiedzUsuńżeby nie popadać w patos - nie zawsze wiem, zdając sobie sprawę, jak niewiele znaczę.
OdpowiedzUsuńCzasem przemknie mi przez głowę myśl - kot by sobie nie poradził, gdyby mnie nagle zabrakło. To już coś;).
A to jest ważne, żeby tak myśleć. że dla kogoś. nawet jeśli w tym momencie się nie do końca wie dla kogo,. ale dla kogoś...Bezinteresownie...Dar z siebie...
OdpowiedzUsuńDla wszystkich i dla nikogo. Jeśli mnie zabraknie to przecież nawet Ci dla, których mnie wydaje się, że żyję, jakoś przejdą nad tym do porządku dziennego. Kiedyś.........Żałoba nie trwa wiecznie.....
OdpowiedzUsuńTak, poradzą sobie. Ty też sobie radzisz bez..... . Ale gdyby Ciebie nie było w ich życiu? A gdyby ich nie było w Twoim?
Usuń...nic nie przyniosłam nic nie zabieram...przez chude ręce przelewa się troska,,,spełnione życie marzeniem moim....w całej tej pustce Ty Panie zostań....
OdpowiedzUsuńI tak jak w piosence ...-pójdę boso, boso.....zostawię wszystko, przejdę na drugą stronę boso....tylko to pozostanie z człowieku ile po sobie zostawił w sercach innych ludzi....kiedyś przeczytałam wspomnienia kobiety, której pozostał żal po matce poświęcającej się całe życie dla innych, ale nigdy nie miała ona czasu wiecznie zaaferowana , dla własnej córki i potem wnuczki....czasem trzeba stanąć, zatrzymać się, być może najbliższa rodzina mnie potrzebuje.....pozdrawiam serdecznie Judytko - Aga
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący blog.Dobrze że tu trafiłam.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTrudne pytanie, choć takie proste jednocześnie...
OdpowiedzUsuńbardzo dobre pytanie.....
OdpowiedzUsuńŻyję dla wielu.Nie zawsze tak jak by moje serce chciało.Czasami myślę,że mam tak mało,duchowo.Ale to nieprawda.
OdpowiedzUsuńPiszę tu mało,czytam od dawna.Noszę ten blog,twoje słowa w sercu.Ty żyjesz i będziesz w moim sercu.
Nie zapomina się diamentu.
Cieszę się, Judytko, że na nowo do tych pytań wróciłam... wczoraj zajrzałam i dziś wróciłam. Bo postawienie ich sobie samej jest mi dziś bardzo potrzebne. Nawet więcej niż bardzo. Albowiem gdyż ponieważ życie codzienne potrafi tak dokuczyć, że tylko takie pytania są nas w stanie uratować.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma swoją odpowiedź...
OdpowiedzUsuńKażdy z nas jest ważny...
Buuuziaki Judytko i dzięki wielkie za mądre słowa ;-)