piątek, 15 kwietnia 2011

Zapraszmy na obiadek...

Po dwutygodniowej przerwie dzieci wróciły do szkoły. Spędziły ten czas różnie, jak na dzieci przystało... zabawa owszem, ale większość dzieciaków wyruszyła z rodzicami lub ze starszym rodzeństwem, babcią na oddalone od wiosek pole. Czas siewu arachidów, kukurydzy... Na polu po prostu się mieszka, nie wraca się do domu, szkoda nóg, czasu... las to drugi dom. Praca na polu, to ciężki kawałek chleba. Pola wydarte są dżungli i trzeba się napracować, aby ziemia wydała plony. Prace zaczyna się wczesnym rankiem, skoro świt, bo jest chłodno, słońce jeszcze zaspane i nie przypieka... a w południe najlepiej siedzieć w rzece, łapać motyle i bawić się, bo coś trzeba mieć z zasłużonych wakacji!
Dzisiaj będzie o zaradności afrykańskich dzieci. Nasze dzieci tak łatwo nie umrą z głodu i zimna/w Afryce także bywa zimno/ w razie jakiegoś kataklizmu. Gdy tylko nauczą się chodzić - idą po wodę

rano przed szkolą i późnym popołudniem.
Woda nie znajduje się blisko domu.

 Wioski usytuowane są na małych wzgórzach, a źródła znajdują się w dolinie, więc z pustym wiaderkiem, butelką czy plastikowym pojemnikiem można szybko iść lub biec... "z górki na pazurki" z radością i śmiechem.
Powrót do domu z ciężkim naczyniem napełnionym wodą to już nie zabawa, ale ciężka praca, jak na dziecko.

Od najmłodszych lat dzieci potrafią posługiwać się maczeta, która jest niezbędna do przeżycia w buszu.
Utorujesz nią drogę, zabijesz węża, wytniesz drzewo.
Maczeta służy także do obierania makabo, manioku i patatów.

Trzeba jeszcze przynieść drzewa na rozpalenie ogniska i "liście"/jest ich kilka gatunków i podobne są w smaku do naszego szpinaku/ do sosu i można gotować! Dziesięcioletnie dziewczynki potrafią ugotować obiad i to smaczny. Nie potrzebują sklepu i pieniędzy, aby przygotować COŚ do zjedzenia. Na naszym Wschodzie, gdy ktoś tylko chce pracować - nie będzie głodny!
Mamy maniok, liście... przydałoby się jakieś mięso... nie za dużo, do smaku!
Po co są chłopcy... Chłopcy idą na polowanie.
Co upolowali?
Nic wielkiego, jadalną mysz, która jest tutaj przysmakiem.

Teraz trzeba przygotować małe ognisko... i chłopcy nie potrzebują zapałek, aby zapłonął ogień...
Myszkę trzeba opalić nad ogniskiem, aby pozbyć się futerka, potem pozbyć się tego, co nie jest zjadliwe i można zanieść dziewczynom niech dalej gotują!

Zapytałam chłopaków: jak zrobić mały obiadek z myszki?
Siostro nie wiesz?
Na początek trzeba poszukać garnka, wlać wody, dodać soli, przypraw i przygotowane mięsko, to wszystko na małym ogniu gotujemy.
Dodać trzeba jeszcze oleju palmowego i na koniec obowiązkowo "piment" /bardzo ostra przyprawa przygotowana z małych żółtych i czerwonych papryk, które starte są na masę razem z cebulą i czosnkiem/
"Piment" dodawany jest w Kamerunie do każdego posiłku i nie widziałam, żeby zabrakło go na jakimkolwiek przyjęciu.
Można podziwiać ukryte w buszu plantacje maleńkich papryczek, które są bardzo drogie i ich uprawa naprawdę się opłaca.





A na koniec obiadu koniecznie trzeba zjesc owoce!
Ananasy, papaje, mandarynki.... i wiele innych!
Teraz na mangi przyszedl czas!
Drzewa mangowe obsypane sa mangami wiec: zajadamy sie!
 
Mamy problemy z polaczeniem internetowym, od kilku dni nie mamy pradu...to takze sa "przygody"
misjonarskie.

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz