środa, 14 listopada 2012

O Bororo...


Bororo to plemię nomadów. Bogactwem Bororo są krowy.
 I nie wiem czy krowy chodzą za Bororo czy Bororo za krowami...  Zdecydowanie stawiam na drugą opcję!
 Więc Bororo chodzą za stadami bydła, które się przemieszczają, szukając pokarmu i wody.












 Ludzie z tego plemienia są szczupli i bardzo silni, i mają jaśniejszą skórę od pozostałych mieszkańców Kamerunu.
 Chodzą wyprostowani jak struny, przemieżają dziesiątki kilometrów za swoim i ze swoim stadem, które ich karmi...
 Kobiety noszą na głowach duże naczynia z mlekiem, które po drodze się zsiada, i nim handlują. Czasem robią na sprzedaż masło, takie malutkie kawałki. Można kupic mleko w porze deszczowej i zrobić z niego biały ser, ale nie jest tak pyszny, jak ten z mojej Łobżenicy... Dzieci Bororo mają pod dostatkiem mleka czego nie można powiedzieć o innych dzieciach mieszkających na wschodzie czy zachodzie Kamerunu.










 Pora deszczowa to czas opuszczania swoich siedzib
 przez Bororo i wędrowanie na północ, gdzie są lepsze warunki do wypasu krów. Gdy pora deszczowa się kończy Bororo powracają do swoich siedzib i zajmują się bardziej sobą niż krowami np.leczą się... oczywiście ci, co zdążyli wrócić, bo wielu jest takich którzy nie przeżyli kolejnego ataku malarii albo zmarli z powodu innej tropikalnej choroby, a tam gdzie byli ze swoimi krowami nie było nic oprócz przepastnej sawanny i buszu - raju dla krów.

 Krowa jest miarą wszystkiego: bogactwa, prestiżu i władzy. Masz więcej krów tym jesteś bogatszy.
 Im jesteś bogatszy masz więcej władzy...
 Prawda stara jak świat z tym bogactwem i władzą!
 Świat się zmienia i dzisiaj Bororo coraz częściej osiedlają się na stałe i wypasają swoje krowy na pobliskich terenach.






 Pierwsze moje spotkanie z Bororo było dla mnie zaskoczeniem, że można w obejściu i w licznych domkach mieć po prostu bardzo czysto. Okrągłe budynki, których dachy pokrywają strzechy a ściany zrobione są z gliny.
 Wnętrze domu bardzo skromne, ale wszystkie rzeczy, sprzęty poukładane... czego nie można powiedzieć o naszych Maka ze Wschodu Kamerunu. Jest także podłoga, która zrobiona jest z wymieszanego końskiego łajna zmieszanego z piaskiem.
 Po wyschnięciu jest polerowana i nie ma żadnego niemiłego zapachu. Osobny domek to sypialnia, kuchnia i pomieszczenie dla dzieci. Wszędzie panuje ład i porządek.





 Patrząc na kobiety Bororo nie ma się wątpliwości dlaczego wszędzie tak schludnie... 








Kobiety Bororo rodzą dzieci zawsze w samotności
 i same odcinają pępowinę.
 Towarzystwa dotrzymuje im jednie krowa, którą plemię przywiązuje do drzewa, bo kobieta będzie potrzebowała sił żeby wykarmić swoje dziecko i dogonić swoje plemię, a krowa dostarczy mleka...
 Smutna rzecz: gdy kobieta umrze, ci co ją znajdą pochowają ją,
 a w zamian zostawią sobie krowę.
 Krowa w Kamerunie nie ma tak wyjątkowego statusu jak w Indiach, ale zdarzają się przypadki zatrzymania ruchu gdy stado krów postanowi odpocząć na drodze... 






I może zdarzyć się taka historia... Siostry miały pole kukurydzy, a sąsiad miał krowy, które zaczęły wchodzić na to pole
 i objadać się kukurydzą.
 Za pierwszym i drugim razem siostry nie zareagowały, ale gdy poraz trzeci krowy sąsiada weszły w kukurydzę ksiądz proboszcz /Kameruńczyk/ stwierdził, że krowy należy wydoić i mleko zostawić siostrom, aby jakoś zrekompensować straty.
 Właściciel przyszedł wydoił krowy i mleko oddał siostrom. Następnego dnia krowy przyszły na swoje pierwsze śniadanie do sąsiadek czyli do sióstr na pole kukurydzy.
 Tym razem krowy zostały zamknięte i jedna z sióstr poszła na policję. Na posterunku policjant powiedział, że trzeba przyjść z krowami, inaczej policja nie jest w stanie nić zrobić!
 Siostra zdziwiona i to bardzo stwierdziła, że nie będzie ciągnąć tych krów przez całą wioskę...
 Kolejnego pięknego ranka krowy, chyba już z przyzwyczajenia, zaczynały swój kolejny dzień na polu sióstr.
 Tym razem pogoniono krowy na posterunek policyjny...
 W obecności stróża prawa spisana została umowa między siostrami a właścicielem krów. 
Jeśli krowy sąsiada wejdą na pole sióstr jedna z krów będzie własnością poszkodowanych...
 Nie wiem...
 może na dzisiaj siostry stały się właścicielkami  
stada krów /śmiech/,
 bo w Afryce wszystko jest możliwe...





P.S
„Jestem pewny... donikąt nie ma drogi na skróty: ani do zdrowia, ani do szczęścia, ani do mądrości. Żadna z tych rzeczy nie może być natychmiastowa. Każdy musi ich szukać na swój sposób, przejść własną drogę, gdyż to samo miejsce może znaczyć coś innego, zależnie od tego, kto tam przebywa...”  T. Terzani


28 komentarzy:

  1. Pięknie opisałaś Bororo... :-)
    Co kraj to inne obyczaje...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejne, ciekawie opisane historie z życia.
    Życze zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  3. U moich dziadków, gdzie spędziłem czas w latach 1969-1973 była krowa... bardzo mleczna. Pani Józia, pomoc w ich gospodarstwie, postanowiła nauczyć mnie dojenia. Nie zapomnę nigdy, gdy strzyki mleka, które udało mi się wycisną z wymiona zamiast do skobla trafiały na moje spodnie, bluzkę i twarz. A smak tego niepowtarzalny:-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Judyto... wszystko o czym piszesz jest ciekawe, piekne, wartościowe.
    Każda moja wizyta u Ciebie jest dla mnie wielką ucztą intelektualną.
    Zapraszam do siebie, bo napisałam coś na temat ołtarza Wita Stwosza w Kościele Mariackim.
    Serdeczności Judyto.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasna;prawda:co kraj to obyczaj...

    Zofijanna; dzienkuje...

    Krzys;uczylam sie kiedys w dziecinstwie dojenia krow... marnie to wyszlo, bo nie moglam powstrzymac sie od smiechu po kazdym dotknieciu wymion...Stwierdzono, ze nic z tej nauki nie wyjdzie!

    Stokrotka; wchodze do Ciebie Stokrotko, ale nie moge napisac zadnego kometarza... zawsze cos zle wpisuje

    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  6. Co kraj to obyczaj. Szczególnie zaskoczył mnie wygląd wnętrza domów. Kobiety Bororo są piękne!
    Miłego dnia życzę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Poród w samotności to ciężka sprawa... Niemniej, muszę dodać, że kobiety jak i ich domy, są piękne.
    Yyyy... tak, jestem przekonana, że siostry mają już wielkie bogactwo ^__^

    P.S. Definicja drogi na skróty: "Łatwiejszy, prostszy sposób osiągnięcia jakiegoś celu, zdobycia czegoś; droga nie główna, ale poboczna, krótsza".
    Ale czy właściwa?
    Zauroczeni wypowiedziami niektórych filozofów odnośnie życiowej drogi na skróty, możemy ulec złudzeniu, iż oni, przygotowując swe myśli na papierze, poruszają się w obszarze Prawdziwej Sztuki jakiejś tam Wiedzy, jakiejś tam Prawdy...
    Ja, myślę że sami sobie powinniśmy wykładać własne prawdy. Czy jest coś takiego jak los? Droga którą idziemy, jakieś przeznaczenie? Jest Bóg. To nie jest droga, bo drodze się nie ufa, stąpa ostrożnie, rozważnie, mierzy jej długość, czas przebyty...
    (...)bo drodze się nie ufa(...) a Bogu tak.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wcale jak u nas w Pastorczyku... Krowa najważniejsza ;-).

    Piękna opowieść Judyto. Jednak przerażający ten poród w samotności i... gonienie potem za resztą...

    A kobiety - szykowne! Nie widzę zaś żadnego dorosłego mężczyzny ;).

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Judyto! Piękna, wzruszająca ale i momentami przerażająca opowieść. Chociażby ten poród.... Jak fajnie mają w środku w tych domkach swoich.Ciekawe z ta podłogą.Pozdrawiam Judytko bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rodzenie w samotności... nie wiem, ale chyba byłabym przerażona. A od tego plemienia z pewnością mogłabym nauczyć się uporządkowania - wsyztsko tak ładnie i równiutko ułożone!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ileż tu mądrości Siostro moja.
    Ileż jeszcze zdarzeń czeka na swoją opowieść?
    Serdeczne usciski posyłam :)))***

    OdpowiedzUsuń
  12. Dodam jeszcze, że czytając tego posta, pomyślałam o Andrzeju, naszym wspólnym znajomym blogerze, który swojego bloga zatytułował "Z życia Nomada". Ciekawa jestem dlaczego wybrał taki pseudonim?
    Wszystkiego dobrego Judyto :))*

