Po kolejnym badaniu dowiedziałam się, że moje
życie wewnętrzne pogłębiło się i nic nie wskazuje na to, że będzie lepiej. Co
można zrobić kiedy zaczyna słabnąć puls, albo adrealina podnosi się ponad
miarę, kiedy ogarnia cię złość na cały świat...? Trzeba ratować siebie, aby nie zwariować, nie
popaść w skrajne przygnębienie, które w rezultacie przygniecie tylko MNIE, a
światu nic, a nic się nie stanie.
Los padł na kino i film „Podróż na sto stóp”. Cóż, film nie powalił mnie na kolana, ale swoje spełnił względem mojej osoby, poprawił mi humor, złapałam oddech i pojawił się na mojej twarzy uśmiech, a to jak wiecie, bardzo potrzebne dla lepszego samopoczucia.
Mamy bądź, co bądź jeszcze lato więc film o jedzeniu, kuchni i miłości nikomu nie zaszkodzi. Sztuka kulinarna jest w centrum tej opowieści, pozostałe historie toczą się w tle.
Dwie restauracje. W jednej gra się Mozarta, a w drugiej głośną muzykę z kina bollywoodzkiego,
co w efekcie prowadzi do iście epickiego starcia dwóch różnych kuchennych światów.
Czułam unoszące się zapachy z ekskluzywnej restauracji Madame Mallory i unoszące się w powietrzu zapachy curry, kardamonu i kminu...
Sami musicie sprawdzić czy uwodzicielskie zapachy i smaki Orientu przekonają kuchenną arystokratkę do życzliwych Hindusów...
Nie wiem czy wiecie; uwielbiam blogi kulinarne i mam dwa ulubione, które nagminnie odwiedzam. Chcecie zapytać czy gotuję także nagminnie... ?
Owszem gotuję, od czasu do czasu...
Aby dobrze gotować trzeba znaleźć magię kuchenną w swoim sercu, a potem w garnku.
Jedno wiem: kuchnia nie jest jak stare znudzone małżeństwo. Kuchnia to miejsce magiczne,
gdzie substancje przeobrażają się w czarodziejski sposób, to życie, a życie ma swój niepowtarzalny smak... Jedzenie wpisane jest w nasz żywot, stanowi okazję do spotkania z drugim człowiekiem...
Więc czasami coś tam zamieszam w garnku i w sercu /śmiech/ dla ważnych dla mnie osób...
No, to zróbmy coś szybkiego i pysznego w to popołudnie!!!
Los padł na kino i film „Podróż na sto stóp”. Cóż, film nie powalił mnie na kolana, ale swoje spełnił względem mojej osoby, poprawił mi humor, złapałam oddech i pojawił się na mojej twarzy uśmiech, a to jak wiecie, bardzo potrzebne dla lepszego samopoczucia.
Mamy bądź, co bądź jeszcze lato więc film o jedzeniu, kuchni i miłości nikomu nie zaszkodzi. Sztuka kulinarna jest w centrum tej opowieści, pozostałe historie toczą się w tle.
Dwie restauracje. W jednej gra się Mozarta, a w drugiej głośną muzykę z kina bollywoodzkiego,
co w efekcie prowadzi do iście epickiego starcia dwóch różnych kuchennych światów.
Czułam unoszące się zapachy z ekskluzywnej restauracji Madame Mallory i unoszące się w powietrzu zapachy curry, kardamonu i kminu...
Sami musicie sprawdzić czy uwodzicielskie zapachy i smaki Orientu przekonają kuchenną arystokratkę do życzliwych Hindusów...
Nie wiem czy wiecie; uwielbiam blogi kulinarne i mam dwa ulubione, które nagminnie odwiedzam. Chcecie zapytać czy gotuję także nagminnie... ?
Owszem gotuję, od czasu do czasu...
Aby dobrze gotować trzeba znaleźć magię kuchenną w swoim sercu, a potem w garnku.
Jedno wiem: kuchnia nie jest jak stare znudzone małżeństwo. Kuchnia to miejsce magiczne,
gdzie substancje przeobrażają się w czarodziejski sposób, to życie, a życie ma swój niepowtarzalny smak... Jedzenie wpisane jest w nasz żywot, stanowi okazję do spotkania z drugim człowiekiem...
Więc czasami coś tam zamieszam w garnku i w sercu /śmiech/ dla ważnych dla mnie osób...
No, to zróbmy coś szybkiego i pysznego w to popołudnie!!!
Jakie mam owoce...?
Ananas, jabłka, śliwki,
banan... Obieram, kroję w plastry i wkładam na rozgrzaną patelnie z odrobiną
dobrego oleju. Dodaję rodzynki i suszone śliwki bez pestek...
Oj, jaki aromat!
Można dodać na sam koniec trochę malin, borówek.
Przełożyć do miseczek i posypać
kruszonką z...patelni.