    OdpowiedzUsuń
  13. Mężczyzna był w okolicy jeden - pilnował, żeby nikt kobietom nie zrobił krzywdy. Zabawne, że kobiety w jego towarzystwie się nie odzywały - on odpowiadał na pytania. Pozostali pilnowali, żeby nikt nie zrobił krzywdy krowom :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Są "dzicy" i... jeszcze bardziej dzicy:
    http://www.youtube.com/watch?v=CqJzKr9EmA4
    Wklejam ten drobiażdżek dla urozmaicenia (choć jednak "troszku" na temat :) :) :) )
    Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  15. kobiety na Bororo są bardzo dzielne,że same rodzą w samotności,może kiedyś te kobiety złamią obyczaj,zaczną sobie pomagac przy porodzie?a jak będą jakieś powikłania?...ja zawsze panikuję,to inna sprawa*śmiech),ale namawiałabym je do wzajemnej pomocy...:)
    kobiety na Bororo sa tez bardzo ładne,a Ty Judyto,jak zwykle otoczona dziećmi,widać,że nie tylko Ty je kochasz,ale one Ciebie...
    krowy to dla ludzi z Bororo życie,to przetrwanie...to brak głodu, dbaja więc o to chodzące jadło..haha
    ale się rozpisałam,ale i temat taki...rozległy:)
    pozdrówki:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo lubię czytać Twoje opisy dotyczące obycajó plemion, wśród których byłaś. am wielki żal do "białych ludzi", że nazywali "dzikusami i barbarzyńcami" wszystkie ludy zamieszkujące Afrykę.Nikt nie starał się poznać dogłębnie ich zwyczajów, zastanowić się dlaczego robią tak od wieków, nikt nie spisywał ich legend, nie słuchał historii, ale każdy starał się im narzucić europejski punkt widzenia na świat. Gdy już niemal wszystko zostało zaprzepaszczone znalezli się pojedynczy badacze, którzy starali się poznać rodzimą afrykańską kulturę. Jak na razie to niemal każdy kontakt "białych"
    z tubylcami (niezależnie w którym miejscu świata) niszczył miejscową kulturę i przynosił tubylcom cierpienia.
    Co do drogi na skróty - zawsze jest ryzykowna, w każdym aspekcie życia.
    Buziaki;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Proste życie, proste prawo - naturalność, normalność...
    Poczytałam o Bororo (Wodaabe) i innych ludach Afryki. To pocieszające, że takie właśnie normalne kultury trwają przez wieki czy nawet tysiąclecia, nie ulegając tzw. postępowi i jego wynalazkom, wymysłom. Ci ludzie są naprawdę piękni.
    Pozdrawiam Cię serdecznie, Judith.

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj, jak cudownie, że piszesz o Twoim Kamerunie.
    Kobiety Bororo są wyjątkowe.Potrafią znaleźć się w wyjątkowo trudnych warunkach. Są takie twarde, może dlatego, że żyją tak od wieków.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Baaardzo dużo postów Twoich dzisiaj przeczytałam ... nie byłam tu dawno a to miejsce warte odwiedzania regularnego, poprawię się ;)
    serdeczne pozdrowienia, dużo siły i zdrowia !

    OdpowiedzUsuń
  20. Rodzenie w samotności bez pomocy to wyzwanie niesamowite, wiem rodziłam trzy razy... ale szczęśliwie miałam pomoc... jednak nie miałam krowy ;-)

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
  21. Uwielbiam czytać Twoje opisy z życia w Kamerunie. Jest to dla mnie źródło wiedzy o ludziach z tego kraju. Ten post jest bardzo, bardzo ciekawy :))). Każdy musi przejść własną drogę życia, to prawda. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  22. Taaak, bo w Afryce wszystko jest mozliwe....
    Chyba za to powiedzenie zostalam wyrozniona na Twoim blogu Judytko:)

    Piekny jest ten Twoj Kamerun, i z kazdego tekstu jaki piszesz o tej afrykanskiej ziemi i jej mieszkancach plynie milosc i szacunek.
    Dziekuje Ci za piekne teksty i zdjecia.
    Czy maszyne do pisania uruchomilas?!
    Moc usciskow przesylam:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Judytko tak pięknie opisujesz swoje przeżycia w Afryce , że z przyjemnością czytam i oglądam zdjęcia. Jak w przyszłym roku przejdę na emeryturę będę mięć więcej czasu by odwiedzać nie tylko Twój blog ale i inne zaprzyjaźnione. Obudziłaś wspomnienia z krowami cioci. Pierwszy raz jak pojechałam na wieś bałam się krów, a ciocia mi kazał je wypędzać na pastwisko i pilnować. W drodze powrotnej za gziły się a ja uciekłam ze strachu. Pozdrawiam serdecznie Z Bogiem

    OdpowiedzUsuń
  24. Kto drogi swe skraca, z nich już nie wraca. Cieszę sie, że trafiłam na Twój blog. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. sądzę że dobrze bym się tam czuł...:)

    OdpowiedzUsuń
  26. zapraszam po odbiór wyróżnienia i do zabawy: http://za-oceanem.blogspot.com/2012/11/kilka-sow-o-mnie-liebster-award.html

    :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Taki inny świat... ale przez to niezwykle ciekawy i tak pięknie opowiedziany :)

    OdpowiedzUsuń
  28. A wujek Zygmunt kupił drewnianą deskę na której mieszkańcy Bororo uczyli się pisać... i przemycił ją potem do Polski.

    OdpowiedzUsuń