Na kruszonkę
potrzebujemy:
3 łyżki mąki pszennej lub pełno ziarnistej. Mogą być zmielone
płatki owsiane lub mąka kokosowa. 1,5 łyżki masła,
1 – 2 łyżki drobnego cukru,
dodaję brązowy.
Wszystkie składniki zagnieść, a potem rozkruszyć na drobne
kawałeczki. Rozgrzać patelnię, wrzucić kruszonkę i mieszać do uzyskania złotego
koloru. Posypać owoce. Smażone owoce można podać z lodami, z jogurtem i
kruszonką na koniec oczywiście!!!
P.S
Życie ma niepowtarzalny smak, a jedzenie wzbudza
wspomnienia...
Nie zapomnę jajecznicy mojej babci Weroniki. Gdy wspominam Jej
jajecznicę widzę kuchnię, piec, patelnię i babcię z włosami czarnymi jak heban
związanymi w kok u nasady szyi, kolorowy fartuch i... czuję zapach, zapach
miłości... I coś jest w tym powiedzeniu: przez żołądek do serca, nieprawdaż?
Ładnie nazwane - życie wewnętrzne. Niech w końcu zniknie i nie wraca.
OdpowiedzUsuńJak cudnie prosty przepis, czuje się ten zapach i smak. Judyto, wypróbuję z pewnością :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że jedzenie wzbudza wspomnienia. Szukam ostatnio smaków z dzieciństwa i bardzo trudno mi je znaleźć, nie wiem, czy to za sprawą innych produktów, czy jednak ręka Mamy i dodatek miłości były niezbędne.
Przytulam Judytko :*
Aż pachnie z ekranu!
OdpowiedzUsuńGotowanie jest, bez wątpienia, sztuką, choć zazwyczaj bywa rzemiosłem :)).
Przesyłam moc serdeczności
Przepis wypróbuję :) Mam okazję teraz pobyć trochę w rodzinnym domu i doskonale wiem jak smaki i aromaty przywołują wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńWidziałam ten film i mam bardzo podobne wrażenia :))
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu też interesuję się coraz bardziej gotowaniem. Najchętniej razem z Nim. :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
Do gotowania mam taki love-hate stosunek:)) Love, bo uwielbiam gotowac nowosci, a wiec na kazde swieta cos nowego, potrawy swiateczne nie maja prawa sie powtarzac. Nawet indyk z okazji Thanksgiving musi byc chociaz troche inaczej zrobiony:))
OdpowiedzUsuńA hate, bo nudzi mnie takie codzienne gotowanie, kiedy nie bardzo jest czas, a jesc trzeba...
Pozdrawiam Judytko jak najserdeczniej.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńOwoce z kruszonka były chyba przepyszne! Od samego czytania przepisu slinka cieknie!
OdpowiedzUsuńTak, gotowanie to magia. A zapachy mają czarodziejską moc przywoływania wspomnień. A te z dzieciństwa są najtrwalsze.
Trzymaj sie kochana i smakuj to zycie całymi garściami!:-))
kiedy mam zmartwienia przestaję jeść ... a powinnam odwrotnie... :) bo rzeczywiście dobre jedzenie pomaga podnieść się z dołka i poprawić humor... a poza tym gotowanie wymaga zaangażowania "tu i teraz" a więc wyparcia, choć na chwilę, niewesołych myśli z głowy ;) same plusy... dzięki że mi uświadomiłaś :) :*
OdpowiedzUsuńTeż mam wspomnienia ziązane z Babcią i jej plackami ziemniaczanymi...
OdpowiedzUsuńTakich już nie jdałam...
Jedzenie to ważna sprawa w naszym życiu...
Nie tylko fizycznie , ale i jest sztuką :-)
Fantastyczny przepis i piękne wspomnienia!
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię niedzielnie!
Obejrzałam ten film na początku sierpnia w Nowym Sączu. Był to czas mojego pobytu w Szczawie, Pogoda w kratkę , w deszczowy dzień wybrałam się z rodziną do kina. Cudownie pachnący film, wyszłam głodna.
OdpowiedzUsuńJudytko życzę abyś wreszcie mogła napisać , udało się. serdeczności zostawiam.
Pozdrawiam serdecznie, z pamięcią.
OdpowiedzUsuńSmakowitości proponujesz...
Gotowanie to pewien rodzaj magii, dla mnie niewtajemniczonej w te sekretne przepisy, trochę trudna. Nie poddaję się jednak :)
OdpowiedzUsuńA twój przepis- ślinka cieknie :)
No to mam chęć i na film i na owocowe szaleństwo, które proponujesz :)
OdpowiedzUsuńbędzie co oglądać w długie, jesienne wieczory. I nawet przekąseczka będzie!
OdpowiedzUsuń:) 'Aby dobrze gotować trzeba znaleźć magię kuchenną w swoim sercu, a potem w garnku." Potrafisz nawet zwykłym czynnosciom codziennego dnia dodac szczypte magii :)
OdpowiedzUsuń